[bardzo przepraszam, to jest jakieś szaleństwo, ale teraz moje życie (przynajmniej przez najbliższy miesiąc) będzie spokojne, więc będę dodawać regularnie.
PS: Jutro moje urodziny ;) mogę was prosić, żebyście wpadły tu wieczorem?
PROSZĘ I DZIĘKUJĘ XX
I PROSZE KOMENTUJCIE, BO BEZ TEGO NIE WIEM CZY TO OPOWIADANIE SIĘ WAM PODOBA CZY NIE]
Odwróciłam się
gwałtownie, nie spodziewając się niczyjej obecności na „mojej” plaży. Harry
stał kilka metrów dalej, patrząc na mnie wyczekująco. Szybko złapałam sukienkę
i założyłam ją na mokre ciało. Oczywiście, chodzenie w samym bikini było tutaj
czymś ogólnie akceptowanym, ale, choć nie chciałam tego przyznać, spojrzenie
Stylesa onieśmielałoby mnie swoją przenikliwością, nawet gdybym była w kożuchu.
- Cześć.
- Jesteś niezła –
zauważył, skinieniem głowy wskazując na porzuconą na piasku deskę.
- Mieszkam tu dość długo
– wzruszyłam ramionami. – A ty? Serfujesz?
- Umm… Nie. Ale całkiem
dobrze pływam. I kiedyś nurkowałem.
- Tom Harshey wypożycza
sprzęt do nurkowania. Jakieś trzy kilometry stąd jest wrak statku, który
zatonął w latach 90. Jest dość płytko, ale robi świetne wrażenie. Powinieneś
skorzystać.
- Może…
Na chwilę zapadła
niezręczna cisza. Zebrałam swoje rzeczy i postanowiłam wracać do domu.
- No cóż… Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Zdążyłam go minąć i już
myślałam, że to koniec wrażeń na ten dzień, gdy niespodziewanie zawołał za mną.
- Może cię odprowadzę?
Odwróciłam się, by na
niego spojrzeć. Moja brew uniosła się w górę, gdy stał tam, sam niepewny swojej
propozycji.
- Znam drogę.
- Mogę nieść deskę.
- Jest lekka.
- Ale nieporęczna.
Westchnęłam i pozwoliłam
by podszedł i zabrał duży przedmiot z moich rąk.
- Dziękuję –
powiedziałam, gdy ruszyliśmy – ale jeżeli robisz to po to by zrekompensować mi
wczoraj, to nie musisz. Nie gniewam się. To była głupia sytuacja.
- Szczerze mówiąc…
znudziło mi się gadanie do ścian. – wyjaśnił. – Chyba jeszcze nigdy nie byłem
tak długo sam.
Szliśmy przez chwilę w
milczeniu, gdy zastanawiałam się, czy mogę go o coś zapytać. W końcu
stwierdziłam, że przecież i tak nie miałam nic do stracenia.
- W kurorcie na pewno byś
się nie nudził – zaczęłam. - Mają tam masę klubów i codzienne imprezy na plaży.
- Właśnie dlatego jestem
tutaj.
- Dlaczego? – nie zrozumiałam.
– Dlaczego jesteś tutaj?
Harry
zmieszał się, ale nie zdążył odpowiedzieć bo wyszliśmy na uliczkę i musiał
szybko założyć kaptur.
-
W ten sposób jesteś bardziej widoczny – zauważyłam. – Tu nikt się nie zakrywa.
Wzruszył
ramionami. Szliśmy w milczeniu, ale nie było to już tak nieprzyjemne jak
wcześniej. Sama jego obecność była dziwnie intensywna. Jego spojrzenie, które
nieustannie na sobie czułam, sprawiało, że czułam się spięta.
-
To tutaj. – powiedziałam, wskazując na niewielki domek na końcu alejki.
-
Ładnie – powiedział chwilę później, gdy oddawał mi deskę.
-
Dziękuję – uśmiechnęłam się. – I za pomoc.
Wtedy
pomyślałam o tym, że mnie też czeka dziś samotny wieczór, odkąd moja
współlokatorka wyprowadziła się do swojego chłopaka. Miałam ochotę na czyjeś
towarzystwo, ale nie sądziłam, by Harry był najlepszym kandydatem.
-
Może mogłabyś mnie uczyć? – zapytał niespodziewanie.
-
Ja? Czego?
-
Surfować. – wyjaśnił. – Wieczorami czy coś. Dobrze zapłacę.
-
Nie wiem… - zaczęłam – To wymaga sporo czasu.
-
Jak na razie nigdzie się nie wybieram.
Przypomniała
mi się poranna rozmowa, którą podsłuchałam. „Zostań tak długo, jak
potrzebujesz.” Zastanowiłam się chwilę. Właściwie, to czemu nie? Uczyłam już
sporo osób wcześniej, a okazja, by choć trochę poznać jakiegoś celebrytę nie
zdarza się codziennie.
-
Ok. Jutro o szóstej, może być?
-
Jasne. – po raz pierwszy odkąd go widziałam uśmiechnął się. – W takim razie…
dobranoc.
-
Do jutra.
Odwrócił się
i zaczął odchodzić. Znów poczułam nagłą chęć opieki nad tym chłopakiem. Moje
usta podjęły decyzję zanim umysł zdążył to przemyśleć.
- A może
wejdziesz? – rzuciłam na wydechu. – Możemy obejrzeć jakiś film, albo coś.
Przez chwilę
sądziłam, że nie usłyszał, ale wtedy odwrócił się i spojrzał na mnie w dziwny,
tajemniczy sposób.
- Nie masz
innych planów?
- Nie,
jestem sama.
Harry
rozejrzał się dookoła, jakby bał się, że ktoś go dostrzeże, po czym wszedł za
mną do mojego domu.