3. Rozmowa + #5YearsOfOneDirection

Heej.
Zanim dodam rozdział chciałam napisać wam coś osobistego.
Może czyta to ktoś kto zna mnie trochę dłużej i zrozumie o co dokładnie mi chodzi.
Trzy lata temu byłam zakompleksioną 15-16 latką przerażoną perspektywą liceum, wyboru drogi życiowej, ze złamanym serduszkiem. Siedziałam w pokoju odcięta od ludzi i generalnie świata, uciekając do dziwnych historii w mojej głowie i nieustająco rozdrapującą stare rany. Taa, hasztag depresja. Ale nie do końca. Nevermind.
Dziś, gdy to piszę jest już 23 lipca, siedzę w moim pokoju i patrzę na wielką walizkę i jeszcze większe pudło stojące obok łóżka, na którym już nie będę spać. Mam (prawie) 19 lat, jestem szczęśliwa. Może wciąż trochę niepewna, trochę samotna i zdecydowanie zbyt dziwna, ale szczęśliwa. Jutro wyprowadzam się do UK, żeby uczyć się do mojego wymarzonego zawodu. Nie dawno nawet nie wiedziałam, gdzie szukać.
Swoją drogą to najbardziej zdumiewajacy zbieg okoliczności, dopiero wczoraj sb to uświadomiłam, że data mojego wyjazdu zbiegła sie zdatą powstania zespołu, który mnie uratował. Potrzeba nam innych dowodów? :P
I nie ważne jak głupio to teraz zabrzmi, to uważam, że gdyby nie One Direction, pięciu zabawych chłopców, których znalazłam zupełnie przypadkiem, nie byłabym teraz tu gdzie jestem.
Oni zmieili moje życie. Dosłowonie. Zmienili je na lepsze.
Wyleczyli z depresji, nauczyli walczyć o marzenia.
Jestem z nimi tylko 3 lata, ale czuję, jakby to była najdłuższa i najlepsza część mojego życia. Dzięki nim pokonałam demony wewnątrz mnie, poznałam niesamowitych ludzi (Daria, Ania, Emilia, i wiele innych wspanialych osób, patrzę na was). Z niektórymi mam konktant, z innymi nie. Spędziłam długie godziny przeżywajac radość i smutek, choć o wiele więcej tego pierwszego, i choć nigdy nikt nie dokońca zrozumiał o co mi chodzi z "tym zespołem" jestem cholernie szczęśliwa i wdzieczna za cały "zmarnowany" w fandomie czas. Mogłabym pisać godzinami o wszystkim za co jestem im wdzięczna, ale myślę, że słowa są zbędna, gdy wszyscy czuje,my to samo. Teraz marzę tylko o jednym, by ich w końcu spotkać i przytulić. Bo czego mogę chcieć więcej?
Dziękuję One Direction i całemu, przezwariowanemu fandomowi. Kocham was!






ok, a teraz rozdział ;)

3.
Następnego dnia od razu po przyjściu do hotelu skierowałam się do pokoju Harry’ego. Byłam ciekawa czy w ogóle zauważył brak telefonu, oraz, jak zareaguje, gdy mu go oddam. Przez cały poprzedni wieczór dostawał mnóstwo wiadomości, a ja wytrwale zwalczyłam chęć przeczytania choć jednej z nich. Podeszłam do drzwi ściskając urządzenie w dłoniach i już miałam zapukać, gdy usłyszałam odgłosy rozmowy z zewnątrz. To był Styles i ktoś jeszcze.
- Mógłbyś przestać prawić mi kazania? Niedługo wrócę.
- Zostań tak długo, jak potrzebujesz. I tak w tym stanie do niczego się nie nadajesz. Tylko nie spędzaj całych dni zapijając smutki.
-  A co innego mogę zrobić?
- Odpoczywaj, baw się.
- Taa… - Harry zajęczał i, sądząc po dźwiękach, opadł na łóżko.
- Mówię serio. Wytwórnia zatrzymała dla ciebie wszystkie bieżące sprawy, wykorzystaj to.
- OK.
Zapukałam do drzwi. Nie minęła chwila, gdy się otworzyły i zobaczyłam Harry’ego, znów ubranego tylko do połowy, z podkrążonymi oczami i włosami odstającymi we wszystkie włosy. Z jakiegoś powodu zapragnęłam przeczesać je palcami, odgarnąć za uszy… ale wtedy przypomniałam sobie, jak potraktował mnie poprzedniego wieczoru i ta myśl znikła.
- O co chodzi?
Bez słowa podniosłam telefon na wysokość jego twarzy. Patrzył na niego przez chwilę, zanim zrozumiał, że to jego własność.
- Skąd go masz? – zmarszczył brwi, biorąc ode mnie przedmiot.
- Zostawiłeś wczoraj. W barze.
Zamrugał kilka razy, jakby dopiero w tej chwili przypomniał sobie wszystko, co działo się poprzedniego wieczoru. Zobaczyłam zmianę w jego spojrzeniu, gdy skojarzył naszą dziwną wymianę zdań.
- Dziękuję – powiedział cicho.
Mogłam odejść bez słowa, tak jak planowałam, ale zmieniłam zdanie.
- Nie ma sprawy. W końcu ja tylko pracuję w hotelu. Ale wiesz, jestem nie tylko pokojówką, ale też człowiekiem. A jako człowiek mam uczucia. Próbowałam być po prostu miła, a ty potraktowałeś mnie jak zbędny przedmiot.
Odwróciłam się na pięcie, by zostawić go w drzwiach, nie obdarzając nawet jednym spojrzeniem, gdy szybkim ruchem złapał mnie za nadgarstek i wciągnął do pokoju, zatrzaskując drzwi.
- Poczekaj. – rzucił pośpiesznie – Przepraszam. Ja… wiem, że wczoraj zachowałem się podle… Mógłbym powiedzieć, że byłem pijany, ale to nic nie znaczy. Mam teraz trudny okres, rozumiesz? Po prostu chciałem być sam…
Jego ręka wciąż ciasno trzymała moją, gdy plątał się w swoich wyjaśnieniach. Zobaczyłam leżący na łóżku laptop z otwartym oknem Skype, i skojarzyłam, że to co słyszałam przed chwilą słyszała musiało być videoczatem.
- Ok, jest w porządku… - powiedziałam, przerywając mu w pół zdania. – Ostatecznie nic takiego się nie stało.
Nasze spojrzenia się spotkały. Stałam zdecydowanie zbyt blisko, a on pachniał jakimś intensywnym korzennym zapachem. Dopiero teraz zobaczyłam, jaki naprawdę był – przerażony, zagubiony, przemęczony. Jego cera była sucha, dolna warga poraniona, jakby gryzł ją ze zdenerwowania, postawa przygarbiona. W jakimś dziwnym odruchu zapragnęłam go przytulić, ale znów się powstrzymałam.
- Ok… - wyszeptał, jakby sam sobie odpowiadał, w końcu puszczając moją rękę, ale jego oczy nie opuszczały mojej twarzy.
- Muszę… muszę wracać do pracy… - wymamrotałam.
- Jasne… - zrobił krok do tyłu, ale po sekundzie znów wrócił. – Jak się nazywasz?
- Mia.
- Mia… - powtórzył. Jego wzrok mnie onieśmielał. – Może mógłbym jakoś się odwdzięczyć? Za telefon. I… zrekompensować… wczoraj?
- Nie trzeba.
- Ale…
- Naprawdę, Harry. Jest ok.
Prawie wybiegłam z jego pokoju, wpadając na Katy.
- Co z tobą? – krzyknęła zdenerwowana, ale zupełnie ją zignorowałam.
O mój Boże, co się przed chwilą stało?

*

Z uczuciem ulgi zrzuciłam z siebie uniform pokojówki i założyłam lekką plażową sukienkę, pod którą miałam tylko bikini. Pogoda była idealna do surfowania, nie mogłam doczekać się, aż będę na plaży. Chciałam choć trochę zrelaksować się po wyczerpującym dniu w pracy.
            Główna plaża była pełna turystów, dlatego starałam się jej unikać. Znałam cichy zakątek, tuż za obszarem plaży przylegającej do hotelu. Tam zawsze byłam sama. Z radością wskoczyłam do wody i zaczęłam przedzierać się przez fale. Deska była mi posłuszna, sprawnie pokonywałam kolejne przeszkody. W tym stanie mój umysł był czysty, nie musiałam myśleć o niczym, martwić się i zastanawiać. Czułam się lekka i zwinna, miałam pełną kontrolę.
            Wiatr trochę się uspokoił i usiadłam na desce, by odpocząć. Byłam blisko hotelu, dryfowałam wsłuchując się w szum fal, gdy dostrzegłam znajomą sylwetkę na jednym z balkonów.
            Wszystkie uczucia prześladujące mnie od rana powróciły. Harry chyba zdał sobie sprawę, że go widzę, bo pomachał w moją stronę. Nie byłam pewna, czy co powinnam zrobić, ale po chwili uniosłam dłoń i odwzajemniłam gest. Chłopak szybko zniknął, a ja chwilę jeszcze surfowałam, po czym postanowiłam wracać.
            Na płyciźnie wskoczyłam do wody i wyciągnęłam deskę na brzeg. Mokre włosy wpadły mi na twarz, gdy się pochyliłam i przez dłuższą chwilę mocowałam się, by przerzucić je wszystkie na jedno ramię. Właśnie chwyciłam swoje rzeczy, gdy usłyszałam czyjeś kroki na piasku.

            - Hej.


++++++
komentujcie, proszę!

2. Pan Gwiazda.


Po pracy wybrałam się z Lissą do baru. Uwielbiałam te wieczory, gdy flirtowałyśmy z barmanem, powoli sącząc mohito, a w tle grała przyjemna muzyka. Tym razem w lokalu odbywało się cotygodniowe karaoke.  Siedziałyśmy na naszych miejscach, patrząc jak amatorzy śpiewania w różnym wieku stają na małej scenie, by zaprezentować swoje umiejętności. Parsknęłam śmiechem, gdy jakiś turysta w kwiecistej koszuli próbował poradzić sobie z najnowszą piosenką Jessy J. Lissa oderwała się od swojej dyskusji z barmanem, który ćwiczył na niej swoje najlepsze teksty na podryw i spojrzała w stronę podestu, po czym sama zachichotała.
- Coś jest z nim nie tak. – odezwała się niespodziewanie.
- Z kim? – zdziwiłam się.
- Z Harry’m.
Uniosłam brwi. Od naszej krótkiej rozmowy w magazynie żadna nie wspominała o sławnym gościu naszego hotelu. Dlaczego tak nagle znów przywołała ten temat?
- Jak to?
- Nie mów że nie zauważyłaś. Ledwie wychodzi z pokoju, nigdy nic nie mówi. Tylko zamawia kolejne drinki.
- Widzę, że dokładnie go obserwujesz – zażartowałam.
- Oczywiście. Jestem mega ciekawa, po co tu przyjechał.
- Nawet nie odsłania zasłon. – przypomniałam sobie.
- Właśnie! Co on robi na Hawajach? W dodatku szef zabronił nam mówić o nim komukolwiek.
- To mnie akurat nie dziwi – przerwałam, by upić trochę mojego napoju – Jeśli małolaty się dowiedzą, nie będzie miał życia. Na głównej plaży też się pewnie nie pokaże.
Lisa pokiwała głową i zaczęła rozglądać się po lokalu. Nagle jej prawa ręka uderzyła mnie w bok, chcąc przyciągnąć moją uwagę.
- Patrz. – skinęła głową w stronę drzwi. – O wilku mowa.
Właśnie wszedł do lokalu. Ciemne okulary i czapka z daszkiem wcale nie utrudniały rozpoznana go, tym bardziej, że wyróżniał się z tłumu stylem ubioru. Wolnym krokiem podszedł do baru, poprosił o piwo, po czym zajął mały stolik z tyłu lokalu i zaczął sączyć trunek, nie zwracając uwagi, na to co dzieje się wokół niego. Naprawdę nie mogłam zrozumieć co robił w tej okolicy i dlaczego jest taki… odpychający. Czyżby ten jego słodki uśmieszek na okładkach magazynów był tylko efektem photoshop’a?
Lissa uśmiechnęła się przebiegle, patrząc w jego stronę.
- Zróbmy coś – rzuciła.
Zwykle ta propozycja oznaczała zaczepianie przejezdnych i namawianie ich do różnych głupot, jak kupowanie nam drinków czy wspólna nauka tańca. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
- Co proponujesz? – zapytałam, pociągając mojego drinka.
W tym samym momencie muzyka karaoke ucichła i obecni w barze zaczeli klaskać i pokrzykiwać coś do mężczyzny, który skończył swój muzyczny popis. Następna osoba wschodziła już na scenę, by zająć jego miejsce.
-Namów go, żeby zaśpiewał.
Spojrzałam na przyjaciółkę, próbując stwierdzić, czy mówi serio.
- To się nie uda.
- Po prostu spróbuj. Zagadaj go.– Lissa przechyliła głowę, rzucając mi wyzwanie. – No dalej, Mia.
Wywróciłam oczami, wstając z wysokiego, barowego krzesła i ruszyłam w stronę stolika Harry’ego. Byłam kilka metrów od celu, gdy przypomniałam sobie, że mój wygląd raczej nie mi pomoże. Miałam na sobie dżinsowe spodenki do kolan i prostą, kolorowy top, a na nogach trampki. Nic specjalnego, dodając do tego splątane w warkocza włosy. Ale nie miałam czasu niczego poprawić, bo Harry wyczuł czyjąś obecność i powoli obrócił twarz w moją stronę. Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej.
- Hej – rzuciłam – Mogę?
Nie odpowiedział, więc szybko zajęłam miejsce obok niego i przez chwilę patrzyłam jak pociąga długi łyk piwa.
- Moja znajoma, Lissa, jest twoją fanką. – zaczęłam. Zero odpowiedzi. – Jak ci się podoba na Hawajach?  – Znów nic. Pochyliłam się w jego stronę, ale nie zdążyłam nic dodać, gdy w końcu się odezwał.
- Pracujesz w hotelu? – zapytał.
- Tak…
Pokiwał głową, co wydało mi się dziwne. Jego niedostępna postawa i chłodne spojrzenie zaczęło działać mi na nerwy.
- Na długo przyjechałeś?
W końcu na mnie spojrzał, ale chłód w jego oczach był tak nieprzyjemny, że odchyliłam się w drugą stronę.
- Nie mam ochoty na pogaduszki. – powiedział.
- Ale…
- Po prostu idź.
Był niemiły, poza tym piwo, które już kończył na pewno nie było pierwszą porcją alkoholu, którą przyjął tego dnia, co mogłam poznać po jego zaszklonych oczach. Ostentacyjnie odwrócił się do mnie plecami. Nie zamierzałam robić z siebie idiotki. Wstałam i wróciłam na moje poprzednie miejsce obok Lissy.
- I co? – zapytała, ale doskonale wiedziała, że nic nie poszło po mojej myśli.
- Dupek. – stwierdziłam krótko.

*

Harry nie spędził w barze zbyt dużo czasu – wkrótce zapłacił za swoje trunki i wyszedł lekko chwiejnym krokiem. My zostałyśmy jeszcze trochę, dopóki alkohol z drinków nie zaczął szumieć nam w głowach.
- Wracamy? – zapytała Lissa, niezgrabnie wstając z krzesła.

- Już, tylko zapłacę… - odgarnęłam włosy z twarzy i rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu torebki, gdy dostrzegłam, że Harry zostawił na swoim stoliku telefon. Nie powinno mnie to obchodzić, w końcu chłopak potraktował mnie okropnie, ale mimo to, wychodząc z lokalu dyskretnie schowałam go do torebki.

** 

ok, nie zdążyłam wczoraj. sorki
odpowiadają wam krótkie rozdziały (częściej) czy dłuższe?
komentarz?

1. W takim miejscu // BEFORE SUNRISE

Nie zgadniecie co. Postanowiłam chociaż 1 rozdział wrzucić tego dnia, na który to zaplanowałam :) Ta-dam!
Obejedziemy się bez zwiastunów, prologów, i opisów. Jedziemy z tym koksem! (omg nawet nie wiecie jaka jestem podekscytowana, żeby znów dla was pisać!)
aaaaaaaaaa!

KOMENTUJCIE PROSZĘ!

****
 BEFORE SUNRISE

 1. W takim miejscu

- Mia, znów się spóźniłaś! – Katy spojrzała na mnie z niezadowoleniem.
Wymamrotałam „przepraszam, to się zdarzyło ostatni raz” zapinając guziki z przodu niebieskiej sukienki, która służyła za mój uniform. Odkąd kilka miesięcy temu zaczęłam pracę w hotelu moja przełożona nieustannie szukała powodu, by naskarżyć na mnie managerowi. Z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu nigdy nie darzyła mnie sympatią.
- Od czego mam zacząć? – zapytałam, związując włosy w wysoki koński ogon.
- Posprzątasz w kuchni.
- Ale przecież w kuchni sprzątają…
- Nie dość że się spóźniłaś, to jeszcze ze mną dyskutujesz? – Katy spojrzała na mnie nienawistnym wzrokiem.
- Nie, już idę…
- A jak już skończysz, to wynieś śmieci i możesz zacząć sprzątać pokoje.
- Dobrze. – wyszeptałam, kierując się w stronę kuchni.
Gdy tylko dotarłam na miejsce, natychmiast zrozumiałam, dlaczego Katy przydzieliła mi to zadanie – przy zmywaku stała sterta ciężkich, oblepionych tłuszczem garnków, których nie chciało się myć kucharkom. Westchnęłam, zabierając się do zmywania.
Po półgodzinie wszystko było posprzątane, a ja zabrałam ciężkie torby ze śmieciami i wyniosłam je na zaplecze. Przechodząc, zobaczyłam dwie dziewczyny w wieku podobnym do mojego. Obie były gośćmi naszego hotelu, siedziały na leżakach nieopodal basenu i głośno czymś rozmawiały, co chwilę chichocząc. Spuściłam wzrok i zobaczyłam worki na śmieci w moich rękach. W takich chwilach naprawdę nie znosiłam mojej pracy, ale bardzo potrzebowałam pieniędzy.
W końcu wykonałam całą „brudną robotę” i mogłam zabrać się za moje właściwe obowiązki. Zabrałam potrzebne rzeczy i weszłam na piętro szukając pokoi z charakterystycznymi zawieszkami na klamkach „Posprzątać”. O tej porze większości gości była na zewnątrz, więc takich zawieszek było dużo, bo każdy chciał wrócić wieczorem do czystego pomieszczenia. Szybko poradziłam sobie z dwoma pokojami. Wchodząc do kolejnego, zmarszczyłam brwi. Sypialnia wyglądała tak, jakby ktoś spędził w niej najwyżej dziesięć minut. Pościel na łóżku była wzburzona, zasłony przesunięte na bok, ale poza tym nie miałam tu co robić. W kącie pokoju stała otwarta walizka, w której dostrzegłam męskie ubrania. Szybko poprawiłam zasłony, gdy niespodziewanie drzwi od łazienki otworzyły się i stanął w nich chłopak. Miał na sobie tylko owinięty wokół bioder ręcznik, mokre włosy przyklejały się mu do karku. Natychmiast go rozpoznałam. Harry Styles.
Zaraz, ale co Harry Styles robił w tym miejscu? Kilometr stąd znajdował się luksusowy, pięciogwiazdkowy hotel.
- Kim pani jest? – zapytał, widząc mnie pochyloną nad jego łóżkiem.
- Obsługa hotelowa. – uśmiechnęłam się. Najważniejszą zasadą mojej pracy było „Bądź miła dla gości, ale nigdy się z nimi nie spouchwalaj”. – Przyszłam posprzątać.
- Och. – chłopak przejechał dłonią po mokrych włosach, a jak próbowałam nie zwracać uwagi na jego odkryty tors. - Rozbiłem szklankę na balkonie. – wymamrotał w końcu, jakby się tego wstydził.
- To nic, zaraz się tym zajmę. – zapewniłam go i natychmiast skierowałam się w stronę drzwi balkonowych. Faktycznie, potłuczone szkło leżało na chłodnych płytkach, zapach drinka wciąż był dobrze wyczuwalny. Szybko wszystko posprzątałam i ruszyłam do wyjścia, omijając Harry’ego, który siedział teraz na łóżku, ubrany w dres i patrzył na sufit. Dziwne, nie spodziewałam się, że zobaczę tu jakąś gwiazdę, ale tym bardziej nie przewidziałam takiego przygnębienia na jego twarzy.
- Dziękuję. – powiedział cicho, gdy wychodziłam.
*
- To niesamowite, że HARRY zatrzymał się właśnie tutaj! – szczebiotała Lissa, moja koleżanka z pracy, gdy razem układałyśmy czystą pościel w magazynie. Przewróciłam oczami. – Myślisz, że uda mi się go wyciągnąć na plażę?
- Co takiego? – zaśmiałam się. – Chyba nie mówisz poważnie.
- Dlaczego nie? Taka okazja może się nie powtórzyć! – mrugnęła.
- Okazja na co? Na wskoczenie mu do łóżka?
- Chociażby! – zachichotała tamta, choć wiedziałam, że nie była taka. – A tak serio, mam nadzieję, że dostanę chociaż jakiś autograf.
- Szczerze mówiąc wątpię, żeby ktoś taki zwrócił na nas uwagę. Może w jakimś klubie, ale tutaj jesteśmy pokojówkami.
- Może zabierzecie się w końcu do pracy? – zapytała Katy, pojawiając się niespodziewanie w drzwiach.
Westchnęłyśmy i szybkim krokiem opuściłyśmy magazyn.
Następnego dnia jak co rano śpieszyłam się do hotelu. Chcąc skrócić sobie drogę szłam przez plażę, obserwując ocean mieniący się w blasku porannego słońca. Uwielbiałam wodę, mogłam godzinami pływać i nurkować. Byłam też całkiem dobrą surferką, czasem dorabiałam udzielając lekcji turystom. Wyłączyłam schowanego w kieszeni bluzy iPoda i wsłuchałam się w szum fal. Niespodziewanie usłyszałam też inny dźwięk – odgłos ciężkich butów uderzających o piasek. Podniosłam głowę i zobaczyłam Harry’ego, wykonującego poranny jogging. Oczywiście cały hotel opowiadał już tylko o tym, że słynny piosenkarz pojawił się w takiej zabite dechami dziurze, jaką było nasze miasteczko. Niestety, większość przejezdnych stanowiły tu małżeństwa z dużym stażem. Młodsi turyście woleli egzotyczne kurorty, pełne klubów nocnych i ekskluzywnych hoteli. Jednak Harry odkąd pojawił się w tej okolicy nie wyglądał na zainteresowanego jakimikolwiek rozrywkami. Właściwie nie wychodził z pokoju, gdy go widziałam miał puste spojrzenie, od którego robiło mi się zimno.
Chłopak przebiegł obok mnie nie zwalniając, ze wzrokiem wbitym w ziemię.
Nie oglądaj się, nakazałam sobie, zagryzając wnętrze policzka, by powstrzymać pokusę. Wykonałam jeszcze kilka kroków i poddałam się, zerkając przez ramię.
Harry stał opierając ręce na kolanach, oddychając głęboko i patrzył w moją stronę.




WRACAMY!

Heeeeeeeeeeeeeeeeeeej
I'm back!
Zdałam maturę, idę na studia i generalnie jestem zajęta jak zwykle. Ale wciąż o was pamiętam i chociaż wiem, że jetsem już an to dużo za dużo za stara, to co powiecie na NOWY FANFIC?
Tym razem będę dodawać nowe rozdziały w każdy piątek, zaczynając od 10.07. Mam nadzieję, że ktoś będzie chciał go czytać ;)
Ten fanfic to właściwie pomysł stary jak świat, zrobiłam do niego zwiastun w zeszłym roku, mialam zapisany plan i dopiero teraz zaczynam go zapisywać.
ale wszystkie szczegóły jutro, ok?
Dajcie znać, kto będzie czytać :)