2. Pan Gwiazda.


Po pracy wybrałam się z Lissą do baru. Uwielbiałam te wieczory, gdy flirtowałyśmy z barmanem, powoli sącząc mohito, a w tle grała przyjemna muzyka. Tym razem w lokalu odbywało się cotygodniowe karaoke.  Siedziałyśmy na naszych miejscach, patrząc jak amatorzy śpiewania w różnym wieku stają na małej scenie, by zaprezentować swoje umiejętności. Parsknęłam śmiechem, gdy jakiś turysta w kwiecistej koszuli próbował poradzić sobie z najnowszą piosenką Jessy J. Lissa oderwała się od swojej dyskusji z barmanem, który ćwiczył na niej swoje najlepsze teksty na podryw i spojrzała w stronę podestu, po czym sama zachichotała.
- Coś jest z nim nie tak. – odezwała się niespodziewanie.
- Z kim? – zdziwiłam się.
- Z Harry’m.
Uniosłam brwi. Od naszej krótkiej rozmowy w magazynie żadna nie wspominała o sławnym gościu naszego hotelu. Dlaczego tak nagle znów przywołała ten temat?
- Jak to?
- Nie mów że nie zauważyłaś. Ledwie wychodzi z pokoju, nigdy nic nie mówi. Tylko zamawia kolejne drinki.
- Widzę, że dokładnie go obserwujesz – zażartowałam.
- Oczywiście. Jestem mega ciekawa, po co tu przyjechał.
- Nawet nie odsłania zasłon. – przypomniałam sobie.
- Właśnie! Co on robi na Hawajach? W dodatku szef zabronił nam mówić o nim komukolwiek.
- To mnie akurat nie dziwi – przerwałam, by upić trochę mojego napoju – Jeśli małolaty się dowiedzą, nie będzie miał życia. Na głównej plaży też się pewnie nie pokaże.
Lisa pokiwała głową i zaczęła rozglądać się po lokalu. Nagle jej prawa ręka uderzyła mnie w bok, chcąc przyciągnąć moją uwagę.
- Patrz. – skinęła głową w stronę drzwi. – O wilku mowa.
Właśnie wszedł do lokalu. Ciemne okulary i czapka z daszkiem wcale nie utrudniały rozpoznana go, tym bardziej, że wyróżniał się z tłumu stylem ubioru. Wolnym krokiem podszedł do baru, poprosił o piwo, po czym zajął mały stolik z tyłu lokalu i zaczął sączyć trunek, nie zwracając uwagi, na to co dzieje się wokół niego. Naprawdę nie mogłam zrozumieć co robił w tej okolicy i dlaczego jest taki… odpychający. Czyżby ten jego słodki uśmieszek na okładkach magazynów był tylko efektem photoshop’a?
Lissa uśmiechnęła się przebiegle, patrząc w jego stronę.
- Zróbmy coś – rzuciła.
Zwykle ta propozycja oznaczała zaczepianie przejezdnych i namawianie ich do różnych głupot, jak kupowanie nam drinków czy wspólna nauka tańca. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
- Co proponujesz? – zapytałam, pociągając mojego drinka.
W tym samym momencie muzyka karaoke ucichła i obecni w barze zaczeli klaskać i pokrzykiwać coś do mężczyzny, który skończył swój muzyczny popis. Następna osoba wschodziła już na scenę, by zająć jego miejsce.
-Namów go, żeby zaśpiewał.
Spojrzałam na przyjaciółkę, próbując stwierdzić, czy mówi serio.
- To się nie uda.
- Po prostu spróbuj. Zagadaj go.– Lissa przechyliła głowę, rzucając mi wyzwanie. – No dalej, Mia.
Wywróciłam oczami, wstając z wysokiego, barowego krzesła i ruszyłam w stronę stolika Harry’ego. Byłam kilka metrów od celu, gdy przypomniałam sobie, że mój wygląd raczej nie mi pomoże. Miałam na sobie dżinsowe spodenki do kolan i prostą, kolorowy top, a na nogach trampki. Nic specjalnego, dodając do tego splątane w warkocza włosy. Ale nie miałam czasu niczego poprawić, bo Harry wyczuł czyjąś obecność i powoli obrócił twarz w moją stronę. Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej.
- Hej – rzuciłam – Mogę?
Nie odpowiedział, więc szybko zajęłam miejsce obok niego i przez chwilę patrzyłam jak pociąga długi łyk piwa.
- Moja znajoma, Lissa, jest twoją fanką. – zaczęłam. Zero odpowiedzi. – Jak ci się podoba na Hawajach?  – Znów nic. Pochyliłam się w jego stronę, ale nie zdążyłam nic dodać, gdy w końcu się odezwał.
- Pracujesz w hotelu? – zapytał.
- Tak…
Pokiwał głową, co wydało mi się dziwne. Jego niedostępna postawa i chłodne spojrzenie zaczęło działać mi na nerwy.
- Na długo przyjechałeś?
W końcu na mnie spojrzał, ale chłód w jego oczach był tak nieprzyjemny, że odchyliłam się w drugą stronę.
- Nie mam ochoty na pogaduszki. – powiedział.
- Ale…
- Po prostu idź.
Był niemiły, poza tym piwo, które już kończył na pewno nie było pierwszą porcją alkoholu, którą przyjął tego dnia, co mogłam poznać po jego zaszklonych oczach. Ostentacyjnie odwrócił się do mnie plecami. Nie zamierzałam robić z siebie idiotki. Wstałam i wróciłam na moje poprzednie miejsce obok Lissy.
- I co? – zapytała, ale doskonale wiedziała, że nic nie poszło po mojej myśli.
- Dupek. – stwierdziłam krótko.

*

Harry nie spędził w barze zbyt dużo czasu – wkrótce zapłacił za swoje trunki i wyszedł lekko chwiejnym krokiem. My zostałyśmy jeszcze trochę, dopóki alkohol z drinków nie zaczął szumieć nam w głowach.
- Wracamy? – zapytała Lissa, niezgrabnie wstając z krzesła.

- Już, tylko zapłacę… - odgarnęłam włosy z twarzy i rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu torebki, gdy dostrzegłam, że Harry zostawił na swoim stoliku telefon. Nie powinno mnie to obchodzić, w końcu chłopak potraktował mnie okropnie, ale mimo to, wychodząc z lokalu dyskretnie schowałam go do torebki.

** 

ok, nie zdążyłam wczoraj. sorki
odpowiadają wam krótkie rozdziały (częściej) czy dłuższe?
komentarz?

1 komentarz:

  1. Daje ci znak ze zyje i czytam twojego cudownego bloga! mam nadxieje ze twoi czytelnicy dadza po.soboe znak zycia

    OdpowiedzUsuń