Po pracy wybrałam się z
Lissą do baru. Uwielbiałam te wieczory, gdy flirtowałyśmy z barmanem, powoli
sącząc mohito, a w tle grała przyjemna muzyka. Tym razem w lokalu odbywało się
cotygodniowe karaoke. Siedziałyśmy na
naszych miejscach, patrząc jak amatorzy śpiewania w różnym wieku stają na małej
scenie, by zaprezentować swoje umiejętności. Parsknęłam śmiechem, gdy jakiś
turysta w kwiecistej koszuli próbował poradzić sobie z najnowszą piosenką Jessy
J. Lissa oderwała się od swojej dyskusji z barmanem, który ćwiczył na niej
swoje najlepsze teksty na podryw i spojrzała w stronę podestu, po czym sama
zachichotała.
- Coś jest z nim nie tak.
– odezwała się niespodziewanie.
- Z kim? – zdziwiłam się.
- Z Harry’m.
Uniosłam brwi. Od naszej
krótkiej rozmowy w magazynie żadna nie wspominała o sławnym gościu naszego
hotelu. Dlaczego tak nagle znów przywołała ten temat?
- Jak to?
- Nie mów że nie
zauważyłaś. Ledwie wychodzi z pokoju, nigdy nic nie mówi. Tylko zamawia kolejne
drinki.
- Widzę, że dokładnie go
obserwujesz – zażartowałam.
- Oczywiście. Jestem mega
ciekawa, po co tu przyjechał.
- Nawet nie odsłania
zasłon. – przypomniałam sobie.
- Właśnie! Co on robi na
Hawajach? W dodatku szef zabronił nam mówić o nim komukolwiek.
- To mnie akurat nie
dziwi – przerwałam, by upić trochę mojego napoju – Jeśli małolaty się dowiedzą,
nie będzie miał życia. Na głównej plaży też się pewnie nie pokaże.
Lisa pokiwała głową i
zaczęła rozglądać się po lokalu. Nagle jej prawa ręka uderzyła mnie w bok,
chcąc przyciągnąć moją uwagę.
- Patrz. – skinęła głową
w stronę drzwi. – O wilku mowa.
Właśnie wszedł do lokalu.
Ciemne okulary i czapka z daszkiem wcale nie utrudniały rozpoznana go, tym
bardziej, że wyróżniał się z tłumu stylem ubioru. Wolnym krokiem podszedł do
baru, poprosił o piwo, po czym zajął mały stolik z tyłu lokalu i zaczął sączyć
trunek, nie zwracając uwagi, na to co dzieje się wokół niego. Naprawdę nie
mogłam zrozumieć co robił w tej okolicy i dlaczego jest taki… odpychający.
Czyżby ten jego słodki uśmieszek na okładkach magazynów był tylko efektem
photoshop’a?
Lissa uśmiechnęła się
przebiegle, patrząc w jego stronę.
- Zróbmy coś – rzuciła.
Zwykle ta propozycja
oznaczała zaczepianie przejezdnych i namawianie ich do różnych głupot, jak
kupowanie nam drinków czy wspólna nauka tańca. Dlaczego tym razem miałoby być
inaczej?
- Co proponujesz? –
zapytałam, pociągając mojego drinka.
W tym samym momencie muzyka
karaoke ucichła i obecni w barze zaczeli klaskać i pokrzykiwać coś do
mężczyzny, który skończył swój muzyczny popis. Następna osoba wschodziła już na
scenę, by zająć jego miejsce.
-Namów go, żeby
zaśpiewał.
Spojrzałam na
przyjaciółkę, próbując stwierdzić, czy mówi serio.
- To się nie uda.
- Po prostu spróbuj.
Zagadaj go.– Lissa przechyliła głowę, rzucając mi wyzwanie. – No dalej, Mia.
Wywróciłam oczami,
wstając z wysokiego, barowego krzesła i ruszyłam w stronę stolika Harry’ego.
Byłam kilka metrów od celu, gdy przypomniałam sobie, że mój wygląd raczej nie
mi pomoże. Miałam na sobie dżinsowe spodenki do kolan i prostą, kolorowy top, a
na nogach trampki. Nic specjalnego, dodając do tego splątane w warkocza włosy.
Ale nie miałam czasu niczego poprawić, bo Harry wyczuł czyjąś obecność i powoli
obrócił twarz w moją stronę. Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej.
- Hej – rzuciłam – Mogę?
Nie odpowiedział, więc
szybko zajęłam miejsce obok niego i przez chwilę patrzyłam jak pociąga długi
łyk piwa.
- Moja znajoma, Lissa,
jest twoją fanką. – zaczęłam. Zero odpowiedzi. – Jak ci się podoba na Hawajach?
– Znów nic. Pochyliłam się w jego
stronę, ale nie zdążyłam nic dodać, gdy w końcu się odezwał.
- Pracujesz w hotelu? –
zapytał.
- Tak…
Pokiwał głową, co wydało
mi się dziwne. Jego niedostępna postawa i chłodne spojrzenie zaczęło działać mi
na nerwy.
- Na długo przyjechałeś?
W końcu na mnie spojrzał,
ale chłód w jego oczach był tak nieprzyjemny, że odchyliłam się w drugą stronę.
- Nie mam ochoty na
pogaduszki. – powiedział.
- Ale…
- Po prostu idź.
Był niemiły, poza tym
piwo, które już kończył na pewno nie było pierwszą porcją alkoholu, którą
przyjął tego dnia, co mogłam poznać po jego zaszklonych oczach. Ostentacyjnie
odwrócił się do mnie plecami. Nie zamierzałam robić z siebie idiotki. Wstałam i
wróciłam na moje poprzednie miejsce obok Lissy.
- I co? – zapytała, ale
doskonale wiedziała, że nic nie poszło po mojej myśli.
- Dupek. – stwierdziłam
krótko.
*
Harry nie spędził w barze
zbyt dużo czasu – wkrótce zapłacił za swoje trunki i wyszedł lekko chwiejnym
krokiem. My zostałyśmy jeszcze trochę, dopóki alkohol z drinków nie zaczął
szumieć nam w głowach.
- Wracamy? – zapytała
Lissa, niezgrabnie wstając z krzesła.
- Już, tylko zapłacę… -
odgarnęłam włosy z twarzy i rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu torebki, gdy
dostrzegłam, że Harry zostawił na swoim stoliku telefon. Nie powinno mnie to
obchodzić, w końcu chłopak potraktował mnie okropnie, ale mimo to, wychodząc z
lokalu dyskretnie schowałam go do torebki.
**
ok, nie zdążyłam wczoraj. sorki
odpowiadają wam krótkie rozdziały (częściej) czy dłuższe?
komentarz?
Daje ci znak ze zyje i czytam twojego cudownego bloga! mam nadxieje ze twoi czytelnicy dadza po.soboe znak zycia
OdpowiedzUsuń