Epilog i Pożegnanie


Emily siedziała na wysokim murku koło studia machając nogami w takt nuconej melodii i uśmiechała się do wszystkich przechodniów. Miała na sobie pomarańczową sukienkę, a na stopach baleriny. Jasne włosy rozpuściła i ozdobiła błyszczącą spinką. Rose siedziała w wózku przy wejściu i wciąż bezskutecznie próbowała zagadać ochroniarza.
-Bu! - Zayn pojawił się znikąd obok blondynki.
-Malik! Przestraszyłeś mnie! - zaśmiała się, patrząc na bruneta, który wspiął się na murek i głośno westchnął.
Przed długą chwilę Emily po prostu patrzyła na swojego nowego najlepszego przyjaciela.
-Cześć.
-Cześć. Gdzie Niall?
-Już idzie. - odpowiedział za Zayna Lou, wychodząc ze studia. - Słyszałaś? Ed w końcu pokazał nam tą swoją piosenkę!
-Tak?
-Taa... okazało się, że to coś na kształt... duetu? W każdym razie są partie pisane dla dziewczyny.
-Więc musieliśmy zaprosić do współpracy kobietę. - dopowiedział Payne, który też do nich dołączył.
-Ale dopiero po tym, jak Hazz odmówił śpiewania jako baba. - zaśmiał się Zayn, a koledzy mu zawtórowali.
Przez chwilę wszyscy milczeli, wystawiając twarze do ostatnich jesiennych promieni słońca. Liam wyjął Rose z wózka i dziewczynka zaczęła krążyć pomiędzy przyjaciółmi.
-Emily? - odezwał się nagle Lou.
-Tak?
-Ty jesteś naprawdę ładna. Zwłaszcza gdy się uśmiechasz.
Nikt nie roześmiał się na te słowa, wszyscy czekali na relację dziewczyny. Ona tymczasem oparła się o ramię Zayna i pochyliła do Tommo.
-Mylisz się. - wyszeptała. - Nie jestem ładna. Jestem piękna.
Louis ujął jej dłoń i mocno uścisnął.
-Chyba wiem, czyja to zasługa...
-Harry! - zawołała Emily, widząc loczka, wychodzącego z budynku.
-Cześć, Emily. - uśmiechnął się tamten. - Choć, malutka!
-Tata! - Rose podbiegła do ojca z uśmiechem.
-Jest Ronnie?
-Jeszcze nie, ale zaraz przyjedzie. Pojechała z Dan na przymiarki sukni.
-Ślub w gwiazdkę? - upewnił się Zayn.
-Nie. Dwa śluby. - uściślił Liam.
-To może i my się ustatkujemy, co, Tommo?
-Właściwie to czemu nie? - chłopak spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela, który właśnie gaworzył z córką. - Czasem jak tak się zastanawiam...
-Zazdrościsz, co? - zaśmiał się Hazza. - Auć! - Rose pociągnęła go za włosy i zachichotała. - Nie wolno... - wyjął rączkę dziewczynki z swoich loków i spojrzał na nią z czułością. - Nawet nie wiecie jak bardzo ja zazdroszczę sobie. Ale nie wiem, czy byłbym w stanie to właściwie docenić, gdybym na chwilę tego nie stracił...
-Awwww.... - zawył Lou. - Jesteś taki słodki, Hazz...
Emily uśmiechnęła się, ale po chwili zeskoczyła z murku.
-Idę szukać Horana. - poinformowała, wygładzając materiał sukienki.
-Powinien być na piętrze.
-Dzięki.
Dziewczyna weszła do studia i rozglądała się na boki przemierzając kolejne korytarze. Nagle usłyszała znajomy głos. Była jeszcze zbyt daleko, by zrozumieć konkretne słowa. Zagryzła dolną wargę niepewnie wykonując kolejne kroki. Nagle wokal uległ zmianie i zamiast męskiego głosu pojawił się kobiecy.

"I know, you can't understand
but it all is for you.
all my pain, all my fear
when I was waiting for you."

Uśmiechnęła się odnajdując drzwi, zza których dochodził śpiew. Znów usłyszała głos Nialla.

"it only makes my love stronger
even i don't wan...
         
-Niall! To kwestia Harry'ego!
Emily stanęła w drzwiach i zobaczyła swojego chłopaka przedrzeźniającego się z znajomo wyglądającą dziewczyną.
-Och, jesteś! - zawołał blondyn dostrzegając swoją ukochaną w drzwiach.
-Czy to jest jakaś dwuznaczna sytuacja? - zaśmiała się Emily. - Bo nie wiem jak się zachować.
Druga z dziewczyn zaśmiała się głośno.
-Nie, nic z tych rzeczy. Chciałam tylko jeszcze raz zaśpiewać moją solówkę, przepraszam że go zatrzymałam...
-Nic się nie stało. - zapewniła ją tamta.
-Zaraz, czy wy się tak oficjalnie znacie? - zreflektował się Irlandczyk, podchodząc do swojej dziewczyny. - Emily, to jest Demi, Demi, to Emily. - przedstawił je sobie. - Moja dziewczyna i cudowna osoba, która pomogła mi ją zdobyć. - zaśmiał się.
-Jak to? - zdziwiła się blondynka, patrząc na Lovato.
-A co, myślałaś, że sam wiedziałby jak ma się zachować? - mrugnęła do niej.
-Ty draniu! - Emily uderzyła chłopaka lekko w ramię i wszyscy zaczęli się śmiać.
Gdy chwilę później we trójkę wyszli przed budynek, byli tam  tylko Harry, Ronnie i Rose. Mała dziewczynka wesoło dreptała obok całujących się pod ścianą, zupełnie jak para małolatów, rodziców. Ronnie mocno zaciskała rękę na karku chłopaka, a jej palcu błyszczał piękny pierścionek. Gdy usłyszeli zbliżające się kroki niechętnie odsunęli się od siebie.
-Cześć Ronnie! - przywitał się Horan.
-Hej. - uśmiechnęła się. - Już uciekacie? - zdziwiła się. - Myśleliśmy, że się z nami przejdziecie...
-Ja bardzo chętnie! - zawołała Demi. - Będę miała okazję by napatrzeć się na tą całą ilość, którą emanujecie!
Niall ujął rękę Emily, Hazz objął Ronnie, Rose trafiła do wózka i wszyscy ruszyli na spacer. Było chłodno, ale nikt nie zwracał na to uwagi.
-Jaki tytuł ma piosenka Eda? - zapytała nagle blondynka.
-"Waiting for better a time." - odpowiedział Niall.
Harry spojrzał na Ronnie z czułością.
-Pamiętasz naszą rozmowę w kawiarni? *
-Tak... - dziewczyna pamiętała, że mówili wtedy o piosence Sheerana.
-Ta piosenka zaczyna się od słów. "It's my secret, it's my secret." - zaśmiał się.
Emily zacisnęła mocniej rękę Nialla i zwolniła kroku. Przez chwilę patrzyła na oddalających się znajomych, po czym przeniosła wzrok na chłopaka. Jego spojrzenie przesycone było pytaniem.
-Powiedziałam dzisiaj Louisowi... że jestem piękna. I naprawdę w to uwierzyłam.
Horan uśmiechnął się szeroko, po czym ujął jej twarz w dłonie i pocałował najpierw oczy, potem nos, a na koniec usta.
-Kocham cię.
Tymczasem Harry Styles pchał wózek w którym jego dwuletnia córeczka śpiewała nieznane nikomu piosenki, w drugiej dłoni zamykając dłoń Ronnie. Ta uśmiechała się do niego ciepło.
-Hazz?
-Tak?
-Chciałbyś mieć syna?
Chłopak zatrzymał się w miejscu i spojrzał na nią zaskoczony.
-Ronnie, czy ty...
-Nie! - zaśmiała się głośno z jego przypuszczeń. - Po prostu zastanawiałam się, czy nie wolałbyś żeby Rose była...
Teraz to Harry roześmiał się w głos. Ale trwało to tylko chwilę, potem pochylił się do dziewczyny tak, że ich usta niemal się zetknęły.
-Nie ma niczego, co chciałbym w niej zmienić. - wyszeptał, patrząc jej w oczy. - Kocham was obie tak bardzo, że sam nie umiem tego opisać. - przez chwilę po prostu patrzyli sobie w oczy. - Ale jeśli chodzi o chłopca... zawsze możemy nad tym popracować...
Ronnie uśmiechnęła się i pocałowała go lekko.
-Mama? Tata?
Harry i Ronnie spojrzeli na Rose, która wyglądała zaciekawiona z wózka, a ich oczy wyrażała tylko szczęście.


*Harry’emu chodziło o rozmowę w rozdziale 7, gdy mówił „Ed szykuje nam coś nowego. (…)Wciąż powtarza "To mój sekret, to mój sekret, jak już skończę to pokażę wam wersję demo w moim wykonaniu."


NO I DOCZEKALIŚMY SIĘ KOŃCA.
Trwało to jak zwykle za długo, ale piszę te słowa dosłownie w ostatniej chwili, a epilog miał wyglądać inaczej i nie być pisany "na kolanie", ale tak to już ze mną jest i chyba się nie zmieni.
Kochane moje!
"Smile of Harry" powstało przypadkiem. Samego bloga założyłam z czystej ciekawości. Jak długo wytrzymam, czy znajdzie się choć kilka osób chcących mnie czytać. Ale szybko pisanie dla was stało się czymś, co - dosłownie - trzymało mnie w kupie. Wiele razy pisałam, że chcę rzucić pisanie, że mam gorsze dni etc. Nigdy nie kłamałam w ten sposób, by zachęcić was do większego komentowania. Wasza obecność naprawdę mi pomagała i cały czas pomaga, bez bloga już dawno rzuciłabym to niewdzięczne zajęcie w cholerę. Dlatego nie mogę się powstrzymać się przed pisaniem nowej opowieści, ale... o tym później. ;)
Na podstawie moich długodystansowych rozmyślań mogę śmiało powiedzieć, że bloger to jedna z tych osób, które niebywale łatwo uszczęśliwić. Wystarczy nowe wejście, nowy komentarz, nowa oznaka jakiegokolwiek zainteresowania i od razu chce się żyć. Wasze zainteresowanie to jedyna zapłata za nasze zaangażowanie, ale dla mnie jest to bezcenne.
Dziękuję za każde wejście ( ponad 20 700!!), każdy komentarz (720!!) z , każdy uśmiech i każdą łzę. Szczególnie dziękuję za waszą nadludzką cierpliwość i wyrozumiałość, gdy spóźniałam się z prawie każdym rozdziałem.
Dziękuję też tym, którzy pisali do mnie na twitterze i asku, bo to niezwykle miłe, że naprawdę wam to się podobało, naprawdę czekaliście na nn. Wiem że te osoby wiedzą o kogo chodzi i nie przestaną mnie choć troszkę lubić, gdy skończy się ta notka ;).
Pewnie o czymś zapomniałam. trudno.

To tyle.
To co, zobaczymy się jeszcze?
Mówię dziękuję i do widzenia. Znikam na chwilę, by niebawem znów pojawić się i próbować was zaskoczyć.

JEŚLI ZAMIERZACIE KOMENTOWAĆ, TO PODPISZCIE SIĘ WSZYSCY SWOIMI @, ŁADNIE PROSZĘ ;)

Amy Empty


Ps. Jeśli znajdzie się trochę chętnych to chętnie skrobnę ciąg dalszy tego opka – ale z wątkiem Nialla i Emily na czele. Jak coś to czekam na ewentualny entuzjazm tu i na Twitterze.

Rozdział Czterdziesty Siódmy.


Gdy Niall wybiegł z pokoju Emily natychmiast kazał mi zadzwonić do Hazzy, by wszyscy członkowie 1D przyjechali do naszego mieszkania. Byłam zdziwiona, ale spełniłam jego prośbę. Po kwadransie pod domem zatrzymał się samochód, z którego wysiadło czterech chłopaków. Emily, przez cały czas siedząca na fotelu patrzyła na Irlandczyka lekko przestraszona. Nie rozumiałam co się dzieje.
-Niall... - wyszeptała blondynka.
-Tak, Emily?
-Ja... nie jestem pewna, czy...
Horan, który zabijał czas nosząc Rose po całym pokoju, podszedł do niej i ucałował w usta.
-Czym się martwisz?
-Już niczym. - uśmiechnęła się.
Drzwi otworzyły się i zobaczyłam Harry'ego, a zaraz za nim Lou, Liama i Zayna. Styles podszedł do Nialla i odebrał mu dziecko, jednocześnie witając się z Emily.
-Mam nadzieję, że to coś ważnego. - zauważył, podchodząc do mnie.
-To bardzo ważne. - powiedział Irlandczyk.
Wszyscy patrzyli na niego z zainteresowaniem, a on wyglądał tak, jakby nie wiedział, od czego zacząć.
-Chciałem... podziękować Zaynowi. - powiedział.
-Mi? Za co? - zdziwił się Malik.
-Ale... zanim to zrobię, muszę najpierw na niego nakrzyczeć, ponieważ miał przed nami tajemnicę.
Ta wiadomość bardzo ożywiła pozostałych członków zespołu.
-Co?
-Jak to?
-Malik?!
-O co chodzi, chłopaki?
-Niall, o czym ty mówisz? - zdziwił się brunet, o którym mówiliśmy.
-Otóż, nasz Zayn....
-Poczekaj. - Emily, która od pojawienia się pozostałych chłopaków milczała, nagle poderwała się z miejsca i stanęła tuż za Niallem, dotykając jego ramienia. - Ja...
-Ok.
Nasze zaciekawione spojrzenia przeniosły się teraz na blondynkę, ale ona zdawała sie nie widzieć nikogo, poza... Zaynem.
-Emily? - Malik spojrzał na nią pytająco.
-Pamiętasz... Bradford? Wiosną, niedługo przed castingami?
-Co?
-Pamiętasz bruneta, którego pobiłeś w zaułku między blokami? Pamiętasz tamtą dziewczynę?
Oczy chłopaka gwałtownie się rozszerzyły.
-To... to byłaś ty?
Emily uśmiechnęła się niepewnie.
-Nie widziałem twojej twarzy... nie wiedziałem... - Zayn podszedł do niej.
-O co tu chodzi? - nie wytrzymałam.
-Zayn uratował Emily życie. - wyjaśnił szybko Niall.
-Przesadzasz... - zawstydził się tamten.
-Pomogłeś mi, gdy prawie padłam ofiarą gwałtu. - rozwinęła dziewczyna.
-Uratowałeś ją, stary. Dziękuję. - w oczach blondyna błysnęły łzy wdzięczności. - Dziękuję.
Chłopak szybko przytulił przyjaciela, a pozostali natychmiast do nich dołączyli.
Ostatnia od Zayna odsunęła się oczywiście Emily.
Wtedy Harry szybko oddał najbliżej stojącemu Lou Rose i pobiegł w stronę drzwi.
-Poczekajcie! - zawołał tylko.
-Chłopaki... - Louis nagle uśmiechnął się szeroko, a reszta spojrzała na niego porozumiewawczo.
Hazz wrócił w ciągu kilku minut z rozwianymi włosami i rumianymi policzkami.
-Gdzie byłeś?
-W samochodzie.
Nie zatrzymując się podszedł do mnie i mocno pocałował. Zdziwiona lekko go odepchnęłam, chcąc poznać przyczynę tego zachowania.
-Chyba nie nadarzy się już lepsza okazja, a ja nie chcę czekać... - westchnął, patrząc mi w oczy. - Więc... chłopaki, podkład!
Pozostali chłopacy natychmiast ustawili się w szeregu i zaczęli nucić jakąś bliżej niezidentyfikowaną melodię. Parsknęłam śmiechem i spojrzałam na mojego loczka, który nie odrywał ode mnie pełnego miłości spojrzenia. Emily, która przejęła od Lou małą, puściła ją na podłogę, a ta natychmiast przydreptała do ojca.
-Ronnie...
Harry uniósł dłoń i dopiero wtedy zobaczyłam, że przyniósł ze sobą tekturowe pudełeczko. Zdziwiona, wzięłam je od niego.
-Chciałem ci to dać w dniu, gdy Niall i Rose mieli wypadek, ale wyszło jak wyszło. Mam nadzieję, że nie odrzucisz mnie z tego powodu.
W środku była.... lalka. Piąta porcelanowa laleczka. Ostatnia do kompletu. Śliczna blondyneczka w białej sukience. Zaśmiałam się cicho i wyjęłam ją z opakowania, patrząc na piękną twarzyczkę. Już miałam dać zabawkę Rose, gdy zobaczyłam, że w pudełku było coś jeszcze.
Pierścionek.
Natychmiast podniosłam wzrok na Harry'ego. Chłopacy wciąż robili nam tło muzyczne, ale ja zupełnie nie zwracałam na nich uwagi. Liczyły się tylko zielone oczy Styles'a i trzy słowa, na które czekałam.
-Wyjdziesz za mnie? - zapytał prawie szeptem.
Uśmiechnęłam się szeroko, i już miałam odpowiedzieć, gdy stało się coś niezwykłego.
-Tak! - wrzasnęła mała i zaśmiała się głośno.
Czwórka chłopaków natychmiast zamilkła, wszystkie oczy skierowały się na Rose. Dziewczynka stała obok Harry'ego i uśmiechała się słodko. Hazz bez słowa schylił się i wziął ją na ręce, po czym przytulił nas obie, a mnie słodko pocałował.
-Nawet gdybym chciała, nie mogłabym sprzeciwić się jej woli. - powiedziałam cicho. - Tak.
Chłopacy zaczęli wiwatować, Emily patrzyła na nas z radością. A ja? Ja byłam szczęśliwa. Odnalazłam wszystko, o czym marzyłam. 

[Nie mam czasu się rozpisywać, ale szykujcie się na dłuuugi list pod epilogiem :) Po prostu was kocham. I dzięluje mojej wariatce za jej meeeeeeega komentarz - przeczytam twojego bloga i wtedy odpiszę :)
epilog wtorek-środa]

Rozdział Czterdziesty Szósty.


[DZIĘKUJĘ ZA PONAD 19 000 WEJŚĆ!]

Niall zatrzymał się pod budynkiem, do którego Emily uczęszczała na terapię. Dziewczyna poprosiła go o odebranie jakiś papierów, więc w wolnej chwili skoczył do centrum.
Terapeutkę spotkał w jej gabinecie. Przedstawił się, choć uśmiech kobiety był jednoznacznym dowodem, że nie musiał. Szybko znalazła odpowiednie dokumenty.
-Muszę panu pogratulować. - zauważyła.
-Jak to?
-Zrobił pan dla Emily o wiele więcej niż ja.
-Ach... robiłem to też dla siebie. - zaśmiał się. - To cudowna dziewczyna.
-Jest bardzo silna, tylko chyba tego nieświadoma...
-Tak...
-Ale i tak, jak na osobę po jej przejściach...
-Zaraz, o czym pani mówi? - zdziwił się chłopak.
-Mówię o przyczynach chorób Emily...
-Chorób? - Niall przez chwilę miał wrażenie że mówią o innej osobie.
-Anoreksji, depresji, fobi...
-Co?!
Terapeutka pierwsza zrozumiała i zaśmiała się serdecznie, co do reszty zdezorientowało Irlandczyka.
-Emily nie mówiła panu o swoich lękach?
-Słowem się nie zająknęła...
-Ale chyba zauważył pan, że boi się nawet lekkego dotyku? O sugestywnych gestach nie wspominając?
-Ach... - zrozumiał. - Skąd tyle pani wie o...
-Mówiła mi.
-Więc te wszystkie zachowania, od samego początku, to objaw jakiejś fobi? - upewnił się.
-Tak. Bezpośrednio związanej z depresją, którą dopiero co wyleczyła...
-Nie miałem pojęcia...
-Wiem. Ona bała się, że pana to odstraszy. Zresztą, trudno się dziwić że nie chciała dzielić się wspomnieniami. Kto chciałby mówić o tym, jak prawie został zgwałcony?
Mimo, że terapeutka wypowiedziała te słowa swobodnym tonem, Niallowi odebrało dech. Zgwałcona?!
-Chryste...
Z miny swojej rozmówczyni wnioskował, że ta doskonale wiedziała co robi, mówiąc mu o tym wszystkim. Kto wie, czy celowo nie wymyśliła tych papierów, by Emily go tu przysłała. Sama nie przyznałaby się do tego nigdy.
-Ja...
Niall usiadł na najbliższym krześle i złapał się za głowę.
-Jaki ja byłem głupi...
-Spokojnie. - kobieta podeszła do niego i położyła mu dłoń na ramieniu. - Niech pan ochłonie, a potem jedzie i z nią porozmawia. Jestem pewna, że ona chciałaby panu to opowiedzieć. Nie tylko panu.
         
*

Siedziałyśmy z Emily w kuchni, plotkując, gdy do mieszkania wpadł Niall, jak zwykle, bez pukania. Już chciałam rzucić mi jakiś złośliwy komentarz, gdy wbiegł do pokoju z grobową miną, więc zamilkłam.
-Wszystko ok? - blondynka spojrzała na niego z obawą.
-Tak.
Chyba nie usłyszała ironii w jego głosie, bo wstała i podeszła do niego lekkim krokiem. Jej ręce zaplotły się na szyi chłopaka, zanim cmoknęła go w policzek. Po raz pierwszy Horan pozostał obojętny.
Zamiast jakoś jej odpowiedzieć wyjął lekko pogniecione dokumenty i położył na stole, a potem spojrzał nadziewczynę. W końcu i ona zrozumiała, że coś się stało, lub dopiero teraz zdecydowała się ujawnić własne zdenerwowanie.
-Niall?
-Powiesz mi? - zapytał przez zaciśnięte zęby.
-Ale o czym?
-O tym, co wydarzyło się, zanim zgłosiłaś się na leczenie. O tym, dlaczego wpadłaś w anoreksję i depresję.
Jej ręce momentalnie opadły, a oczy zeszkliły się, ale Niall pozostał nieporuszony.
-To ja może pójdę, a wy sobie tu... - zaczęłam, wstając.
-Nie Ronnie. - przerwała mi Emily. - Zostań.
Posłusznie wróciłam na swoje miejsce. Horan zdjął kurtkę i powisił ją na krześle, ale nie usiadł.
-Nie złość się. - poprosiła go dziewczyna. - Po prostu bałam się, że gdy się dowiesz, że będziesz chciał... nie potrafiłam...
Chłopak zobaczył, że obudził w niej poczucie winy, więc przyciągnął ją do siebie i przytulił. Bez słowa pociągnął ją w stronę korytarza.

*

Niall podszedł do okna, a Emily zatrzymała się przy komodzie. Przez długą chwilę patrzyli na siebie z dwóch krańców pokoju. W końcu chłopak nie wytrzymał i podszedł, by ją objąć. Z ulgą wtuliła się w jego ramiona, ale po chwili znów go od siebie odsunęła. Chciała mieć to już za sobą. Ruchem ręki kazała mu usiąść na łóżku, ale sama została na swoim miejscu.
-Miałam wtedy szesnaście lat. Wczesna wiosna 2010... - zaczęła. - Było już bardzo późno, wracałam od koleżanki. Żeby dostać się do domu musiałam pokonać kilka ulic, ale żeby skrócić sobie tą drogę przechodziłam przez osiedle. Tam, między budynkami zobaczyłam chłopaka. Nigdy nie zapomnę jego twarzy...jego szarych oczu... - na chwilę wstrzymała oddech, ale gestem kazała Horanowi nie wstawać. - Nie bałam się, bo często mijałam w tym miejscu różnych ludzi. Ale on zagrodził mi drogę i zaczął zagadywać.
Opowiadając to dreptała w miejscu, próbując w ten sposób się uspokoić. Nie chciała, by blondyn wiedział, ile kosztują ją te wyznania. Zaczęła bawić się palcami, imitując sposób, w jaki robił to Niall.
-Jak dobrze wiesz, potrafię być niemiła, więc powiedziałam mu, żeby zostawił mnie w spokoju, ale on zamiast się odczepić, zezłościł się. Zaczął się ze mną szarpać i wciągnął bardziej w zaułek. Gdy wrzeszczałam, uderzył mnie w twarz i rzucił o ścianę, aż postanowiłam milczeć. Był zbyt silny, bym mogła się z nim mierzyć.
Irlandczyk nie hamował łez, ktore cisnęły mu się do oczu. Czuł okropny ból na myśl, co musiała przeżywać dziewczyna.
-Bił cię? - wyszeptał, patrząc jej prosto w oczy.
-Niewiele. Tyle, by utrzymać mnie w miejscu. - zagryzła wargę i odczekała, gdy w jej głowie błyskały obrazy, których nie chciała pamiętać. - Raz przycisnął mnie do ściany, a potem położył na ziemi. Zaczął mnie obmacywać i coś gadać. Próbowałam mu się wyrwać, ale złapał mnie za włosy. Przez chwilę czułam, tylko ból, a gdy puścił, nie miałam już na sobie spódnicy.
Oboje drżeli. Niall nie odrywał wzroku od dziewczyny, a ona od swoich stóp. W końcu nie wytrzymała.
-Nie każ mi tego opowiadać... - wyszeptała.
-Nie musisz. - zapewnił ją pośpiesznie.
-Chodzi mi o ten fragment... Nie umiem... - głośno wciągnęła powietrze. - To trwało może kilka minut. Potem usłyszałam głos nadchodzącego chłopaka. Znałam go... to znaczy słyszałam o nim. Wszyscy mówili o jego licznych bójkach, o tym, jak wyrzucono go ze szkoły, więc przez chwilę straciłam nadzieję. Mogłam liczyć tylko na to, że to on będzie chciał coś mi zrobić i zaczną się bić. Mimo wszystko pisnęłam, by dać znać, że potrzebuję pomocy. Wpadł do zaułku i spojrzał na mnie w taki nieodgadniony sposób. - uśmiechnęła się blado i na chwilę zamilkła. - Pamiętam ich rozmowę. Co do słowa. "Co ty wyrabiasz?", zapytał. "Dobrze się bawię!" "Zostaw ją." "Bo co? Może i mnie pobijesz, rycerzu?" "Przestań gadać i zejdź z tej dziewczyny, popaprańcu, bo się tobą zajmę." - wzrok dziewczyny uciekł na bok, nagle jakby się zmieszała. - Nie chciał. Tamten podszedł, kopnął go w twarz i kazał mi uciekać. Złapałam moją spódnicę i pobiegłam, a następnego dnia dowiedziałam się, że mój oprawca ma złamany nos i rozcięty łuk brwiowy, ale "nie pamięta", kto go tak urządził.
Gdy dziewczyna zakończyła swoją wypowiedź na kilka minut zapadła cisza. Niall wstał i podszedł do niej, ale nie był pewny, co chce zrobić. Emily od razu wtuliła się w jego ramiona i zaciągnęła zapachem chłopaka. Chciała już tylko odnaleźć jego usta. Gdy to jej się udało, ogarnął ją nagły spokój. Wszystko było na swoim miejscu.
-Przepraszam za moje zachowanie. - powiedział cicho blondyn. - Bywałem niedelikatny, ale gdybym wiedział...
-Uzdrowiłeś mnie, Niall. Dziękuję. Nigdy ci się za to nie odwdzięczę.
-To dobrze. - uśmiechnął się. - Będziesz miała powód, by zostać ze mną na zawsze.
Znów ją pocałował, ale był bardzo ostrożny. Emily w tym czasie, zebrała się w sobie by wyjawić mu drugą część swojej tajemnicy. Powoli odsunęła się od chłopaka i podeszła do okna. Odwróciła się, patrząc na niego z dystansu.
-Jest... jeszcze coś. - zauważyła. - Powinnam coś zrobić.
-Co takiego? - zaciekawił się.
-Nigdy nie podziękowałam temu chłopakowi... Wtedy uciekłam, a potem bałam się ujawnić.
-Ja też chciałbym mu podziękować. - zauważył. - Mówiłaś, że go kojarzyłaś. Pamiętasz jego nazwisko? Moglibyśmy pojechać i go poszukać...
-Niall? - jej głos zadrżał.
-Tak?
-On wyjechał kilka tygodni później i już nie wrócił do miasta. Pojechał spełniać marzenia.
-Ach...
-Ja... mieszkałam wtedy z Bradford, Niall.
Oczy Horana zrobiły się wielkie jak spodki.
-Co? Dlaczego nigdy o tym nie wspominałaś? Zayn może zna tego...
-Zayn nie rozpoznał mnie, choć byłam pewna, że zrobi to już pod domem Ronnie. Nie sądziłam, że go znów spotkam, a tymczasem zamieszkałam z dziewczyną Harry’ego. Nie umiałam mu się przyznać, myślałam, że już zapomniał, choć ja nigdy nie zapomnę...
-To Zayn cię uratował?!
Niall złapał się za głowę, przebiegając na drugi koniec pokoju.
-Wszystko ok? – zapytała niepewnie Emily.
-Dlaczego nigdy o tym nie mówił? - zapytał retorycznie Horan. – Dlaczego ty…
-Niall?
-Dlaczego? – powtarzał bezmyślnie chłopak.
-Niall, uspokój się. To takie ważne?
Irlandczyk znów do niej podszedł i ujął jej twarz w dłonie.
-Tak, to ważne. Jeden z czwórki moich najlepszych przyjaciół uratował dziewczynę, którą kocham. To bardzo ważne.
Emily uśmiechnęła się, patrząc mu w oczy.
-Więc może powinniśmy z nim porozmawiać?
-Tak, powinniśmy. – wyszeptał Horan i delikatnie pocałował ją w usta. – Najlepiej zaraz.

[Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa! No i jest! O razu chcę zauważyć, że czuję się beznadziejnie, bo znów nie udało mi się zaskoczyć Justyny Mechlewskiej… czy ty zawsze musisz wszystko zgadnąć? ;)
Chociaż dawałam wam tyle podpowiedzi, że ktoś musiał się domyślić.
To jak? Zaskoczone? Ten koniec planowałam od początku.. a dokładnie od sceny, w której Emily przyjeżdża do Ronnie ;) To wersja pierwotna, przerobiłam tylko końcówkę.
Co mam napisać? Nie ma sensu pisac moich rozważań , Emily wyjaśniła cała sytuację. Chyba wszystko już wiecie, czeka nas ostatni rozdział, mam nadzieje ze was nie zawiodłam (tym rozdziałem) i już nie zawiodę (następnym).
I, w ramach ciekawostki dodam, że zaczęłam przerabiać to opowiadanie na wersję powieściową, której akcja rozgrywa się w Polsce ;) kto wie, może będzie z tego coś więcej niż blog ;) Trzymajcie za mnie kciuki, żebym dawała radę i pisała.
I jeszcze jedno. Nie napisałam epilogu. Nie umiem. Chyba się poryczę gdy będę miała go w końcu z siebie wycisnąć.

To tyle. Nie każcie mi prosić o komentarze. Damy radę 20? Takie wakacyjne szaleństwo ;)]