Rozdział 4.

// 5 komentarzy = nowy rozdział //

Na początek chciałabym wam wszystkim Wesołych, Spokojnych Świąt, dużo radości, ciepła i oczywiście prezentów ;) 
a tu głupi filmik ode mnie ;)


oraz filmik z mojej szkoły ;)

https://www.youtube.com/watch?v=v1kBGoWmwe0

a teraz rozdział (przepraszam że tak głupi i za nierówne akapity - poprawię jak znajdę chwilę)




          Tego dnia Harry jak zwykle wrócił z prób późnym popołudniem, ale otwierając drzwi nie zauważył na progu zielonej koperty. Zdziwiło go to, ponieważ zwykle listy przychodziły regularnie. Nie potrafił przyznać się do tego przed sobą, ale podobała mu się ta jednostronna korespondencja. Ale z drugiej strony wiedział, że Hayley musi przestać wysyłać listy zanim Ronnie wróci.
          - Wróciłem! – zawołał, wchodząc do mieszkania.
          Tego dnia Rose została z Lou i Lux. Dziewczynki bawiły się na dywanie w salonie, posczas gdy fryzjerka zespołu siedziała na sofie czytając jakieś czasopismo. Gdy tylko Rose usłyszała ojca, natychmiast wstała i pobiegła do niego. Harry wziął ją na ręce i przeszedł do pokoju, gdzie przywitał się z Louise.
          - Mam coś dla ciebie – powiedziała niespodziewanie przyjaciółka.
          - Co takiego?
          - Coś, na co pewnie długo czekałeś.
          Serce Harry’ego przyśpieszyło, gdy pomyślał, że może Lou znalazła list i przeczytała go. Jego twarz natychmiast oblała się rumieńcem. Boże, co on jej powie?
          - Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha – zaśmiała się kobieta. – Mam dla ciebie wiadomość od Ronnie.
          - Od Ronnie? – chłopak znów poczuł falę gorąca, ale tym razem z zupełnie innego powodu.
          - Zostawiłeś telefon w domu. – zauważyła przyjaciółka, wskazując na urządenie porzucone na fotelu.
          - Co powiedziała? Co powiedziała Ronnie?
          Lou uśmiechnęła się szeroko.
          - Wraca za tydzień.

*

          Emily nerwowo poprawiała włosy w lusterku, podczas gdy Niall przyglądał się jej ukradkowo. Właśnie wjeżdżali do Bradford i dziewczyna nie wyglądała na zadowoloną z zbliżającego się spotkania z rodziną.
          - Nie martw się. – powiedział chłopak, kładąc dłoń na jej kolanie.
          - Łatwo ci mówić.
          - Przecież będę przy tobie. – uśmiechnął się. - Cały czas.
          - Wiem – westchnęła, odwzajemniając uśmiech. – Bez ciebie nie dałabym rady.
          Niall zajechał pod duży dom z czerwonej cegły i z ciekawością rozejrzał się po okolicy.
          - Ładnie tu. – stwierdził po chwili.
          - To nie jest mój dom, tylko narzeczonego Veronici. Nasz znajduje się dwie ulice stąd.
          - Rozumiem. Idziemy?
          - Tak.
          Wysiedli z auta i trzymając się za ręce ruszyli w stronę drzwi. Niall nacisnął dzwonek i mocnej ścisnął dłoń Emily, starając się dodać jej otuchy. Po chwili usłyszeli dźwięk przekręcanego zamku i przed nimi pojawiła się kobieta w średnim wieku, która na widok dziewczyny natychmiast uśmiechnęła się.
          - Przyjechałaś!
          Emily tylko przytaknęła i szybko weszła do środka, ciągnąc za sobą chłopaka.
          - Mamo, to jest Niall. Niall, to moja mama Catherine.
           - Dzień dobry, miło panią poznać. – powiedział uprzejmie Horan, zastanawiając się jednocześnie, dlaczego matka Emilyn nawet jej nie ucałowała na powitanie. On za każdym razem, gdy wracał do domu musiał przytulić każdego z rodziny.
          - Dzień dobry… - Catherine uśmiechnęła się życzliwie, po czym znów spojrzała na córkę i dodała ciszej – To miło ze strony twojego przyjaciela, że cię przywiózł.
          - Jestem jej chłopakiem – powiedział Niall, marszcząc brwi.
- Naprawdę? – kobieta próbowała zakryć swoją gafę przesadnym entuzjazmem – To wspaniale. Nie spodziewałam się, że Emily kogoś ma. W jej stanie…
– Jestem z Niallem od kilku miesięcy. – wyszeptała dziewczyna,  głos zadrżał. Chłopak już wiedział, dlaczego nie chciała tu przyjeżdżać. Już w przedpokoju potraktowano ją jak małą dziewczynkę.
- Mamo! – usłyszeli z wnętrza domu.
- Proszę iść, my zaraz dołączymy. – powiedział Niall. Gdy tylko Catherine znikła mu z oczu, przyciągnął Emily do siebie i mocno przytulił.
- Wracajmy do domu… - wyszeptała dziewczyna.
- Nie możemy. Damy radę. Jestem cały czas przy tobie.
Emily wyprostowała się i zrobiła głęboki wdech.
- Dobra. Chodź.
Następne półgodziny było niekończącą się litanią powitań i rozmów w stylu „A więc masz chłopaka? Niesamowite…” „Skończyłaś już leczenie?” „Cała rodzina bardzo się o ciebie martwi. Na pewno jesteś taka samotna…” Niall w regularnych momentach czasu miał ochotę kogoś uderzyć. Czuł się winny, że namówił Emily na ten wyjazd, ale z drugiej strony wiedział, że to konieczne. W końcu Niall postanowił przynieść sobie i Emily wina, a dziewczyna podeszła do siedzącej na sofie Veronici.
Horan obserwował je z drugiego końca pokoju. Starsza z sióstr była niewątpliwie piękna, sprawiała też wrażenie najmilszej-osoby-jaką-kiedykolwiek-spotkasz. Emily była przy niej szarą myszką. Po chwili podszedł bliżej, by usłyszeć ich rozmowę.
- Kiedy planujecie ślub?
- Jak najszybciej. Kiedy tylko uda nam się… - Veronica, która właśnie miała zacząć swój radosny monolog zatrzymała się w pół słowa, widząc pierścionek na palcu siostry. – Emily, czy to jest…?
- Och, nie… - blondynka zaśmiała się, nieśmiało chowając dłoń z pierścionkiem. – To tylko promise ring…
- To urocze.
Niall podszedł do nich i podał dziewczynie kieliszek wina.
- Gratulacje – powiedział do drugiej z sióstr.
- Niall! Miło wreszcie cię poznać!
- Gdybyście częściej się widywały, mielibyśmy tą przyjemność już dawno temu. – zauważył Horan.
Veronica uśmiechnęła się zmieszana.
- Skąd się znacie?
- Przez wspólnych znajomych. – Niall pochylił się i ucałował Emily w policzek – Twoja siostra jest duszą towarzystwa.
- Serio?
- Oczywiście. W Londynie jesteśmy najgorętszą parą.
- Niall… - Emily złapała go za kolano, speszona.
- Widzisz? – zaśmiał się Niall. – Jesteśmy nie rozłączni. – Znów lekko ją pocałował.
- Jesteście słodcy – Veronica uśmiechnęła się.
Dziewczyny porozmawiały jeszcze moment, ale gdy do pomieszczenia weszła jedna z ich dalszych krewnych, Emily poszła się z nią przywitać, a Niall postanowił dyskretnie porozmawiać z jej siostrą.
- Veronica, mogę prosić cię na moment?
- Jasne. O co chodzi?
- Pewnie nie powinienem się wtrącać… cóż, Emily by mnie zabiła… ale ona chciałaby, żebyście były blisko.
- Ja też tego chcę. Emily jest po prostu taka uparta…
- Mogę pomóc.
- Tak?
Zanim zdążył odpowiedzieć z drugiego końca pokoju doszedł ich odgłosy sprzeczki. Niall odwrócił się i ku swojemu zaskoczeniu zauważył Emily i jedną z jej kuzynek wykłócające się o coś przy całej rodzinie.
- O nie. – wyszeptała Veronica. – To Dona. Nienawidzi Emily odkąd pamiętam. Uważa, że wszyscy się niepotrzebnie nad nią użalamy.
Niall podbiegł do dwóch szarpiących się dziewczyn i złapał Emily odciągając się ją na bok.
- Tak, zabierz stąd to straszydło – zaśmiała się Dona.
- Zabiję cię! – wrzasnęła Emily, po raz kolejny rzucając się w jej stronę.
- Emily! – matka dziewczyny patrzyła na nią przerażona. – Dona, zostaw ją w spokoju.
Ale Dona zaśmiała się tylko nieprzyjemnie.
- Wszyscy tylko udajecie takich kochanych, a tak naprawdę nikt z was nie interesował się nią przez cały ten czas. Nie bądźcie tacy święci! Ciociu pamiętasz tą rozmowę „A słyszałaś może, gdzie podziewa się Emily?” „A kogo to obchodzi?” – paplała, przedrzeźniając rodzinę.
- Dość! – Ojciec Emily złapał córkę i zaczął wyprowadzać z pokoju. – Zabierz ją do naszego domu. – zwrócił się do Nialla.

*
          - Ona miała rację… - Wyszeptała Emily, siedząc na kanapie w swoim rodzinnym domu, który należał teraz do ojca.
           -Nie możesz słuchać tego, co ona mówi. Jest świrnięta.
      Emily uśmeichnęła się słabo, doceniając starania Nialla, by jakoś ją pocieszyć.
            - Jestem z ciebuie dumny - powiedział niespodziewanie.
            - Dlaczego?
            - Świetnie sobie poradziłaś. A ta twoja siosta wcale nie jest taka zła.
            - Nie jest zła. Chciałabym by była. By miała choc jedną wadę... - przez chwilę milczeli.
           - Niedługo musimy się zbierać. Kiedy twój ojciec wróci?
           - Pewnie rano. Wspominał, że możemy przenocować.
           - Jeśli chcesz...
           - Chcę. Dawno tu nie byłam. - dziewczyna podniosła sie z kanapy. - Choć, pokazę ci dom.

*

 - To jest twój pokój? – zapytał Niall, patrząc na puste ściany.
- Był. Miałam tu sporo plakatów, ale mama musiała wszystko zdjąć, gdy wyjechałam.
- Dlaczego mnie tu przyprowadziłaś?
Emily podeszła do niego i oplotła małe ręce wokół jego talii, po czym stanęła na jego palcach i pocałowała.
- To miejsce kojarzy mi się tylko ze złymi wspomnieniami. –wyszeptała, ujmując jego dłoń i kładąc ją na swoim policzku. – Chcę zdjąć z jego ten zły urok.
- To znaczy?
          Ale ona tylko się uśmiechnęła i pociągnęła go w stronę stojącego w rogu fotela. Niall usiadł, a ona zajęła miejsce na jego kolanach. Chłopak uśmiechnął się, gdy położyła głowę na jego ramieniu. Jego palce rysowały wzory na jej placach. Milczeli.
       - Tak jest idealnie. – wyszeptała Emily po kilku minutach. Jej oddech łaskotał chłopaka w szyję. – Nie żałuję, że przyjechaliśmy.
          - Ale nie wszystko poszło zgodnie z planem.
          - Tak już bywa… Dziękuję, że byłeś przy mnie.
          - Cała przyjemność po mojej stronie.
          Emily wyprostowała się, by spojrzeć mu w oczy.
          - O czym myślisz? – zapytała go po chwili.
          - O nas. – wyszeptał, podnosząc rękę, by pogłaskać ją po policzku. – O tym, jaką będziesz piękną żoną, matką, babcią… O tym, że chcę cię tak trzymać przez następne sto lat… - przerwał gdy Emily zachichotała – Co? Powiedziałem coś nie tak?
          - Nie… Ale zdajesz sobie sprawę, że takie… przesłodzone.
          - Wcale nie.
          - Tak.
          - Czyli ty nie uważasz, że ja będę przystojnym mężem? – zażartował.
          - Chyba jesteśmy jeszcze za młodzi, by myśleć o takich rzeczach.
          - Harry i Ronnie są w twoim wieku… - zauważył.
          - I co z tego?
          - Nic. – wyszeptał, odwracając wzrok. Emily zobaczyła, że coś jest nie tak i chwyciła go za podbródek, przyciągając do pocałunku.
          - Będziesz wspaniałym mężem – powiedziała cicho – Po prostu uważam, że to nie jest pora na takie rozmowy.
          - Ja już wybrałem.
         Emily patrzyła na niego przez chwilę. Jego szczere spojrzenie było czymś, z czym nie potrafiła walczyć. Ale dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo są w sobie zakochani. Do tej pory żyła z podświadomym przeświadczeniem, że pewnego dnia coś między nią a Niallem się popsuje i ich drogi się rozejdą. Ale teraz, siedząc mu na kolanach w jej małym, smutnym pokoju, czuła, że ona też chce by trzymał ją w ramionach następne sto lat.
          - Choć tu… - wyszeptała, przyciągajac ją do siebie.
          Niall uśmiechnął się i pochylił się, by znów złączyć ich usta. Całowali się powoli, romantycznie, czasami szepcząc swoje imiona. Emily czuła dłonie chłopaka zaciskające się na jej talii i nagle zapragnęła czegoś więcej.
          - Dotykaj mnie – wyszeptała, nie przerywając pocałunku.
          Chłopak natychmiast spełnił jej prośbę, ale żadne z nich nie było w pełni tego zadowolone. Nie minęło dużo czasu, gdy Niall wsunął dłoń pod sukienkę dziewczyny. Podobało mu się, w jaki sposób reagowała, gdy dotykał ją tak jak nigdy wcześniej. Nie przestając jej całować złapał za suwak na sukienki i pociągnął go w dół. Emily przesunęła się na niego kolanach i zaczęła rozpinać guziki w jego koszuli. Ich usta rozdzieliły się tylko wtedy gdy odrzucał niepotrzebny materiał.
          - Niall? – dziewczyna spojrzała na niego niepewnie.
          - Spokojnie – wyszeptał, przenosząc jedną rękę pod jej kolana a drugą na plecy i wstał w fotela, by przenieść ją na łóżko. – Ufasz mi?
          Dziewczyna nerwowo pokiwała głową, pozwalając mu zdjąć z siebie sukienkę. Leżała tylko w bieliźnie i butach patrząc na niego i próbując uspokoić oddech. Niall uśmiechnął się, pozbywając się reszty swojej odzieży, a potem pochylił się i powoli zsunął z nóg dziewczyny szpilki. Westchnęła, gdy całując jej nogi wspinał się coraz wyżej, aż w końcu dotarł do delikatnego materiału jej bielizny.
          - Niall? – wyszeptała dziewczyna, gdy ułożył usta na jej brzuchu.
          - Tak? – jego głos był troskiliwy, ale też seksownie zachrypnięty.

          - Zgaś światło.
         Uśmiechnął się w odpowiedzi.





****
jak widać, miałam napisac jakąś scenę, ale zrezygnowałam ;)
komentujcie! xx
i Dani, napisz do mnie na tt 
Heeeej
Tak, wiem.
Chyba zbyt spontanicznie podjęłam decyzję o wznowieniu tego bloga.
Robię aktualnie tyle rzeczy, że aż mnie to przeraża.
W tym momencie własnie pisze aplikację na studia (trzymać kciuki, żebym się dostała).
Wiem, że ktoś wciąz tu wchodzi, ale brak komentarzy podcina mi skrzydła, bo przypuszczam że są to raczej przypadkowe osoby... :(
Mam pomysł żeby w prezencie gwizdkowym wkelić tu ogromny rozdział GAME
Pytanko - mam próbować pisac sceny +18? ok, raczej +16 w moim wykonaniu ;)
Do zobaczenia niedługo - odezwijcie sie żebym wiedziała, że ktoś mnie czyta!

Rozdział 3.

[sorki że tak krótko, ale wolę pisać takie rozdziały zanim akcja nie nabierze tempa. Komentujcie, proszę!]

Ronnie Styles stała w oknie swojego pokoju w klinice patrząc na chłodny, jesienny poranek po drugiej stronie. W prawej dłoni ściskała telefon, jak co dzień czekając na telefon od Harry’ego. Jej twarz była blada, wciąż jeszcze czuła się osłabiona, ale żyła i to było najważniejsze. Samotność i rutyna, na którą była tu skazana, sprawiały, że wiele czasu spędzała myśląc o dziecku, które poroniła, ale też o wszystkim innym, co wydarzyło się w ciągu ostatnich miesięcy i nie mogła oprzeć się przeczuciu. Bardzo złemu przeczuciu. Miała wrażenie, że dopóki Dorothy żyje, ich problemy pozostaną nierozwiązane.
Telefon w jej dłoni zaczął wibrować. Dziewczyna spojrzała na wyświetlacz i uśmiechnęła się.
- Dzień dobry, kochanie.
Harry stał oparty o kuchenny blat, obracając w jednej dłoni zieloną kopertę. Czwartą, znalezioną jak zwykle na progu domu. Rose stała obok niego wyciągając rączki do aparatu.
- Dzień dobry, jak się czujesz?
- Dobrze. Mam dziś badania. Od nich zależy, czy zdążę wrócić do domu przed twoim wyjazdem.
- Nawet mi nie przypominaj… Żałuję, że tak się miniemy… Chciałbym móc zabrać was ze sobą.
- Tata! – Rose zawołała z dołu.
- Przecież nie możesz, rozmawialiśmy już o tym. Zresztą, to tylko kilka tygodni, jakoś dam radę.
- Obiecaj, że zadzwonisz, gdy tylko otrzymasz wyniki tych badań, dobrze?
-Tata! – krzyknęła mała, domagając się rozmowy matką.
- Obiecuję. – uśmiechnęła się Ronnie.
- Dam ci Rose, OK?
- Jasne.

*

          Niall przyglądał się Emily, gdy ta siedziała przy stole, jedząc tosty. Miała na sobie tank top, dzięki czemu mógł dokładnie zobaczyć blizny na jej ramionach. Jego imię wycięte w skórze wcale nie zamierzało zniknąć. Mimo to jego wspomnienie już tak nie bolało, bo Emily nie dotykała żyletki odkąd pogodziła się z nim, a przynajmniej on o niczym nie wiedział.
          - Dlaczego tak się mi przyglądasz? – zapytała w końcu, przerywając milczenie.
          - Bo mi się podobasz. – powiedział, wzruszając ramionami.
          Dziewczyna zaśmiała się i uniosła dłoń, by odgarnąć włosy na bok. Jej pierścionek nieznacznie błysnął i Niall uśmiechnął się na ten widok.
          - Jedziesz dziś na próby?
          - Tak. Harry chciał wiedzieć, czy nie zajmiesz się Rose po południu.
          - Oczywiście, że tak!
          - To super. I… tak sobie pomyślałem, że… powinnaś jechać na przyjęcie zaręczynowe swojej siostry. – powiedział niepewnie.
          - Niall, przecież…
          - Daj mi skończyć. – Emily umilkła – Uważam, że powinnaś pojawić się tam ze swoim chłopakiem. Pojechać i pokazać wszystkim, jak bardzo się zmieniłaś.
          - Nie chcę nic im udowadniać.
          - Więc udowodnij to sobie.
          Emily nie odpowiadała przez kilka minut. Zamiast tego wstała od stołu i zaczęła zmywać naczynia. Nie było ich wiele, więc gdy skończyła obróciła się do chłopaka i westchnęła.
          - Naprawdę chcesz ze mną pojechać?
          - Nie mówiłbym tego, gdybym myślał coś innego. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie, że pojechałabyś beze mnie.
          - W takim razie… dobrze. Pojedziemy.
          Niall uśmiechnął się i podszedł do dziewczyny, opiekuńczo obejmując ją ramionami.
          - Będzie fajnie, zobaczysz.

*

          Gdy tylko Harry skończył rozmawiać z Ronnie, jego wzrok znów padł na zieloną kopertę leżącą na blacie. Ktokolwiek wysyłał te listy, wzbudził jego zainteresowanie. To nie było to, co zwykle dostawał od fanek. Te zapiski były bardziej… intymne. Jakby ktoś przypadkowo przesyłał mu korespondencje nie przeznaczoną dla niego. Czuł się jak podglądacz, za każdym razem gdy rozrywał zielony papier, ale pokusa była trudna do przezwyciężenia.
          - Rose, obejrzymy bajkę? – zapytał, wciskając list do tylnej kieszeni spodni i podnosząc córeczkę z ziemi.
          -Tak! – zawołała dziewczynka i pociągnęła ojca za włosy.
          - Rose!
          - Bajka!
          Chłopak westchnął i posadził dziecko na sofe, ale tak, jak przewidział, ta natychmiast zeskoczyła na podłogę. Gdy tylko usiadł na foletu i włączył jej ulubioną kreskówkę mała natychmiast zaczęła tańczyć po swojemu, ale Harry nie zwracał już na nią większej uwagi.
          Dziewczyna, która pisała te listy podpisywała się jako Hayley. Harry nigdy nie jej nie odpisywał, zresztą, na kopercie nie było żadnego adresu nadawcy. Poza tym, co miałby jej odpowiedzieć? Słowa, które pisała, sprawiały, że jego twarz oblewał rumieniec.
          - Tata! Pać niuni! – zawołała Rose po kilku minutach, wyrywając chłopaka z zamyślenia.
          Harry uśmiechnął się, patrząc na dziewczynkę, ale jego myśli wciąż były daleko.

Rozdział 2.


 
          „W poprzednią sobotę w Londynie odbył się ślub milionera Toma Kingsley z jego narzeczoną Dorothy. Para, choć nie zna się zbyt długo, wygląda na szczęśliwą. Piękna panna młoda, była modelka, zaprezentowała się w zachwycającej kreacji Very Wang, którą znawcy wyceniają na ponad…”
Emily podniosła głowę znad magazynu, słysząc dzwonek do drzwi. Odłożyła gazetę na bok i wstała, by przejść do przedpokoju. Wspięła się na palce i spojrzała przez wizjer, ale  wszystko co zobaczyła to czerwona plama. Lekko zdezorientowana, otworzyła zamek i nieznacznie uchyliła drzwi, ale nikogo nie dostrzegła. Przez chwilę wahała się, ale w końcu całkiem otworzyła drzwi i zanim zdążyła się zorientować dwoje ramion oplotło ją szczelnie i przycisnęło do framugi.
- Cześć – zamruczał Niall do jej ucha.
- Przestraszyłeś mnie! – powiedziała, ale jej ton był raczej rozbawiony.
Chłopak odsunął się od niej i dopiero wtedy Emily dostrzegła czerwoną różę, którą trzymał. Teraz zrozumiała skąd się wzięła czerwona plama w wizjerze.
- Dziękuję – wyszeptała, przyjmując prezent.
Czując, że się rumieni weszła do środka, ale Niall nie ruszył za nią.
- Wejdziesz? – zapytała, patrząc na jego niepewną minę.
- Nie.
- Dlaczego? – zdziwiła się.
- Bo zabieram cię na przejażdżkę.
- Ale… - blondynka spojrzała na swoje ubranie, a potem na chłopaka. – Daj mi kwadrans.
- Nie musisz… - zanim chłopak zdążył dokończyć, Emily już znikła w łazience. Westchnął i wszedł do środka, by na nią zaczekać.
Po chwili pojawiła się znowu, ubrana w jasną sukienkę i buty na płaskim obcasie, z łagodnym makijażem i włosami zaczesanymi na jedno ramię. Niall, widząc ją uśmiechnął się szeroko i podszedł bliżej, kładąc dłonie na jej talii.
- Ślicznie wyglądasz. – powiedział, pochylając się, by ją pocałować.
Emily wplotła palce w jego włosy i rozchyliła usta, pozwalając na francuski pocałunek. Poczuła jak ręce chłopaka wędrują wyżej i jęknęła cicho, gdy zacisnął palce na jej piersiach. Blondyn powtórzył ten ruch i dziewczyna rozdzieliła ich usta. Jej wargi wyznaczyły drogę wzdłuż linii jego szczęki aż do ucha, gdzie lekko przygryzła płatek skóry.
- Nie zapomniałeś o czymś? – wyszeptała.
- O czym?
- Miałeś zabrać mnie na przejażdżkę.
Niall złożył pojedynczy pocałunek ja jej ramieniu i powoli odsunął się.
- Wstawiłem różę do wody. – powiedział, chwytając jej dłoń.
- OK.
*

- Powiesz w końcu, gdzie mnie zabierasz?
- Nie.
- Niall….
- Nie mogę. To niespodzianka.
- Ale ja nie lubię niespodzianek.
- Boże, gdybym wiedział, że będziesz tak marudzić, pojechałbym sam.
Emily zaśmiała się, opadając na siedzenie pasażera.
- Dobra, nic już nie mówię.
- W zasadzie możesz coś powiedzieć... – Niall uśmiechnął się pod nosem, nie odrywając wzroku od drogi.
- Co takiego?
- No wiesz, to zdanie, które bardzo, bardzo lubię…
- Niall jest nieprzyzwoicie przystojny?
- Haha, nie to…
- Pizza przyjechała! – zawołała dziewczyna i oboje wybuchli śmiechem.
- Emily…
- OK, niech ci będzie. Kocham cię.
- Tak lepiej.

*

- Podoba ci się? – zapytał Niall.  Emily stała obok niego, zaciskając swoje palce na jego bicepsie, z głową na jego ramieniu, zapatrzona  panoramę Londynu.
- Bardzo… - wyszeptała, czując wieczorny wiatr rozwiewający jej włosy. – Dziękuję ci.
- To ja ci dziękuję.
- Za co?
- Za to, że jesteś. – nie musiał na nią patrzeć by wiedzieć, że się zarumieniła. – Choć miałem nadzieję, że dostaniesz choroby morskiej i będę mógł uratować ci życie…
- Nie pochlebiaj sobie, nie jesteśmy na morzu.
Niall zaśmiał się. Byli jednymi z licznych pasażerów niewielkiego promu wycieczkowego płynącego Tamizą. Większość z nich stanowili zagraniczni turyści, nie wypuszczający z rąk aparatów, ale mimo panującego na pokładzie zgiełku udało im się znaleźć kilka metrów prywatności.
- Kiedy wstawiałem różę do wody zauważyłem, że zaznaczyłaś na kalendarzu niedzielę… Umówiłaś się z kimś? – zapytał niepewnie. Zwykle nie miałby nic przeciwko, ale teraz, gdy mieli w perspektywie rozłąkę starał się spędzać z dziewczyną każdą wolną chwilę.
- Nie… - Emily puściła jego rękę i odeszła kilka kroków, chwytając się poręczy. - To znaczy… Zaprosiła mnie… ale i tak nie pojadę…
- Kto cię zaprosił? – dziewczyna nie odpowiedziała. – Emily, o co chodzi? Jeżeli masz jakieś swoje plany, to…
- Moja siostra.
- Twoja siostra? – powtórzył zaskoczony.
Doskonale pamiętał ich jedyną rozmowę o rodzinie Emily. Jej rodzice rozstali się kilka miesięcy wcześniej, nic nikomu nie mówiąc, a wszystkie kuzynki i ciotki uważały dziewczynę na przyczynę ich rozwodu. Idealna siostra Emily, Veronica, była zawsze tematem tabu. Można powiedzieć, że jedyną krewną, z którą Emily miała naprawdę dobre relacje była Janet*.
- Zaręczyła się. Organizują rodzinny zlot, by zachwycać się tym, jaka jest wspaniała…
Niall powoli podszedł do niej i obrócił w swoją stronę, tylko po to, by zobaczyć łzy drżące w kącikach jej oczach.
- Cii… - wyszeptał i łagodnie ją pocałował, sięgając jednocześnie do kieszeni spodni po dwa małe przedmioty. – Przepraszam, że zapytałem. To nasz wieczór, nie smuć się.
Emily odetchnęła i przytuliła się do chłopaka.
- Jest OK. – uśmiechnęła się w jego koszulę.
Niall jedną ręką trzymając ją blisko siebie, drugą chwycił jej dłoń i powoli wsunął w nią prezent. Gdy dziewczyna tylko poczuła chłód metalu  odsunęła się i uniosła otwartą dłoń do oczu. To, co zobaczyła, sprawiło, że na chwilę straciła oddech.
Trzymała na dłoni dwa pierścionki z białego złota – jeden prosty, bez oczka, miał z boku wygrawerowane „I belong to Emily”, drugi, ozdobiony błękitnym kryształem mówił „I belong to Niall”. Gdy tylko zdała sobie sprawę, co to, natychmiast podniosła twarz i spojrzała na Nialla.
- Promise rings?** - wyszeptała słabo, a on przytaknął. – Ale… - nie miała pojęcia co powiedzieć.
- Wiem, że to nie to samo, co zaręczynowy,  ale chcę żebyś wiedziała, że mam wobec ciebie poważne plany. Ten z brylantem też dostaniesz, ale na razie, chcę cię zapewnić, że należę do ciebie. – powiedział Niall bardzo cicho, patrząc jej prosto w oczy. – Oczywiście, jeżeli ty też tego chcesz.
Emily, nie umiała znaleźć słów, by wyrazić to, co czuła w tym momencie, więc tylko pokiwała głową. Sama myśl o tym, że Niall właśnie zasugerował, że chce się jej oświadczyć przyprawiała ją o palpitacje. Tymczasem on wziął pierścionki z jej dłoni i założył je na ich palce. Dziewczyna patrzyła na błyszczące oczko i uśmiechała się, nie wierząc, że to dzieje się naprawdę.
- Teraz brakuje tylko jednego. – powiedział chłopak, ujmując jej twarz w dłonie. Czuła chłodną obrączkę na swoim policzku i chyba nigdy żadne uczucie nie sprawiało jej większej przyjemności.
- Pocałunku. – powiedziała za niego i zamknęła oczy, gdy poczuła jego usta na swoich.

#############

*dla tych którzy nie wiedzą – Janet to kuzynka Emily, przyjaciółka Ronnie. To dzięki niej te dwie się znają.
**Chyba wiecie, o co chodzi? ;) nie tłumaczyłam tego bo nie wiedziałam jak, żeby nie brzmiało głupio…

yaaay jak się macie? :)
nie moge doczekać się poniedziałku, tyle nowej muzyki hjsdgfbhjdbgjrshfjvbdrsjghdjfhkdjf
kto ogladał dziś wywiad z 1D na TVN? ja uwazam, że nie postarali (dziennikarze tvn) bo nie zapytali o koncert w Polsce i w ógóle strasznie krótki ten wywiad :/
Ten rozdział cały o Niallu i Emily, ale uwazam, że jest słodki ;) hahah #skromność. Mały spojer - Emily będzie bardzo dużo w całym opowiadaniu, ale niech ci, którzy wolą wątek Harry'ego i Ronnie, nie tracą nadziei! haha bo to ich wątek pozostaje najważniejszy.
Jak wam się podoba ten rozdział? jest w nim spora wskazówka czego (i kogo) można się wkrótce spodziewać.... ;) komentujcie!


Rozdział 1.

ZACZYNAMY!
(bosz, nigdy wcześniej nie strasowałam się publikując coś nowego hahaha)
btw. rozdziały będą miały bardzo różną długość

***


        
          Emily odetchnęła głośno, zaciskając palce na ramionach Nialla. Usta chłopaka znaczyły jej szyję pocałunkami, podczas gdy jedna dłoń ścisnęła jej pośladek. Zaśmiała się, odpowiadając mu tym samym. Horan przestał ją całować i podciągnął się nieco wyżej, tak, że ich twarze znalazły się na tym samym poziomie.
          - Coś nie tak? – zapytała dziewczyna, patrząc na chłopaka ponad nią. Leżeli na sofie w salonie jej mieszkania. Planowali oglądać jakiś film, ale zupełnie o tym zapomnieli.
          - Wprowadź się do mnie.
          Blondynka przewróciła oczami i złapała tył jego szyi, przyciągając go do następnego pocałunku. Niall poczekał kilka minut zanim znów rozdzielił ich usta.
          - Mówię serio.
          - To nie jest odpowiednia pora na takie rozmowy. Zresztą, niedługo wyjeżdżasz.
          - Ale…
          - Całujemy się czy nie? – powiedziała lekko zniecierpliwiona i wydęła zabawnie usta.
          Niall poddał się i przycisnął ciepłe wargi do jej policzka, zanim ich usta znów się spotkały. Po chwili niespodziewanie przycisnął swoje biodra do jej i dziewczyna rozchyliła usta, wbijając paznokcie w jego skórę. Mieli kontynuować pocałunek, gdy przeszkodził im dźwięk telefonu. Emily całkowicie go zignorowała, jednak Niall słysząc znajomy sygnał posłał jej przepraszające spojrzenie.
          - Emily, to pewnie Harry…
          Ale ona oplotła jego talię nogami, nie pozwalając mu wstać.
          - Czy on nie mógł poprosić o pomoc kogoś innego?
          - Mógł, ale poprosił mnie.
          Dziewczyna jęknęła, wypuszczając blondyna z objęć.
          - Tylko wracaj szybko.
         
*

          Samochód zatrzymał się na poboczu, tuż obok ogrodzenia. Dwaj chłopacy bez wahania wspięli się po dachu auta i sprawnie przeskoczyli mur.
- Wisisz mi naprawdę dużą przysługę. – odezwał się Niall, gdy szli między krzewami.
          - A co, doszedłeś z Emily do drugiej bazy? – zapytał uszczypliwie Harry.
- Kopnij się w dupę, Styles. – odpowiedział blondyn, wywołując u przyjaciela wybuch śmiechu. – Cicho, kretynie! Usłyszą nas!
Następne kilka metrów przebyli w milczeniu, aż znaleźli się pod ścianą budynku. W większości okien było ciemno.
- Wiesz, które to?
- To po prawej. – Harry wskazał na jeden z ciemnych punktów.
Niall ocenił sytuację i zdolności przyjaciela, po czym z aprobatą pokiwał głową.
- Podsadzę cię.
To powiedziawszy podszedł blisko ściany i lekko pochylił się, splatając dłonie. Już po chwili drugi chłopak wyprostował się, stojąc na jego ramionach.
          - Dosięgasz?
          - Nie. – stwierdził Styles, prostując ręce. – Musisz podskoczyć.
          - Zwariowałeś? Nie jesteśmy w jakimś cyrku!
          - Brakuje mi tylko kilku centymetrów.
          Niall westchnął i powoli zgiął kolana, po czym szybko je wyprostował, lekko unosząc się ponad ziemię. Hazz odepchnął się stopami od jego ramion i zacisnął dłonie na balustradzie balkonu. Po chwili Horan obserwował, jak jego przyjaciel wspina się po ścianie budynku.
          - Będę za godzinę – zawołał jeszcze, wchodząc w jedno z uchylonych okien do wnętrza.
          - Co za dzieciak… - westchnął Niall, uśmiechając się pod nosem i ruszył w stronę samochodu, gdzie miał czekać.

*

          Harry z szerokim uśmiechem odwrócił się od ściany, ale jego ekscytacja szybko zgasła, gdy zauważył kobietę leżącą na łóżku i wpatrującą się na niego z przerażeniem. Starsza pani poprawiła różową piżamę, a chłopak przyłożył palec do ust, nie chcąc, by zaczęła krzyczeć.
          - Przepraszam, pomyliłem okna. – wyszeptał. – Myślałem, że to pokój Ronnie.
          - Ronnie przenieśli do sali obok.
          - Dziękuję. – uśmiechnął się niezręcznie i ruszył do wyjścia.
          Na palcach pokonał kilka metrów korytarza, zanim dotarł do – tym razem – właściwych drzwi. Ostrożnie nacisnął klamkę i zauważył dziewczynę siedzącą na nieuporządkowanym posłaniu. Szatynka, gdy tylko usłuszała jakiś ruch przy drzwiach, wyciągnęła rękę i zapaliła lampkę nocną.
          - Zgaś światło – wyszeptał, pośpiesznie zamykając drzwi.
          - Harry? – zawołała zaskoczona, ale wypełniła jego prośbę. – Co ty tu robisz? Jest cisza nocna, kto cię wpuścił?
          - Sam się wpuściłem. – powiedział chłopak, siadając obok niej.
          Niemal natychmiast przyciągnął Ronnie do siebie i zaczął całować.
          - Nie możesz wciąż się tu zakradać… - wyszeptała, ale odpowiedziała na jego pocałunki. Gdy po chwili oderwali się od siebie i Harry wstał, by zdjąć kurtkę i buty.
          Ronnie położyła się, patrząc na swojego męża. Mimo mroku widziała jego oczy, pełne miłości i uśmiech, który przypominał jej o Rose.
          - Jak się czujesz? – zapytał chłopak.
          - Dobrze.
          Położył się obok niej i objął. Rozmawiali szeptem, opowiadając sobie najdrobniejsze szczegóły z codziennego życia.
          - Rose nauczyła się mówić „gapić się” i wciąż powtarza „Nie gapić się” – zachichotał Harry.
          Ronnie uśmiechnęła się, ale wtedy jej ręka bezwiednie dotknęła brzucha. Pomyślała o dziecku, które poroniła i zacisnęła usta. Harry domyślił się, dlaczego Ronnie tak nagle zamilkła i delikatnie dotknął jej twarzy.
          - Kochanie… - wyszeptał czuje. - Pocałuj mnie.
          Dziewczyna niemal natychmiast przycisnęła swoje usta do jego, odpędzając cały smutek. Liczyło się tu i teraz. Nieśpiesznie podążyła dłońmi wzdłuż ciała chłopaka, zatrzymując się przy klamrze jego paska. Harry zaśmiał się cicho w jej usta.
          - Teraz?
          - I tak łamiemy regulamin. – odpowiedziała, patrząc mu prosto w oczy.
         
*

Harry wysiadł z samochodu i wolnym krokiem ruszył do drzwi. Był wykończony po kilku godzinach prób przed kolejną trasą, nie wspominając o nieprzespanej nocy. Przekręcił klucz w zamku i wtedy dostrzegł zieloną kopertę leżącą na wycieraczce.
- Trzecia. – wymamrotał, podnosząc papier i wszedł do środka. Odłożył nieotworzony list na półkę i przy drzwiach i zdjął kurtkę.
- Perrie? Rose?
Nie usłyszał odpowiedz, więc ruszył w stronę salonu. Zatrzymał się w progu, a na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech.
- … a teraz narysujemy kółko… - Perrie ostrożnie trzymała rączkę dziecka w swojej prowadząc kredkę po papierze. – Widzisz? Kółko.
-  Kolko! – zawołała mała.
Harry zachichotał i dwie dziewczyny natychmiast na niego spojrzały.
          - Tata!
Radosnemu okrzykowi zawtórował dźwięk małych nóżek uderzających o podłogę, gdy Rose wstała i podbiegła do taty, wyciągając rączki w jego stronę.
- Cześć malutka! Jak się masz?
- Nie gap się tata!
Chłopak zaśmiał się głośniej.
- Trzeba nauczyć cię czegoś innego. – stwierdził, przytulając dziecko. – Dzięki, że się nią zajęłaś, Perrie.
          - To czysta przyjemność.
          - Z pewnością.
          - No dobra, z twojej córki jest niezły diabełek…
          - Tak, wiem.
          - Podobno byłeś wczoraj u Ronnie.
          Hazz przewrócił oczami.
- Plotkarze… - westchnął, podczas gdy córka znalazła sobie nową zabawę, zakrywając mu oczy.
- Co z nią? – Perrie wstała i zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Ronnie czuje się dużo lepiej. Niedługo wró... – zanim zdążył dokończyć Rose zasłoniła mu usta małymi rączkami.
- Nie gap się tata! – zawołała chichocząc.
- Niedługo wróci. – powiedział, odstawiając dziecko na ziemię. – Tymczasem musimy sobie jakoś radzić sami. Prawda, malutka?
- Taaak!
- A propos radzenia sobie… - Perrie przechyliła głowę w bok – Kiedy ostatni raz byłeś na zakupach?
- Nie pamiętam… tydzień temu?
- Może rodzic ze mnie żaden, ale słyszałam, że takie małe dzieci powinny jeść coś więcej niż krakersy i colę…
- O wypraszam sobie. Wczoraj jedliśmy pizzę! – blondynka zrobiła klasyczny facepalm – Z warzywami!
- Słuchaj Styles. Ja zbieram się do domu, a ty jedź i kup swojej córce jakieś porządne jedzenie.
- OK. Jeszcze raz dziękuję, Perrie.
- Nie ma sprawy. Na razie!
Gdy Harry został sam z Rose ponownie wziął córkę na ręce i ucałował jej rumiany policzek.

- To co? Jedziemy na zakupy?


***
I jak, co myślicie?? Czekam na wasze komantarze :)