5. Zmiana planów.




Polly była starą przyjaciółką rodziny Horanów. Gdy tylko dowiedziała się, że Niall jest w domu nie odpuściła i tak długo wisiała na jego telefonie, aż zgodził się z ją odwiedzić. Siedzieli w salonie z rodzeństwem dziewczyny i oglądali stare albumy. Blondyn cieszył się, że w końcu nie musi myśleć o tej całej sprawie z Emily, nikt nie próbuje go pocieszać i pytać, co się dzieje.
          -Jaki jest Londyn? - zapytała nagle Polly, sadowiąc na kolanach swoją młodszą siostrę.
          Starszy brat, Frank, zajmował fotel w kącie i wciąż patrzył na piosenkarza lekko przymrużonymi oczami, a w kącikach jego ust błąkał się uśmiech. Przypomniało to Niallowi, pewną sytuację sprzed lat, gdy ten sam gość chciał zapłacić piętnastoletniemu wówczas Horanowi, by poszedł na jakąś szkolną imprezę z jego siostrą. Ten odmówił, twierdząc, że nie chce oszukiwać przyjaciółki. Zrobił to również dlatego, że miał wtedy na oku inną dziewczynę. Od tego czasu Frank zawsze mijając go patrzył tym swoim dziwnym spojrzeniem, którego ten nie umiał zinterpretować.
          -Jest bardzo głośny, żywy. - odpowiedział. - Nie można się tam nudzić.
          -Chciałabym tam kiedyś pojechać... - rozmarzyła się koleżanka. - Ty zwiedziłeś już pół świata, a ja wciąż siedzę na tym...
          -Nie obrażaj tego miasta!
          -Sam chciałeś się z niego wyrwać.
          -I zrobiłem to, ale, jak widać, lubię wracać. Nie ma jak w domu. - zaśmiał się. - Jeśli chcesz mogę cię zabrać do Londynu. Chętnie pokaże ci miasto, poznasz chłopaków z zespołu.
          -Dziękuję, ale nie. - odmówiła grzecznie dziewczyna.
          -Dlaczego?
          -Bo kiedyś i ja się wyrwę. Sama.
          -Oby. - mrugnął do niej i wszyscy się roześmieli.
          -Może spędzisz z nami wieczór? Poznałbyś mojego... przyjaciela, Michaela.
          -Przyjaciela?
          -Znam go dość krótko, ale... - dziewczyna zarumieniła się lekko.
          Ten rumieniec przywołał w głowie Nialla twarz Emily. Zacisnął usta, próbując odgonić od siebie poczucie winy. Już postanowił, że wróci po nią i wszystko sobie wyjaśnią, nawet zarezerwował bilet. Wybrał lot za dwa dni, by mieć pewność, że do tego czasu oboje ochłoną.

*

          Ronnie podbiegła do drzwi ubrana w wąską, czerwoną sukienkę, w której wyglądała naprawdę dobrze i odblokowała zamek, wpuszczając do środka Louisa i Eleanor. Ich powitanie było bardzo ciche, wymienili uściski i przyjazne spojrzenia. Wiedzieli, że to będzie ciężki wieczór dla ich trójki. W kuchni Harry i Emily przepychali się i żartowali, doprawiając sałatkę, ale nawet blondynka miała w swoich oczach podwójny smutek.
          Zasiedli do kolacji, rozmawiając na zupełnie błahe tematy. Hazz nasycał się tą zwyczajnością, tym, że wszystko było w porządku, nie musiał grać wielkiej gwiazdy, był sobą. Ronnie patrzyła na niego i w jej głowie wracały obrazy z tego wieczoru, gdy miała rzucić Harry'ego z powodu ciąży z Rose. Wtedy wyglądało to bardzo podobnie - uśmiechała się do niego, odpowiadała i pozwalała trzymać za rękę, choć wiedziała, że lada chwila wbije nóż w plecy osobie, którą przecież tak kocha. I może gdyby Harry chciał dostrzec coś niepokojącego w jej oczach, odnalazłby strach.
          -Hazz? - Lou pochylił się w stronę przyjaciela. - Nie myślałeś, żeby wyrwać się na koncert Eda w Los Angeles?
          -Ale to przecież pojutrze!
          -Wiem. Zarezerwowałem nam dwa bilety na jutrzejszy lot. Co ty na to?
          Styles zacisnął usta walcząc z ochotą zobaczenia przyjaciela na scenie. Dawno nie widział występów Eda.
          -Ale Ronnie... - spojrzał na żonę, spodziewając się, że będzie przeciwna.
          -Pomyślałem o tym. - zaśmiał się Tommo. Hazz uniósł zaskoczony brwi. - Myślisz, że El by mnie puściła? - znów zachichotał.
          Eleanor również się zaśmiała, nieco nerwowo, jednocześnie udając zdziwienie.
          -Moje drogie panie... - zaczął Lou tonem showmana. - Co powiecie na SPA w Paryżu?
          -Żartujesz! - ucieszyła się Ronnie, bezbłędnie grając w swoją rolę.
          -Załatwiłem wam trzy miejscówki plus opiekunka dla Rose.
          -Jesteś szalony, Lou. - stwierdził Harry. Tommo lubiał od czasu do czasu zabawić sie pieniędzmi, kupić coś bezużytecznego lub zrobić siostrom gwiazdkę w lipcu, dlatego ta propozycja nie wydała mu się podejrzana.
          Szybko uzgodnili szczegóły wyjazdu i wrócili do wcześniejszego tematu. Ronnie upiła łyk czerwonego wina ze swojego kieliszka i posłała przyjaciołom pełne wdzięczności spojrzenie.

*

          Emily zapakowała swoją torbę i usiadła na łóżku bawiąc się wisiorkiem, który dostała od Nialla. Za godzinę miała jechać z Ronnie i El do Francji, choć tak naprawdę wcale nie miała na to ochoty. Wciąż myślała o swoim chłopaku i zastanawiała się, kiedy w końcu odważą się ze sobą poważnie porozmawiać. Ale musiała najpierw wesprzeć przyjaciółkę.
          Z westchnieniem podniosła się i wyszła na korytarz. Ronnie męczyła się jeszcze ze swoją walizką. Harry wyszedł już na swój samolot, więc były same, nie licząc Rose.
          -Pomóc ci? - zaproponowała blondynka.
          -Nie, nie trzeba.
          W końcu dziewczyna uporała się z zamkiem i usiadła by odsapnąć. Przez chwilę milczały.
          -Nie chcesz jechać. - to nie było pytanie.
          -Co? Chcę, chcę...
          -Emily?
          Blondynka zacisnęła usta, nie odpowiadając.
          -Nie mam do ciebie o to żalu. Masz swoje problemy.
          -Chcę ci pomóc.
          -Wiem.
          -Myślisz... - zaczęła Emily niepewnie - myślisz że... on do mnie wróci?
          -Musi.

*

          Z Eleanor spotkały się na lotnisku. Pierwsze kontrole przebiegły bez problemów. Stały już w kolejce do oddania bagaży, ale Emily wciąż czuła się nie na miejscu. Ronnie rozmawiała z Rose, wciąż się śmiejąc, ale w jej oczach był smutek. Jak to możliwe, że żyła w ten sposób ponad dwa lata?
          "Samolot do Dublina odleci za pół godziny. Prosimy pasażerów o stawienie się na odprawę"
          Emily drgnęła. Czy to był głos z nieba? Spojrzała na tablicę odlotów i zagryzła dolną wargę.
          "Paryż"
          "Nowy Jork"
          "Madryt"
          "Dublin"...
          Wybór należał do niej.
          Dziewczyna obróciła się i spotkała intensywne spojrzenie Ronnie. Ona też to słyszała. Przyjaciółka powoli pokiwała głową. Emily uśmiechnęła się blado i mocniej ścisnęła rączkę swojej torby. Odetchnęła glęboko i odwróciła się na pięcie. Eleanor spojrzała za nią zdziwiona.
          -Co ona wyprawia?
          -Nie leci z nami. - Ronnie powiedziała zupełnie spokojnie, patrząc za znikającą w tłumie podróżujących blondynką.
          -Ale... jak to? - przyjaciółka spojrzała na nią wymownie - Leci do Nialla?
          -Tak.
          El uśmiechnęła się. To wszystko wyjaśniało.
          -Chodźmy, bo się spóźnimy.

*

          Doleciały bez żadnych komplikacji. W Paryżu włożyły ciemne okulary, by nikt ich nie rozpoznał. Jeszcze tego by brakowało, żeby Hazz dowiedział się w sieci że jego żona zmieniła swoje plany w wcale nie jest w SPA. Przecież nie raz fanki prosiły o zdjęcia nie tylko same 1D ale ich dziewczyny, siostry czy Paula, a potem wrzucały je na wszystkie możliwe portale...
          -Gdzie najpierw? - zapytała El, gdy próbowały złapać taksówkę.
          -Do hotelu. Muszę odpocząć.
          -Jak chcesz. Pamiętaj, że musimy zdążyć załatwić wszystko najpóźniej jutro. Lou dzwonił do mnie już dwa razy.
          -Zdążymy.

*

          Pub przesycony był zapachem piwa i potu, ale nikogo to przecież nie dziwiło. Niall siedział przy dużym, kwadratowym stole w kącie sali uśmiechając się do Polly, która zakręcała kosmyk włosów na palcu, czekając na Michaela, ale w jego głowie wciąż była Emily. Teraz, gdy już wszystkie emocje ochłonęły czuł się źle z tym, że zostawił ją samą.
          "Jutro wrócę i ją przeproszę." - im częściej to sobie powtarzał, tym bardziej miał ochotę to odwlec. Dlaczego? Czy aż tak bardzo przytłaczała go wizja konfrontacji z Emily?
          Nagle głośna sala zaczęła mu przeszkadzać. Chciał się stąd wyrwać, ale nie wypadało robić przykrości przyjaciółce, zwłaszcza, że impreza dopiero się rozkręcała.
          -Hej, co z wami? – przy stole pojawił się Frank z dwoma kuflami piwa i sokiem, o który prosiła go siostra. Postawił napoje na blacie i spojrzał na nich badawczo. - Polly, wszystko w porządku?
          -Tak. - westchnęła, biorąc szklankę do ręki i upijając łyk.
          -To dlaczego nie chciałaś jakiegoś drinka? To do ciebie niepodobne.
          Niall spróbował skupić się na rozmowie, jednocześnie sięgając po piwo. Upił głęboki haust i westchnął.
          -Źle się czuję. - przyznała Polly.
          -Chcesz wrócić do domu?
          -Nie. - zaprzeczyła. - Poczekam na Michaela. Zresztą, wy już piliście.
          -Ja tylko jeden łyk. - zauważył Niall.
          -Nieważne. - rzuciła tylko tamta i przeniosła całą swoją uwagę na pomarańczowy płyn w swoje szklance, wyraźnie poirytowana tą sytuacją.
          Frank spojrzał na Horana i wzruszył ramionami.
          -Jak uważasz…


[Skończenie tego rozdziału to była męczarnia, ale z następnym będzie o wiele, wiele gorzej. Mam okropny tydzień więc nie spodziewajcie się niczego przed czwartkiem. Myślę, że ten rozdział może wydawac się trochę chaotyczny, nie jestem z niego zbyt zadowolona, ale i tak już długo czekacie. Nie mam czasu sie rozpiswać. Do następnego!]

4. Wszystkie ważne rozmowy.


         
Droga @NatkaHello, dziękuje że robisz mi ciągłą reklemę na tt. Jesteś kochana, ale nie wiem czy warto :)
@Skye121297- dziekuje za komentarze ;)



-I jak poszło? - zapytała Eleanor, gdy tylko Ronnie pojawiła się w jej mieszkaniu, by zabrać Emily.
-Nie pytaj. - wyszeptała tamta. - Kiedy Louis będzie w domu?
-Już powinien być.
-Co się dzieje? - zapytała Emily, dołączając do nich.
-Musimy porozmawiać. - powiedziała Ronnie, patrząc na El porozumiewawczo. - W czwórkę.
-Z Harry'm?
-Nie. - dziewczyna rzuciła wymowne spojrzenie blondynce.
W tym momencie do mieszkania wszedł też Tommo. Jako jedyny wpadł na pomysł, by uśmiechać się do wszystkiego i wszystkich, dlatego zdziwiły go grobowe miny trzech kobiet gniotących się w przedpokoju.
-Cześć, co u was?
Ale Ronnie nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi. Wciąż patrzyła na El, próbując przekonać ją do swoich racji.
-Jutro. - zadecydowała tamta w końcu. - Jutro o osiemnastej, u nas.
Słysząc te słowa brunetka złapała Emily za ramię i pociągnęła w stronę drzwi. Louis dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, jak paskudnie został zignorowany i spojrzał pytająco na swoją dziewczynę, ale ta tylko uśmiechnęła się niepewnie.
-Co to ma znaczyć? - zapytała Emily, gdy znalazły się już w samochodzie.
-Miałaś nie zadawać pytań. - Ronnie zaczęła pocierać skronie rękoma i zacisnęła oczy, próbując uspokoić nerwy, które już od dłuższego czasu były nadwyrężone.
-Ale...
-Miałaś nie zadawać pytań! - krzyknęła.
Emily umilkła, rozumiejąc, że to nie jest dobry moment na rozmowę.

*

          Ściskała mocno telefon, wybierając jego numer. Chciała usłyszeć tylko jego głos, powiedzieć że go kocha i jest pewna, że wszystko między nimi wróci do normy. Chciała by zaśmiał się krótko do słuchawki i powiedział, że też za nią tęskni.
          A więc dlaczego wciąż słyszała tylko ten irytujący sygnał oczekiwania?
          -Halo? – odezwał się w końcu zmęczony głos.
          -Niall! Odebrałeś! – ucieszyła się jak dziecko.
          -Dlaczego miałbym tego nie zrobić? – chyba wzruszył przy tym ramionami.
          -Tak się cieszę, że cię słyszę. Tęsknię za tobą… - nie usłyszała żadnej reakcji, przez chwilę myślała, że coś przerwało połączenie. – Niall? Jesteś tam?
          -Jestem.
          -Powiedz coś. – wyszeptała. Dlaczego tak ją traktował. – Co u ciebie?
          -Wszystko w porządku. A u ciebie?
          -Dobrze. Chciałabym… przyjechać.
          -Nie, Emily.
          -Dlaczego?
          „Bo jesteś całym moim życiem i jeśli teraz to zniszczę to nigdy sobie nie wybaczę.” – pomyślał.
          -Tak będzie lepiej. – odpowiedział i rozłączył się.

*

Niall siedział na ławce pochylony do przodu, w dłoniach ściskając puszkę piwa. Zmęczonym wzrokiem patrzył na okolicę. Kochał Irlandię. Tylko tu czuł się jak w domu. Ale tym razem nie umiał odnaleźć przyjemności w byciu zwykłym Niallem. Niall Horan posiadał cudowny przywilej absolutnego szczęścia, braku zwykłych kłopotów, bo te źle wyglądały na okładkach poważnych gazet. Zwykły Niall mógł mieć zwykłe, przyziemne problemy, tylko że nie zawsze wiedział, jak je rozwiązać.
Drgnął lekko, gdy poczuł, że ktoś siada obok niego. Obrócił głowę i zobaczył Grega. Brat patrzył na niego zmartwiony. Rodzice celowo pojechali do miasta, by bracia mogli spokojnie porozmawiać. Zawsze wiedzieli, kiedy nie warto się wtrącać.
-Co jest? Chcesz pogadać? - zagaił starszy.
-Tak. - pokiwał głową. - Mam kłopoty z Emily.
-Więc słucham. - Greg uśmiechnął się zachęcająco.
-Wiesz, ona jest wciąż chora...
-Te fobie, tak?
-Aha... - westchnął. - I my... nie byliśmy jeszcze razem. - spojrzał na brata znacząco, ale ten milczał. - Nie chcę jej do niczego zmuszać, rozmawialiśmy o tym wiele razy, że to zależy od niej, ja mogę poczekać i tak dalej...
-I co, nie chcesz już czekać?
-Chcę, chodzi o to że... ona mi nie wierzy. Myśli, że mówię tak, bo tak należy. Sądzi, że to jej obowiązek, że rzucę ją, jeśli będzie zwlekać.
-Zależy jej na tobie.
-Wiem. Ale nie chcę żeby to tak wyglądało. Ostatnio upiła się, żeby... - zacisnął usta, nie chciał zdradzać bratu zbyt wielu szczegółów.
-Może nieświadomie na nią naciskasz?
-Nie wiem, Greg... nie wiem. Ale... jestem zmęczony tym związkiem. - nie sądził, że kiedykolwiek powie te słowa. - Demi mówiła mi, jak ciężko jest z takimi ludźmi, ale mnie to zaczyna przerastać. Muszę przy niej być tym mądrzejszym, silniejszym. A jestem słaby. Ona... ona chyba potrzebuje kogoś lepszego. - szybkim ruchem podniósł puszkę i wypił kilka łyków, jakby alkohol miał wypełnić pustkę w jego sercu.
-Co ty wygadujesz, Niall?!
-Tak myślę.
Greg przez chwilę milczał. Blondyn spojrzał na niego, szukając jakiegoś wsparcia. Wtedy usłyszał pytanie, które zupełnie zbiło go z tropu.
-Byłeś już kiedyś z dziewczyną?
-Co?!
-To proste pytanie. Spałeś z jakąś, czy nie?
Niall nie zamierzał odpowiadać. Łagodny rumieniec, który pokrył jego policzki mówił wszystko. Brat stłumił uśmiech.
-I jesteś pewien, że chodzi tylko o nią?
-Tak. - odpowiedział Niall pewnie. - Wiem, że dla dziewczna wolałaby, żeby to było coś wyjątkowego, dla mnie liczy się tylko to, by to było z nią... I by ona była usatysfakcjonowana. Rozumiesz?
-Rozumiem.
-Uważasz, że zgłupiałem?
-Nie, dlaczego?
-Bo gadam jak idiota.
-Tak ci się wydaje. Musisz ochłonąć. Potem wrócisz i powiesz jej wszystko, co powiedziałeś mi.
Niall pokiwał głową, znów popijając piwa. Chyba tak zrobi.
-Kocham ją.
-To widać.
Blondyn wyprostował się i poklepał brata po ramieniu.
-Dziękuję, Greg.
-Nie ma za co, Niall.

*

Po wszystkim, co wydarzyło się w jego życiu w ciągu ostatnich miesięcy, Louis Tomlinson nie należał do osób, które łatwo zaskoczyć. Wbrew pozorom był osobą roztropną i pewne sprawy traktował śmiertelnie poważnie. Ale mimo to, gdy słuchał wszystkiego, co miała im do powiedzenia Ronnie, nie mógł zachować spokoju. Schował twarz w dłoniach i oddychał głęboko.
Niemożliwe. Po prostu niemożliwe. Przecież ktoś powinien domyślić się, zobaczyć. Eleanor ścisnęła jego ramię. Emily oddychała powoli przyswajając te nowości. Żadne z nich nie chciało jej uwierzyć. Nawet El, choć była wtajemniczona w całą tą maskaradę od długiego czasu.
Pierwszy odezwał się Lou.
-Jesteś... pewna? - wyszeptał, unosząc wzrok na przyjaciółkę.
-Nie mówiłabym wam, gdybym wcześniej tego nie sprawdziła. To... to już stara sprawa.
-Jak bardzo stara? - zapytał, wciąż słabym głosem.
-Kilka lat, jeszcze zanim was poznałam... Wtedy to było nic poważnego, dopiero wczoraj dowiedziałam się na czym stoję.
Milczeli. Eleanor patrzyła na Ronnie pocieszająco, ale ona nie zwracała na nią większej uwagi. W tej chwili czekała na kolejne pytania Tommo. Bo wiedziała, że te zaraz się pojawią.
-Będziesz musiała wyjechać?
-Możliwe.
-Kiedy... - słowa z trudem opuszczały jego usta. - Kiedy mu powiesz?
Oczy Ronnie rozszerzyły się gwałtownie. Rozchyliła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Kręciła tylko przecząco głową, patrząc na Lou spanikowana.
-Ja tego nie zrobię. - uspokoił ją.
-Nie mówmy mu. - poprosiła dziewczyna. - Pojadę do Francji, tam gdzie byłam wtedy z Luke'em i spróbuję to jakoś załatwić. Dziewczyny, pojedziecie ze mną?
-Oczywiście.
-A ja? Co mam robić? - zapytał Louis.
-Zostać tu i pilnować, żeby Harry niczego się nie domyślił...
-A co jeśli niczego się nie dowiesz? Lub okaże się coś jeszcze gorszego?
-Już nic gorszego nie może się wydarzyć. - zauważyła Eleanor.
-Oni muszą coś wiedzieć. - powiedziała Ronnie. - Mają cześć moich papierów, z czasów, gdy tam mieszkałam
-A reszta?
-Warner już je ma. Najważniejsze, żeby Hazz był z dala od tego. Dopóki to możliwe. Jeśli okaże się, że...
-Nawet tak nie myśl! - zawołała Emily.
-...wtedy mu powiem. - urwała na chwilę. - Boże, myślałam, że to już przeszłość, że już nie muszę się martwić tą sprawą... Czy ja dobrze robię?
-Gdy chodziło o Rose chciałem cię zabić. - stwierdził Lou. - Ale teraz to popieram. Załatwimy to bez pomocy twojego męża. Ja będę tak samo przydatny jak on. Mamy podobne znajomości.
-Dziękuję wam.
-Jesteśmy przyjaciółmi, Ronnie. Możesz na nas polegać.

[Rozdział dopiero dziś bo mało komentujecie – to nie moja wina że tak mnie rozpieściliście przy pierwszej serii ;)
Szykuje się kolejne oszukaństwo ze strony Ronnie. Co wy na to?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Następny rozdział w piątek jeśli będzie 15 komentarzy] 

3. Jak szklana kula.

          

Emily obudziła się z koszmarnym bólem głowy, ale ten szybko minął, bo w jego miejsce pojawił się inny, silniejszy. Wstyd. Leżała na łóżku Nialla, ale chłopaka nie było obok niej. Odruchowo podeszła do szafy i wyciągnęła z niej jakąś koszulkę. Po chwili odnalazła też dżinsy. Ubierała się nie rejestrując kolejnych czynności. Jej umysł wciąż przetwarzał jedyną rzecz którą pamiętała, od momentu opuszczenia restauracji z Niallem. Scena była tak wyraźna, że zdawała się aż razić. Gdyby mogła, zwymiotowałaby.
Była już absolutnie pewna, że to zrobią. Czuła się dziwnie, leżała pod nim, a miała wrażenie, że jest na jakiejś szalonej karuzeli.  Nie chciała zwracać na to uwagi. Próbowała utrzymać chłopaka jak najbliżej, choć nie bardzo wiedziała, jak okazać mu, że jest już gotowa. W ustach miała smak szampana, nie wiedziała, czy on czuje go tak intensywnie jak ona.
Odepchnął ją gwałtownie, a jego twarz wyrażała coś między zdziwieniem a zgorszeniem. Nie był głupi, zrozumiał, że dziewczyna upiła się celowo i poczuł przeszywający go ból. Ona tymczasem półleżała podpierając się na łokciu i patrzyła na niego zdezorientowana.
-Naprawdę uważasz, że jestem taki? Że przespałbym się z pijaną dziewczyną? Z pijaną... tobą?
Nie umiała złożyć rozsądnej odpowiedzi, więc złapała go za ramię nie chcąc, by teraz odszedł. Ale on oderwał jej dłoń od materiału swojej koszuli i wstał. Usłyszała tylko trzask drzwi, a potem własny szloch.
Bała się wyjść z pokoju, ale wiedziała, że musi to zrobić. Jej czaszka zdawała się pękać, potrzebowała wody. Na palcach wyszła z sypialni, ale dyskrecja okazała się niepotrzebna, bo Niall już czekał na nią w kuchni. Jego spojrzenie nie wróżyło nic dobrego, dlatego zdziwił ją spokojny ton, którym przemówił.
-Chcesz ze mną pogadać?
Wiedziała, że może to przełożyć, ale tylko pokiwała głową i podeszła do szafki, by wyciągnąć z niej odpowiednią butelkę. Napiła się kilka łyków wody i od razu poczuła się lepiej. Dopiero wtedy znów spojrzała na swojego chłopaka.
-Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał rzeczowo.
-Byłam pijana...
-Nie zachowuj się jak dziecko. Upiłaś się celowo. Wiesz, jak się poczułem? Jak totalny palant, który cię do czegoś zmusza!
-Ja tylko... - nagle poczuła się taka bezsilna. - Chciałam...
Wtedy zauważyła otwartą walizkę stojącą w przedpokoju. Była już do połowy spakowana. Spojrzała na niego zdziwiona - przecież do Irlandii mieli jechać dopiero za kilka dni.
-Niall, czy ty... - znów nie była w stanie dokończyć zaczętego zdania.
-Jadę wcześniej. - rzucił krótko.
-A... ja? - poczuła, że w jej oczach zbierają się łzy. To miał być ich wspólny wyjazd! Miała poznać rodzinę Nialla, jego rodzinne miasto...
-Podrzucę cię do Ronnie, żebyś nie była sama. - wyjaśnił. - Już z nią rozmawiałem.
-Ale... - znów urwała.
Łzy spływały po jej twarzy. Chłopak nie patrzył na nią, by nie musieć walczyć z ochotą podejścia do niej i wytarcia jej bladych policzków. Tym razem to on czuł się zraniony. Nie sądził, że coś jest go w stanie tak zaboleć jak to, że Emily wciąż wątpiła w jego miłość. Ale poprzedniego wieczoru zrozumiał, że ma dosyć.
-Myślę, że oboje potrzebujemy przerwy. - zaczął. - Kocham cię, Emily, ale jeśli ty nie wierzysz we wszystko, o czym cię zapewniam...
-Wierzę! - podbiegła do niego i położyła mu ręce na policzkach, próbując zmusić, by na nią spojrzał. - Nie możesz mnie zostawić! Potrzebuję cię!
W końcu uniósł na nią wzrok i zobaczyła, że jest smutny. Niewiele myśląc pocałowała go w usta, sądząc, że ją odtrąci, ale nie zrobił tego. Odsunął się dopiero po chwili, ale wyraz jego twarzy nie uległ zmianie.
-Spakuj jakieś swoje rzeczy. Ronnie powiedziała, że przygotuje ci pokój. - powiedział cicho i ominął ją, wychodząc z pomieszczenia.
         
*

Ronnie o nic nie pytała - zresztą, gdy otworzyła im drzwi wyglądała jakby miała zaraz zemdleć. Zaprosiła Nialla do środka, ale ten odmówił. Poprosił tylko, by pozdrowiła od niego Harry'ego, bo pewnie się już nie zobaczą.
-A kiedy lecisz?
-W południe.
-Hazz poszedł po zakupy...
-Chciałbym to zobaczyć. - zaśmiał się Niall, mając na myśli niektóre ich 'wypady' na zakupy, gdy wyprawa po jedną rzecz kończyła się sesją z fankami.
-...więc pewnie spotkacie się na schodach.
-Może. Dobra, trzymajcie się. - uściskał Ronnie. - Rose!
-Za ile wracasz? - zapytała brunetka, opierając się o ścianę.
-Nie mam pojęcia.
Ronnie miała zapytać o to, kiedy Emily do niego dołączy, ale wtedy przybiegła Rose i Horan zaczął się z nią żegnać. W końcu postawił małą na ziemi i obrócił się w stronę swojej dziewczyny. Blondynka stała patrząc na niego niepewnie, ale on bez słowa podszedł do niej i mocno pocałował. Natychmiast podniosła ręce, by wpleść je w jego włosy. Zdziwiło ją to, że po tym, jak chłodno ją traktował, zdobył się na to, by objąć ją rękoma i delikatnie gładzić po plecach. Ronnie taktownie wycofała się w głąb mieszkania, wiedząc, że chcą zostać sami. Gdy tylko to zrobiła, Emily jeszcze mocniej naparła na chłopaka, chcąc to przedłużyć. Ale on rozdzielił ich usta i przyłożył swoje wargi do jej ucha, zaciągając się wonią jej włosów.
-Nie jedź. - poprosiła. - Zostań. Przepraszam cię. Zrobię wszystko, tylko nie jedź, nie w ten sposób...
-Kocham cię. - zacisnął mocno oczy, chcąc ugasić cały ból, jaki budził w nim jej płaczliwy głos.
-Niall... proszę...
Odsunął się od niej. Patrzyła, jak nie podnosząc wzroku, odwraca się na pięcie i idzie w stronę schodów. W tej chwili chciała tylko się nie rozpłakać.
Tak jak twierdziła Ronnie, Horan wpadł na Hazzę na parterze. Styles minął zamyślonego przyjaciela i dopiero po chwili go rozpoznał.
-Niall!
-O, Harry!
-Co ty tu robisz?
-Podrzuciłem wam Emily. Wyjeżdżam.
-Jak to, sam? - zdziwił się loczek.
-Tak wyszło. Ufam, że się nią zaopiekujesz.
-Jasne.
Przyjaciele spojrzeli na siebie - do pewnych rozmów nie były potrzebne słowa.
-Nie masz się czym martwić. - Hazza wiedział, że Niall nie chce już z nim rozmawiać. - Trzymaj  się.
-Dzięki, Harry. Na razie!

*

Przyjechał na lotnisko za wcześnie. Siedział w poczekalni i miał zdecydowanie zbyt wiele czasu na przemyślenia. Wiedział, że ich związek jest kruchy, jak szklana kula, a ten wyjazd może ich to rozbić, ale wolał podjąć to ryzyko niż patrzeć, jak ich związek stopniowo się sypie. Ale w tej chwili czuł się okropnie. Musiał z kimś pogadać.
Nawet wiedział z kim.
Drżącą ręką wybrał jej numer i odczekał trzy sygnały, zanim odebrała.
-Hej! Co u ciebie, Irlandczyku? - zaśmiała się Demi. - Mam dziś dużo pracy... poczekaj... - na chwilę odsunęła telefon i zaczęła coś do kogoś krzyczeć. - Już jestem.
-Rozstałem się z Emily.
Sam nie wiedział, dlaczego użył akurat tego słowa. W końcu nie było między nimi żadnej rozmowy o zerwaniu, nikt nikogo nie rzucił, a jednak on czuł inaczej.
-Zwariowałeś, tak? - zapytała zupełnie spokojnie przyjaciółka.
-Chyba.
-Jak do tego doszło?
-To długa historia. Boję się, Demi. Tracę ją.
-Bzdura. W każdy związku zdarzają sie gorsze dni.
-A gorsze tygodnie?
-Gdzie teraz jesteś?
-Na lotnisku. Lecę do domu.
-Nie powinieneś.
-Ja już nie wiem co powinienem, a co nie...

*

Ronnie nie czuła się na siłach rozmawiać teraz z Emily, zajmować się jej problemami. Musiała jechać na miasto, więc przyjazd przyjaciółki niezbyt był jej na rękę. Krótkie zastanowienie utwierdziło ją w przekonaniu, że może ja wkręcić do swoich planów.
-Emily, jedziesz ze mną? - zapytała wchodząc do jej pokoju.
-Gdzie? - blondynka nawet nie podniosła na nią wzroku, siedząc na swoim łóżku.
-Musimy skoczyć do Eleanor.
-Jedziesz do El? - odezwał się Hazz z kuchni. - Dlaczego nie mówiłaś, wpadłbym do Lou.
-Nie ma go! - odkrzyknęła, po czym znów zwróciła się do Emily. - To jak?
-Jasne...
-Spróbuj o nim nie myśleć. - poradziła jej. - Pojedziemy na zakupy i trochę się odprężysz.
-No tak, ty jesteś specjalistką od gaszenia tęsknoty? - zauważyła blondynka mało delikatnie, ale Ronnie nic sobie z tego nie zrobiła. Taka była prawda.
Dziewczyny zostawiły Rose z ojcem i wsiadły do samochodu. Dopiero gdy były na drodze, pani Styles postanowiła sprostować pewne fakty.
-Mogę mieć do ciebie prośbę?
-Aha... - Emily wciąż nie patrzyła w jej stronę. Ten dzień był tak szalony, że nie nadążała za prędkością zdarzeń.
-Nie pytaj mnie o nic, dobrze?
-Jak to? - dziewczyna w końcu oderwała się od własnych rozważań i utkwiła zdziwiony wzrok w przyjaciółce.
-Mam coś do załatwienia, ale Harry nie może o tym wiedzieć. Nie umawiałam się z El, nie dosłownie... podrzucę cię do niej, ok?
-To śmieszne.
-Co?
-To, że wozicie mnie od domu do domu jak dziewięciolatka. Jakbym nie mogła zostać u siebie... u Nialla.
-To wyjątkowa sytuacja. Ja... muszę czegoś się dowiedzieć. To zajmie mi tylko godzinę.
-Znów coś knujesz... nie podoba mi się to.
-Mi też, Emily... mi też.


[Wierzcie lub nie ale w życiu nie miałam jeszcze takiego kotła z nauką jak teraz. Bosz, co to ma być! Uczę się i śpię. I podjadam. ;) Ale nie o tym. Miałam zrobić listę piosenek ‘do słuchania do czytania’ ale nie mam czasu. Ale będzie. Kiedyś na pewno.
Chyba wszyscy zauważyli zmianę nazwy na

HEARTACHE 

(uwielbiam to słówko –rozpacz, gdyby ktoś nie wiedział ;)) rozważałam jeszcze jeden tytuł ale chyba zdradziłabym nim pół fabuły więc…
Podoba się?
A propos fabuły – nie pisze już 73468934 rozdziałów do przodu więc pytam kiedy chcecie poznać tą tajemniczą sprawę, którą zajmują się Ronnie i El – jak na razie nikt nie zgadł. Podtrzymałam bym was w niepewności dość długo ale boję się że zrobię jakieś potknięcie i się domyślicie same – a ważny jest dla mnie efekt zaskoczenia, wiec co wy na to żebyście zostały wtajemniczone szybciej niż całe 1D (około 5,6 rozdziału)?? Jak robić? Mi jest obojętnie.
No i nie piszę już z perspektywy Ronnie. Tak jest, a przede wszystkim będzie lepiej ;)
Niebawem zmienię też wygląd bloga bo ten nie pasuje
I tu 2 pytania:
Znacie kogoś potrafiącego robić tła/nagłówki? (wiem że są szablonarnie etc ale ostatnio przekopywałam się przez jedną 3 dni a z moim niezdecydowaniem to dziękuję bardzo, myślałam że zwariuję.)
Potrzebuję smutnych piosenek w ilości hurtowej – nie 1D i nie Ed bo te znam – jakieś propozycje?
To tyle. Zauważyłyście że prowadzę podwójny blog? Jedno opko i mój ‘pamiętnik’. Przeszkadza to wam? Wy to czytacie?
Anyway, jak myślicie, co będzie z Niallem i Emily? Pogodzą się? A może Niall wcale nie wyjedzie? A może wyjedzie? Kombinujcie.

ZAPRASZAM DO KLIKANIA LINKÓW NA GÓRZE
Szybkość dodawania rozdziałów zależy od ilości waszych komentarzy.]



2. Cisza przed burzą.

  
Na osłodzenie piątku 13 i ku czci Nialla Jamesa Horana, którego kiedyś poznam i osobiście wyściskam.


Walentynki zapowiadały się wspaniale. Zayn już miesiąc wcześniej zamówił w najlepszej londyńskiej restauracji lożę na jedenaście osób. Powody do świętowania były podwójne - święto zakochanych i roczna emerytura zespołu. Dlatego też wszystkie pięć par postanowiło spędzić pierwszą część tego wieczoru wspólnie, a drugą według własnych upodobań.
Emily drżącymi ze zdenerwowania dłońmi próbowała zapiąć na szyi naszyjnik z pięknych, różowych pereł, który może nie koniecznie był w jej guście, ale idealnie pasował do prostej, białej sukienki z długimi rękawami. Odkąd oficjalnie stała się dziewczyną Horana zaczęła pobierać od Ronnie i innych lekcje mody. Z początku próbowała je bojkotować, ale widząc zachwyt Nialla, gdy zrzucała swoje bluzy na rzecz bardziej kobiecych ubiorów, coraz częściej ulegała pokusom sklepowych witryn. Oczywiście wciąż zakrywała ręce i brzuch, a jak ognia wystrzegała się wszystkiego co zbyt obcisłe. Stare lęki cały czas kołatały jej w głowie, podobnie jak te nowe, związane z byciem dziewczyną gwiazdy. Nigdy nie sądziła, że będzie martwić się opinią innych, a jednak.
Nagle tuż za nią pojawił się Niall. Uśmiechnął się, patrząc ponad jej ramieniem w lustro.
-Mogę?
-Jasne. - uśmiechnęła się nieśmiało, podając mu końce naszyjnika.
-Czym tak się denerwujesz? - zapytał, zapinając zatrzaski.
-Och, to nic takiego.
-Kochanie... - Horan złapał dziewczynę w talii i obrócił tak, by spojrzeć jej w oczy.
-Bo... dziś walentynki. A ja... nie powinnam myśleć dziś o takich rzeczach...
-Emily, nie puszczę cię aż mi nie powiesz. - głos Nialla był stanowczy, trzymał ją mocno, wiedziała, że się martwi.
-Będziesz się złościł...
-Emily!
-Ach... Dobrze. Chodzi o to, że się boję.
Zmarszczył brwi nie rozumiejąc. Blondynka nie patrzyła mu w oczy, bawiła się klapą jego marynarki i lekko zagryzała wargę. W końcu postanowiła kontynuować.
-Boję się, że... coś nas rozdzieli. Coś się wydarzy i nigdy nie zdołam ci się odwdzięczyć.
-O czym ty opowiadasz?
-Chodźmy już. - wyszeptała.
-O nie! - przytrzymał ją w miejscu. - Zostajesz tutaj, dopóki nie wyjaśnisz mi tego.
-Och... przecież wiesz. Jest tyle rzeczy, które mogą zniszczyć to, co mamy...
-I to dlatego od kilku dni zachowujesz się...
-Tak...
-Co ja z tobą mam! - udał oburzonego. - Naprawdę sądzisz, że pozwolę ci ode mnie odejść? - zapytał, przyciągając ją bliżej siebie. - Będziesz musiała wymyślić naprawdę dobry powód by się ode mnie uwolnić, kochanie.
Uśmiechnęła się, gdy ją pocałował. Rozchyliła usta i pozwoliła mu zatrzeć wszystkie swoje lęki.
-Nie zrań mnie, Niall. - wyszeptała, gdy jego wargi sunęły po jej szyi. Chłopak wiedział, że nie chodzi o ból fizyczny.
-Jesteś ze mną bezpieczna.

*

Perrie w ostatniej chwili wróciła do miasta i jako ostatnia pojawiła się w restauracji. Zayn nie przejmując się niczyją obecnością złapał ją w ramiona i gorąco pocałował. Rose, jedenasta uczestniczka kolacji, zaczęła bić brawo, uśmiechając się przy tym radośnie. Potem  pary zaczęły wręczać sobie nawzajem upominki i w końcu zasiadły do kolacji. W pewnym momencie, Harry wstał unosząc w dłoni kieliszek z szampanem.
-Moi drodzy... toast.
-Tata!
-Nie, Rose. Toast.
-Tojast!
Kilka osób zaśmiało się cicho, a Hazz kontynuował.
-Chciałem tylko powiedzieć, że najpiękniejszym uczuciem, jakie kiedykolwiek mnie spotkało jest... pewność. Pewność, że za pięć, dziesięć, piętnaście lat wciąż będę szczęśliwy, bo będę miał przy sobie kobietę mojego życia. Kobietę, która jest moim szczęściem, radością...
-Ale za dwadzieścia to już nie, bo się zestarzeje? - zaśmiała się Dan.
-Cicho! - Perrie trzepnęła ją w ramię. - Nie przeszkadzaj Harry'emu. Jeszcze nie zdążył się zająknąć.
-...i myślę, że to samo mogę spokojnie powiedzieć w imieniu moich przyjaciół. Dziękuję, Ronnie. - uśmiechnął się w stronę żony. -Tak więc... za miłość!
-Za miłość! - zawołali wszyscy wychylając swoje kieliszki. Lou zauważył, że El uciekła wzrokiem w stronę Ronnie, ale zaraz spojrzała na niego, jednak w jej oczach było coś dziwnego. Tymczasem Ronnie zacisnęła oczy, wypijając całą zawartość kieliszka, po czym pochyliła się i cmoknęła córkę w czubek głowy.
Niall dopiero po dwóch godzinach zauważył, że Emily stale dolewa sobie szampana. Zmarszczył brwi, obserwując, jak dziewczyna gawędzi z niepijącą Danielle, jak wyciąga dłoń by dotknąć jej brzuszka i uśmiecha się, a jej oczy nienaturalnie błyszczą.
-Kochanie? - wyszeptał, pochylając się w jej stronę.
-Tak? - obróciła ku niemu głowę, a podkręcone włosy zafalowały wokół twarzy.
-A... nic, już nic.

*

Gdy wrócili do apartamentowca, Emily uśmiechała się szeroko, stojąc oparta o ścianę windy.
-Dobrze się czujesz? - zapytał Horan i ujął jej twarz w dłonie, chcąc zobaczyć, czy nie jest gorąca.
Dziewczyna źle odczytała jego zachowanie i natychmiast przywarła do niego wargami. Niall nie miał nic przeciwko. Wziął dziewczynę na ręce, wkładając dłoń pod jej kolana i, wciąż całując, wniósł do mieszkania. Emily zaczęła machać nogami, zrzucając buty, gdy dotarli do sypialni. Chłopak ułożył ją na łóżku i uśmiechnął się łagodnie. Jej oczy błyszczały od alkoholu.
-Śpij. - wyszeptał Niall i nachylił się, by ucałować ją w czoło.
Blondyn wyszedł na chwilę z pokoju, a Emily wstała, szybko zdjęła z siebie sukienkę i przeczesała włosy palcami. Gdy Irlandczyk wrócił, siedziała na łóżku i uśmiechała się promiennie.
Niall uniósł brwi ze zdziwienia, ale ona wyraźnie czekała na jakąś konkretną reakcję. Przechyliła głowę i jasne pasma opadły na ramię. Niewiele myśląc, Irlandczyk podszedł bliżej i usiadł obok niej na łóżku. Spodziewał się, że będzie zawstydzona, ale ona położyła brodę na jego ramieniu nie przestając się uśmiechać.
-Pocałuj mnie.
Emily poczuła jak przez jej kręgosłup przeszedł dreszcz, gdy Niall odpowiedział na tą prośbę. Chłopaka dziwiła jej śmiałość, ale wiedział, że szybko dziewczyna się uspokoi. Mijały jednak kolejne minuty, a ona posunęła się w głąb łóżka i położyła. Był teraz nad nią. Przypominała mu się tamta impreza, gdy wyznali sobie miłość. Tym razem dziewczyna zachowywała się zupełnie inaczej.
-Emily...
Wplotła palce w jego włosy i mocno zacisnęła, aż jęknął i przycisnął swoje ciało do niej. Czuł, jak rozpinała jego koszulę i zastanawiał się, czy robią dobrze. Cały czas czekał na jakiś objaw strachu, ale nic takiego nie było. Pozwalała mu się dotykać. Pocałował ją kolejny raz. Smakowała szampanem. Pachniała szampanem. Jej małe dłonie trzymały chłopaka bardzo blisko, jakby miał jej zaraz uciec. Niall wiedział, że musi szybko podjąć jakąś decyzję. Poczuł oddech Emily w swoich ustach i już wiedział.

*

Oczy Ronnie wciąż były szeroko otwarte, gdy leżała na boku wsłuchana w ich uspokajające się oddechy. Ciężka ręka Harry'ego wciąż spoczywała na jej ciele. Miał zamknięte oczy więc nie wiedziała, czy śpi, ale bała się zapytać. Powoli wyciągnęła dłoń i zaczęła kreślić kółka na torsie chłopaka. W sypialni panowała absolutna ciemność. Nie wiedzieć czemu przypomniała sobie o Luke'u, który przez ponad dwa lata udawał jej chłopaka. Martwiło ją, że przyjaciel zniknął bez śladu. Zaraz po jej ślubie przeprowadził się z Sarą do północnej Anglii i dzwonił nie częściej niż raz w miesiącu. Dziwnie było stracić kontakt z osobą, która była przy niej przez całe życie.
-To łaskocze... - usłyszała nagle przy swoim uchu.
-Och, wybacz.
Chciała cofnąć rękę, ale Hazz złapał ją u uniósł do swoich ust, całując. Dziewczyna uwolniła rękę i przytuliła się do niego całym ciałem. Przycisnęła swoje wargi do niego i poczuła, że się uśmiecha.
-Kocham cię. - powiedzieli jednocześnie i wybuchli śmiechem
-To były wspaniałe Walentynki. Dziękuję. - wyszeptała, gdy chłopak nachylił się, by pocałować zagłębienie w jej szyi.
-Cała przyjemność po mojej stronie.
Ronnie przekręciła się, tak, że znalazła się na nim. Czuła, jak ich ciała idealnie do siebie pasują.
-Wiesz, czasami nie mogę uwierzyć w to, jak bardzo jestem szczęśliwy - wyszeptał. - Mam wrażenie, że kiedyś obudzę się a to wszystko zniknie.
-Jestem pewna, że jakoś byś sobie dał radę. - rzuciła zaczepnie.
-Ja nie jestem taki pewien... - westchnął. - Nie wyobrażam sobie już żadnych zmian. Przeraża mnie myśl, że one są konieczne, że nie możemy po prostu zatrzymać się w tym momencie i do końca wieczności żyć tą jedną chwilą.
-Forever young, I wanna be forever young. - zanuciła. Jej głos zadrżał. Ręce Harry'ego spoczywały na jej talii, gdy zsunął dziewczynę ze swojego ciała.
-Tak. - zaśmiał się i krótko ucałował. - Śpij już.
-Dobranoc Harry.
-Dobranoc Ronnie.
Ale Ronnie tej nocy nie zmrużyła oka.
         


[usunęłam 2 akapity bo byscie jak zwykle wszytskigo się domyśliły. 
ahg. Nie mogłam świętować urodzin Nialla w waszym cudownym gronie, a jutro mam wesele. Czyli weekend bez pisania = weekend stracony. Mam masakrę w szkole – pozdrowienia dla ministerstwa edukacji które wymyśliło tą cudowną reformę w liceach. Mam 8h polskiego w tygodniu, 6 angielskich i 5 historii… zapomniałam już że były wakacje.
A jak u was? Jak szkoła, urodziny Nialla i piątek 13? ;)
I jak rozdział? Jak myślicie, dojdzie do czegoś między Niallem i Emily i jakie będą tego konsekwencje? A może nie będzie żadnych? Jak Honnie? Czekam na recenzje ;)

Liczę na minimum 10-15 komentarzy, bo w następnym rozdziale zacznie się dziać ;)