1. W takim miejscu // BEFORE SUNRISE

Nie zgadniecie co. Postanowiłam chociaż 1 rozdział wrzucić tego dnia, na który to zaplanowałam :) Ta-dam!
Obejedziemy się bez zwiastunów, prologów, i opisów. Jedziemy z tym koksem! (omg nawet nie wiecie jaka jestem podekscytowana, żeby znów dla was pisać!)
aaaaaaaaaa!

KOMENTUJCIE PROSZĘ!

****
 BEFORE SUNRISE

 1. W takim miejscu

- Mia, znów się spóźniłaś! – Katy spojrzała na mnie z niezadowoleniem.
Wymamrotałam „przepraszam, to się zdarzyło ostatni raz” zapinając guziki z przodu niebieskiej sukienki, która służyła za mój uniform. Odkąd kilka miesięcy temu zaczęłam pracę w hotelu moja przełożona nieustannie szukała powodu, by naskarżyć na mnie managerowi. Z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu nigdy nie darzyła mnie sympatią.
- Od czego mam zacząć? – zapytałam, związując włosy w wysoki koński ogon.
- Posprzątasz w kuchni.
- Ale przecież w kuchni sprzątają…
- Nie dość że się spóźniłaś, to jeszcze ze mną dyskutujesz? – Katy spojrzała na mnie nienawistnym wzrokiem.
- Nie, już idę…
- A jak już skończysz, to wynieś śmieci i możesz zacząć sprzątać pokoje.
- Dobrze. – wyszeptałam, kierując się w stronę kuchni.
Gdy tylko dotarłam na miejsce, natychmiast zrozumiałam, dlaczego Katy przydzieliła mi to zadanie – przy zmywaku stała sterta ciężkich, oblepionych tłuszczem garnków, których nie chciało się myć kucharkom. Westchnęłam, zabierając się do zmywania.
Po półgodzinie wszystko było posprzątane, a ja zabrałam ciężkie torby ze śmieciami i wyniosłam je na zaplecze. Przechodząc, zobaczyłam dwie dziewczyny w wieku podobnym do mojego. Obie były gośćmi naszego hotelu, siedziały na leżakach nieopodal basenu i głośno czymś rozmawiały, co chwilę chichocząc. Spuściłam wzrok i zobaczyłam worki na śmieci w moich rękach. W takich chwilach naprawdę nie znosiłam mojej pracy, ale bardzo potrzebowałam pieniędzy.
W końcu wykonałam całą „brudną robotę” i mogłam zabrać się za moje właściwe obowiązki. Zabrałam potrzebne rzeczy i weszłam na piętro szukając pokoi z charakterystycznymi zawieszkami na klamkach „Posprzątać”. O tej porze większości gości była na zewnątrz, więc takich zawieszek było dużo, bo każdy chciał wrócić wieczorem do czystego pomieszczenia. Szybko poradziłam sobie z dwoma pokojami. Wchodząc do kolejnego, zmarszczyłam brwi. Sypialnia wyglądała tak, jakby ktoś spędził w niej najwyżej dziesięć minut. Pościel na łóżku była wzburzona, zasłony przesunięte na bok, ale poza tym nie miałam tu co robić. W kącie pokoju stała otwarta walizka, w której dostrzegłam męskie ubrania. Szybko poprawiłam zasłony, gdy niespodziewanie drzwi od łazienki otworzyły się i stanął w nich chłopak. Miał na sobie tylko owinięty wokół bioder ręcznik, mokre włosy przyklejały się mu do karku. Natychmiast go rozpoznałam. Harry Styles.
Zaraz, ale co Harry Styles robił w tym miejscu? Kilometr stąd znajdował się luksusowy, pięciogwiazdkowy hotel.
- Kim pani jest? – zapytał, widząc mnie pochyloną nad jego łóżkiem.
- Obsługa hotelowa. – uśmiechnęłam się. Najważniejszą zasadą mojej pracy było „Bądź miła dla gości, ale nigdy się z nimi nie spouchwalaj”. – Przyszłam posprzątać.
- Och. – chłopak przejechał dłonią po mokrych włosach, a jak próbowałam nie zwracać uwagi na jego odkryty tors. - Rozbiłem szklankę na balkonie. – wymamrotał w końcu, jakby się tego wstydził.
- To nic, zaraz się tym zajmę. – zapewniłam go i natychmiast skierowałam się w stronę drzwi balkonowych. Faktycznie, potłuczone szkło leżało na chłodnych płytkach, zapach drinka wciąż był dobrze wyczuwalny. Szybko wszystko posprzątałam i ruszyłam do wyjścia, omijając Harry’ego, który siedział teraz na łóżku, ubrany w dres i patrzył na sufit. Dziwne, nie spodziewałam się, że zobaczę tu jakąś gwiazdę, ale tym bardziej nie przewidziałam takiego przygnębienia na jego twarzy.
- Dziękuję. – powiedział cicho, gdy wychodziłam.
*
- To niesamowite, że HARRY zatrzymał się właśnie tutaj! – szczebiotała Lissa, moja koleżanka z pracy, gdy razem układałyśmy czystą pościel w magazynie. Przewróciłam oczami. – Myślisz, że uda mi się go wyciągnąć na plażę?
- Co takiego? – zaśmiałam się. – Chyba nie mówisz poważnie.
- Dlaczego nie? Taka okazja może się nie powtórzyć! – mrugnęła.
- Okazja na co? Na wskoczenie mu do łóżka?
- Chociażby! – zachichotała tamta, choć wiedziałam, że nie była taka. – A tak serio, mam nadzieję, że dostanę chociaż jakiś autograf.
- Szczerze mówiąc wątpię, żeby ktoś taki zwrócił na nas uwagę. Może w jakimś klubie, ale tutaj jesteśmy pokojówkami.
- Może zabierzecie się w końcu do pracy? – zapytała Katy, pojawiając się niespodziewanie w drzwiach.
Westchnęłyśmy i szybkim krokiem opuściłyśmy magazyn.
Następnego dnia jak co rano śpieszyłam się do hotelu. Chcąc skrócić sobie drogę szłam przez plażę, obserwując ocean mieniący się w blasku porannego słońca. Uwielbiałam wodę, mogłam godzinami pływać i nurkować. Byłam też całkiem dobrą surferką, czasem dorabiałam udzielając lekcji turystom. Wyłączyłam schowanego w kieszeni bluzy iPoda i wsłuchałam się w szum fal. Niespodziewanie usłyszałam też inny dźwięk – odgłos ciężkich butów uderzających o piasek. Podniosłam głowę i zobaczyłam Harry’ego, wykonującego poranny jogging. Oczywiście cały hotel opowiadał już tylko o tym, że słynny piosenkarz pojawił się w takiej zabite dechami dziurze, jaką było nasze miasteczko. Niestety, większość przejezdnych stanowiły tu małżeństwa z dużym stażem. Młodsi turyście woleli egzotyczne kurorty, pełne klubów nocnych i ekskluzywnych hoteli. Jednak Harry odkąd pojawił się w tej okolicy nie wyglądał na zainteresowanego jakimikolwiek rozrywkami. Właściwie nie wychodził z pokoju, gdy go widziałam miał puste spojrzenie, od którego robiło mi się zimno.
Chłopak przebiegł obok mnie nie zwalniając, ze wzrokiem wbitym w ziemię.
Nie oglądaj się, nakazałam sobie, zagryzając wnętrze policzka, by powstrzymać pokusę. Wykonałam jeszcze kilka kroków i poddałam się, zerkając przez ramię.
Harry stał opierając ręce na kolanach, oddychając głęboko i patrzył w moją stronę.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz