Nie zgadniecie co. Postanowiłam chociaż 1 rozdział wrzucić tego dnia, na który to zaplanowałam :) Ta-dam!
Obejedziemy się bez zwiastunów, prologów, i opisów. Jedziemy z tym koksem! (omg nawet nie wiecie jaka jestem podekscytowana, żeby znów dla was pisać!)
aaaaaaaaaa!
KOMENTUJCIE PROSZĘ!
****
-
Mia, znów się spóźniłaś! – Katy spojrzała na mnie z niezadowoleniem.
Wymamrotałam
„przepraszam, to się zdarzyło ostatni raz” zapinając guziki z przodu
niebieskiej sukienki, która służyła za mój uniform. Odkąd kilka miesięcy temu
zaczęłam pracę w hotelu moja przełożona nieustannie szukała powodu, by
naskarżyć na mnie managerowi. Z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu nigdy
nie darzyła mnie sympatią.
-
Od czego mam zacząć? – zapytałam, związując włosy w wysoki koński ogon.
-
Posprzątasz w kuchni.
-
Ale przecież w kuchni sprzątają…
-
Nie dość że się spóźniłaś, to jeszcze ze mną dyskutujesz? – Katy spojrzała na
mnie nienawistnym wzrokiem.
-
Nie, już idę…
-
A jak już skończysz, to wynieś śmieci i możesz zacząć sprzątać pokoje.
-
Dobrze. – wyszeptałam, kierując się w stronę kuchni.
Gdy
tylko dotarłam na miejsce, natychmiast zrozumiałam, dlaczego Katy przydzieliła
mi to zadanie – przy zmywaku stała sterta ciężkich, oblepionych tłuszczem
garnków, których nie chciało się myć kucharkom. Westchnęłam, zabierając się do
zmywania.
Po
półgodzinie wszystko było posprzątane, a ja zabrałam ciężkie torby ze śmieciami
i wyniosłam je na zaplecze. Przechodząc, zobaczyłam dwie dziewczyny w wieku
podobnym do mojego. Obie były gośćmi naszego hotelu, siedziały na leżakach
nieopodal basenu i głośno czymś rozmawiały, co chwilę chichocząc. Spuściłam
wzrok i zobaczyłam worki na śmieci w moich rękach. W takich chwilach naprawdę
nie znosiłam mojej pracy, ale bardzo potrzebowałam pieniędzy.
W
końcu wykonałam całą „brudną robotę” i mogłam zabrać się za moje właściwe
obowiązki. Zabrałam potrzebne rzeczy i weszłam na piętro szukając pokoi z
charakterystycznymi zawieszkami na klamkach „Posprzątać”. O tej porze
większości gości była na zewnątrz, więc takich zawieszek było dużo, bo każdy
chciał wrócić wieczorem do czystego pomieszczenia. Szybko poradziłam sobie z
dwoma pokojami. Wchodząc do kolejnego, zmarszczyłam brwi. Sypialnia wyglądała
tak, jakby ktoś spędził w niej najwyżej dziesięć minut. Pościel na łóżku była
wzburzona, zasłony przesunięte na bok, ale poza tym nie miałam tu co robić. W
kącie pokoju stała otwarta walizka, w której dostrzegłam męskie ubrania. Szybko
poprawiłam zasłony, gdy niespodziewanie drzwi od łazienki otworzyły się i
stanął w nich chłopak. Miał na sobie tylko owinięty wokół bioder ręcznik, mokre
włosy przyklejały się mu do karku. Natychmiast go rozpoznałam. Harry Styles.
Zaraz,
ale co Harry Styles robił w tym miejscu? Kilometr stąd znajdował się luksusowy,
pięciogwiazdkowy hotel.
-
Kim pani jest? – zapytał, widząc mnie pochyloną nad jego łóżkiem.
-
Obsługa hotelowa. – uśmiechnęłam się. Najważniejszą zasadą mojej pracy było
„Bądź miła dla gości, ale nigdy się z nimi nie spouchwalaj”. – Przyszłam
posprzątać.
-
Och. – chłopak przejechał dłonią po mokrych włosach, a jak próbowałam nie
zwracać uwagi na jego odkryty tors. - Rozbiłem szklankę na balkonie. –
wymamrotał w końcu, jakby się tego wstydził.
-
To nic, zaraz się tym zajmę. – zapewniłam go i natychmiast skierowałam się w
stronę drzwi balkonowych. Faktycznie, potłuczone szkło leżało na chłodnych
płytkach, zapach drinka wciąż był dobrze wyczuwalny. Szybko wszystko
posprzątałam i ruszyłam do wyjścia, omijając Harry’ego, który siedział teraz na
łóżku, ubrany w dres i patrzył na sufit. Dziwne, nie spodziewałam się, że
zobaczę tu jakąś gwiazdę, ale tym bardziej nie przewidziałam takiego
przygnębienia na jego twarzy.
-
Dziękuję. – powiedział cicho, gdy wychodziłam.
*
-
To niesamowite, że HARRY zatrzymał się właśnie tutaj! – szczebiotała Lissa,
moja koleżanka z pracy, gdy razem układałyśmy czystą pościel w magazynie.
Przewróciłam oczami. – Myślisz, że uda mi się go wyciągnąć na plażę?
-
Co takiego? – zaśmiałam się. – Chyba nie mówisz poważnie.
-
Dlaczego nie? Taka okazja może się nie powtórzyć! – mrugnęła.
-
Okazja na co? Na wskoczenie mu do łóżka?
-
Chociażby! – zachichotała tamta, choć wiedziałam, że nie była taka. – A tak
serio, mam nadzieję, że dostanę chociaż jakiś autograf.
-
Szczerze mówiąc wątpię, żeby ktoś taki zwrócił na nas uwagę. Może w jakimś
klubie, ale tutaj jesteśmy pokojówkami.
-
Może zabierzecie się w końcu do pracy? – zapytała Katy, pojawiając się
niespodziewanie w drzwiach.
Westchnęłyśmy
i szybkim krokiem opuściłyśmy magazyn.
Następnego
dnia jak co rano śpieszyłam się do hotelu. Chcąc skrócić sobie drogę szłam
przez plażę, obserwując ocean mieniący się w blasku porannego słońca.
Uwielbiałam wodę, mogłam godzinami pływać i nurkować. Byłam też całkiem dobrą
surferką, czasem dorabiałam udzielając lekcji turystom. Wyłączyłam schowanego w
kieszeni bluzy iPoda i wsłuchałam się w szum fal. Niespodziewanie usłyszałam
też inny dźwięk – odgłos ciężkich butów uderzających o piasek. Podniosłam głowę
i zobaczyłam Harry’ego, wykonującego poranny jogging. Oczywiście cały hotel
opowiadał już tylko o tym, że słynny piosenkarz pojawił się w takiej zabite
dechami dziurze, jaką było nasze miasteczko. Niestety, większość przejezdnych
stanowiły tu małżeństwa z dużym stażem. Młodsi turyście woleli egzotyczne
kurorty, pełne klubów nocnych i ekskluzywnych hoteli. Jednak Harry odkąd
pojawił się w tej okolicy nie wyglądał na zainteresowanego jakimikolwiek
rozrywkami. Właściwie nie wychodził z pokoju, gdy go widziałam miał puste
spojrzenie, od którego robiło mi się zimno.
Chłopak
przebiegł obok mnie nie zwalniając, ze wzrokiem wbitym w ziemię.
Nie
oglądaj się, nakazałam sobie, zagryzając wnętrze policzka, by powstrzymać
pokusę. Wykonałam jeszcze kilka kroków i poddałam się, zerkając przez ramię.
Harry
stał opierając ręce na kolanach, oddychając głęboko i patrzył w moją stronę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz