Całą niedzielę spędziłam skulona na swoim łóżku, walcząc z
ogromnym kacem. Nawet gdy ból głowy minął, okropne przeczucie zbliżających się
kłopotów nie chciało mnie opuścić. Maddy, odchorowująca imprezę u Aarona na
sąsiednim łóżku wciąż nie wiedziała, co wydarzyło się na imprezie. I miałam
nadzieję, że to się nie zmieni. Niestety, nieobecność Damiena wskazywała na to,
że on też pamiętał. Przez cały dzień nie pokazał się nawet na chwilę, a jego
komórka milczała jak zaklęta.
Nie chodziło nawet o sam fakt pocałunku, bo przecież takie
rzeczy się zdarzają i gdybyśmy sama powiedzieli o tym Maddy, umiejętnie
obracając to w żart, pewnie śmiała by się razem z nimi. W końcu ile razy obie
całowałyśmy cudzych chłopaków podczas zabawy w prawdę czy wyznanie lub dla
zakładu? Zwykle wszystkie zainteresowane strony zapominały o tym w godzinę.
Ale nie tym razem.
Tym razem wyrzuty sumienia były tak głośne, bo Damien
naprawdę mi się podobał i naprawdę chciałam go pocałować. Nie było żadnej gry,
zakładu, po prostu całowałam się z tym facetem i - co gorsze - bardzo mi się to
podobało. Nie miało nawet znaczenia, które z nas to zaczęło, powinnam była to
przerwać, a tego nie zrobiłam.
Leżąc zakopana w pościeli dokładnie przemyślałam każde
wydarzenie, każdą sytuację w której brałam udział razem z Damienem i powoli
dopuszczałam do siebie prawdę. Przypomniałam sobie moje zachowanie zaraz po
przyjeździe do miasta i zrozumiałam, że nie byłam zazdrosna o Maddy, ale o jej
chłopaka. Nagle wszystkie spojrzenia, rozmowy, wszystkie mieszane uczucia,
rzeczy które próbowałam ignorować nabrały sensu, a ja doszłam do jednego
wniosku: muszę unikać Damiena.
Wchodząc w poniedziałek do szkoły myślałam tylko o tym, co
zrobi chłopak. Maddy wciąż o nim mówiła, bo po raz pierwszy nie dał żadnego
znaku życia przez pełne dwadzieścia cztery godziny. W końcu się pojawił -
znalazł nas pod salą, gdzie ja i Maddy miałyśmy pierwszą lekcję i natychmiast
podszedł do swojej dziewczyny, całując ją na powitanie o wiele bardziej
zachłannie niż miał to w zwyczaju. Na mnie nawet nie spojrzał, przez co
poczułam gniew.
- Jak się masz? - zapytał Damien, przytulając Maddy do
siebie. Jego ton był beztroski.
- Martwiłam się o ciebie! Dlaczego wyłączyłeś telefon?
- Byłem zmęczony, nie miałem siły gadać... - jego spojrzenie
na chwilę spotkało się z moim i zrozumiałam, że on pamięta. Zacisnęłam usta i
obróciłam się na pięcie, by wejść do klasy, gdy usłyszałam za sobą jego głos.
- Rose?
- Tak? - zatrzymałam się, ale nie odwróciłam.
- Asha prosiła, żebyś przepisała jej notatki... - poczułam,
że dotknął mojej ręki. Między jego palcami znajdował sie kawałek papieru, który
dyskretnie mi podał.
- W porządku. - powiedziałam, zaciskając dłoń, by Maddy nie
zauważyła, że coś w niej mam.
Szybkim krokiem weszłam do klasy i zajęłam swoje miejsce.
Rozłożyłam książki i patrząc, czy przyjaciółka nie widzi, rozłożyłam małą
karteczkę i odczytałam wiadomość.
Musimy porozmawiać. Pod wejściem do audytorium po tej lekcji.
*
Przerwa między lekcjami była bardzo krótka, więc idąc w
umówione miejsce wiedziałam, że to będzie szybka rozmowa. Damien już na mnie
czekał, nerwowo szurając butem. Podeszłam do niego i - nie wiedząc, co zrobić -
spuściłam wzrok. Było jasne, że nie odezwę się pierwsza.
- Czy... powiedziałaś jej? - zaczął chłopak, spoglądając na
mnie niepewnie.
- O czym?
- Dobrze wiesz o czym.
- Nie powiedziałam.
Pokiwał głową, wyraźnie pocieszony, a ja znów poczułam gniew.
- Chciałem cię przeprosić. To... to nie powinno się wydarzyć.
- Byliśmy pijani - powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
Powoli podniosłam wzrok i gdy nasze spojrzenia się spotkały oboje wiedzieliśmy,
że ta wymówka niczego nie zmienia. Poczułam przyjemny dreszcz na samo
wspomnienie tamtej chwili.
- Nie chcę, żeby to coś zmieniło...
Ale ja chcę!, krzyknęło coś we mnie.
- Jasne, rozumiem. Jest w porządku. Maddy nie musi o niczym
wiedzieć. Przecież takie rzeczy się zdarzają.
- Właśnie.
Patrzyliśmy na siebie zakłopotani. Przez chwilę miałam ochotę
znów go pocałować, ale tylko zbeształam się w myślach za podobny pomysł.
- Czyli... dalej jesteśmy przyjaciółmi? - Damien uśmiechnął
się niepewnie wyciągając go mnie ramiona.
- Tak. - oddałam uśmiech i zrobiłam krok do przodu, by go
przytulić.
To miał być typowy przyjacielski gest, ale gdy się cofałam,
moje usta nieznacznie otarły się o policzek chłopaka, a ten znieruchomiał,
sprawiając się zastygliśmy oddaleni od siebie o centymetry. Jego oddech owiał
moją twarz. Zamrugałam, zastanawiając się, co właściwie miałam zrobić.
- Rose...
- Tak?
- Ja ją kocham.
Odsunęłam się i pokiwałam głową, a w tym momencie zadzwonił
dzwonek.
- Po prostu o tym zapomnimy. - wyszeptałam i nie czekając na
jego odpowiedź biegiem w stronę klasy.
Czas do lunchu mijał bardzo powoli, ale gdy już nadszedł
czas, by udać się do stołówki, nie wiedziałam, co zrobić. Wiedziałam, że
następna godzina będzie długim, niezręcznym momentem i zaczęłam rozważać
ucieczkę z lekcji. Podjęcie decyzji
zajęło mi niecałą minutę. Odwróciłam się na pięcie i - nie przejmując się tym,
co powiedzą moi znajomi - ruszyłam w stronę wyjścia z budynku. Mijałam
kolejnych ludzi, nie zwracając uwagi na ich zdziwione spojrzenia. Niemal
biegiem pokonałam zakręt i wpadłam na kogoś z impetem.
- Uważaj! - zaśmiał się Nick, łapiąc mnie za ramiona, bym nie
straciła równowagi. - Gdzie się tak śpieszysz?
- Ja... och... - spojrzałam na niego i zobaczyłam, że się
uśmiecha, widocznie zadowolony z naszego spotkania. Dopiero, gdy nie czekając
aż wymyślę jakąś odpowiedź pochylił się do przodu i pocałował mnie w usta
uświadomiłam sobie, że wciąż z nim nie zerwałam.
- Nie widziałem cię cały weekend - powiedział, obejmując mnie
ramieniem i ciągnąc w stronę stołówki.
- Byłam na imprezie u Aarona. - wzruszyłam ramionami, choć
przecież wiedział. - Żałuj, że cię nie było.
- Nie żałuję - przyznał szczerze. - Ja też dobrze się
bawiłem. Ale dziś musisz umówić się ze mną.
- Muszę? - zdziwiłam się.
- To znaczy... byłoby miło. Chyba nie masz innych planów.
- Nie. Mam wolny wieczór.
Ręka Nicka przesunęła się w dół mojego ramienia i nasze
dłonie zostały splecione. Weszliśmy na stołówkę razem. Jedno spojrzenie w
stronę mojego stolika pomogło mi podjąć decyzję.
- Mogę usiąść dziś z twoimi znajomymi? - zapytałam szybko,
patrząc na chłopaka z uśmiechem.
- A co? Pokłóciłaś się z kimś? - zapytał, rzucając spojrzenie
w stronę moich koleżanek.
- Nie, tylko... Nie zapoznałeś mnie jeszcze ze swoimi
kumplami. - złapałam za kołnierzyk przy jego koszuli i spojrzałam spod rzęs,
lekko zagryzając wargę.
- No to chodź. - uśmiechnął się. Byłam uratowana.
__________
zabawne, bo całą historię mam w głowie już od tygodni, ale gdy zaczynam ja zapisywac odnoszę wrażenie że to wszystko bez sensu.
chyba błędem w moich opowiadaniach jest to że akcja zbyt długo się rozwija.
od miesiąca siedze w domu i jestem wciąż zmęczona, nie ogarniam.
anyway, zakładam nowego bloga. to fanfic o Niallu (powiedziałam, że już żadnego nie napiszę, ale potem... to chyba silniejsze ode mnie ;)) mam 12 rozdziałów napisane, planuje przynajmniej drugie tyle. na razie nie mam zwiastunu i wyglądu bloga ale postaram sie to szybko naprawic.
link pojawi się w komentarzu jak opublikuje pierwszy rozdział :)
chyba muszę nauczyc się pokory
ok, co myśłicie o tym rozdziale? komentujcie!
ok, już jest :) http://aboveheavenfanfic.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, już nie mogę doczekac sie następnego :D
OdpowiedzUsuńja również!
OdpowiedzUsuńoallalal :O
OdpowiedzUsuń