[przepraszam że nie poinformowałam o nowym rozdziale ale jest 23:11 a ja padam z nóg]
Zayn właśnie wrócił do domu. Niedbałym
ruchem rzucił kurtkę na krzesło i otworzył lodówkę w poszukiwaniu czegoś do
przekąszenia. W myślach już układał sobie plan wieczoru. Chciał zadzwonić do
Perrie i umówić się na jakiejś wyjście. Może do kina, może na kręgle...
Ewentualnie mogli po prostu zostać w domu, włączyć film i przegadać połowę.
Uśmiechnął się do siebie myśląc o tym
wszystkim, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Osoba, która chciała się z nim
widzieć nie zamierzała czekać, aż jej otworzy, po prostu wtargnęła do
mieszkania. Zaalarmowany hałasem w przedpokoju chłopak zatrzasnął drzwiczki
lodówki i ruszył w stronę korytarza. Gdy zobaczył swojego niespodziewanego
gościa dosłownie ścięło go z nóg.
-Masz apteczkę? - zapytała, dociskając
dłoń do skroni.
Otworzył i zamknął usta, patrząc na Emily,
która stała oparta do ścianę i nieudolnie próbowała zapanować nad swoim ciałem.
W końcu otrząsnął się i podbiegł do dziewczyny.
-Co ci się stało? - zapytał przerażony,
prowadząc ją w stronę kuchni. - Wpadłaś pod autobus?
Ale ona tylko zaśmiała się, jednocześnie
sycząc z bólu i zajęła miejsce na krześle.
Dopiero teraz Zayn mógł obejrzeć ją
dokładnie.
Jej twarz wyglądała jakby uderzyła o bruk
co najmniej pięć razy. Była cała posiniaczona, jej czoło, lewy policzek były
otarte, z kilku ran sączyła się krew. Chłopak chciał zdjąć z jej kurtkę, ale
zaprotestowała. Nie chciała by widział jej ręce.
-Emily....
Dziewczyna poruszyła się niecierpliwie, po
czym w podniosła się i podeszła do zlewu. Ciepłą wodą obmyła brudne ręce i
twarz, po czym wróciła na swoje miejsce. Malik w tym czasie wyciągnął apteczkę,
ale nie zaczął czyścić jej ran. Czekał na wytłumaczenie.
-Zostałam napadnięta - powiedziała w
końcu. - Jakiś koleś mnie zaczepił, ale udało mi się uciec.
Jej uśmiech zupełnie go zaskoczył. Co
więcej - zaskoczył też ją.
-Już nigdy nie będę ofiarą - wyszeptała z
dumą.
-Może zadzwonię po Mike'a? Przecież on
pracuje szpitalu... powinien cię obejrzeć.
-Nie trzeba. Sama do niego zadzwonię. A ty
lepiej bierz się do roboty, bo trochę ci się zejdzie zanim przywrócisz mnie do
porządku.
*
Harry otrzymał wiadomość ze szpitala i już
po kwadransie był na miejscu. Ronnie wracała właśnie z sali zabiegowej.
Pielęgniarze położyli ją na szpitalnym łóżku i w milczeniu odeszli. Hazz
założył fartuch i powoli przekroczył próg pomieszczenia. Spodziewał się
uśmiechu ulgi - w końcu po raz kolejny udało jej się wyjść cało z zapaści -
dlatego zaskoczyły go łzy płynące potokiem po jej policzkach.
-Skarbie, już dobrze. - wyszeptał, biorąc
dziewczynę za rękę.
-Nic nie jest dobrze - załkała. - Nic...
-Przecież zabieg się udał. Powinnaś...
-Zostaw mnie samą.
Harry przez pełną minutę milczał,
analizując to zdanie. Nigdy, odkąd trafiła do szpitala nie poprosiła go o to.
Poczuł się odrzucony, ale to nie jego odczucia były w tej chwili najważniejsze.
-Ronnie...
-Wyjdź! - prawie krzyknęła. Przechodząca
obok sali pielęgniarka spojrzała przez szklane drzwi i karcąco pokręciła głową.
-Dobrze... -
wyszeptał chłopak i spełnił jej prośbę.
Gdy tylko zniknął z zasięgu wzroku
dziewczyny, ta natychmiast pożałowała swojej decyzji. Jej oczy wypełniły się
nowymi łzami.
-Przepraszam cię, Harry...
*
Nie wpuszczała do siebie nikogo. Niall,
Louis Eleanor i Zayn na przemian próbowali z nią porozmawiać, ale
bezskutecznie. Czwórka przyjaciół siedziała w szpitalnej kawiarence
zastanawiając się co zrobić z tym fantem. Wtedy El wpadła na pomysł.
-A Emily? Może ona pomogłaby jakoś do niej
dotrzeć.
-Raczej nie. - westchnął Zayn.
-Dlaczego? - zdziwił się Lou. - W ogóle
dziwi mnie że jej tu nie ma. To najlepsza przyjaciółka Ronnie.
-Widok Emily byłby teraz dla nich obu
dość... traumatyczny. - Zayn złapał trzy zdziwione spojrzenia i pokręcił głową
z rezygnacją. - Emily miała... wypadek. Wątpię czy jej widok poprawiłby humor
Ronnie.
-Wypadek?! - Niall złapał przyjaciela za
ramię. Poczuł, że kręci mu się w głowie. - Co się stało?
-Ktoś ją napadł i pobił. Nic poważnego,
ale jest nieźle poobijana. Mówiła, że ten ktoś chciał ją po prostu
przestraszyć, żeby czegoś nie robiła. Co zabawne, zamiast się tym załamać,
Emily cieszy się, że zdołała mu uciec. Twierdzi że "już nie jest
ofiarą".
Dłonie Nialla natychmiast zacisnęły się w
pięści. Zmrużył oczy i wstał. Słyszał, że przyjaciele coś za nim wołają, ale
jego stopy same kierowały go w właściwym kierunku. Nie mogło być inaczej, bo
przecież nie miał zielonego pojęcia, gdzie znajduje się pokój pielęgniarzy, a
jednak znalazł go bez problemu. Omiótł pomieszczenie obojętnym spojrzeniem, aż
w końcu dostrzegł Mike'a, który właśnie przygotowywał się do swojego dyżuru.
-Niall, co ty...
Nie zdążył dokończyć, bo blondyn z całej
siły pchnął go na ścianę. Chłopak nie upadł, ale już po chwili pięść Horana
wylądowała na jego twarzy.
-Miałeś się nią opiekować! - wrzasnął. -
Miała być z tobą bezpieczna!
-Niall! - Louis pojawił się w drzwiach i
ruszył do przodu, by rozdzielić chłopaków.
-To nie ja ją skrzywdziłem.
-Myślisz, że to mnie obchodzi! Nie masz
prawa się do niej zbliżać! Nie zasługujesz nawet na jej spojrzenie!
-Chłopaki, uspoku...
-A ty to co? Gdzie byłeś przez cały czas?!
-Dotrzymywałem słowa. Dałem ci wolną rękę,
a ty pozwoliłeś jej cierpieć!
-Co tu się dzieje?! - do pomieszczenia
wpadła znaczna część personelu i pomogła Louisowi zabrać Nialla na zewnątrz.
Wszyscy wiedzieli, że ta rozmowa była jeszcze nie skończona.
*
Emily stała w łazience uważnie
przyglądając się swojemu odbiciu. Próbowała zakryć siniaki pudrem, ale nie
wychodziło jej to najlepiej. Chciała spotkać się z Niallem i odwiedzić Ronnie, ale
nie mogła pokazać się im w tym stanie.
A jednak, mimo fatalnego wyglądu,
dziewczyna czuła się szczęśliwa. Wciąż czuła w sobie tą energię, która
pozwoliła jej się uwolnić spod ciężkich pięści nieznajomego mężczyzny. Chciała
wykrzyczeć całemu światu, że nareszcie odzyskała to, co straciła pewnej
wiosennej nocy kilka lat wcześniej. Wiarę w siebie. Nareszcie mogła ufać i
kochać tak jak nigdy przedtem.
Jej telefon zapiszczał, sygnalizując nową
wiadomość.
"Jestem na klatce schodowej. Wpuścisz
mnie?"
Uśmiechnęła się i ruszyła do przedpokoju.
Faktycznie, po drugiej stronie drzwi stał Mike i patrzył na nią niepewnie.
-Ty też? - zaśmiała się, widząc ślad po
uderzeniu na twarzy przyjaciela. - Biłeś się o jakąś ślicznotkę? - zapytała,
wprowadzając gościa do salonu.
-Żebyś wiedziała. - powiedział i zajął
miejsce na kanapie. Emily szybko do niego dołączyła. - Twój były na mnie
napadł.
-Niall? - zdziwiła się.
-Tak.
-Ale... dlaczego?
-Bo ja wiem? Pewnie z zazdrości... - Mike
mrugnął do niej i nieznacznie pochylił się w jej stronę.
-Niall taki nie jest - odpowiedziała
stanowczo dziewczyna.
-Nie rozumiem, dlaczego wciąż go bronisz.
Ten koleś... - zaczął chłopak lekko poirytowany.
-Zawdzięczam mu wszystko. Jemu i Zaynowi.
-Akurat.
Wtedy Emily uśmiechnęła się, ale w jakiś
dziwny sposób.
-Tak niewiele o mnie wiesz, Mike.
-Mogłabyś dopuścić mnie bliżej siebie...
Dziewczyna odchrząknęła, dając mu jasno do
zrozumienia, że przekracza ich niepisaną granicę.
-Chcę żebyś mi pomógł.
-W czym?
-Muszę dowiedzieć się, kto wynajął tego
mężczyznę. Tego, który mnie pobił.
Mike przez chwilę patrzył na nią
nieodgadnionym wzrokiem, po czym przytulił po przyjacielsku.
-Dobrze - wyszeptał. - Dla ciebie
wszystko.
*
-Ronnie?
Niall stanął w drzwiach sali i uśmiechnął
się przyjaźnie, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Przez chwilę stał w
bezruchu, ale w końcu postanowił wejść. Usiadł obok łóżka dziewczyny i czekał.
Wiedział, że na drugim końcu korytarza Hazz modli się o powodzenie jego misji.
-Powinieneś coś wiedzieć, Niall - usłyszał
niespodziewanie. Podniósł wzrok i dostrzegł, że Ronnie patrzy na niego smutnymi oczami.
-Co takiego?
-Ona cię tak niesamowicie kocha. I ją to
przeraża. Ale kocha cię i nie możesz przestać o nią walczyć.
-Dlaczego mi o tym mówisz?
-Bo... zależy mi, żebyście byli
szczęśliwi.
Niall westchnął.
-Co się stało? Tam, na sali zabiegowej?
-Straciłam nadzieję. - wyszeptała, ale
zanim zdążyła dodać cokolwiek do sali pewnym siebie krokiem wkroczył Warner.
-Panie Horan, nie powinien pan tu przebywać.
-Już wychodzę.
-Nie - zaprotestowała niespodziewanie
Ronnie. - Niech zostanie. Niech pan mu powie...
Lekarz przez chwilę mierzył ich oboje
wzrokiem, ale w końcu postanowił spełnić prośbę pacjentki.
-Jutro podłączymy panią Styles do
respiratora. Jeśli dawca jej nowego serca ma się pojawić, to powinien się
pośpieszyć.
-Jak to? - zdziwił się Irlandczyk.
-Mieliśmy komplikacje. Nie uratujemy już
tego serca.
Przez kilka sekund Niall patrzył na
przyjaciółkę zaszokowany, nie wiedząc co powiedzieć. Ale ona wiedziała.
-Harry... - wyszeptała tylko.
Niall natychmiast zrozumiał jej prośbę i
już odwrócił się, by znaleźć kolegę, gdy okazało się, że ten stoi w drzwiach.
Jego oczy były szeroko otwarte, oddychał ciężko, przytłoczony tymi
informacjami. Ronnie dźwignęła się na poduszce i zdążyła uchwycić jego
ostatnie, zrozpaczone spojrzenie, zanim puścił klamkę i wybiegł z oddziału.
[Jeśli chodzi o 3 cześć SoH - miałam rozpisane cztery części, ale wątpię czy będziecie chciały to cyztać, poza tym mam też pomysł na innego bloga, więc pewnie skończymy na Heartache, ale to tez zalezy od was, tylko uprzedzam że trzecia część byłaby parwdziwą modą na sukces, więc...
Przepraszam, że nie dodawałam rozdziałów. Po prostu nie mam czasu, ale w tym stuleciu zamierzam się poprawić :) Trzymać kciuki.
Zapomiałabym. 16 lutego mój blog miał pierwsze urodziny :) :) :)
Nie wierzę że udało wam się tyle ze mną wytrzymać. Kocham was wszystkiech i dizękuję za waszą cierpliwość i wszystkie 63513 wyświetleń! :) :) :)
Następny rozdizał postaram się dodać jeszcze w lutym, pod warunkiem że dostanę minimum 15 komentarzy, bo chcę wiedzieć że w ogóle ktoś to czyta.
Do napisania.]