[Dziś dla odmiany notka przed rozdziałem. PRZECZYTAJCIE!
Po pierwsze bardzo, bardzo, bardzo przepraszam. Tyle się ostatnio działo! M.in.:
Starałam sie o wyjazd do UK, zakładałam vloga, brałam udział w wolontariacie, konsultowałam
się z ludźmi na temat mojego przyszłego pisarstwa i zaliczałam zaległy materiał
w szkole. Dopiero teraz złapałam oddech i napisałam cokolwiek dla was. Nie
jestem zadowolona z tego rozdziału, może dlatego, że tak bardzo czekała m na to
zakończenia, a gdy przyszła pora by je napisać ja nie umiem złożyć dwóch zdań… Nieważne.
Przed nami długi epilog. Postaram się żeby był ok. J
Dobra, tyle w kwestii usprawiedliwienia, teraz
ogłoszenia:
Mój kanał na YouTube to: [KLIK]
Będzie mi bardzo miło, jeśli followniecie mnie na twitterze:
@paulina_here i wrzucicie na swoje TL link do mojego kanału. Jeśli uznacie, że
jestem tego warta, oczywiście. ;)
Co do pisania, to na 90% powstanie kolejne opko,
nie-fanfic ale powiązane z tą historią. Jak? Otóż jego główną bohaterką będzie….
(werble) tatatatatam (czy tak robią werble? anyway)
ROSE!
Haha. Oczywiście nie mała Rose, ale taka troszkę
starsza. To co, kto z was będzie czytał o losach Rose w wielkim mieście?;) Uwaga:
Jeśli to opko powstanie (jeśli ktoś będzie chciał czytać, a ja będę miała czas
pisać) wystartuje około wakacji – potrzebuję jakiegoś miesiąca urlopu.
A teraz rozdział. (ja tego nie czytałam...)]
W pomieszczeniu panował
półmrok. Szpitalna apartura wydawała ciche, regularne dźwięki. Ronnie leżała w
szpitalnej pościeli, zupełnie blada. Wyglądała jak mała, chuda dziewczynka z
ciemnymi sińcami pod oczami. Każdy, kto by ją zobaczył, mógłby powiedzieć, że
tylko śpi i lada moment się obudzi.
Jacob szybkim krokiem wszedł
do sali i położył na pustej szafce nocnej małą apteczkę, po czym wyciągnął z
niej strzykawkę i kilka ampułek.
-Szczerze mówiąc - odezwał się
cicho do nieprzytomnej - myślałem, że Warner się domyśli. Nie chciałem cię
zabić, ale z drugiej strony... jak mógł być tak głupi? - Mówiąc to napełnił
strzykawkę mieszanką leków. - Mimo wszystko szkoda, że już się nie spotkamy. -
Powoli odpiął jedną z kroplówek i na jej miejsce wstrzyknął Ronnie
przezroczystą ciecz. - Może kiedyś mi wybaczysz.
*
Emily obudził dźwięk
upuszczonych kluczyków i ciche przekleństwo. Dziewczyna otworzyła oczy i
zobaczyła Nialla, siedzącego na brzegu łóżka i w pośpiechu zapinającego bluzę.
-Pożyczyłem. - powiedział,
uśmiechając się do niej przepraszająco. - Dobrze, że nosisz takie uniwersalne
ubrania.
-Już idziesz? - zapytała
zawiedziona.
-Tak. Muszę. - chłopak
pochylił się i pocałował ją w czoło. - Louis znalazł namiary na tego Jacoba.
Musimy go dorwać.
-Mogę jechać z wami?
-Emi...
-Daj mi trzy minuty! -
zawołała dziewczyna i wyskoczyła z łóżka. Już po chwili wybiegła z niej
kompletnie ubrana, jedną ręką szczotkując włosy, drugą szukając kluczy od
mieszkania. Niall zaśmiał się, widząc jej pośpiech i złapał w pasie, gdy
przechodziła obok niego.
-Nie powinnaś jechać. Louis
nie będzie zadowolony...
-Dlaczego? Mogę się przydać.
-Ale... - Emily zamknęła mu
usta krótkim pocałunkiem - Niech będzie.
*
Lou czekał na nich pod
budynkiem, w którym mieszkała dziewczyna. W jego spojrzeniu było coś dziwnego,
jakby był rozdarty. Oczywiście ucieszył się, gdy Niall powiedział, że on i
Emily znów są razem, ale wyraźnie unikał wzroku blondynki.
Milczeli przez całą drogę. Do
miejsca, gdzie mieszkał Jacob dojechali w zaledwie kwadrans.
-Ale przecież... - zaczęła
Emily, ale natychmiast zamilkła.
-Chodźmy. - poinstruktował
Lou. - Drugie piętro, mieszkanie...
-4A... - dokończyła blondynka
i wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni.
-Skąd wiesz? - zapytał Niall.
-Lou? To jest mieszkanie 4A?
-Tak. - chłopak pokiwał głową.
- Dlatego zostań w samochodzie.
-Nie. Zrobimy to inaczej.
*
Louis nie musiał długo czekać
- Mike, uprzedzony telefonem od Emily, natychmiast otworzył drzwi. Jego mina,
gdy zamiast blondynki zobaczył na progu Tomlinsona była tak komiczna, że gdyby
nie powaga sytuacji, Lou na pewno zacząłby się śmiać.
-Co ty tu robisz?
-Dobre pytanie. - powiedział
Louis, wchodząc do mieszkania. - Przyszedłem pogadać.
Mike zmarszczył czoło.
-O czym?
-Nie czym, tylko o kim. O
pewnej dziewczynie, którą na pewno znasz. O Dorothy.
-Dorothy? Nie mam pojęcia o
kim mówisz...
Tommo uśmiechnął się krzywo. W
tym samym momencie do mieszkania weszła Emily, a za nią Niall. Dziewczyna,
która znała rozkład pomieszczeń natychmiast znalazła miejsce, gdzie Mike
trzymał dokumenty. Horan w tym czasie zamknął drzwi od środka i wykonał krótki
telefon.
-Co wy robicie? - zdziwił się
Mike, widząc to zamieszanie.
Emily podeszła do Lou i podała
mu znaleziony w dokumentach paszport. Sama nie była w stanie tego sprawdzić.
Louis nie miał takich oporów.
-A więc... Mike'u Jacobie... -
zaczął, patrząc na dane chłopaka - wasz szpital nie zbyt dobrze chroni dane
osobowe personelu. A pani w rejestracji jest tak samo sprzedajna jak ty.
Mike nie wyglądał na
przestraszonego. Zaśmiał się cicho, i westchnął.
-Myślałem, że już nigdy się
nie domyślicie.
Na kilka minut zapadła cisza.
Mike-Jacob patrzył na Louisa z bezczelnym uśmiechem, a Emily z przerażeniem
próbowała odnaleść w nim resztki swojego najlepszego przyjaciela. Stojący
najdalej Niall obserwował dziewczynę, bojąc się, jak odbierze ten cios.
-Zostawcie nas na chwilę. -
powiedziała blondynka niespodziewanie.
-Co?
-Chcę z nim porozmawiać. W
cztery oczy.
-Nie! - zaprotestował Horan,
ale Lou wycofał się i zabrał go ze sobą.
Gdy tylko znikli im z oczu,
Emily podbiegła do chłopaka i bezradnie uderzyła w pięścią z jego ramię. Gdy
podniosła wzrok, nie zobaczyła już tego bezczelnego uśmiechu. Znów stała obok
swojego Mike'a, dobrego, miłego i pomocnego. Zupełnie, jakby Jacob nie istniał.
-Chciałeś zabić moją
przyjaciółkę! - zawołała, a pierwsze łzy spłynęły po jej policzkach.
-Dlaczego? - tylko to jedno
pytanie przyszło jej do głowy.
-Emily, posłuchaj...
-Nie, to ty...
-Nawet cię wtedy nie znałem! -
krzyknął jej w twarz - Nie miałem pojęcia, że znasz Ronnie! I nie zamierzałem
jej zabić!
-Doskonale wiedziałeś, co
robisz!
-Ale nie wiedziałem, że była w
ciąży!
Emily zaniemówiła, zaskoczona
tą wiadomością. Mike wykorzystał to i zaczął mówić. Opowiedział o tym, jak
Dorothy pomogła mu "odmienić życie", po tym, jak postanowił się
zmienić, jak potrzebował pieniędzy i zgodził się na zafałszowanie wyników badań
i podawanie leków Ronnie.
-...ale gdy dowiedziałem się,
że leki zabijają dziecko, a ciebie pobił ten koleś, natychmiast zerwałem umowę
z Dorothy. Nie mogłem pozwolić, by krzywdziła ciebie.
-Czyli ten facet był...
Wiedziałeś o tym!
Tego było już za wiele. Nie
dość, że Mike podawał się za fałszywą osobę, zabił dziecko Ronnie i Harry'ego i
być może samą Ronnie, to jeszcze pozwolił, by Dorothy znów pchnęła ją na skraj
przepaści. Emily nie zastanawiając się długo uderzyła chłopaka. Nie opierał się
przed jej ciosami, więc zaczęła okładać go na ślepo, aż udało jej się go
powalić na ziemię.
Gdy Louis i Niall wbiegli do
pokoju, zastali Jacoba leżącego i osłaniającego się rękoma i siedzącą na nim,
wciekłą Emily, która ze wszystkich sił próbowała zrobić mu krzywdę. Łzy
strumieniem spływały jej po twarzy, przeklinała i krzyczała, a jej ofiara
wydawała się przyjmować te ciosy ze stoickim spokojem.
-Przerywamy jej czy pomagamy?
- zapytał Niall.
-Ja to bym pomógł, bo
dziewczyna sobie nie radzi - ocenił Lou - ale wezwaliśmy już policję...
-No tak. - westchnął blondyn -
Szkoda.
Wspólnymi siłami oddzielili
dziewczynę od Mike'a. Ten podniósł się z ziemi o własnych siłach i uśmiechnął w
jakiś dziwny sposób. Za oknami dało się słyszeć dźwięk syren.
-Wezwaliście gliny? Po co?
Przecież już nic nie mogę zrobić Ronnie. Byłem u niej rano.
-Co?! - Emily znów wyrwała się
z uścisku Nialla i podbiegła do przyjaciela.
-Powiedz mi tylko jedną rzecz.
- wyszeptał. - Czy kiedykolwiek będziemy moglibyśmy być razem? Gdybyś nie
kochała jego... czy mogłabyś kochać mnie?
-Nie, Mike. - odpowiedziała. -
Nigdy nie będziemy razem.
-Tak myślałem.
Chłopak nachylił się i
delikatnie pocałował ją w policzek. Mogła poczuć gorącą łzę na swojej skórze.
Potem odsunął się i podszedł do komody. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować,
otworzył najwyższą szufladę i wyciągnął z niej niewielki, czarny przedmiot.
-Odłóż to! - krzyknął Louis.
Niall wybiegł do przodu i
osłonił Emily.
Ale Mike uśmiechnął się tylko
blado, widząc ich poruszenie.
-Ronnie obudzi się dziś
wieczorem. Nie gwarantuję, że będzie w pełni zdrowa, ale przeżyje. - powoli
podniósł trzymany w dłoni pistolet i przyłożył go sobie do skroni. - Nie
chciałem tego, Emily. Zawsze będę cię kochał.
-Mike...!
Odgłos strzału przeszył
powietrze.