[Wiem, że większość i tak tego nie przeczyta ale ok.
Tak naprawdę to wszystko miało wyglądać inaczej. Zaczęłam Heartache bo wpadłam na pomysł "Co by było, gdybym zabiła Ronnie?" No i miałam ją zabić.. w jakimś 7 rozdziale. Ale nie miałam serca tego zrobić haha. Ostatecznie nie jestem zadowolona z tego opka (nie pisze tak żebyście komentowały nie, jest super etc. - to moje odczucie, wiem, że mogłam napisać to lepiej). Czuję się źle z tym, że tak mało pisałam. Generalnie czuję się źle. Można powiedzieć, że ten blog był ze mną, wy byliście, w bardzo ważnym (czyt. trudnym) okresie mojego życia - w końcu rok i 3 miesiące to nie taki krótki okres! Kończę w bardzo złej formie fizyczniej - chora - i psychicznie - samotna. (to trochę jak Norwid i Chopin ;)) Ale jestem optymistką i mam mnóstwo planów więc nie będzie źle.
Co dalej z tym blogiem?
Będzie otwarty! Tak, nie widzę sensu zakładania nowego adresu. To tylko adres. Do wakacji powinnam wrzucić jakieś shorty (bo naczytałam sie ostatnio imaginów - ale takich z wyżej półki ;)) i mam ochotę coś takiego napisać.
około wakacji mam nadzieję zawieszę bloga - jeśli to zrobię to znaczy że spełniło się moje marzenie i wyjeżdzam, ale jako że jeszcze nie załatwiłam sb wyjazdu to zamiast zwieszać pewnie zacznę nowe opko którego już nie mogę się doczekać, choć szczerze mówiąc nie wiem o czym będzie ;) Anyway.
Dziękuję wszystkim, którzy wytrwali ze mną do samego końca Smile of Harry. Jesteście najlepsi. Mam nadzieję, że nie opuścicie mnie w dalszym blogowaniu (i vlogowaniu). Kocham was!]
a teraz EPILOG. (błędy poprawię jutro;))
Padał deszcz. Chłodny,
londyński deszcz, obmywający ulice z mgły, odświeżający, wyciszający. Harry
obudził się w swoim wielkim, wysokim łóżku i leniwie zamrugał, próbując
przywrócić oczom ostrość. Szum wody za oknem i ciepło pościeli kusiło go, by
jednak przedłużyć odpoczynek o kilka minut. Ale wiedział, że już nie uśnie.
Czuł, jak dwie małe rączki zaciskają się na jego koszulce i mimowolnie się
uśmiechnął. Rose spała spokojnie, opierając głowę na jego ramieniu, niemal tak
samo, jak zwykła to robić jej matka. Harry przytulił dziecko do siebie, a
pamięć od razu przywołała wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dni.
Jacob, czy też Mike, umarł.
Dorothy znikła. Chociaż oznaczało to koniec ich kłopotów - przynajmniej na
pewniej czas - nikt się z tego nie cieszył. Emily, która najbardziej przeżyła
śmierć przyjaciela jeszcze tego samego wieczora wyjechała. Zostawiła tylko
zdawkową wiadomość dla Nialla, informując go, żeby się nie martwił. Nie zabrała
telefonu, więc nikt nie potrafił jej namierzyć.
Ronnie odzyskała przytomność
się i po długiej rozmowie z Louisem i Niallem powiedziała całą prawdę. I choć
minął tydzień, Harry wciąż przypominając sobie treść ich rozmowy miał łzy w
oczach.
Od tego czasu minął tydzień.
Najbardziej cichy tydzień w historii. Harry nie rozmawiał z chłopakami, będąc u
Ronnie w szpitalu oboje milczeli, Emily wydawała się zapaść pod ziemię.
Rose zamruczała, jak mały
kotek i powoli zaczęła się budzić. Jej ojciec zwolnił uścisk i pozwolił
dziewczynce usiąść, mimowolnie wyobrażając sobie dziecko, które zabiła ludzka
zawiść i głupota. Nie wiedział, czy byłby to chłopiec czy dziewczynka, jakie
miałby oczy i włosy, jaki charakter. Co gorsza, już nigdy miał się nie dowiedzieć.
Nie był wściekły na Ronnie.
Nie był nawet wściekły na
Dorothy i Jacoba.
Chciał po prostu wiedzieć,
dlaczego to dziecko, jego dziecko, musiało umrzeć, by wszystko inne mogło
ocaleć.
-Dziemy mamy dziś? - zapytała
mała.
Harry zamrugał, próbując skupić
się na tym pytaniu.
-Tak, malutka. Dziś mama
wyjeżdża.
-Dzie?
-To takiego miejsca, gdzie
będzie dużo lekarzy.
-Ale wlóci?
-Wróci, i będzie zdrowa.
Dziewczynka uśmiechnęła się i
niespodziewanie przytuliła się do ojca.
-Kocham tata. - wyszeptała mu
prosto do ucha.
-I tata też kocha ciebie. -
odpowiedział, uśmiechając się, gdy Rose zaczęła bawić się jego włosami.
-A mama?
-Mama też cię kocha,
kruszynko. Przecież wiesz.
-Nie. - dziecko odsunęło się i
spojrzało na niego poważnie - Nie nunia. Cy tata kocha mame?
-Kocham ciebie i mamę
najbardziej na świecie.
Rose uśmiechnęła się.
-Mama kocha nas. Mówiła niuni.
Wćoraj. Mówiła.
*
Niall nie był pewien, czy
zrobił dobrze, ale wracając do domu myślał, że Emily chciałaby, by to zrobił.
Szczerze mówiąc, tylko dla niej tam poszedł. Był niemal pewien, że dziewczyna
zjawi się na pogrzebie Jacoba. Ale jej nie było. Mimo wszystko złożył kwiaty na
grobie i odmówił krótką modlitwę. Ostatecznie Mike nie chciał by to wszystko
się tak skończyło.
Nie pamiętał muzyki, która
sączyła się z radia, gdy jechał samochodem. Nie zwracał uwagi na ludzi na
ulicach. Dopiero gdy wsiadał do windy, dostrzegł uśmiech jednego z ochroniarzy
stojących w holu jego apartamentowca. Znał tego mężczyznę na tyle długo, by
wiedzieć, o czym świadczy ta mina.
Gdy tylko wszedł do
mieszkania, zaczął się gorączkowo rozglądać. Nie ryzykował wołania, nie chciał
sam przed sobą wychodzić na desperata.
Zobaczył ją, gdy siedziała w
salonie, ubrana czarną sukienkę do kolan i bawiła się swoją bransoletką. Ciemny
żakiet zdjęła i przewiesiła przez oparcie, jej ramiona były odsłonięte. Wycięte
w skórze "NIALL" wydawało się wyróżniać wśród innych blizn.
Horan na chwilę zatrzymał się
w progu, po czym postanowił nie robić scen i usiadł obok dziewczyny.
-Nie potrafiłam tego zrobić. -
powiedziała blondynka. - Nie umiałam pójść na jego pogrzeb. To przeze mnie się
zabił.
-Nie myśl o tym w ten sposób.
Wcale nie myśl.
Emily wykonała kilka głębokich
wdechów i otarła łzy, które rozmazywały jej łagodny makijaż.
-Wróciłam. - poinformowała.
-Cieszę się. Gdzie byłaś?
-U rodziny. Musiałam zebrać
myśli. - zrobiła krótką pauzę. - Ale teraz już nigdzie się nie wybieram. -
Niall poczuł, jak dziewczyna opiera swoją głowę na jego ramieniu. - Co z
Ronnie?
-Obudziła się. Dzisiaj ma być
przewieziona do innej kliniki.
-A jak...Harry?
-Dobrze. Jest trochę przybity,
ale pozbiera się.
-A my? Możemy się pozbierać?
Niall delikatnie puścił
dziewczynę i wstał.
-Chodź tu.
-Ale...
-Po prostu chodź.
Emily niechętnie podniosła się
z miejsca i stanęła naprzeciw chłopaka.
-Zamknij oczy.
-Ok...
-Co widzisz?
-Nic.
-A teraz pomyśl życzenie.
Emily zacisnęła mocniej
powieki. "Być z Niallem. Już na zawsze."
-Pomyślałam.
-Wyobraź sobie, że to życzenie
staje się prawdą. Co teraz widzisz?
-Widzę nas. Razem. -
uśmiechnęła się delikatnie, nie otwierając oczu.
-Więc marzymy o tym samym. -
Niall też się uśmiechnął, patrząc na jej rozmarzoną twarz.
-Nie chcę otwierać oczu. -
wyznała. Czuła, jak dłonie chłopaka układają się na jej talii.
-Więc ich nie otwieraj. -
powiedział pochylając się, by ją pocałować. Był to bardzo słodki pocałunek. -
Teraz. - polecił. Dziewczyna spojrzała na niego z uśmiechem. - I co teraz
widzisz?
-Nas. Razem.
*
-Obiecaj, że będziesz grzeczna
- poleciła Ronnie, patrząc na córkę z czułością.
-Tak!
Harry patrzył na żonę
przekrwionymi oczami. Ronnie siedziała na wózku inwalidzkim, czekając aż
zapakują ją do karetki i zawiozą do zamkniętej kliniki, gdzie nie będzie
widywać swojej rodziny przez najbliższe tygodnie. Gdy przyszła pora na jej
pożegnanie z mężem, poczuła się tak zestresowana jak podczas pierwszej randki.
-Obiecaj, że będziesz grzeczna
- Hazz powtórzył jej słowa pochylając się, tak, by ich twarze były na równym
poziomie.
-Obiecuję.
-I zostawiaj uchylone okno na
noc. Będę cię odwiedzał.
Ronnie zaśmiała się słabo.
-Zobaczę co da się zrobić.
-A tak na serio... - Harry
złapał dziewczynę za rękę i zagryzł wargę.
-Dobrze, pani Styles... Możemy
już jechać - poinformował pielęgniarz.
-Jeszcze chwilę - powiedział
do niego Harry i znów zwrócił się do żony. - Nigdy więcej kłamstw, ok? Wracasz
do mnie i jesteśmy nieprzyzwoicie szczęśliwi. Jasne?
-Hmm... Niech będzie. - Ronnie
przyciągnęła chłopaka do siebie i krótko pocałowała. - Który raz się
rozstajemy?
-Ostatni.
-Naprawdę się nam śpieszy... -
odezwał się pielęgniarz.
-Cicho! - pogroziła mu Rose.
Harry zaśmiał się i ostatni
raz przytulił swoją żonę. Jej ciało było chłodne i kruche, pragnął zostać z nią
i ogrzać ją, ale nie mógł.
-Do zobaczenia. - wyszeptał,
oddając ją pod opiekę młodego lekarza. Ten sprawnie umieścił Ronnie w
pojeździe.
-Pa pa mama! - zawołała
jeszcze Rose, ale samochód już ruszył.
-Ma pani piękną córkę. -
odezwał się pielęgniarz. - Ronnie uśmiechnęła się. - Odziedziczyła pani oczy.
-Tak. - potwierdziła, patrząc
przez szybę na chłopaka, który stał na chodniku przed szpitalem trzymając na
rękę małą, niepokorną dziewczynkę. - Ma moje oczy. I uśmiech Harry'ego.
Ja poprostu nie mogę sie pogodzić,ze to już koniec.Jednak wiedziałam,że kiedyś to nastąpi.Nie jestem tu od pączotku,ale wiem jedno,że zostanę z tobą to końca.Jesteś znakomita i mam nadzieje,że wyda swoją książke a ja obiecuje,że pierwsza polece do księgarni i ją kupie.
OdpowiedzUsuńRozdział znakimity leprzego Epilogu sobie wyobrazic nie mogłam.Ciesze się,że Ronnie wraca do zdrowia.Wiedziałam,że nie umrzę.Nie mogłabyś nam tego zrobić.Niall i Emily oni są tacy słodcy.Ciesze się,że znów są razem.Nie wiem co jeszcze napisać.
Twoja Menago, która powinna być teraz poważna i niewzruszona, ryczy jak dziecko. Dziękuję bardzo.
OdpowiedzUsuńNie powinnam się wykłucać z poprzednim komentarzem, ale to ja jako pierwsza przeczyta Twoją powieść hahaha
Kocham Cię. Będę Cię zawsze wspierać. Od początku do końca.
A teraz trochę sobie pogadamy...
Po pierwsze, nikogo nie zawiodłaś. Po drugie, hola hola, nie ma żadnego urlopu ani przerwy w pisaniu. Już mi wstawiaj prolog następnego opka ;)
ILY,
Menago *-*
@1Directionerka1
Ania xx
Koniec...
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać, po prostu nie wiem... Brak mi słów.. Ronnie już jest zdrowa, Honnie szczęśliwi, tak samo Niall i Emily.. epilog idealny :) Nadal nie dociera do mnie że to koniec opowiadania.. ale dobrze ze jeszcze narazie go nie zawieszasz, że będzie otwarty :) I że będą tu dodawane imaginy :)
Mam nadzieję że w końcu wydasz książkę. Oczywiście z chęcią ją kupię :D
Powodzenia w dalszym pisaniu :))
@angieloves1Dx
Scena Nialla z Em po prostu no nie mogę znaleźć przymiotnika, bo żaden z tych, które przychodza mi do głowy nie oddaje w pełni tego co myślę, a przymyslenia sa mega pozytywne! Jakbys chciala wiedzieć to ja wchodzę tutaj co dziennie i czytam wszysciutko! Z jednej strony szkoda ze to koniec, a z drugiej uważam, że zakonczylas to opowiadanie wprost w idealnym momencie. Dobrze że nie zabiłaś Ronnie, życzę jej, Harremu i małej nieskonczenie wiele nieprzyzwoitego szczęścia xd ♥♥♥
OdpowiedzUsuńDobre to, serio. Ale w sumie szkoda, że nie uśmierciłaś tej Ronnie ;p
OdpowiedzUsuńPowodzenia z wyjazdem
Pola