[sorki że tak krótko, ale wolę pisać takie rozdziały zanim akcja nie nabierze tempa. Komentujcie, proszę!]
Ronnie Styles stała w oknie
swojego pokoju w klinice patrząc na chłodny, jesienny poranek po drugiej
stronie. W prawej dłoni ściskała telefon, jak co dzień czekając na telefon od
Harry’ego. Jej twarz była blada, wciąż jeszcze czuła się osłabiona, ale żyła i
to było najważniejsze. Samotność i rutyna, na którą była tu skazana, sprawiały,
że wiele czasu spędzała myśląc o dziecku, które poroniła, ale też o wszystkim
innym, co wydarzyło się w ciągu ostatnich miesięcy i nie mogła oprzeć się
przeczuciu. Bardzo złemu przeczuciu. Miała wrażenie, że dopóki Dorothy żyje,
ich problemy pozostaną nierozwiązane.
Telefon w jej dłoni zaczął
wibrować. Dziewczyna spojrzała na wyświetlacz i uśmiechnęła się.
- Dzień dobry, kochanie.
Harry stał oparty o kuchenny
blat, obracając w jednej dłoni zieloną kopertę. Czwartą, znalezioną jak zwykle
na progu domu. Rose stała obok niego wyciągając rączki do aparatu.
- Dzień dobry, jak się
czujesz?
- Dobrze. Mam dziś badania. Od
nich zależy, czy zdążę wrócić do domu przed twoim wyjazdem.
- Nawet mi nie przypominaj…
Żałuję, że tak się miniemy… Chciałbym móc zabrać was ze sobą.
- Tata! – Rose zawołała z
dołu.
- Przecież nie możesz,
rozmawialiśmy już o tym. Zresztą, to tylko kilka tygodni, jakoś dam radę.
- Obiecaj, że zadzwonisz, gdy
tylko otrzymasz wyniki tych badań, dobrze?
-Tata! – krzyknęła mała,
domagając się rozmowy matką.
- Obiecuję. – uśmiechnęła się
Ronnie.
- Dam ci Rose, OK?
- Jasne.
*
Niall przyglądał się Emily, gdy ta siedziała przy stole,
jedząc tosty. Miała na sobie tank top, dzięki czemu mógł dokładnie zobaczyć
blizny na jej ramionach. Jego imię wycięte w skórze wcale nie zamierzało
zniknąć. Mimo to jego wspomnienie już tak nie bolało, bo Emily nie dotykała
żyletki odkąd pogodziła się z nim, a przynajmniej on o niczym nie wiedział.
- Dlaczego tak się mi przyglądasz? – zapytała w końcu,
przerywając milczenie.
- Bo mi się podobasz. – powiedział, wzruszając ramionami.
Dziewczyna zaśmiała się i uniosła dłoń, by odgarnąć włosy
na bok. Jej pierścionek nieznacznie błysnął i Niall uśmiechnął się na ten
widok.
- Jedziesz dziś na próby?
- Tak. Harry chciał wiedzieć, czy nie zajmiesz się Rose po
południu.
- Oczywiście, że tak!
- To super. I… tak sobie pomyślałem, że… powinnaś jechać na
przyjęcie zaręczynowe swojej siostry. – powiedział niepewnie.
- Niall, przecież…
- Daj mi skończyć. – Emily umilkła – Uważam, że powinnaś
pojawić się tam ze swoim chłopakiem. Pojechać i pokazać wszystkim, jak bardzo
się zmieniłaś.
- Nie chcę nic im udowadniać.
- Więc udowodnij to sobie.
Emily nie odpowiadała przez kilka minut. Zamiast tego
wstała od stołu i zaczęła zmywać naczynia. Nie było ich wiele, więc gdy
skończyła obróciła się do chłopaka i westchnęła.
- Naprawdę chcesz ze mną pojechać?
- Nie mówiłbym tego, gdybym myślał coś innego. Szczerze
mówiąc nie wyobrażam sobie, że pojechałabyś beze mnie.
- W takim razie… dobrze. Pojedziemy.
Niall uśmiechnął się i podszedł do dziewczyny, opiekuńczo
obejmując ją ramionami.
- Będzie fajnie, zobaczysz.
*
Gdy tylko Harry skończył rozmawiać z Ronnie, jego wzrok
znów padł na zieloną kopertę leżącą na blacie. Ktokolwiek wysyłał te listy,
wzbudził jego zainteresowanie. To nie było to, co zwykle dostawał od fanek. Te
zapiski były bardziej… intymne. Jakby ktoś przypadkowo przesyłał mu
korespondencje nie przeznaczoną dla niego. Czuł się jak podglądacz, za każdym
razem gdy rozrywał zielony papier, ale pokusa była trudna do przezwyciężenia.
- Rose, obejrzymy bajkę? – zapytał, wciskając list do
tylnej kieszeni spodni i podnosząc córeczkę z ziemi.
-Tak! – zawołała dziewczynka i pociągnęła ojca za włosy.
- Rose!
- Bajka!
Chłopak westchnął i posadził dziecko na sofe, ale tak, jak
przewidział, ta natychmiast zeskoczyła na podłogę. Gdy tylko usiadł na foletu i
włączył jej ulubioną kreskówkę mała natychmiast zaczęła tańczyć po swojemu, ale
Harry nie zwracał już na nią większej uwagi.
Dziewczyna, która pisała te listy podpisywała się jako
Hayley. Harry nigdy nie jej nie odpisywał, zresztą, na kopercie nie było
żadnego adresu nadawcy. Poza tym, co miałby jej odpowiedzieć? Słowa, które
pisała, sprawiały, że jego twarz oblewał rumieniec.
- Tata! Pać niuni! – zawołała Rose po kilku minutach,
wyrywając chłopaka z zamyślenia.
Harry uśmiechnął się, patrząc na dziewczynkę, ale jego
myśli wciąż były daleko.