13. Bohaterka


[Moja Droga Skye, nawet nie wiesz jak kocham twoje komentarze. Nie wiem czy wiesz, ale ja pisze te rozdziały z tego samego psychiatryka ;)]

-Po co znów te badania? - zdziwił się Harry, patrząc, jak Ronnie szykuje się do wyjścia.
-Przecież wiesz. Lekarze potrzebują dokładnych wyników. Podasz mi portfel?
-Już. - Chłopak szybko złapał pożądany przedmiot i wrzucił do torebki żony. - Nie rozumiem, dlaczego nie mogą zrobić wszystkich testów raz, a porządnie... - westchnął, chowając ręce do kieszeni, gdy szedł za nią do przedpokoju. - Tylko cię stresują.
-To ty się stresujesz, kochanie. - zaśmiała się dziewczyna, zakładając kurtkę. - Nie martw się. Zrobią mi tylko echo serca i pobiorą krew do badań, nic więcej. Wrócę zanim się obejrzysz i zrobimy sobie romantyczny wieczór we trójkę... - uśmiech rozkwitł na jej twarzy, gdy odwróciła się do niego.
-Taa... coś w stylu oglądania kreskówek na Mini Mini plus mus jabłkowy?
-Przepraszam, czy mi się zdawało, czy właśnie narzekałeś, tatusiu? - Ronnie objęła go ramionami i przytuliła się do mocnej postury. Od razu czuła się lepiej.
-Nie, nie narzekam. Ale uważam, że powinniśmy spędzać więcej czasu razem... Odkąd zespół ma wolne widzimy się coraz rzadziej.
-Nic na to nie poradzę...
-Na pewno nie chcesz, żebym pojechał z tobą? - zapytał ostatni raz, a jego zielone oczy skanowały uważnie twarz dziewczyny.
-Nie, opiekuj się Rose.
Hazz uśmiechnął się i lekko ją pocałował. Subtelnie wyślizgnęła się z jego ramion i posłała mu ostatniego buziaka.
-Wracaj szybko.
-Kocham was!
-My ciebie też!

*

Szczerze mówiąc, Emily nie spodziewała się, że nieznajomy pojawi się w tej pralni, a jednak - punktualnie o dwunastej wkroczył frontowymi drzwiami i od razu ją wypatrzył. Na jego twarzy zagościł zuchwały uśmiech. W ręku trzymał gruby, czarny portfel.
-Zdążyłem - zakomunikował, podchodząc do dziewczyny. - Ile mam pani zapłacić?
-Nic. Niepotrzebnie się fatygowałeś. - Emily nawet nie zauważyła, że zapomniała mówić do niego per "pan".
-Jak to? - zdziwił się. - Przecież to ja zniszczyłem kurtkę.
-Nie zniszczyłeś, tylko poplamiłeś. Daj spokój, stać mnie by zapłacić.
Tak naprawdę to Emily nie było stać. Od przeprowadzki do Londynu żyła na łasce innych - najpierw płacili za nią rodzice i Janet (dla ścisłości - rodzice dziewczyny płacili kuzynce, a ona Ronnie), potem mieszkała u Nialla, który - podobnie jak Harry - nawet nie chciał słyszeć o jakiejkolwiek pracy swojej ukochanej. Na koniec wylądowała u Zayna i Perrie, którzy samymi wymownymi spojrzeniami utwierdzili ją w przekonaniu, że nie przyjmą żadnej zapłaty. Tak więc przez kilka ostatnich miesięcy Emily w ogóle nie zajmowała sobie głowy sprawami tak błahymi, jak utrzymanie. Dopiero ostatnie wydarzenie uzmysłowiło jej, że musi się usamodzielnić. Nie będzie łatwo. Nie miała żadnego wykształcenia, ani tym bardziej doświadczenia, nie była nawet studentką, a jej wszystkie znajomości zamykały się w obrębie przemysłu muzycznego, do którego nie przejawiała specjalnego talentu.
Zero perspektyw.
-Nalegam. - głos chłopaka przywrócił ją do rzeczywistości.
A co mi tam, pomyślała.
-Niech ci będzie. Płać. - wymamrotała, przewracając oczami, ale w głębi ducha czuła ulgę.
Gdy wyszli z budynku - ona z czystą kurtką, a on z czystym sumieniem - zatrzymali się na dole krótkich schodków i spojrzeli na siebie niepewnie. Chłopak zaszurał dużymi butami, obserwując tajemniczą dziewczynę. Wiedział kim ona jest, w końcu ta twarz nie raz widniała w rubrykach towarzyskich najlepszych gazet, ale coś w jej spojrzeniu mu się nie zgadzało.
-Emily?
-Słucham?
-Nie miałabyś ochoty... na kawę? Oczywiście, jeśli nie jesteś umówiona z...
-Chętnie. - odpowiedziała dziewczyna, zanim zdążył wypowiedzieć to imię.
Mike uśmiechnął się i ruszył chodnikiem w stronę najbliższej kawiarni, a ona za nim.
-Jak ci poszła rozmowa o pracę? - zagadał.
Emily nabrała powietrza w płuca. Cholera. Nie lubiła zakopywać się w kłamstwa. Ale co miała powiedzieć?
-Nie przyjęli mnie. - wzruszyła ramionami.
-Przykro mi. I co teraz zrobisz?
-Będę szukać dalej.
-Wiesz, mam spore grono znajomych w różnych branżach... - zamilkł, bo akurat otwierał przed nią drzwi do lokalu. Podeszli do pierwszego stolika i zdjęli kurtki. - ...jeśli chcesz chętnie ci pomogę. - dokończył, gdy już usiedli.
Blondynka popatrzyła na niego podejrzliwie.
-Dlaczego jesteś taki bezinteresowny? Nie znamy się, tak na dobrą sprawę.
-Myślę, że za jakiś pół godziny to co powiedziałaś będzie nieaktualne. - uśmiechnął się i zawołał kelnerkę.
I rzeczywiście, gdy czterdzieści minut później oboje opuszali ciepłą kawiarnię, byli już dobrymi znajomymi. Okazało się, że mają razem kilka wspólnych tematów. Jednak Mike, jako dobry obserwator, szybko zauważył, że mimo pozornego uśmiechu Emily jest smutna. Co więcej, bardzo zręcznie unikała tematu swojego chłopaka i całego zespołu z którym była powiązana, a to było już absolutnie dziwne.
Wychodząc z lokalu wymienili się numerami. Emily przez chwilę zastanawiała się, czy postępuje właściwie. "Nie mogę całe życie bać się ludzi" - stwierdziła ostatecznie, żegnając Mike'a. "To nie grzech mieć znajomych, którzy nie są znajomymi twojego faceta."
"Byłego faceta."
"Faceta którego wciąż kochasz."
"Przestań! - skarciła samą siebie - Czasem miłość nie wystarcza, najwyższa pora się z tym pogodzić..."

*

Nienawidziła londyńskich korków. O ile na badania dotarła bez problemu, to powrót był męką. Znudzona uderzała w kierownicę, powtarzając w głowie słowa Warnera. Wszystko wydawało się być dobrze. Całkiem dobrze... Dziewczyna wyciągnęła rękę i dotknęła pokrętła przy radiu, bo spiker zapowiadał "Best Song Ever". Właśnie wtedy zmieniły się światła. Ronnie chciała ruszyć, gdy spojrzała na sąsiedni pas i krew w jej żyłach gwałtownie nabrała tempa.
Chwilowo pustym przejazdem pędził jakiś nieduży samochód. Jego kierowca był tak zajęty rozmową przez telefon, że nie zauważył spóźnionej pieszej przebiegającej pasami. Ronnie oczami wyobraźni widziała już, co się stanie. Młoda kobieta obróciła głowę, ale miała szans uciec spod kół, nie wbiegając jednocześnie na któryś z sąsiednich, żyjących swoim życiem, pasów. Cały świat zdawał się zwolnić w oczekiwaniu na jej śmierć.
Ronnie zdała sobie sprawę, że przycisnęła pedał gazu, gdy dźwięki klaksonów za nią ucichły, a samochód ruszył. Nie zastanawiając się nawet nad pochopnością tego działania i o ryzyku, wjechała między kobietę a auto. Drugi kierowca dopiero w ostatniej chwili zaczął hamować i wpadł w poślizg na mokrej od deszczu drodze.
Głośny huk na chwilę ogłuszył wszystkich, gdy samochody zderzyły się bokami. Poduszki wystrzeliły, Ronnie uderzyła głową o boczną szybę i syknęła z bólu. Jej chore serce z niezadowoleniem reagowało na tego rodzaju emocje. Piesza wciąż stała nieruchomo, zaledwie dwa metry od tego zdarzenia, obserwując sytuację szeroko otwartymi oczami.
Minęło kilka sekund, odkąd dziewczyna patrzyła na kurczącą się poduszkę powietrzną, a dźwięki wokół niej stopniowo zyskiwały na głośności. Prawą ręką odnalazła i odpięła pas. Zmęczone serce przestawało wariować, a jedno spojrzenie w lusterko upewniło ją, że jest cała. Nabawiała się tylko guza, ale to przecież nic.
Drzwi od samochodu otworzyły się gwałtownie. Młoda kobieta, którą Ronnie ochroniła przed niechybną śmiercią, rozglądała się po wnętrzu z paniką.
-Nic pani nie jest?
-Nie, jestem cała. - uśmiechnęła się pani Styles.
-Uratowała mi pani życie!
-Zdarza się... - wymamrotała, wysiadając z samochodu.
-Ja... ja nie wiem, co powiedzieć! Dziękuję! - nieznajoma rzuciła się jej na szyję i zaczęła szlochać, dając upust emocjom.
-Proszę się uspokoić, przecież wszystko jest w porządku.
Obie obejrzały miejsce zdarzenia. Szybko okazało się, że drugi kierowca też wyszedł z tego zdarzenia cało i gorąco przepraszał obie kobiety za swoją nieuwagę. Ale Ronnie nie miała czasu przyjmować zasłużonych wyrazów wdzięczności. Szybko odnalazła w torebce czarne okulary i wcisnęła je na nos, jednocześnie wybierając numer pomocy drogowej.
-Mam do was prośbę... - powiedziała, skanując otaczający ich tłumek gapiów. - Zabierzmy stąd te samochody i spadajmy, zanim pojawi się policja. Naprawdę nie potrzebuję być w jakiejś podrzędnej gazecie.
-Jest pani ścigana? - zażartował właściciel drugiego auta.
-Nie, ale mój mąż będzie wściekły, jeśli przyzwoicie go dziś nie okłamię. Będę musiała wymyślić jakąś historię z szalonym, nieodpowiedzialnym - tu rzuciła wymowne spojrzenie na mężczyznę - kierowcą w roli głównej, bo sam mnie zabije, gdy mu powiem, że celowo wjechałam pod samochód.
-Ocaliła pani człowieka!
-Wiem i nie żałuję. Po prostu się stąd zmywajmy.
Niewiele myśląc postanowiła zdać się na łaskę zawiadomionej o zdarzeniu pomocy drogowej i pozostawić auto im, a sama próbowała złapać pierwszą taksówkę. Udało się jej wyjątkowo łatwo. Już miała wsiaść do bezpiecznego, żółtego pojazdu, gdy poczuła czyjś dotyk na ramieniu. Odwróciła się i zobaczyła tą samą, młodą kobietę, której nie zapytała nawet o imię.
-Chciałabym się pani jakoś...
-Proszę przestać. Każdy na moim miejscu zrobiłby tak samo.
-W takim razie... jeszcze raz dziękuję, Ronnie. - nieznajoma mrugnęła do niej porozumiewawczo.
Ronnie zajęła miejsce w taksówce i podała kierowcy adres, po czym odchyliła głowę do tyłu, chcąc choć trochę ochłonąć.
"Co ja znów wymyśliłam? Harry nie będzie szczęśliwy..."

*

-Jesteś pewien, że się uda?
-Dorothy, naprawdę masz do mnie tak mało zaufania?
-Tak, Jacob. Mam do ciebie zero zaufania.
-To nie dobrze... Chociaż... to, co mam zrobić jej sporym ryzykiem. Jeśli ktoś mnie złapie nie będę cię krył.
-Ja umiem zadbać o ciebie. - prychnęła dziewczyna.
Stali przy barze w knajpie na przedmieściach Londynu, omawiając dokładnie plan. Barman zajęty był jakimś siwiejącym mężczyzną, który przyszedł tu opłakiwać zdrady żony, więc nie musieli martwić się, że ich usłyszy. Jacob patrzył na modelkę z mieszaniną zachwytu, strachu, respektu i pożądania. Uwielbiała to spojrzenie, bo właśnie tak chciała być postrzegana przez wszystkich facetów, nawet tych, którzy tylko dla niej pracowali. Nie wiedziała, że jej obecny współpracownik ukrywa za nim też rozbawienie. Orientował się mniej więcej, jak urządził ją ostatnio Harry Styles i dziwił się, że piękna modelka, która z trudem wróciła na okładki i wybiegi wciąż chce prowadzić tę chorą wojnę.
Ale potrzebował kasy, więc propozycja Dorothy wydawała się bardzo obiecująca. Ostatecznie nic się nikomu nie stanie.
-Rozmawiamy wciąż o tej samej stawce?
-Oczywiście. Tylko masz to załatwić jutro, rozumiemy się?
-Jasne. Zadzwonię, gdy wszystko będzie gotowe.


[PO PIERWSZE:
Dlaczego już nienawidzicie Mike’a?
Przecież to miły chłopak. Powiem wam w tajemnicy, że będzie bardzo dobry dla Emily, jeśli obawiacie się czegoś odwrotnego.
Jedna osoba zasugerowała, ze to ten sam koleś, który chciał skrzywdzić Emily – ona pamięta twarz tamtego, rozpoznałaby. To nie on.
Dziękuję za tyle wyświetleń i za waszą cierpliwość! Jesteście niesamowici!
I jak myślicie, Harry będzie zadowolony czy niezadowolony? Co takiego kombinuje Dorothy (taaak, zgadłyście!) i jej współpracownik?
Powiem wam że jestem na skraju załamania nerwowego plus pogarsza mi się depresja (wspominałam, że mam depresję?) więc możecie zrzucić winę za złą jakoś tego rozdziału oraz to że losy bohaterów dzieją się nie tak, jak sobie tego życzymy. Ale to nie moja wina. Ja nad tym po prostu nie panuję. Kocham was. Zamykam się teraz w mojej ciupie i NIE dodam rozdziału dopóki nie napiszę kolejnych 20 stron powieści. Jakby co przypomnę, że komentarze są motywujące.

PS. Kto z was też uzależnił się od SOML?]

13 komentarzy:

  1. Super rozdział.Ja się uzależniłam dziś w gorącej 20 była zaczęłam piszczeć.To,aż mama przyleciała i pytała co się stało a ja na to,że Story Of My Life.Hahah

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak już mówiłam Harry to ideał!!! Ronnie i Rose mają szczęście!! uwielbiam te opowiadanie!!
    @pola_juzyszyn

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja kochana Amy, na początek chcę powiedzieć, że nie ma osoby, która nie uzależniła się od Story Of My Life! ;) Tym razem nie będę się rozpisywać. Wiem, iż jeszcze niemało namieszasz! Co by tu dalej mówić, czekam na next i oczywiście początek powieści! Niech moc pisania będzie z Tobą! :) XX <33

    Menago *-*,
    @1Directionerka1

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny rozdział wg cały blog zajefajny :D
    życzę ci żebyś nigdy tej swojej weny nie straciła :)
    http://1d-she-diary-beautiful-butterfly.blogspot.com <------mój blog

    OdpowiedzUsuń
  5. O tak na sto procent uzależniłam się od SOML! Jest piękna! Szkoda, że nie pobiliśmy rekordu! Może następnym razem?
    Przechodząc do rozdziału to wcale nie jest zły jest świetny! Szczerze nie mam bladego pojęcia jak zareaguje Harry, ale coś mi się widzi, że nie będze zbytnio zadowolony.
    Emily zaczyna lubić Mike, osobiście nic do niego nie mam, ale coś czuje, że będzie chronił Emily przed Niallem. Właśnie jak on się czuje, po tym wszystkim?
    Dziękuje Ci ogromnie za ten rozdział i pozdrawiam Marzena ze Śląska

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten rozdział jest na prawdę świetny, genialny nie da się tego opisać wg cały twój blog jest niesamowity. Mi bardzo się podoba postać Mike myślę, że pomoże Emily wkroczyć do "normalnego" świata i nawiązać kontakt z ludźmi. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału i kolejnego i kolejnego. Mam nadziej, że szybko go dodasz bo inaczej umrę z ciekawości xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski rozdział ;)) na pewno Dorthy wymyśli coś złego :/ jak pierwszy raz zobaczyłam SOML w telewizji to zaczęłam piszczeć i nie mogłam się opanować ;p czekam na nexta i życzę weny xx
    @JuliaKlove1D

    OdpowiedzUsuń
  8. Mike....na razie daje mu czyste konto,zobaczymy co będzie dalej xd DOROTHY TY NĘDZNA JEBANA SUKO BIERZ SWÓJ OBLEŚNY TYŁEK Z ŻYCIA RONNIE I HARRY'EGO I WYPIERDALAJ NAJLEPIEJ DO PIEKŁA GDZIE BĘDZIESZ SMAŻYĆ SIĘ DŁUGO I BOLEŚNIE POPIEPRZONA DZIWKO ! (jak ja ładnie się wyrażam ,yayyy! ♥) no ,ale co ja poradzę...nie mogłam inaczej. Ach ten szpital....dołuje mnie już,mam nadzieję ,że kiedyś sprawisz,że będę mogła z niego wyjść xd KOCHAM ♥♥♥♥♥♥
    (PS: nowy u mnie http://mysterious-and-dangerous-love-1d.blogspot.com/ :D)
    Całuski ;***

    OdpowiedzUsuń
  9. Ogłaszam, ży zyskałaś kolejną wierną czytelniczkę. Blog jest boski, i fajnie się go czyta. Zawsze trzymasz w napięciu i to jest ekstytujące

    OdpowiedzUsuń
  10. WIEDZIAŁAM, WIEDZIAŁAM, ŻE TO TA WREDNA SUKA!!!!!!! JA JUŻ TU JEJ NIE CHCĘ NIECH IDZIE SOBIE KOMUŚ INNEMU ŻYCIE PODTRUWAĆ, NO

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten cały Mike wydaje mi się nawet spoko :D hehe może rozweseli naszą Emily! Ronnie ładnie zaszalałam już w pewnym momencie myślałam że to Ona ma wypadek i że znowu coś się złego stało ale nie doczytałam uważnie i Ronnie to bohaterka! :D Rozdział genialny i jak na razie czuje że będzie ciekawie ta Dorothy czy jak ona ma niech spada na drzewo!!! Niech lepiej nie psuje niczego bo nieee wytrzymam !!! WREDNA MAŁPA! Już nie mogę się doczekać co dalej wymyślisz ale na dzień dzisiejszy jest WSPANIALE!!!! <3 POZDRAWIAM ;* @DariaHappyy

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział
    Czekam na następny :D
    Kocham ten blog <3

    OdpowiedzUsuń