25. Wstrzymując oddech.



Ronnie uśmiechała się z trudem, patrząc na Luke'a, siedzącego na metalowym krześle obok jej łóżka. Sara stała trochę dalej, nie chcąc przeszkadzać w rozmowie. O ile to, czemu się przysłuchiwała, można było nazwać rozmową.
Chłopak opowiadał przyjaciółce o swoim życiu, o wszystkich zmianach, które zaszły odkąd wyjechał, a ona komentowała to jedynie zmianą wyrazu twarzy, od zatroskanego po radosny. Co chwilę padało pytanie o jej samopoczucie, na które reagowała tylko przewróceniem oczami lub westchnięciem. Nie miała siły, by odpowiadać. Była blada i zmęczona, chciała porozmawiać z Warnerem o tym, że staje się roślinką.
-Saro... - wyszeptała - mogłabyś zawołać lekarza?
-Już idę.
Dziewczyna natychmiast wyszła z sali.
-Źle się czujesz? - zaniepokoił sie chłopak.
Znów tylko przewróciła oczami.
-Jesteś z nią szczęśliwy? - zapytała cicho.
-Bardzo. Chcę... chcę się oświadczyć. Może w jej urodziny, na jesieni. Nie śpieszy się nam.
-To dobrze. - mimo bladego uśmiechu po policzku przebiegła łza, gdy pomyślała, że ona i Harry już nie mają czasu. - Chcę żebyś był szczęśliwy.
-Jestem.
Wtedy Ronnie zaczęła płakać. Przyjaciel spojrzał na nią zdezorientowany, nie rozumiejąc, o co chodzi.
-Ej, mała, co...
-Muszę ci coś powiedzieć Luke. Bo nie umiem tego w sobie dłużej dusić...
-Co się dzieje?
-Tylko obiecaj, że nie...
Drzwi do sali otworzyły się nagle i weszła przez nie pielęgniarka.
-Musi pan wyjść. - powiedziała do Luke'a.
-Nie, chciałam tylko porozmawiać z doktorem...
-Doktor kazał przygotować panią do zabiegu. Drugi chirurg już jedzie.
-Co? - zdziwił się Luke. - Przecież Ronnie miała być tylko podłączona do...
-Proszę wyjść. Zaraz zabieramy panią Styles na blok operacyjny.
Nagle Ronnie poczuła, jak jej serce na sekundę przyśpiesza, a krew uderza do głowy. Wiedziała, co zaraz usłyszy.
-Mamy dawcę.

*

Szklanka z sokiem wypadła z jego ręki i trzaskiem rozbiła się o podłogę. Rose, dla której przeznaczony był napój podniosła główkę, by zobaczyć, jak jej ojciec mocniej zaciska palce na swoim telefonie.
-T-teraz? - powiedział cicho. Wstrzymywał oddech czekając na odpowiedź. - Już jadę.
Zanim dziecko zdążyło zdać sobie sprawę z tego, co się dzieje, zostało zapięte w swoim foteliku, a samochód pędził ulicami Londynu nie zważając na żadne z czerwonych świateł.
-Tata? Gdzie dziemy?
-Do mamy. - odpowiedział i po raz pierwszy od wielu dni uśmiechnął się. - Mama dostała prezent od Pana Boga.
-Pezent!


*
[do reszty rozdziału włączcie sobie jakąś fajną muzykę. Idk coś w stylu Eda „I see fire” czy coś…]

Nazywała się Charlotte Dewald, choć Ronnie nigdy miała się o tym nie dowiedzieć. Miała zaledwie dwadzieścia lat i niesamowitego pecha. Ale niektórzy mówią, że to takie powołanie. Powołanie do tego, by twoje życie miało sens dopiero, gdy je stracisz.
Tego dnia jak zwykle śpieszyła się do pracy. Poczuła w kieszeni wibrację komórki, ale jej nie odebrała. Po ostatnim zdarzeniu, gdy przez nieuwagę prawie straciła życie, ocalona jedynie przez dobre serce znanej jej z plotkarskich portali Ronnie Styles, nawet nie próbowała wyciągać telefonu na ulicy. Przestrzegała przed tym również swoich znajomych, którzy nie chcieli wierzyć w jej niezwykłą historię.
Chcąc oszczędzić na czasie postanowiła złapać taksówkę. Może gdyby wiedziała, że mężczyzna, który ją wiózł poprzedniego dnia pokłócił się z żoną i pił przez całą noc, nigdy by tam nie wsiadła. Ale nie wiedziała. Nie miała też pojęcia o drugim kierowcy, który znów zaspał i pędził ulicami, nie myśląc nawet o dbaniu o przepisy.
Ale życie jest zupełnie nieprzewidywalne, czyż nie? Zupełnie jakbyśmy wszyscy byli splątani nićmi przeznaczenia. A Ronnie i Charlotte z pewnością były.
Policjant, który oglądał miejsce, gdzie żółta taksówka zderzyła się z rozpędzonym samochodem powiedział krótko:
-Taka młoda, ale musiała zginąć.

*

Wpadł do szpitala dokładnie w momencie, gdy Ronnie wjechała na blok operacyjny. Pielęgniarka surowo zabroniła mu wstępu.
-Operacja już trwa - powiedziała - Proszę czekać.
-Ale niech mnie pani wpuści, ja muszę jej coś tylko...
-Pacjentka jest już uśpiona. Proszę iść do poczekalni.
-Ile to potrwa?
-Do kilku godzin.
-Kilka godzin?!
-Dzie mama? - zapytała Rose.
-Mama zaraz przyjdzie - uśmiechnął się blado. - Kto operuje?
-Harry! - znikąd przy chłopaku pojawił się Niall i Louis. - Co z nią?
-Jest na sali - opowiedziała pielęgniarka - Musicie czekać.

*

A więc czekali.
Harry chodził po korytarzu od czasu do czasu spoglądając na swoje dziecko.
Rose bawiła się plastikowym kubkiem z automatu, robiąc przy tym hałas, na który nikt tak naprawdę nie zwracał uwagi.
Luke i Louis siedzieli patrząc w podłogę.
Sara nerwowo wykręcała palce.
Niall stał pod ścianą opierając się placami o plakat promujący badania profilaktyczne.
Nikt nic nie mówił.
Ale co mieliby powiedzieć?
W regularnych odstępach czasu przychodziły sms-y od Liama, Zayna, El i wszystkich innych którzy nie mogli przyjść. Po kilku takich seriach wszyscy wyłączyli telefony.
Po dwóch godzinach na korytarzu dało się słyszeć odgłos miękkich butów. Zza zakrętu szybkim krokiem wyszła jasnowłosa postać w za dużym, brązowym swetrze i jasnych , rozwianych od biegu włosach.
-Co z Ronnie?
-Wciąż nie wiadomo. - powiedziała Sara.
Louis podniósł głowę i ze zdziwieniem spojrzał na obe dziewczyny.
-Wy się nie znacie? - zapytał.
-Daj spokój, to nie pora...
-Emily, Sara, Sara, Emily.
-Hej. - dziewczyna uśmiechnęła się nieznacznie i usiadła na jednym z dwóch wciąż wolnych krzeseł. Czuła na sobie spojrzenie Nialla i Lou. Trudno było się dziwić - poza starymi ciuchami, powrotem do naturalnego odcienia blondu jej policzek zdobił wchłaniający się już siniak. Była chyba jedyną osobą, która mogła na chwilę oderwać uwagę wszystkich od Ronnie.
Horan wstrzymał oddech pokonując dystans dzielący go od dziewczyny i usiadł na ostatnim wolnym krześle. Nawet na siebie nie spojrzeli. W tym czasie Rose straciła zainteresowanie swoją zabawą. Podniosła się z miejsca i podeszła do Harry'ego
-Tata? Dzie mama?
Nikt nie odpowiedział.
-Mama nie idzie? - zapytało dziecko, a małe usta zadrżały.
Harry ukucnął przy dziewczynce i przytulił ją do siebie.
-Obiecuję ci, że przyjdzie. - wyszeptał. - Mama nas nie zostawi.
W tym samym momencie wszyscy pomyśleli dokładnie to samo: A co jeśli...? Sara otarła pojedynczą łzę, która zeszkliła jej oczy. Lou spuścił wzrok. Emily uniosła głowę, hamując emocje. W tym samym momencie poczuła, że ktoś łapie ją za rękę. Spojrzała w bok i zobaczyła Nialla, który ze smutkiem patrzył w przestrzeń przed sobą. Jego palce zacisnęły się wokół jej i dopiero wtedy też na nią spojrzał. Natychmiast odwróciła się, ale nie rozplątała ich dłoni.
Godzinę później operacja dobiegła końca.


[Jutro lub pojutrze dodam notkę organizacyjną (ZAJRZYJCIE I PRZECZYTAJCIE), bo należy wam się kilka słów wyjaśnienia co do aktualnych spraw, ale teraz nie mam czasu, poza tym zbyt przeżywam ten rozdział by go teraz na spokojnie omówić haha.] 

11 komentarzy:

  1. Płaczę ;'c ona musi żyć, czaisz? MUSI!
    @xForever__Alone

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny :) czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię cie,datego,że skączyłaś w takim momencie.Foch Forever na 5 minut z przytupem.
    Rozdział genialny jesteś niesanowita.Oby oberacja dobiegła pomyśnie.Coś czułam,że Charlotte uratuje życie Ronnie przepłacając swoim życiem.Najwidoczniej musiała tak być.Kocham cię dziewczyno. Diana :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brak mi słów... Cudownie ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. ...wow... W takim momencie przerwać...!
    Mam nadzieję, że Ronnie będzie żyła..
    Wgl cały rozdział niesamowity,biedna Charlotte...ale przynajmniej znalazł się dawca..
    Czekam na nn z niecierpliwością :*
    @angieloves1Dx

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne... już myślałam że Hazza jej odda to serce..A Niall z Emily jezu... to wszystko jest takie piękne, jak w bajce. Mam nadzieję na szybkiego nexta.

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG! Nie wierze, że ta dziewczyna, którą Ronnie uratowała oddała jej swoje serce! To jest dla Ronnie ogromna szansa. Wszyscy się stresują, ale ja mam nadzieje, że wszystko i będzie dobrze. Że Ronnie i Harry jeszcze wezną ślub. Niallowi naprawdę zależny na Emily, nie wiem, czy ona tego nie widzi? Ten rozdziała jest pełen emocji! Mam jedno pytanie: Dlaczego do jasnej cholipci skończyłaś w takim momencie? Ja chce dalszą część!
    Marzena ze Śląska

    OdpowiedzUsuń
  8. PORYCZAŁAM SIĘ.
    A TY PRZERYWASZ W TAKIM MOMENCIE!
    ;_____________________________;
    *ZAKOPUJE SIĘ W POŚCIELI I RYCZY*

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurde no! Czemu ty jestes taka zła! ! ;_; Zawsze w najlepszym momencie przerywasz, a ja już nie wytrzymuje, weź zakoncz to! Niech sie pogodza, taki happy end, plis! Bo ktos jeszcse sie potnie! Ja juz nie wytrzymam, no dalej! ;_;
    Ronnie oczywiście mam nadzieje, że przeżyje, oby :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestes taka cudowna! Next blagam :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń