Ronnie uśmiechała się z trudem, patrząc na
Luke'a, siedzącego na metalowym krześle obok jej łóżka. Sara stała trochę
dalej, nie chcąc przeszkadzać w rozmowie. O ile to, czemu się przysłuchiwała,
można było nazwać rozmową.
Chłopak opowiadał przyjaciółce o swoim
życiu, o wszystkich zmianach, które zaszły odkąd wyjechał, a ona komentowała to
jedynie zmianą wyrazu twarzy, od zatroskanego po radosny. Co chwilę padało
pytanie o jej samopoczucie, na które reagowała tylko przewróceniem oczami lub
westchnięciem. Nie miała siły, by odpowiadać. Była blada i zmęczona, chciała
porozmawiać z Warnerem o tym, że staje się roślinką.
-Saro... - wyszeptała - mogłabyś zawołać
lekarza?
-Już idę.
Dziewczyna natychmiast wyszła z sali.
-Źle się czujesz? - zaniepokoił sie
chłopak.
Znów tylko przewróciła oczami.
-Jesteś z nią szczęśliwy? - zapytała
cicho.
-Bardzo. Chcę... chcę się oświadczyć. Może
w jej urodziny, na jesieni. Nie śpieszy się nam.
-To dobrze. - mimo bladego uśmiechu po
policzku przebiegła łza, gdy pomyślała, że ona i Harry już nie mają czasu. -
Chcę żebyś był szczęśliwy.
-Jestem.
Wtedy Ronnie zaczęła płakać. Przyjaciel
spojrzał na nią zdezorientowany, nie rozumiejąc, o co chodzi.
-Ej, mała, co...
-Muszę ci coś powiedzieć Luke. Bo nie
umiem tego w sobie dłużej dusić...
-Co się dzieje?
-Tylko obiecaj, że nie...
Drzwi do sali otworzyły się nagle i weszła
przez nie pielęgniarka.
-Musi pan wyjść. - powiedziała do Luke'a.
-Nie, chciałam tylko porozmawiać z
doktorem...
-Doktor kazał przygotować panią do
zabiegu. Drugi chirurg już jedzie.
-Co? - zdziwił się Luke. - Przecież Ronnie
miała być tylko podłączona do...
-Proszę wyjść. Zaraz zabieramy panią
Styles na blok operacyjny.
Nagle Ronnie poczuła, jak jej serce na
sekundę przyśpiesza, a krew uderza do głowy. Wiedziała, co zaraz usłyszy.
-Mamy dawcę.
*
Szklanka z sokiem wypadła z jego ręki i
trzaskiem rozbiła się o podłogę. Rose, dla której przeznaczony był napój
podniosła główkę, by zobaczyć, jak jej ojciec mocniej zaciska palce na swoim
telefonie.
-T-teraz? - powiedział cicho. Wstrzymywał
oddech czekając na odpowiedź. - Już jadę.
Zanim dziecko zdążyło zdać sobie sprawę z
tego, co się dzieje, zostało zapięte w swoim foteliku, a samochód pędził
ulicami Londynu nie zważając na żadne z czerwonych świateł.
-Tata? Gdzie dziemy?
-Do mamy. - odpowiedział i po raz pierwszy
od wielu dni uśmiechnął się. - Mama dostała prezent od Pana Boga.
-Pezent!
*
[do reszty rozdziału włączcie sobie jakąś
fajną muzykę. Idk coś w stylu Eda „I see fire” czy coś…]
Nazywała się Charlotte Dewald, choć Ronnie
nigdy miała się o tym nie dowiedzieć. Miała zaledwie dwadzieścia lat i
niesamowitego pecha. Ale niektórzy mówią, że to takie powołanie. Powołanie do
tego, by twoje życie miało sens dopiero, gdy je stracisz.
Tego dnia jak zwykle śpieszyła się do
pracy. Poczuła w kieszeni wibrację komórki, ale jej nie odebrała. Po ostatnim
zdarzeniu, gdy przez nieuwagę prawie straciła życie, ocalona jedynie przez
dobre serce znanej jej z plotkarskich portali Ronnie Styles, nawet nie
próbowała wyciągać telefonu na ulicy. Przestrzegała przed tym również swoich
znajomych, którzy nie chcieli wierzyć w jej niezwykłą historię.
Chcąc oszczędzić na czasie postanowiła
złapać taksówkę. Może gdyby wiedziała, że mężczyzna, który ją wiózł
poprzedniego dnia pokłócił się z żoną i pił przez całą noc, nigdy by tam nie
wsiadła. Ale nie wiedziała. Nie miała też pojęcia o drugim kierowcy, który znów
zaspał i pędził ulicami, nie myśląc nawet o dbaniu o przepisy.
Ale życie jest zupełnie nieprzewidywalne,
czyż nie? Zupełnie jakbyśmy wszyscy byli splątani nićmi przeznaczenia. A Ronnie
i Charlotte z pewnością były.
Policjant, który oglądał miejsce, gdzie
żółta taksówka zderzyła się z rozpędzonym samochodem powiedział krótko:
-Taka młoda, ale musiała zginąć.
*
Wpadł do szpitala dokładnie w momencie,
gdy Ronnie wjechała na blok operacyjny. Pielęgniarka surowo zabroniła mu
wstępu.
-Operacja już trwa - powiedziała - Proszę
czekać.
-Ale niech mnie pani wpuści, ja muszę jej
coś tylko...
-Pacjentka jest już uśpiona. Proszę iść do
poczekalni.
-Ile to potrwa?
-Do kilku godzin.
-Kilka godzin?!
-Dzie mama? - zapytała Rose.
-Mama zaraz przyjdzie - uśmiechnął się
blado. - Kto operuje?
-Harry! - znikąd przy chłopaku pojawił się
Niall i Louis. - Co z nią?
-Jest na sali - opowiedziała pielęgniarka
- Musicie czekać.
*
A więc czekali.
Harry chodził po korytarzu od czasu do
czasu spoglądając na swoje dziecko.
Rose bawiła się plastikowym kubkiem z
automatu, robiąc przy tym hałas, na który nikt tak naprawdę nie zwracał uwagi.
Luke i Louis siedzieli patrząc w podłogę.
Sara nerwowo wykręcała palce.
Niall stał pod ścianą opierając się
placami o plakat promujący badania profilaktyczne.
Nikt nic nie mówił.
Ale co mieliby powiedzieć?
W regularnych odstępach czasu przychodziły
sms-y od Liama, Zayna, El i wszystkich innych którzy nie mogli przyjść. Po
kilku takich seriach wszyscy wyłączyli telefony.
Po dwóch godzinach na korytarzu dało się
słyszeć odgłos miękkich butów. Zza zakrętu szybkim krokiem wyszła jasnowłosa
postać w za dużym, brązowym swetrze i jasnych , rozwianych od biegu włosach.
-Co z Ronnie?
-Wciąż nie wiadomo. - powiedziała Sara.
Louis podniósł głowę i ze zdziwieniem
spojrzał na obe dziewczyny.
-Wy się nie znacie? - zapytał.
-Daj spokój, to nie pora...
-Emily, Sara, Sara, Emily.
-Hej. - dziewczyna uśmiechnęła się
nieznacznie i usiadła na jednym z dwóch wciąż wolnych krzeseł. Czuła na sobie
spojrzenie Nialla i Lou. Trudno było się dziwić - poza starymi ciuchami,
powrotem do naturalnego odcienia blondu jej policzek zdobił wchłaniający się
już siniak. Była chyba jedyną osobą, która mogła na chwilę oderwać uwagę
wszystkich od Ronnie.
Horan wstrzymał oddech pokonując dystans
dzielący go od dziewczyny i usiadł na ostatnim wolnym krześle. Nawet na siebie
nie spojrzeli. W tym czasie Rose straciła zainteresowanie swoją zabawą.
Podniosła się z miejsca i podeszła do Harry'ego
-Tata? Dzie mama?
Nikt nie odpowiedział.
-Mama nie idzie? - zapytało dziecko, a
małe usta zadrżały.
Harry ukucnął przy dziewczynce i przytulił
ją do siebie.
-Obiecuję ci, że przyjdzie. - wyszeptał. -
Mama nas nie zostawi.
W tym samym momencie wszyscy pomyśleli dokładnie
to samo: A co jeśli...? Sara otarła pojedynczą łzę, która
zeszkliła jej oczy. Lou spuścił wzrok. Emily uniosła głowę, hamując emocje. W
tym samym momencie poczuła, że ktoś łapie ją za rękę. Spojrzała w bok i
zobaczyła Nialla, który ze smutkiem patrzył w przestrzeń przed sobą. Jego palce
zacisnęły się wokół jej i dopiero wtedy też na nią spojrzał. Natychmiast
odwróciła się, ale nie rozplątała ich dłoni.
Godzinę później operacja dobiegła końca.
[Jutro lub pojutrze dodam notkę
organizacyjną (ZAJRZYJCIE I PRZECZYTAJCIE), bo należy wam się kilka słów
wyjaśnienia co do aktualnych spraw, ale teraz nie mam czasu, poza tym zbyt
przeżywam ten rozdział by go teraz na spokojnie omówić haha.]
Płaczę ;'c ona musi żyć, czaisz? MUSI!
OdpowiedzUsuń@xForever__Alone
świetny :) czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńNie lubię cie,datego,że skączyłaś w takim momencie.Foch Forever na 5 minut z przytupem.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny jesteś niesanowita.Oby oberacja dobiegła pomyśnie.Coś czułam,że Charlotte uratuje życie Ronnie przepłacając swoim życiem.Najwidoczniej musiała tak być.Kocham cię dziewczyno. Diana :-)
Brak mi słów... Cudownie ♥
OdpowiedzUsuń...wow... W takim momencie przerwać...!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ronnie będzie żyła..
Wgl cały rozdział niesamowity,biedna Charlotte...ale przynajmniej znalazł się dawca..
Czekam na nn z niecierpliwością :*
@angieloves1Dx
Cudowne... już myślałam że Hazza jej odda to serce..A Niall z Emily jezu... to wszystko jest takie piękne, jak w bajce. Mam nadzieję na szybkiego nexta.
OdpowiedzUsuńOMG! Nie wierze, że ta dziewczyna, którą Ronnie uratowała oddała jej swoje serce! To jest dla Ronnie ogromna szansa. Wszyscy się stresują, ale ja mam nadzieje, że wszystko i będzie dobrze. Że Ronnie i Harry jeszcze wezną ślub. Niallowi naprawdę zależny na Emily, nie wiem, czy ona tego nie widzi? Ten rozdziała jest pełen emocji! Mam jedno pytanie: Dlaczego do jasnej cholipci skończyłaś w takim momencie? Ja chce dalszą część!
OdpowiedzUsuńMarzena ze Śląska
PORYCZAŁAM SIĘ.
OdpowiedzUsuńA TY PRZERYWASZ W TAKIM MOMENCIE!
;_____________________________;
*ZAKOPUJE SIĘ W POŚCIELI I RYCZY*
Kurde no! Czemu ty jestes taka zła! ! ;_; Zawsze w najlepszym momencie przerywasz, a ja już nie wytrzymuje, weź zakoncz to! Niech sie pogodza, taki happy end, plis! Bo ktos jeszcse sie potnie! Ja juz nie wytrzymam, no dalej! ;_;
OdpowiedzUsuńRonnie oczywiście mam nadzieje, że przeżyje, oby :)
Jestes taka cudowna! Next blagam :))
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń