26. Przepraszam, że budzisz się dzisiaj sam.

[proponuję jakąś spokojną muzykę. np. i'm safe magdy czy coś ;)]

Warner mył ręce po operacji co chwilę niepewnie spoglądając w lustro. Towarzyszący mu chirurg obserwował go z zainteresowaniem. Znał tego lekarza i nigdy nie widział, żeby tak przeżywał jakikolwiek zabieg.
-Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, Martin.
-Tak, wiem...
-Więc o co chodzi?
-Wiesz... Kilka lat temu ta dziewczyna przyszła do mnie z dwoma informacjami... Powiedziała, że jest w ciąży, ma wadę serca, a ojciec dziecka nie wie o żadnej z tych rzeczy... Kazała mi zrobić wszystko, by dziecko urodziło się i było zdrowe. Wiesz co sobie wtedy pomyślałem? "To musi być uparta osoba."
-Jak to w ogóle możliwe, że znalazła się w takim stanie? Ktoś powinien zorientować się wcześniej...
-Zorientowaliśmy się, ale ona odmawiała leczenia.
-Czemu?
Warner westchnął, odwracając się od lustra.
-Bo była uparta.

*

Kilka minut później lekarz pojawił się na korytarzu. Harry natychmiast poderwał się z miejsca i podbiegł do niego.
-Co z nią? - zapytał, patrząc na lekarza z nadzieją.
-Proszę za mną. - powiedział tylko Warner.
Chłopak przełknął ślinę i powoli pokiwał głową. Obaj skierowali się do gabinetu.
-Dzie tata? - zapytała Rose Louisa.
-Tata... poszedł zobaczyć się z mamą. - powiedział Lou.
Luke podszedł do dziewczynki i poprawił jej kucyka.
-Rose, skarbie, pójdziemy kupić ci coś do zjedzenia? Chodź, musisz być głodna.
Dziecko uśmiechnęło się i bez słowa podniosło rączki, by objąć szyję mężczyzny, który przez długi czas był dla niej ojcem i oboje ruszyli w stronę windy. Razem z nimi poszła Sara.
Louis, Niall i Emily zostali sami.
-Boję się. - wyszeptała dziewczyna, ale nikt nie umiał jej pocieszyć.

*

W tym samym czasie Harry zajął miejsce po jednej stronie biurka Warnera. Nerwowo szarpał dół swojej koszulki, patrząc na lekarza wyczekująco.
-Operacja... zakończyła się pozytywnie... - zaczął lekarz - ...ale nie zgodnie z planem.
Hazz zmarszczył brwi, nie rozumiejąc.
-To znaczy?
-Serce przyjęło się, ale organizm jest zbyt wyczerpany lekami, które przyjmowała, by je uruchomić. - mówiąc to Martin obserwował, jak twarz Harry'ego blednie - Ona żyje - powiedział szybko. - Jeszcze...
-Jeszcze? - Styles powtórzył jak echo. Cała jego sylwetka pochyliła się w stronę lekarza.
-Na razie jest w śpiączce, podłączona do respiratora. Wszystkie funkcje życiowe są wspomagane, ale... proszę przygotować się na najgorsze.
Przez kilka sekund chłopak nawet nie zadrżał, gdy nagle poderwał się z miejsca i uderzył dłonią w stół.
-Tak po prostu?! - wrzasnął na tyle głośno, że było go dobrze słychać na korytarzu. - Tak po prostu się poddajecie?! Nie wierzę wam! Gdzie ona jest? Gdzie jest Ronnie?! Macie ją wyleczyć!
-Proszę się uspokoić. - Warner też wstał. Harry zaczął miotać się po pokoju uderzając pięściami we wszystkie napotkane przeszkody i przeklinając całą służbę zdrowia. - Panie Styles... Rozumiem pańskie rozgoryczenie, ale w ten sposób nie pomoże...
-Wy też jej nie pomożecie, jeśli teraz się wycofacie! - krzyknął - Musi być jakiś sposób! Musi!
-Ona już praktycznie nie żyje. To kwestia kilkudziesięciu godzin. Albo nowe serce zacznie działać, albo zgaśnie. Jej organizm nie reaguje normalnie. Jeszcze raz badamy skład leków, które dostała, ale wątpię, czy to pomoże...
Harry w końcu zatrzymał się naprzeciw lekarza i zajrzał mu w oczy. Jego głos był zimny, jakby właśnie wyzbył się wszystkich emocji.
-Więc proszę jak najlepiej wykorzystać te kilkadziesiąt godzin. Jeżeli ona umrze, to gwarantuję, że wywalą pana na zbity pysk. I nie znajdzie pan pracy ani w Londynie, ani w całej Wielkiej Brytanii, ani nigdzie indziej. To pan był za nią odpowiedzialny. Wiedział pan, że powinna być operowana wcześniej i pozwolił jej pan czekać. Nie daruję panu tego.
I nie czekając na odpowiedź, wyszedł.

*

Kiedy znów pojawił się na korytarzu, nikt nie miał odwagi się odezwać. Dopiero, gdy usiadł obok Louisa, ten podniósł rękę i dotknął jego ramienia.
-Hazz?
-Ona umrze. - wyszeptał tylko i schował twarz w dłoniach.
Tommo zaniemówił, jego dłoń zastygła w miejscu. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nikt nie spodziewał się takiego zakończenia. Emily natychmiast zaniosła się szlochem. Poczuła, że kręci się jej w głowie i niewiele myśląc oparła ją na ramieniu siedzącego obok Nialla, a on objął ją opiekuńczo i zaczął kołysać. Przez kilka minut nikt nie był w stanie nic powiedzieć. Wtedy Harry podniósł głowę i spojrzał na przyjaciół.
-Znajdę tego gnojka, który podawał jej leki. - wyszeptał.
-Harry - Niall zgromił go surowym spojrzeniem - nie powinieneś teraz...
-Znajdę go i zabiję.
-Harry! - Emily przestała płakać i zerwała się z krzesła, stając naprzeciw jego. - Nie waż się tak nawet myśleć! To nie ma teraz znaczenia!
-Tylko to już ma znaczenie, Emily.
-Zajmij się Rose - powiedziała dziewczyna.
-...a resztę zostaw nam - dokończył Lou, rzucając pojedyncze spojrzenie Niallowi.

*

Kilka godzin później wpuszczono go na oddział, gdzie przebywała Ronnie. Drzwi do sali były zamknięte, mógł tylko stać przy szklanej ścianie i patrzeć na nią z daleka. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała spokojnie, blada twarz wyglądała tak, jakby tylko spała. Harry przyłożył obie dłonie do szkła i wpatrywał się to w nią, to w stojącą przy łóżku aparaturę, odnotowującą każde uderzenie nowego serca.
"Chciałbym wiedzieć, kim był dawca..." - przemknęło mu przez myśl.
Jego wspomnienia wróciły do nocy, gdy do niej przyszedł.
Ostatni raz pocałował ją w czoło i powoli wyślizgnął się spod szpitalnej pościeli. Zakładając buty czuł jej wzrok na sobie.
-Pamiętam jak przychodziłeś do mnie w nocy, prosto ze studia, gdy jeszcze nagrywaliście "Up All Night" - odezwała się Ronnie cicho.
-Też to pamiętam. - uśmiechnął się, sięgając po bluzę. - Otwierałaś mi tylne drzwi, żeby twoi rodzice nie słyszeli, że jestem.
-A ty i tak zawsze potykałeś się na schodach. - jej oczy błyszczały, gdy o tym mówiła. - To były jedne z najlepszych nocy w moim życiu.
-Myślałem, że nasze najlepsze chwile to te, gdy już zamieszkaliśmy razem.
-Tamte też. Ale uwielbiałam, gdy budziłeś się nad ranem i wymykałeś przez okno - zachichotała cicho. - Tak jak teraz. Zawsze udawałam, że śpię, gdy pisałeś mi te słodkie karteczki, że przepraszasz, ale musiałeś iść... I że mnie kochasz i wrócisz jutro...
-Widziałaś to?
-Oczywiście.
Harry pochylił się pocałował ją krótko.
-Teraz też mam taką napisać?
-Teraz chyba moja kolej. - zaśmiała się słabo.
-Do zobaczenia, Ronnie.
Nie odpowiedziała. Hazz ruszył do drzwi i już miał wyjść, gdy usłyszał za sobą te same słowa, które mówiła, gdy kiedyś od niej wychodził.
-Gdyby ktoś cię złapał, to powiedz, że uczyliśmy się matematyki. Dobranoc, Harry.
-Przykro mi. - znajomy głos przywrócił go do rzeczywistości.
Hazz obrócił się i zobaczył Mike'a, ubranego w fartuch pielęgniarza. Chłopak patrzył na niego z współczuciem.
-Przykro ci? - zakpił Harry. - Mi nie jest przykro. Ja umieram razem z nią. Daj mi spokój.
-Przepraszam, nie chciałem cię... - zaczął zakłopotany pielęgniarz, ale wtedy Harry o czymś sobie przypomniał.
-Możesz tam wejść?
-Nie. Tylko za zgodą Warnera.
-Szkoda.
          -I tak bym cię nie wpuścił. Na nic się tam nie przydasz.
Harry westchnął, znów patrząc na nieprzytomną żonę.
Nie miał pojęcia, ile czasu minęło, gdy zadzwonił jego telefon. Poirytowany wyciągnął małe urządzenie i sprawdził, kto chce z nim rozmawiać.
Luke.
-Co się dzieje? - zapytał, odbierając. - Coś z małą?
-Nie, z Rose wszystko w porządku. Zawiozłem ją do mamy Ronnie. Dzwonię, bo przypomniałem sobie o czymś, co może pomóc.
Harry wyprostował się jak struna.
-O czym?
-Pod Londynem jest bardzo dobry ośrodek, specjalizujący się w kardiologii. Gdyby udało się tam przewieść Ronnie.
-Dlaczego Warner nie skierował jej tam wcześniej?
-Też tego nie rozumiem. To prywatny ośrodek...
-Nie robi mi to różnicy.
-...ośrodek zamknięty.
-W jakim sensie?
-W tym, że nie wpuszczają tam nikogo poza personelem i pacjentami.
Hazz zastanowił się chwilę.
-Spróbuję zdobyć zgodę na przewiezienie tam Ronnie. - orzekł w końcu. Miał powiedzieć coś jeszcze, ale poczuł, że ktoś kładzie dłoń na jego ramieniu. Kątem oka dostrzegł pielęgniarkę. - Słuchaj, muszę kończyć. I... dzięki, Luke.
-Daj spokój. - powiedział tylko tamten i rozłączył się.
Harry przeniósł swoją uwagę na kobietę w białym uniformie.
-Panie Styles... Sprzątałam właśnie rzeczy z sali, gdzie wcześniej leżała pańska żona i znalazłam to... - powiedziała, podając mu złożoną na pół kartkę. - Myślę, że to do pana. - dodała jeszcze i szybko odeszła.
Hazz zmarszczył brwi, zastanawiając się, co to może być. Po chwili otworzył kartkę i zobaczył kilka zdań, które wyglądały tak, jakby ktoś pisał je drżącą ręką, ale mimo to natychmiast rozpoznał pismo Ronnie.
Harry,
Przepraszam, że budzisz się dzisiaj sam, ale musiałam iść. Wrócę, gdy tylko będę mogła. Już za Tobą tęsknię.
Kocham cię,
Ronnie.*
         


*Ronnie napisała tą kartkę po wyjściu od niej Harry'ego, na wzór tych, o których wcześniej rozmawiali.


[Ja w tym momencie: *jest tak psychicznie załamana, że nie potrafi napisać notki pod rozdziałem*

TYLKO JEDNO: POTRZEBUJĘ SZABLONU NA NOWEGO BLOGA. JEŚLI ZNACIE KOGOŚ KTO TAKOWE ROBI - DAJCIE ZNAĆ. JEŚLI NIE, ZAPYTAJCIE LUDZI NA SWOIM TT]


12 komentarzy:

  1. Nie nie ona nie może umrzeć.Tylko nie ona błagam.Rozdział genialny i już czekam na next z niecierpliwością.Diana :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. ...brak słów... :'( cały rozdział świetny jak zawsze oczywiście..ale Ronnie..oby przeżyła!! Musi być happy end.. Czekam na nn!
    @angieloves1Dx

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja: *idzie umierać w samotności*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest nieziemski kochana. Co dziwne to powiem Ci, że chciałabym, aby Ronnie umarła. Nie chodzi o to, iż jej nie lubię czy coś, ale to byłoby idealne zakończenie. Z pewnością zdobyłabyś nowych czytelników do fanfiction "RED". Wszyscy są teraz święcie przekonani, że Ronnie przeżyje. Pomyśl, czy tak nie byłoby ciekawiej? Co najmniej 93% osób czytających Heartche ryknęłoby płaczem (ze mną włącznie) gdyby Ronnie umarła. Tak naprawdę to też zależy mi na 100% szczęściu bohaterów, ale gdyby zakończenie było smutne to opko mogłoby się stać bestsellerem. Zastanów się, "Nieszczęśliwa miłość, która trwa wiecznie -Heartche". Czy to nie brzmi wspaniale? Może by tak zmylić czytelników, którzy mają pewność, iż Ronnie przeżyje? Zobacz ile byłoby zamieszania i łez! Normalnie jak przed premierą nowego teledysku 1D. Jeśli ktoś się popłacze (co na 101% się stanie) to znaczy, że to fanfiction jest idealne! Przemyśl to. Co do Nialla i Emily, jeśli zgodzisz się na to, aby Ronnie umarła to niech oni będą razem i wprowadzą trochę szczęścia, żeby z tego opka nie wyszedł jakiś dramat. Natomiast jeśli wybierzesz opcję numer 2, kiedy pozostawisz Ronnie przy życiu (chociaż tego nie popieram to uszanuję Twoją decyzję) to niech Niall i Emily nie będą razem. W końcu nie może być zawsze happy end jak w większości fanfictions. To chyba tyle. Jeszcze raz rozważ każdą opcję. Jakkolwiek wybierzesz i tak będę Cię wspierać.
    To do następnego,
    @1Directionerka1 (Menago *-*)

    PS ILY <3


    OdpowiedzUsuń
  5. Jeny rozdział wspaniały :o smuuuuuuuuuuuuuutno mi :( Popłakałam się no normalnie dziwne uczucie... jestem od początku tego opowiadania i pamiętam jak to wszystko się potoczyło i nagle czytam to że Ronnie może umrzeć :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział rozryczałam sie :P
    Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Harry to ideał ! I może to głupio zabrzmi, ale może lepiej żeby Ronnie umarła xD
    @pola_juzyszyn

    OdpowiedzUsuń
  8. Zabiję cię jak umrze. Czaisz?

    Miłego dnia życzę :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej
    NIE MOŻESZ JEJ ZABIĆ!!! Harry sobie sam nie poradzi! Ona musi żyć! To serce musi zacząć działać! Musi!!!! Rozumiesz?!
    Czekam na kolejny rozdział!
    Marzena ze Sląska

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy tylko ja się poryczałam???? To pierwsze opowiadanie ,które wyzwoliło ze mnie tyle emocji.Śmiech ,radość ,łzy... Kocham to opowiadanie.Tak piszesz to opowiadanie ,że pobudzasz moją wyobraźnie zawsze jak czytam rozdział to przed oczami mam za razem tekst i obraz tego co czytam.Obłęd <3 Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeżeli ją uśmiercisz to znajdę Cię nie wiem gdzie ale znajdę i cos Ci zrobie :P nie no żartuje ale blagam o szczęśliwy koniec !!!!

    OdpowiedzUsuń