Jak
zwykle spóźniona wbiegłam do sali, gdzie odbywała się lekcja i z impetem
rzuciłam książki na ławce tuż obok Maddy. Gruba nauczycielka, pani Santana
obrzuciła mnie oburzonym spojrzeniem, a kilka osób zachichotało, przeczuwając,
co może się lada chwila wydarzyć.
-Rose!
- Maddy złapała mnie za rękaw sportowej bluzy, siłą sadzając na miejsce, po
czym, jak każda pilna uczennica, którą niewątpliwie była, uniosła wysoko rękę.
- Pani profesor, mam pytanie...
-Przykro
mi, panno Twain, ale tym razem nie dam się na to nabrać.
Westchnęłam
i, opierając się na dłoniach, wstałam i wolnym krokiem ruszyłam pod tablicę. Pani
Sanatana była prawdopodobnie jedyną osobą, na którą nie działał mój
"niewinny" uśmiech, który odziedziczyłam po tacie.
-Powiedz
mi, Rose - zaczęła nauczycielka - jak to możliwe, że przeniosłaś się do tej
szkoły dwa tygodnie temu i spóźniasz się na moje zajęcia już... siódmy raz?
Fala
wesołości znów przetoczyła się po klasie.
-Och,
wie pani... - zaczęłam tonem niewiniątka, zgubiłam mój kompas i mapę, więc
miałam kłopot z znalezieniem klasy...
-Mam
nadzieję, że książka o geografii fizycznej Ameryki ocalała.
-Niestety,
zostawiłam ją w Wielkim Kanionie.
-Bardzo
nie-śmieszne - skrzywiła się profesorka, po czym przeszła do odpytywania.
*
-Ty
to masz tupet! - stwierdziła Maddy, gdy szłyśmy korytarzem w stronę szkolnej
kafeterii - Naprawdę nie rozumiem dlaczego nie możesz po prostu siedzieć cicho.
-Przecież
mnie znasz - uśmiechnęłam się rozbrajająco - Taka już jestem.
-Rose...
Pamiętasz, dlaczego twoi rodzice zgodzili się na to, bym cię tu ściągnęła?
Miałaś zachowywać się jak należy. Obiecałaś to.
-Dobra,
już dobra. Przepraszam.
-Cześć
dziewczyny. - Damien jak zwykle pojawił się znikąd, objął Maddy jedną ręką i
pocałował w policzek. Uśmiechnęłam się, gdy przyjaciółka lekko się zarumieniła.
-Czeeeść.
- powiedziałam przeciągając samogłoski. Oglądanie tej dwójki razem było jednym
z moich ulubionych zajęć.
-Moja
dziewczyna znów cię wychowuje?
-Tak.
Chyba musisz sprawić jej dzieciaka, żeby przestała zajmować się mną. - Maddy
była dosłownie czerwona. Przyśpieszyła kroku, i zacisnęła szczękę, a Damien tylko
się zaśmiał. - Powiedziałam coś nie tak?
-Skąd.
Wszystko w porządku, prawda, kochanie?
Wiedziałam,
że przyjaciółka jest na mnie zła, więc zwolniłam, zostawiając ją z chłopakiem.
Cóż, wiedziała, na co się decyduje, ściągając mnie do USA w ostatniej klasie
liceum. Różniłyśmy się od siebie usposobieniem, charakterem i doświadczeniem.
Ona była wodą, ja ogniem. Ona wychowała się na przedmieściach Nowego Jorku -
zawsze grzeczna, zawsze przygotowana, rzadko pozwalała sobie na różne wyskoki.
Moje życie od zawsze przypominało burzliwy dzień. Byłam niepokorna i
kłopotliwa, a do tego bezczelnie wykorzystywałam urok osobisty, by odronną ręką
wychodzić z wszystkich tarapatów.
Gdy
doszliśmy do stołówki, Maddy usiadła obok Damiena, a ja naprzeciwko nich. Po
chwili pojawili się też pozostali znajomi mojej przyjaciółki - Stacy, Melanie,
Aaron, Todd i Asha.
Rozmowa
płynęła szybko jak potok. Dziewczyny omawiały kilka tematów jednocześnie, Maddy
powoli rozluźniała się, zapominając o swojej urazie. Byłam wdzięczna Damienowi,
który używając sobie tylko znanych sztuczek poprawiał jej humor, tak, że w
końcu uśmiechnęła się i dołączyła do dyskusji.
-Jejciu...
czy ktoś z was rozumie fizykę? - zawył Aaron.
-To
nie jest fizyka - stwierdziła Melanie - To czarna magia!
-Dokładnie!
- potwierdził Damien znad swojej kanapki z kurczakiem - Ledwo zaczął się rok
szkolny, a ja już czuję, że nie zdam...
-Przecież
to nie takie trudne - stwierdziłam. Trzy pary oczu spojrzały na mnie jak na
wariatkę. - To znaczy... W Anglii już to przerabiałam...
-Serio?
- ucieszyła się Melanie - A mogłabyś nas podszkolić? Na przykład w czwartki, w
bibliotece?
-Jasne.
- uśmiechnęłam się, patrząc asekuracyjnie na Maddy, ale ona tylko do mnie
mrugnęła.
-Ale
w czwartki jest zebranie klubu dyskusyjnego w bibliotece... - zauważyła Asha,
przekrzywiając zabawnie głowę ozdobioną długim, czarnym warkoczem. Z rysów jej
twarzy można było wywnioskować, że w jej rodzinie był jakiś Azjata.
-Dlatego
przynajmniej będzie spokój. - zauważył milczący dotąd Todd. - Ty ze swoimi
dyskutantami będziesz w jednej części biblioteki, oni w drugiej. Proste.
-Mi
pasuje - stwierdził Damien – Tym bardziej, że Maddy ma w tym czasie koło
matematyczne.
-Nie
mów, że dalej tam chodzisz! - Stacy pochyliła się nad stołem w stronę koleżanki
- Mówię ci, to pierwszy stopień do staropanieństwa!
-Jej
to nie grozi - zapewnił Damien, po czym, na potwierdzenie swoich słów pocałował
Maddy w usta.
-Czyli
jak? W czwartki w bibliotece? - upewniłam się. W odpowiedzi otrzymałam trzy
kiwnięcia głową. - Super.
*
-Maaaaddy...
- zajęczałam, przekręcając się z brzucha na plecy. Czasopismo, które trzymałam
w dłoni zaszeleściło - Maaaaaaddy!
-Co?
- zapytała przyjaciółka zsuwając słuchawki z uszu.
-Nie
śpiewaj. Próbuję czytać.
-Przecież
ja bardzo ładnie śpiewam.
Zaśmiałam
się w odpowiedzi.
-Wiesz
Rose, nie wszyscy wygrali loterię genetyczną - powiedziała z przekąsem, choć
mogłam zauważyć, że próbuje się nie uśmiechnąć. Obie wiedziałyśmy, że jej
możliwości wokalne praktycznie nie istnieją.
-Chciałabym
po prostu poczytać. - stwierdziłam, siadając na pościeli.
Ponieważ
nasza szkoła była prywatna, jak większość uczniów mieszkałyśmy w internacie.
Nasz pokój był nieduży, ale bardzo kolorowy, oklejony plakatami - głównie
filmowymi, bo te kolekcjonowała moja przyjaciółka. Mieszkanie z przyjaciółką
było chyba najlepszą rzeczą, jaka mnie spotkała. Dzięki temu byłyśmy chyba
jeszcze bardziej nierozłączne.
Maddy
otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale przeszkodziło jej ciche pukanie do
drzwi.
No,
może niezupełnie nierozłączne.
-Wpuście
mnie!
Blondynka
natychmiast poderwała się z miejsca, ale szybko złapałam ją za dół za dużej,
szarej koszulki, której używała jako piżamy.
-Damien,
jest cisza nocna. Spadaj stąd!
-Och
przestań. Otwórzcie drzwi zanim ktoś mnie zobaczy.
Maddy
pochyliła głowę, patrząc na mnie z miną małego psiaka. Ułożyła usta na kształt
niemego "proszę", podczas gdy jej chłopak po raz kolejny zapukał w
drzwi.
-Ale
nie będziesz już śpiewać. - powiedziałam cicho, na co dziewczyna zareagowała
śmiechem.
-Zgoda.
Puściłam
ją i z rozbawieniem obserwowałam jak podbiega do drzwi, zatrzymuje się,
poprawia włosy i starą koszulkę, chwyta za klamkę, puszcza ją, łapie z półki
balsam do ust, używa go, odkłada i w końcu odblokowuje zamek. Wszystkie te
czynności zajęły jej nie więcej niż dziesięć sekund.
Może
to było dziwne, ale odkąd przeprowadziłam się do USA czułam się w pewien sposób
zazdrosna o Maddy. Nie byłam biseksualna, wiedziałam, że moja przyjaciółka ma
chłopaka i wcale mi to nie przeszkadzało, ale dotąd nasza znajomość -
oczywistych powodów - była głównie internetowa, więc przyzwyczaiłam się do
posiadania jej na wyłączność.
Muszę
też sobie kogoś znaleźć, pomyślałam, zakładając na uszy słuchawki, których
wcześniej używała Maddy.
_____________________
Hej! No to jestem :)
Jak podoba wam się nowy wygląd bloga?
Bo ja powiem nieskromnie bardzo go lubię ;)
Od teraz pod każdym nowym postem będą tak zwane "reakcje" więc jeśli nie macie czasu napisać komantarza (choć tak naprawdę to jednak macie tylko wam się nie chce;)) możecie po prostu ocenić klikając przy ocenie którą wybieracie dla danego rozdziału. Proste? Proste!
Proszę i błagam i rozsyłanie linku do bloga na Twitterze, naprawdę mi na tym zależy!
Ok, tyle co do organizacji.
Co myślicie na temat nowego opka? Mam nadzieję, że zachęciłam was do czytania. Podoba wam się moja kreacja Rose czy spodziewaliście się czegoś innego?
Co do imion postaci - są dziwne, wiem ;) Ale ja też jestem dziwna.
Komentujcie! Kocham was wszystkich!
Ten opok jest znakomity.Będę go czytać.
OdpowiedzUsuńcudo cuuuudo! pisz koniecznie dalej 😍😍
OdpowiedzUsuńZapowiada sie ciekawie! Masz wspaniały dar! Oby wena cie nie opuszczała!
OdpowiedzUsuńMarzena ze Śląska
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :D
Zaaaaajebiste :))) Kocham to, po prstu świetne czekam na kolejny rozdział, a to jest 5 kom. wiec sie nie wywiniesz
OdpowiedzUsuńZaaaaajebiste :))) Kocham to, po prstu świetne czekam na kolejny rozdział, a to jest 5 kom. wiec sie nie wywiniesz
OdpowiedzUsuń