3. Bad bitches like me.

DZIĘKUJĘ ZA 79000 WYŚWIETLEŃ! JESTEŚCIE NAJLEPSI!!

/od razu uprzedzam, że pojawia się tu częśc kursywą, i (nie chodzi o tekst piosenki). gdyby ktoś nie załapał, to wspomnienie ;)/


- Let's go to the beach, each
Let's go get away
They say what they gonna say!

Asha zawiesiła się na moim ramieniu, dosłownie dusząc się ze śmiechu, podczas gdy Maddy stała na krześle, i używając czerwonego kubka jako mikrofonu udawała płynącą z głośników Nicki Minaj. Moja przyjaciółka wygląda na bardzo zdeterminowaną, a alkohol, który wypiła tylko dodawał jej odwagi.

- Bad bitches like me is hard to come back! - zawołałam razem z nią, na co Asha zareagowała kolejnym wybuchem śmiechu. Zresztą, śmiałam się razem z nią.

Nie miałam pojęcia, do kogo należał dom, w którym odbywała się ta impreza, ale była tu chyba połowa naszej szkoły. Maddy miała wyjątkowo słabą głowę, a pijana robiła najbardziej zabawne rzeczy jakie tylko można wymyśleć. Właśnie zabierała się do wejścia na stół, gdy przy moim boku pojawił się Damien.

- Widziałaś Maddy?

Zamiast odpowiedzieć wybucham śmiechem. Chłopak zmarszczył brwi, nie rozumiejąc mojego zachowania, gdy za jego plecami pewna na pozór spokojna blondynka zaczęła wykrzykiwać refren piosenki. Co więcej, wokół stołu zebrało się kilka osób, które śpiewały razem z nią.

- Starships were meant to fly
Hands up and touch the sky!
Can't stop 'cause we're so high
Let's do this one more time!

- Maddy! - Damien natychmiast rzucił się w stronę dziewczyny. Szybko postawił ją na ziemi, na co kilka osób zareagowało pełnym rozczarowania jękiem. Maddy tymczasem, zadowolona z obecności swojego chłopaka, łapczywie go pocałowała. Nie odmówił, w końcu nie miał powodów. Podczas gdy oni zajmowali się sobą, nie wiadomo skąd przy moim boku pojawiła się Melanie. Jej ozdobiona długimi tipsami dłoń zaplotła się wokół mojego nadgarstka, gdy koleżanka przyciągnęła mnie bliżej, by nie musieć przekrzykiwać muzyki.

- I jak ci idzie?

- Z czym? - zdziwiłam się.

- Z Nickem, oczywiście!

Niepewnie zacisnęłam usta, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Przez cały poprzedni tydzień przychodziłam na boisko, siadałam na trybunach i czekałam, aż chłopak podniesie wzrok i uśmiechnie się w moją stronę. Każdy inny już dawno podszedłby do mnie i zagadał, ale on najwyraźniej nie zamierzał. Nie chciałam przejmować inicjatywy i zaczepiać pierwsza. I chciałam tłumaczyć Melanie dlaczego.

Ale wtedy dziewczyna wyciągnęła argument, którego najbardziej się obawiałam.

-Nie dasz rady.

-Dlaczego tak uważasz?

-Widzę. Zgrywasz ostrą pannę ale w środku jesteś delikatna. Nie dasz rady go uwieść.

Nie miałam pojęcia, jak koleżanka mnie przejrzała, ale musiałam zrobić wszystko, by nie dać tego po sobie poznać. Nie mogłam zburzyć mojego muru chroniącego mnie... przede mną samą.

Kiedyś byłam inna...

- No, Rose! Wiem, że cię to kręci. - powiedział, a ja zarumieniłam się i spuściłam wzrok. Drink, którego piłam był bardzo słodki i nie zawierał wiele alkoholu, ale wiedziałam, że kilka takich napojów sprawi, że szybko stracę kontrolę nad moim szesnastoletni umysłem. - Przecież widzę, że chcesz to zrobić!

Zagryzłam wargę i znów spojrzałam - najpierw na niego, a potem na stojącą wyżej dziewczynę, która czekała, aż podejmę decyzję z łagodnym uśmiechem na twarzy.

- Nawet was nie znam... Właściwie to powinnam już wracać. - stwierdziłam. - Moja znajoma...

- Ta ciemnowłosa? Sue? Widziałam jak szła tańczyć z jakimś chłopakiem. Na twoim miejscu bym jej nie przeszkadzała. - odezwała się dziewczyna nade mną.

- Och. - znów zagryzłam wargę i spojrzałam w oczy chłopaka naprzeciwko mnie - Ale ja nawet nie wiem, czy potrafię...

- Na pewno potrafisz. Zresztą, Rebecca pokaże ci co i jak.

Moja niepewność trwała tylko chwilę. Szybkim ruchem podniosłam szklankę, wypiłam resztę mojego drinka i podałam rękę stojącej na podeście dziewczynie. Ta pomogła mi najpierw stanąć na krześle barowym, a później na tym osobliwym przedłużeniu baru, wychodzącemu na parkiet. Kilka osób obserwujących moje wcześniejsze wahanie radośnie zawołało, chcąc dodać mi otuchy.

- Gotowa? - zapytała Rebecca. Dopiero stojąc obok niej zobaczyłam, jak wysoka jest. Wysokie buty na platformie i skąpy strój, składający się z błyszczących szortów i czegoś między bluzką a stanikiem oraz długie, rozpuszczone włosy tylko potęgowały to wrażenie. Miała osiemnaście, może dziewiętnaście lat, ale wyglądała na starszą. - Zdejmij kurtkę - poleciła.

Niepewnie wykonałam jej polecenie. Czułam na sobie kilkanaście, a może i kilkadziesiąt spojrzeń, głównie męskich. Chłopak patrzący na mnie z dołu wyciągnął rękę po skórzaną narzutkę, by ją dla mnie przetrzymać. Trzęsącymi się dłońmi obciągnęłam lekki top, czując się skrępowana tym, jak bardzo byłam ubrana, w porównaniu do innych dziewczyn.

- Niczym się nie martw. Świetnie wyglądasz. - usłyszałam. Ta banalna pochwała plus kilka przyjaznych spojrzeń tłumu obudziły we mnie potrzebą do nietypowego wyzwania energię. Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam z włosów spinkę, pozwalając uporządkowanym falom opaść beztrosko na ramiona.

- Jestem gotowa.

Ta dziewczyna wciąż we mnie żyła. Biła pięściami w barierę rozsądku, prosząc, by dać jej kolejną szansę.

- Zróbmy zakład. - zaproponowałam.

- O ile?

- Sto dolarów. Jeśli do następnego piątku Nick sam mnie nie pocałuje na szkolnym korytarzu, wygrałaś.

- Zgoda.

*

Przeciskałam się przez tłum tańczących. Cichy głos w głowie wciąż kwestionował podjętą decyzję, ale było za późno, by się wycofać. Chłopacy ze szkolnej drużyny stali tuż obok parkietu i bez skrępowania dyskutowali o swoich dziewczynach. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do nich, kładąc dłoń na ramieniu tego, który mnie interesował. Obrócił się i spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Jesteś Nick? - zapytałam.

- Nie udawaj że nie wiesz, Rose. - zaśmiał się. Dlaczego wszyscy chłopacy po jednym piwie zamieniają się w pewnych siebie dupków? - Widziałem cię ostatnio w szkole.

- To ciekawe. Nie bywam tam tak często. - mrugnęłam do niego.

- To się dobrze składa, bo ja też. Musimy się kiedyś zerwać razem. Zatańczymy?

- Jasne.

Zmieszaliśmy się w tłum. Jego dłoń natychmiast oplotła się wokół mojej talii. Piosenka, która właśnie płynęła z głośników była całkiem spokojna, więc zawiesiłam mu ręce na szyi i zaczęliśmy bujać się w rytm muzyki.

- Przyjaźnisz się z Maddy Twain?

- Nie udawaj że nie wiesz. - Celowo użyłam jego tekstu.

- Wiem. Masz kogoś?

- Nie. -  jego ręce powoli zaczęły wędrować w dół. - To nie było przyzwolenie.

- Och. - chyba nie spodziewał się że tak zareaguję. - Jesteś śliczna.

- Wiem. - odpowiedziałam bezczelnie.

- I wygadana. Podobasz mi się.

Zastanowiłam się przez chwilę, co zrobić z tą informacją, po czym przytuliłam się do niego trochę bardziej. Nie pamiętałam kiedy ostatni raz tak bezpośrednio flirtowałam z chłopakiem. Czułam się zdenerwowana, choć na zewnątrz wciąż próbowałam grać pewną siebie.

- Idziemy na górę? - zapytałam. Miałam nadzieję, że nie zauważył jak mój głos zadrżał.

Zamiast odpowiedzieć, natychmiast odsunął się, załapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Znał ten dom lepiej niż ja, więc już po chwili znalazł pusty pokój. Pognieciona narzuta na łóżku świadczyła o tym, że ktoś już go używał. Gdy tylko znaleźliśmy się w środku, podeszłam do biurka, ale Nick przyciągnął mnie do siebie i nachalnie pocałował. Jego palce wbiły się w moją skórę. Pozwoliłam mu na to, czując, jak jego dłonie z determinacją schodzą coraz niżej i łapią mnie za pośladki. Ścisnęłam jego ramię i pogłębiłam pocałunek, chcąc zyskać trochę czasu. Musiałam przypomnieć sobie, co miałam zrobić. W tym momencie znów byłam szesnastoletnią Rose, która nigdy nie zrobiła żadnej głupoty. Musiałam na chwilę wypuścić tą gorszą Rose, z nadzieją, że będę potrafiła nad nią zapanować.

Odepchnęłam go dość stanowczo i jedną ręką odnalazłam leżący na blacie flamaster.

- Połóż się. - poleciłam.

Chyba był zaskoczony, ale z uśmiechem wykonał moje polecenie. Gdy tylko to zrobił usiadłam na nim okrakiem i podwinęłam jego koszulkę.

- Mmmm.... - zamruczał. Nie miałam pojęcia, co tak go zachwycało.

- Nie ruszaj się.

Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, gdy poczuł nacisk pisaka na swojej skórze, ale nie protestował. Skończyłam napis i pochyliłam się, składając na jego ustach kilka krótkich pocałunków, po czym zeskoczyłam z łóżka.

- Co to? - zapytał, patrząc na napis na swoim ciele.

- Mój numer. Zadzwoń, jak będziesz trzeźwy.


Wyszłam z pokoju, i parsknęłam śmiechem. Chciałabym zobaczyć, jak będzie odczytywał napis w lustrze. 


___________

ten rozdział jest wyjątowo długi, ale nareszcie zaczyna akcję ;) tak naprawdę to miał być dopiero rozdział 4, ale stwierdziłam, że nie ma sensu lać wody i po prostu przejdę od razu do tego.
Co myślicie? Spodziewałyście się czegoś takiego?
Czy Rose wygra zakład? Czy będą tego jakieś konsekwencje?

5 komentarzy:

  1. Zaczyna sie dziać! Intryguje mnie przeszłość Rose. Jednoczesnie decyzje które podejmuje stara sie przemyslec najpierw. Jestem strasznie ciekawa dalszego ciągu. Ciesze sie ze nie rozdzielalas rodziałów, czy nie przedłużalas niepotrzebnie. Strasznie dziekuje ze piszesz, bo masz wielki talent!
    Marzena ze Śląska

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG! *-*
    kocham, kocham, kocham
    jak Ty to robisz?
    nie mam pojęcia.
    "kiedyś byłam inna" ciekawa co Rose ma za uszami :D
    czekam na następny i proszę, daj mi znać na TT
    @AwwMyPerrie

    OdpowiedzUsuń
  3. o jezu, musiałaś skończyc w takim momencie 😭
    kochaaam szybko next proszę❤️

    OdpowiedzUsuń
  4. ale ona już go wygrała ten zakład w sensie chyba.. Nwm świetnie

    OdpowiedzUsuń