4. Hangover



W niedzielny poranek Maddy leżała na swoim łóżku z kompresem na głowie, a Damien, który przyszedł sprawdzić, jak się czujemy, uczył się ze mną fizyki. Był dla mnie całkiem miły, i mi też chyba w końcu udało się pokonać początkową niechęć. Cieszyłam się, że Maddy miała kogoś takiego przy sobie, gdy mnie nie było.

- Nie rozumiem - powtórzył po raz kolejny, patrząc na swoje zapiski.

- Czego nie rozumiesz?

- Tego - z rezygnacją wskazał na zapisany wzór.

- Oczywiście, że nie rozumiesz, bo przepisałeś z błędem - zaśmiałam się.

- Bądźcie ciszej... - zawyła Maddy, łapiąc się na głowę.

- Jesteś pewna, że nie chcesz żebym zrobiła ci jakiejś mikstury na odtrucie?

- Nie...

Wzruszyłam ramionami i pochyliłam się nad biurkiem, by napisać w notesie Damiena właściwy wzór.

- Widzisz? Teraz ma sens.

- Dzięki - uśmiechnął się. Pachniał płynem pod prysznic i kawą. To chyba dlatego Maddy tak często się do niego przytulała.

Wróciłam do mojej poprzedniej pozycji i rozwiązałam kolejne zadanie, gdy Maddy znów zaczęła jęczeć.

- Rose... podaj mi wodę.

- Przecież wypiłaś już wszystko.

Niezrozumiałe dźwięki, które wydała z siebie w odpowiedzi były dowodem na to, że nie przyjmuje do siebie tej wiadomości.

- Dobra, pójdę do sklepu. - Damien wstał i ruszył w stronę drzwi.

- Pójdę z tobą - zaoferowałam się, na co Maddy posłała mi zgaszony uśmiech. Domyśliłam się, że woda była tak naprawdę wymówką, byśmy tylko zostawili ją samą.

Wyszliśmy z internatu, a Damien zadzwonił do kogoś ze swoich znajomych i zupełnie mnie ignorował, ale i nie przeszkadzało mi to, bo i tak nie mielibyśmy pewnie o czym rozmawiać. Od początku naszej znajomości traktowałam go z dystansem i on chyba wyczuwał tą niechęć. Rozsunęłam bluzę, ciesząc się chłodnym, jesiennym wiatrem. Przypominał mi o Anglii. Niebo było zachmurzone, jakby lada chwilę miało zacząć padać. Mimowolnie się uśmiechałam.

- Wschodni wiatr przywiał londyńskie niebo - odezwał się Damien. Nawet nie wiedziałam, kiedy schował komórkę.

- Tak. Bardzo sympatyczna pogoda.

Chłopak nie odpowiedział. Wokół nas ludzie śpieszyli się do domów, tylko ja celowo zwalniałam kroku, chcąc nacieszyć się aurą, która przypominała mi dom. W tym czasie w mojej kieszeni zawibrował telefon, ale go zignorowałam.

Doszliśmy do supermarketu i zrobiliśmy nieduże zakupy, złożone głównie z wody i owoców. Dopiero stojąc w kolejce do kasy przypomniałam sobie o nieodebranym sms-ie.

"Cześć Rose. Miałabyś ochotę spotkać się gdzieś wieczorem? Nick."

- Szybki jest... - wymamrotałam.

- Mówiłaś coś?

- Nie, nic.

"Dziś nie mogę." - odpisałam.

Odpowiedź przyszła niemal natychmiast.

"Testujesz moją cierpliwość?"

"Cierpliwość do cnota" - zachichotałam, wybijając na klawiaturze tą odpowiedź, a Damien spojrzał na mnie zaciekawiony.

"Nie jestem zbyt cnotliwy." - przeczytałam po chwili.

W tym momencie nadeszła nasza kolejka i musiałam schować telefon.  Gdy wracaliśmy do internatu Damien co chwila patrzył w moją stronę, jakby chciał mnie zapytać o powód tego uśmieszku, który nie znikał z mojej twarzy, ale ostatecznie nie powiedział nic. Byliśmy w połowie drogi, gdy duża, mokra kropla przecięła powietrze tuż przed moim nosem. Potem dwie następne, cztery, osiem... Deszcz lunął jakby ktoś na górze włączył prysznic.

-Biegniemy! - zadecydował Damien.

Ruszyłam za nim. Deszcz nasilał się w mgnieniu oka, kałuże tworzyły się na naszych oczach. Torba z zakupami szeleściła w jego rękach. Gdy dotarliśmy do barmy internatu byliśmy już całkiem przemoczeni. Damien jednym susem wskoczył przez uchylone drzwi do holu, a ja niewiele myśląc powtórzyłam ten ruch, przez co prawie na siebie wpadliśmy. W końcu zatrzymaliśmy się, oparliśmy ręce na kolanach i próbowaliśmy złapać oddech.

- To było nawet zabawne - stwierdziłam. Popatrzyliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem. Po chwili wyprostowałam się, odgarnęłam mokre włosy z twarzy i wyciągnęłam prawą rękę w jego stronę. - Przepraszam, jeśli byłam dla ciebie niemiła.

- Jest w porządku. - powiedział, ściskając moją dłoń.

*

- Rose, idziesz?

- Zaraz, tylko odniosę książki do szafki. Nie czekaj na mnie.

Maddy wzruszyła ramionami i wolnym krokiem ruszyła na stołówkę. Już otworzyłam swoją szafkę, gdy poczułam dwie dłonie obejmujące mnie w pasie. Ciepłe usta ułożyły się na moim ramieniu, gdy złożył na nim krótki pocałunek.

- Cześć, Rose. Wyjdź ze mną dziś na miasto.

Uśmiechnęłam się, ale nic nie powiedziałam, dalej porządkując moje rzeczy. Jego uścisk delikatnie się wzmógł, gdy domagał się reakcji.

- Nie znam jeszcze zbyt dobrze Nowego Jorku.

- Zabiorę cię w takie miejsce, w jakim na pewno nie byłaś. - wyszeptał mi prosto do ucha. - Bardzo romantyczne...

- Gdzie? - zaciekawiłam się.

- Zobaczysz. To jak?

Zamknęłam szafkę i obróciłam się i spojrzałam w jego brązowe oczy. W naszej szkole wszyscy uczniowie nosili takie same mundurki, nawet ludzie z drużyny, więc nikt nie rozpoznał chłopaka, który właśnie przyciskał mnie do metalowych drzwiczek, dzięki czemu uniknęliśmy przynajmniej ciekawskich spojrzeń. Ale to wciąż nie był sposób w jaki chłopak powinien zapraszać nieznajomą dziewczynę na randkę. Chociaż... byliśmy już w jeszcze bardziej poufałym położeniu, pomyślałam, przypominając sobie scenę na imprezie.

- Ok. Czekaj na mnie pod wejściem do internatu - zadecydowałam.

*

Pośpiesznie naciągnęłam wąskie dżinsy, których nie nosiłam odkąd przyjechałam do Stanów. Przez chwilę kontemplowałam obszerną kolekcję bluzek w mojej szafie, aż w końcu zdecydowałam się na prosty, kremowy top i skórzaną kurtkę. Zakładałam właśnie duże kolczyki, które łaskotały mnie w skórę, gdy Maddy weszła do pokoju. Nie zwracając na nią uwagi zaczęłam nakładać makijaż.

- Rose?

- Jestem w łazience.

Podkład i róż użyłam już wcześniej, teraz tylko szybko nałożyłam na powieki pastelowy cień. Pasował mi. Jasnowłosa postać pojawiła się tuż za moimi plecami i przez chwilę obserwowała jak rozsmarowuję na ustach wyrazistą, różową pomadkę.

- Aaron? - zgadywała.

Nie odezwałam się, więc przyjaciółka spróbowała inaczej.

- Wychodzisz gdzieś?

- Tak.

- Aha... Z kim?

Uniosłam ręce i zebrałam włosy w coś, co przypominało śmieszny kłębek na czubku mojej głowy, ale ostatecznie zrezygnowałam i pozwoliłam im zostać rozpuszczone.

- Rose? Powiesz mi?

- Czy to że wychodzę musi oznaczać, że od razu z facetem?

- Hmmm... tak. - po chwili milczenia zrozumiała, że nic ze mnie nie wydusi. - Cóż, baw się dobrze.

- Ok - obróciłam się przodem do niej i mocno przytuliłam, zostawiając ślad pomadki na jej policzku. - Wracam wieczorem.

I nie czekając na jej reakcję, wyszłam.

______

Wspominałam wam juz że pijana (lub skacowana) Maddy to moja ulubiona Maddy? Chyba nie. No to teraz wspominam ;)
Może ten rozdział nie wydaje się ciekawy, ale nie jestem zwolenniczką opowiadań, w których bohaterowie potrzebują całych 48h żeby się w sobie zakochać, więc musi to trochę potrwać.
Ok, to jak myślicie?
Co się wydarzy? Randka z Nickiem będzie hitem czy kitem? hahah
Jak zwykle oddam nowy rozdział za minimum 5 komentarzy
I bardzo cieszy mnie że zaczęliście używać "reakcji"
Kocham was!
PS: gdyby ktoś z was chciał zajrzeć na mojego vloga to na górze utworzyłam odpowiednią stronę.
Mam też aska (zakładka pytania), o czym przypomniałam sobie jakieś pół godziny temu :)
Pytajcie!




6 komentarzy: