W niedzielny poranek Maddy leżała na swoim łóżku z kompresem
na głowie, a Damien, który przyszedł sprawdzić, jak się czujemy, uczył się ze
mną fizyki. Był dla mnie całkiem miły, i mi też chyba w końcu udało się pokonać
początkową niechęć. Cieszyłam się, że Maddy miała kogoś takiego przy sobie, gdy
mnie nie było.
- Nie rozumiem - powtórzył po raz kolejny, patrząc na swoje
zapiski.
- Czego nie rozumiesz?
- Tego - z rezygnacją wskazał na zapisany wzór.
- Oczywiście, że nie rozumiesz, bo przepisałeś z błędem -
zaśmiałam się.
- Bądźcie ciszej... - zawyła Maddy, łapiąc się na głowę.
- Jesteś pewna, że nie chcesz żebym zrobiła ci jakiejś
mikstury na odtrucie?
- Nie...
Wzruszyłam ramionami i pochyliłam się nad biurkiem, by
napisać w notesie Damiena właściwy wzór.
- Widzisz? Teraz ma sens.
- Dzięki - uśmiechnął się. Pachniał płynem pod prysznic i
kawą. To chyba dlatego Maddy tak często się do niego przytulała.
Wróciłam do mojej poprzedniej pozycji i rozwiązałam kolejne
zadanie, gdy Maddy znów zaczęła jęczeć.
- Rose... podaj mi wodę.
- Przecież wypiłaś już wszystko.
Niezrozumiałe dźwięki, które wydała z siebie w odpowiedzi
były dowodem na to, że nie przyjmuje do siebie tej wiadomości.
- Dobra, pójdę do sklepu. - Damien wstał i ruszył w stronę
drzwi.
- Pójdę z tobą - zaoferowałam się, na co Maddy posłała mi
zgaszony uśmiech. Domyśliłam się, że woda była tak naprawdę wymówką, byśmy
tylko zostawili ją samą.
Wyszliśmy z internatu, a Damien zadzwonił do kogoś ze swoich
znajomych i zupełnie mnie ignorował, ale i nie przeszkadzało mi to, bo i tak
nie mielibyśmy pewnie o czym rozmawiać. Od początku naszej znajomości
traktowałam go z dystansem i on chyba wyczuwał tą niechęć. Rozsunęłam bluzę,
ciesząc się chłodnym, jesiennym wiatrem. Przypominał mi o Anglii. Niebo było
zachmurzone, jakby lada chwilę miało zacząć padać. Mimowolnie się uśmiechałam.
- Wschodni wiatr przywiał londyńskie niebo - odezwał się
Damien. Nawet nie wiedziałam, kiedy schował komórkę.
- Tak. Bardzo sympatyczna pogoda.
Chłopak nie odpowiedział. Wokół nas ludzie śpieszyli się do
domów, tylko ja celowo zwalniałam kroku, chcąc nacieszyć się aurą, która
przypominała mi dom. W tym czasie w mojej kieszeni zawibrował telefon, ale go
zignorowałam.
Doszliśmy do supermarketu i zrobiliśmy nieduże zakupy,
złożone głównie z wody i owoców. Dopiero stojąc w kolejce do kasy przypomniałam
sobie o nieodebranym sms-ie.
"Cześć Rose. Miałabyś ochotę spotkać się gdzieś
wieczorem? Nick."
- Szybki jest... - wymamrotałam.
- Mówiłaś coś?
- Nie, nic.
"Dziś nie mogę." - odpisałam.
Odpowiedź przyszła niemal natychmiast.
"Testujesz moją cierpliwość?"
"Cierpliwość do cnota" - zachichotałam, wybijając
na klawiaturze tą odpowiedź, a Damien spojrzał na mnie zaciekawiony.
"Nie jestem zbyt cnotliwy." - przeczytałam po
chwili.
W tym momencie nadeszła nasza kolejka i musiałam schować
telefon. Gdy wracaliśmy do internatu
Damien co chwila patrzył w moją stronę, jakby chciał mnie zapytać o powód tego
uśmieszku, który nie znikał z mojej twarzy, ale ostatecznie nie powiedział nic.
Byliśmy w połowie drogi, gdy duża, mokra kropla przecięła powietrze tuż przed
moim nosem. Potem dwie następne, cztery, osiem... Deszcz lunął jakby ktoś na
górze włączył prysznic.
-Biegniemy! - zadecydował Damien.
Ruszyłam za nim. Deszcz nasilał się w mgnieniu oka, kałuże
tworzyły się na naszych oczach. Torba z zakupami szeleściła w jego rękach. Gdy
dotarliśmy do barmy internatu byliśmy już całkiem przemoczeni. Damien jednym
susem wskoczył przez uchylone drzwi do holu, a ja niewiele myśląc powtórzyłam
ten ruch, przez co prawie na siebie wpadliśmy. W końcu zatrzymaliśmy się,
oparliśmy ręce na kolanach i próbowaliśmy złapać oddech.
- To było nawet zabawne - stwierdziłam. Popatrzyliśmy na
siebie i wybuchliśmy śmiechem. Po chwili wyprostowałam się, odgarnęłam mokre
włosy z twarzy i wyciągnęłam prawą rękę w jego stronę. - Przepraszam, jeśli
byłam dla ciebie niemiła.
- Jest w porządku. - powiedział, ściskając moją dłoń.
*
- Rose, idziesz?
- Zaraz, tylko odniosę książki do szafki. Nie czekaj na mnie.
Maddy wzruszyła ramionami i wolnym krokiem ruszyła na
stołówkę. Już otworzyłam swoją szafkę, gdy poczułam dwie dłonie obejmujące mnie
w pasie. Ciepłe usta ułożyły się na moim ramieniu, gdy złożył na nim krótki pocałunek.
- Cześć, Rose. Wyjdź ze mną dziś na miasto.
Uśmiechnęłam się, ale nic nie powiedziałam, dalej porządkując
moje rzeczy. Jego uścisk delikatnie się wzmógł, gdy domagał się reakcji.
- Nie znam jeszcze zbyt dobrze Nowego Jorku.
- Zabiorę cię w takie miejsce, w jakim na pewno nie byłaś. - wyszeptał
mi prosto do ucha. - Bardzo romantyczne...
- Gdzie? - zaciekawiłam się.
- Zobaczysz. To jak?
Zamknęłam szafkę i obróciłam się i spojrzałam w jego brązowe
oczy. W naszej szkole wszyscy uczniowie nosili takie same mundurki, nawet
ludzie z drużyny, więc nikt nie rozpoznał chłopaka, który właśnie przyciskał
mnie do metalowych drzwiczek, dzięki czemu uniknęliśmy przynajmniej ciekawskich
spojrzeń. Ale to wciąż nie był sposób w jaki chłopak powinien zapraszać
nieznajomą dziewczynę na randkę. Chociaż... byliśmy już w jeszcze bardziej poufałym
położeniu, pomyślałam, przypominając sobie scenę na imprezie.
- Ok. Czekaj na mnie pod wejściem do internatu -
zadecydowałam.
*
Pośpiesznie naciągnęłam wąskie dżinsy, których nie nosiłam
odkąd przyjechałam do Stanów. Przez chwilę kontemplowałam obszerną kolekcję
bluzek w mojej szafie, aż w końcu zdecydowałam się na prosty, kremowy top i
skórzaną kurtkę. Zakładałam właśnie duże kolczyki, które łaskotały mnie w skórę,
gdy Maddy weszła do pokoju. Nie zwracając na nią uwagi zaczęłam nakładać
makijaż.
- Rose?
- Jestem w łazience.
Podkład i róż użyłam już wcześniej, teraz tylko szybko
nałożyłam na powieki pastelowy cień. Pasował mi. Jasnowłosa postać pojawiła się
tuż za moimi plecami i przez chwilę obserwowała jak rozsmarowuję na ustach
wyrazistą, różową pomadkę.
- Aaron? - zgadywała.
Nie odezwałam się, więc przyjaciółka spróbowała inaczej.
- Wychodzisz gdzieś?
- Tak.
- Aha... Z kim?
Uniosłam ręce i zebrałam włosy w coś, co przypominało
śmieszny kłębek na czubku mojej głowy, ale ostatecznie zrezygnowałam i
pozwoliłam im zostać rozpuszczone.
- Rose? Powiesz mi?
- Czy to że wychodzę musi oznaczać, że od razu z facetem?
- Hmmm... tak. - po chwili milczenia zrozumiała, że nic ze
mnie nie wydusi. - Cóż, baw się dobrze.
- Ok - obróciłam się przodem do niej i mocno przytuliłam,
zostawiając ślad pomadki na jej policzku. - Wracam wieczorem.
I nie czekając na jej reakcję, wyszłam.
______
Wspominałam wam juz że pijana (lub skacowana) Maddy to moja ulubiona Maddy? Chyba nie. No to teraz wspominam ;)
Może ten rozdział nie wydaje się ciekawy, ale nie jestem zwolenniczką opowiadań, w których bohaterowie potrzebują całych 48h żeby się w sobie zakochać, więc musi to trochę potrwać.
Może ten rozdział nie wydaje się ciekawy, ale nie jestem zwolenniczką opowiadań, w których bohaterowie potrzebują całych 48h żeby się w sobie zakochać, więc musi to trochę potrwać.
Ok, to jak myślicie?
Co się wydarzy? Randka z Nickiem będzie hitem czy kitem?
hahah
Jak zwykle oddam nowy rozdział za minimum 5 komentarzy
I bardzo cieszy mnie że zaczęliście używać
"reakcji"
Kocham was!
PS: gdyby ktoś z was chciał zajrzeć na mojego vloga to na
górze utworzyłam odpowiednią stronę.
Mam też aska (zakładka pytania), o czym przypomniałam sobie
jakieś pół godziny temu :)
Pytajcie!
Super.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńsuper, czekam na next 😄
OdpowiedzUsuńmogłabyś dodać? Ładnie proszę 😭
OdpowiedzUsuńjutro może być?
UsuńŚwietny czekam nn :)
OdpowiedzUsuń