Polly była starą przyjaciółką
rodziny Horanów. Gdy tylko dowiedziała się, że Niall jest w domu nie odpuściła
i tak długo wisiała na jego telefonie, aż zgodził się z ją odwiedzić. Siedzieli
w salonie z rodzeństwem dziewczyny i oglądali stare albumy. Blondyn cieszył
się, że w końcu nie musi myśleć o tej całej sprawie z Emily, nikt nie próbuje
go pocieszać i pytać, co się dzieje.
-Jaki
jest Londyn? - zapytała nagle Polly, sadowiąc na kolanach swoją młodszą
siostrę.
Starszy
brat, Frank, zajmował fotel w kącie i wciąż patrzył na piosenkarza lekko
przymrużonymi oczami, a w kącikach jego ust błąkał się uśmiech. Przypomniało to
Niallowi, pewną sytuację sprzed lat, gdy ten sam gość chciał zapłacić
piętnastoletniemu wówczas Horanowi, by poszedł na jakąś szkolną imprezę z jego
siostrą. Ten odmówił, twierdząc, że nie chce oszukiwać przyjaciółki. Zrobił to
również dlatego, że miał wtedy na oku inną dziewczynę. Od tego czasu Frank
zawsze mijając go patrzył tym swoim dziwnym spojrzeniem, którego ten nie umiał
zinterpretować.
-Jest
bardzo głośny, żywy. - odpowiedział. - Nie można się tam nudzić.
-Chciałabym
tam kiedyś pojechać... - rozmarzyła się koleżanka. - Ty zwiedziłeś już pół
świata, a ja wciąż siedzę na tym...
-Nie
obrażaj tego miasta!
-Sam
chciałeś się z niego wyrwać.
-I
zrobiłem to, ale, jak widać, lubię wracać. Nie ma jak w domu. - zaśmiał się. -
Jeśli chcesz mogę cię zabrać do Londynu. Chętnie pokaże ci miasto, poznasz
chłopaków z zespołu.
-Dziękuję,
ale nie. - odmówiła grzecznie dziewczyna.
-Dlaczego?
-Bo
kiedyś i ja się wyrwę. Sama.
-Oby.
- mrugnął do niej i wszyscy się roześmieli.
-Może
spędzisz z nami wieczór? Poznałbyś mojego... przyjaciela, Michaela.
-Przyjaciela?
-Znam
go dość krótko, ale... - dziewczyna zarumieniła się lekko.
Ten
rumieniec przywołał w głowie Nialla twarz Emily. Zacisnął usta, próbując
odgonić od siebie poczucie winy. Już postanowił, że wróci po nią i wszystko
sobie wyjaśnią, nawet zarezerwował bilet. Wybrał lot za dwa dni, by mieć
pewność, że do tego czasu oboje ochłoną.
*
Ronnie
podbiegła do drzwi ubrana w wąską, czerwoną sukienkę, w której wyglądała
naprawdę dobrze i odblokowała zamek, wpuszczając do środka Louisa i Eleanor.
Ich powitanie było bardzo ciche, wymienili uściski i przyjazne spojrzenia.
Wiedzieli, że to będzie ciężki wieczór dla ich trójki. W kuchni Harry i Emily
przepychali się i żartowali, doprawiając sałatkę, ale nawet blondynka miała w
swoich oczach podwójny smutek.
Zasiedli
do kolacji, rozmawiając na zupełnie błahe tematy. Hazz nasycał się tą
zwyczajnością, tym, że wszystko było w porządku, nie musiał grać wielkiej
gwiazdy, był sobą. Ronnie patrzyła na niego i w jej głowie wracały obrazy z
tego wieczoru, gdy miała rzucić Harry'ego z powodu ciąży z Rose. Wtedy
wyglądało to bardzo podobnie - uśmiechała się do niego, odpowiadała i pozwalała
trzymać za rękę, choć wiedziała, że lada chwila wbije nóż w plecy osobie, którą
przecież tak kocha. I może gdyby Harry chciał dostrzec coś niepokojącego w jej
oczach, odnalazłby strach.
-Hazz?
- Lou pochylił się w stronę przyjaciela. - Nie myślałeś, żeby wyrwać się na
koncert Eda w Los Angeles?
-Ale
to przecież pojutrze!
-Wiem.
Zarezerwowałem nam dwa bilety na jutrzejszy lot. Co ty na to?
Styles
zacisnął usta walcząc z ochotą zobaczenia przyjaciela na scenie. Dawno nie
widział występów Eda.
-Ale
Ronnie... - spojrzał na żonę, spodziewając się, że będzie przeciwna.
-Pomyślałem
o tym. - zaśmiał się Tommo. Hazz uniósł zaskoczony brwi. - Myślisz, że El by
mnie puściła? - znów zachichotał.
Eleanor
również się zaśmiała, nieco nerwowo, jednocześnie udając zdziwienie.
-Moje
drogie panie... - zaczął Lou tonem showmana. - Co powiecie na SPA w Paryżu?
-Żartujesz!
- ucieszyła się Ronnie, bezbłędnie grając w swoją rolę.
-Załatwiłem
wam trzy miejscówki plus opiekunka dla Rose.
-Jesteś
szalony, Lou. - stwierdził Harry. Tommo lubiał od czasu do czasu zabawić sie
pieniędzmi, kupić coś bezużytecznego lub zrobić siostrom gwiazdkę w lipcu,
dlatego ta propozycja nie wydała mu się podejrzana.
Szybko
uzgodnili szczegóły wyjazdu i wrócili do wcześniejszego tematu. Ronnie upiła
łyk czerwonego wina ze swojego kieliszka i posłała przyjaciołom pełne
wdzięczności spojrzenie.
*
Emily
zapakowała swoją torbę i usiadła na łóżku bawiąc się wisiorkiem, który dostała
od Nialla. Za godzinę miała jechać z Ronnie i El do Francji, choć tak naprawdę
wcale nie miała na to ochoty. Wciąż myślała o swoim chłopaku i zastanawiała
się, kiedy w końcu odważą się ze sobą poważnie porozmawiać. Ale musiała
najpierw wesprzeć przyjaciółkę.
Z
westchnieniem podniosła się i wyszła na korytarz. Ronnie męczyła się jeszcze ze
swoją walizką. Harry wyszedł już na swój samolot, więc były same, nie licząc
Rose.
-Pomóc
ci? - zaproponowała blondynka.
-Nie,
nie trzeba.
W
końcu dziewczyna uporała się z zamkiem i usiadła by odsapnąć. Przez chwilę
milczały.
-Nie
chcesz jechać. - to nie było pytanie.
-Co?
Chcę, chcę...
-Emily?
Blondynka
zacisnęła usta, nie odpowiadając.
-Nie
mam do ciebie o to żalu. Masz swoje problemy.
-Chcę
ci pomóc.
-Wiem.
-Myślisz...
- zaczęła Emily niepewnie - myślisz że... on do mnie wróci?
-Musi.
*
Z
Eleanor spotkały się na lotnisku. Pierwsze kontrole przebiegły bez problemów.
Stały już w kolejce do oddania bagaży, ale Emily wciąż czuła się nie na
miejscu. Ronnie rozmawiała z Rose, wciąż się śmiejąc, ale w jej oczach był
smutek. Jak to możliwe, że żyła w ten sposób ponad dwa lata?
"Samolot
do Dublina odleci za pół godziny. Prosimy pasażerów o stawienie się na
odprawę"
Emily
drgnęła. Czy to był głos z nieba? Spojrzała na tablicę odlotów i zagryzła dolną
wargę.
"Paryż"
"Nowy
Jork"
"Madryt"
"Dublin"...
Wybór
należał do niej.
Dziewczyna
obróciła się i spotkała intensywne spojrzenie Ronnie. Ona też to słyszała.
Przyjaciółka powoli pokiwała głową. Emily uśmiechnęła się blado i mocniej
ścisnęła rączkę swojej torby. Odetchnęła glęboko i odwróciła się na pięcie.
Eleanor spojrzała za nią zdziwiona.
-Co
ona wyprawia?
-Nie
leci z nami. - Ronnie powiedziała zupełnie spokojnie, patrząc za znikającą w
tłumie podróżujących blondynką.
-Ale...
jak to? - przyjaciółka spojrzała na nią wymownie - Leci do Nialla?
-Tak.
El
uśmiechnęła się. To wszystko wyjaśniało.
-Chodźmy,
bo się spóźnimy.
*
Doleciały
bez żadnych komplikacji. W Paryżu włożyły ciemne okulary, by nikt ich nie
rozpoznał. Jeszcze tego by brakowało, żeby Hazz dowiedział się w sieci że jego
żona zmieniła swoje plany w wcale nie jest w SPA. Przecież nie raz fanki
prosiły o zdjęcia nie tylko same 1D ale ich dziewczyny, siostry czy Paula, a
potem wrzucały je na wszystkie możliwe portale...
-Gdzie
najpierw? - zapytała El, gdy próbowały złapać taksówkę.
-Do
hotelu. Muszę odpocząć.
-Jak
chcesz. Pamiętaj, że musimy zdążyć załatwić wszystko najpóźniej jutro. Lou
dzwonił do mnie już dwa razy.
-Zdążymy.
*
Pub
przesycony był zapachem piwa i potu, ale nikogo to przecież nie dziwiło. Niall
siedział przy dużym, kwadratowym stole w kącie sali uśmiechając się do Polly,
która zakręcała kosmyk włosów na palcu, czekając na Michaela, ale w jego głowie
wciąż była Emily. Teraz, gdy już wszystkie emocje ochłonęły czuł się źle z tym,
że zostawił ją samą.
"Jutro
wrócę i ją przeproszę." - im częściej to sobie powtarzał, tym bardziej
miał ochotę to odwlec. Dlaczego? Czy aż tak bardzo przytłaczała go wizja
konfrontacji z Emily?
Nagle
głośna sala zaczęła mu przeszkadzać. Chciał się stąd wyrwać, ale nie wypadało
robić przykrości przyjaciółce, zwłaszcza, że impreza dopiero się rozkręcała.
-Hej,
co z wami? – przy stole pojawił się Frank z dwoma kuflami piwa i sokiem, o
który prosiła go siostra. Postawił napoje na blacie i spojrzał na nich
badawczo. - Polly, wszystko w porządku?
-Tak.
- westchnęła, biorąc szklankę do ręki i upijając łyk.
-To
dlaczego nie chciałaś jakiegoś drinka? To do ciebie niepodobne.
Niall
spróbował skupić się na rozmowie, jednocześnie sięgając po piwo. Upił głęboki
haust i westchnął.
-Źle
się czuję. - przyznała Polly.
-Chcesz
wrócić do domu?
-Nie.
- zaprzeczyła. - Poczekam na Michaela. Zresztą, wy już piliście.
-Ja
tylko jeden łyk. - zauważył Niall.
-Nieważne.
- rzuciła tylko tamta i przeniosła całą swoją uwagę na pomarańczowy płyn w
swoje szklance, wyraźnie poirytowana tą sytuacją.
Frank
spojrzał na Horana i wzruszył ramionami.
-Jak
uważasz…
[Skończenie tego rozdziału to była męczarnia, ale z
następnym będzie o wiele, wiele gorzej. Mam okropny tydzień więc nie
spodziewajcie się niczego przed czwartkiem. Myślę, że ten rozdział może wydawac się trochę chaotyczny, nie jestem z niego zbyt zadowolona, ale i tak już długo czekacie. Nie mam czasu sie rozpiswać. Do następnego!]