[Tak
jak się spodziewałam, ten tydzień uniemożliwił mi wszelkie próby pisania.
Wybaczcie, ale jestem naprawdę zajęta. Mam nadzieję, że wszyscy skomentujecie
ten rozdział (nie wyobrażam sobie że będzie inaczej!) Jak zawsze działa zasada
im więcej komentarzy tym szybciej nowy rozdział. Postaram się napisać go do
środy.
Przepraszam was za ten rozdział. Pisanie go było masochizmem. Mam chyba 3 wersje, żadna mi się nie podoba.
Przepraszam was za ten rozdział. Pisanie go było masochizmem. Mam chyba 3 wersje, żadna mi się nie podoba.
Ankieta na dole.]
Emily wylądowała w Dublinie i
taksówką dostała się do domu Nialla. Nie miała pojęcia, co zrobić, działała pod
wpływem impulsu. Podbiegła do drzwi i zapukała z duszą na ramieniu. Otworzył
jej chłopak, w którym po chwili rozpoznała Grega.
-Emily? - był wyraźnie
zaskoczony.
-Cześć, Greg.
-Co ty tu robisz?
-Przyleciałam do Nialla.
-Ale jego nie ma...
-Jak to? - dziewczyna
raptownie zbladła.
-To znaczy jest, ale pojechał
do znajomych. Wejdź, na pewno jesteś zmęczona. Zadzwonię do niego i...
-Nie, daj mi adres tych
znajomych. Pojadę tam.
Brat trochę się zmieszał,
wyraźnie zdziwiony jej zachowaniem.
-Ale...
-Proszę. Muszę z nim
porozmawiać, bo inaczej zwariuję.
-W porządku.
Greg szybko napisał adres na kartce,
a Emily złapała kolejną taksówkę i pojechała. Wiedziała, że nie wytrzyma
następnej godziny niepewności. Wolała najgorsze słowa od tego wahania.
*
Ronnie siedziała na ławce
przed hotelem, próbując zebrać myśli. El po raz tysięczny rozmawiała z Louisem,
przekazując mu wszystko, czego się dowiedziały. Strzępki tej rozmowy rozpływały
się z powietrzu, dostępne dla wszystkich przechodniów. Jakaś dziewczyna
przyglądała się im podejrzliwie, ale nie zwracały na to uwagi.
To niemożliwe.
Niemożliwe.
W końcu przyjaciółka skończyła
rozmawiać przez telefon i opadła na ławkę obok Ronnie.
-Eleanor?
-Tak?
-Powiedz, że to zły sen. Że
zaraz się obudzę.
-Ronnie... - brunetka
zacisnęła usta, próbując znaleźć słowa pocieszenia.
-Nie może być aż tak źle...
-Nie jest źle, Ronnie. Nie
jest dobrze, ale... dasz radę. Musisz jak najszybciej skontaktować się z
Warnerem i załatwić wszystkie papiery. Potem powiesz Harry'emu i...
-Nie, El. Nie mogę mu
powiedzieć.
-Nie zdołasz tego ukryć.
Domyśli się.
-Nie domyśli. Postaram się o
to.
-Ale ile czasu wytrzymasz?
Miesiąc, dwa, trzy? Przecież wiesz, że w każdej chwili coś się może wydarzyć.
Możliwe, że Warner każe ci wyjechać.
-Wiem. Ale muszę zaryzykować.
- El pokręciła tylko głową. - Zastanów się, co ty byś zrobiła, gdyby chodziła o
Lou?
Dziewczyna pomyślała nad tym
chwilę, po czym westchnęła głośno i objęła przyjaciółkę.
-Może masz rację... To co
robimy po powrocie?
-Pojadę do Warnera i wypytam
go o wszystko. On musi wiedzieć, co powinnam robić.
*
-Polly?
-Hmm?
Niall zmarszczył brwi, patrząc
na przyjaciółkę. Jeszcze kilka minut wcześniej wyglądała dobrze, ale teraz
znacznie pobladła. Frank gdzieś znikł, a Michael wciąż się spóźniał.
-Dobrze się czujesz?
-Hmmm.... tak. - stwierdziła,
poprawiając włosy.
-Chodź, zabiorę cię do domu.
-Nie chcę. Michael...
-Frank powie mu, że musiałaś
wrócić.
Niall próbował ukryć, że tak
naprawdę złe samopoczucie dziewczyny było mu bardzo na rękę, bo sam chciał jak
najszybciej wrócić do domu i odpocząć.
-Ok. - poddała się tamta,
wstając.
Dopiero w samochodzie Niall
przypomniał sobie o tych kilku łykach piwa, które wypił, ale po chwili
stwierdził, że do domu Polly jest jakieś pół kilometra, a dalej może się
przejść i odpalił stacyjkę. Dziewczyna już po wyjściu na świeże powietrze
odzyskała energię. Jadąc samochodem otworzyła szeroko okno.
-Lepiej?
-Trochę. Przepraszam, głupio
wyszło.
-Nic się nie stało. Szczerze
mówiąc, nie chciałem tam siedzieć.
-Było mówić, przecież nie
musiałeś się z nami męczyć.
-To nie tak, po prostu... -
Niall zatrzymał samochód pod domem i oboje wysiedli. - ...nie jestem w nastroju
do imprez.
-Rozumiem. To może wejdź na
herbatę? Dotrzymasz mi towarzystwa, zanim Frank nie sprowadzi Michaela.
-Dobrze.
Weszli do mieszkania i usiedli
na kanapie, przez chwilę nawet się do siebie nie odzywając. Ale ta cisza
ciążyła, domagała się słów. Polly wyglądała na lekko rozkojarzoną, uśmiechała
się do Nialla, co ten odbierał jako zachętę do rozmowy.
-Nie chcę wracać do Emily. -
wyznał nagle.
-Jak to? - wymamrotała
dziewczyna, przysuwając się do niego i zabawnie marszcząc brwi.
-Bo...boję się. Nie wiem, czy
chcę tego związku w takiej formie, jak wygląda to teraz. Od burzy do burzy...
Polly ujęła dłoń Nialla i
ścisnęła się lekko.
-Nie martw się. - powiedziała,
mrugając. Jej słodki oddech owinął jego twarz. - Jestem przy tobie.
Uśmiechnął się, patrząc jej w
oczy. Było w niej coś, czego na próżno szukać w Emily. Ta niepokorna radość,
swoboda, z jaką go przytuliła, bo wiedziała, że on tego potrzebuje. Oczywiście
brało się to z jednej prostej rzeczy - Polly nigdy nie przeszła przez wszystko,
co zniszczyło Emily. Zwyczajność Polly była czymś, co czyniło ją jeszcze
piękniejszą w oczach Horana. Nie musiał zastanawiać się, czy nie zrani jej
kolejnym krokiem, nie potrzebował specjalnych wskazówek, mógł zachowywać się
zupełnie naturalnie. I to mu się w tym momencie podobało. Nagle zdał sobie
sprawę, że czuje się jak nigdy wcześniej. Nie rozumiał tego i nawet nie chciał.
Wiedział tylko, że właśnie upadają jak domki z kart wszystkie jego systemy
wartości. Nie zamierzał się usprawiedliwiać. Był skończonym draniem. Pragnął
Polly.
*
Harry rozsiadł się w wygodnym
fotelu w garderobie Eda i wyciągnął swój telefon. Dziwiło go to, że Ronnie
jeszcze nie dzwoniła. Zabawne, nie widział jej zaledwie jedną dobę a czuł się
taki niekompletny. Potarł dłonią zmęczone oczy i przypomniały mu się słowa jego
własnej piosenki - "I'm tired of feeling alone". Mimowolnie się
uśmiechnął. Jego wzrok padł na obrączkę. Powoli zdjął ją i przeczytał dedykację
wewnątrz.
"Miłość to nie tylko
przysięga."
Przez chwilę patrzył na te
słowa, czując przyjemny spokój. Znów założył obrączkę i wybrał numer żony.
Zmarszczył brwi, gdy nie odbierała. Spróbował jeszcze raz i w końcu usłyszał
jej głos.
-Hej. - rzuciła cicho.
-Cześć. Dlaczego nie
odbierasz, kochanie?
-Och... Byłam zajęta. Właśnie
wróciłam... z masażów.
-Kiedy macie samolot?
-Wieczorem.
Harry wyczuł, że była spięta,
zupełnie jak kiedyś, gdy stał obok słuchając jej rozmowy z matką. Albo gdy
matka stała obok niej gdy to on do niej dzwonił.
-Tęsknię za tobą. - wyszeptał
do słuchawki, starając się zmieścić w tych słowach wszystko, co chciał
powiedzieć.
-Ja za robą też. Zobaczymy się
jutro. Jak tam koncert Eda?
-Świetnie. Koleś jest w
nieziemskiej formie. - zachichotał, przypominając sobie przyjaciela skaczącego
po scenie.
-Pozdrów go ode mnie.
-Jasne. A ty wycałuj Rose.
-Jak tam Louis?
-Lou? Ciągle gdzieś mi znika.
Ale Niech El się nie martwi. Nie widziałem tu żadnych podejrzanych scen.
-Mam nadzieję. - zaśmiała się.
- Dobra, muszę kończyć. Kocham cię.
-Ja ciebie też, skarbie.
*
Taksówka zatrzymała się pod
domem. Budynek był niewielki, ale wyglądał na ciepłe, rodzinne gniazdko. Na
poboczu stał jakiś samochód. Emily wysiadła na wąską ścieżkę i poprosiła
kierowcę by zaczekał. Szybko pokonała odległość dzielącą ją od drzwi i
zadzwoniła dzwonkiem. Usłyszała kilka stłumionych dźwięków i jakiś głos, który
wydawał się jej znajomy.
-Nie, Polly, to Michael!
W tym momencie drzwi się otworzyły
i Emily zobaczyła na progu młodą dziewczynę, mniej więcej w jej wieku. Była
całkiem ładna, rozpoznawała irlandzkie rysy. Blondynka już otworzyła usta, by
się odezwać, gdy zrozumiała, że potencjalna gospodyni patrzy na nią zdziwiona,
nieporadnie próbując ukryć fakt, że ma na sobie tylko stanik, zasłaniając go
niebieskim jaśkiem. Białe ramiączko urwało się z jednej strony, a guzik przy
dżinsach był rozpięty.
Emily przez chwile trwała w
bezruchu, gdy w końcu zrozumiała. Bez wahania przekroczyła próg domu. Odnalazła
salon i zobaczyła go.
Jego oczy były szeroko
otwarte, zupełnie, jakby zobaczył ducha. Ale nie. Ona naprawdę tu była. Stała
zaledwie kilka metrów od niego, patrząc na jego nagi tors. Na chwilę zapomniał
o koszulce, której nie zdążył jeszcze założyć, o Polly, która wciąż stała w
przedpokoju w krzywo zapiętym staniku, o tym, co jeszcze minutę temu był gotowy
zrobić, nawet o samym sobie. Widział tylko Emily i jej oczy, które po raz
kolejny zalewał ból.
Nie odezwała się. Co miałaby
powiedzieć? Odwróciła się i wybiegła na zewnątrz, ze wszystkich sił
powstrzymując się od płaczu. Nie zamierzała uronić nawet jednej łzy. Z każdym
krokiem czuła się jeszcze bardziej upokorzona.
-Emily! - krzyknął, biegnąc za
nią i jednocześnie zakładając bluzkę, ale ona tylko przyśpieszyła kroku.
Jej serce szalało z rozpaczy,
w głowie słyszała dziesiątki razy wypowiadane słowa - wyznania miłości,
zapewnienia, obietnice. Z przeszywającym bólem powrócił najświeższy obraz.
-Nie zrań mnie, Niall. -
wyszeptała, gdy jego wargi sunęły po jej szyi. Chłopak wiedział, że nie chodzi
o ból fizyczny.
-Jesteś ze mną bezpieczna.
Teraz, zaledwie kilka dni
później uciekała od tego człowieka, który był jedynym pewnikiem w jej życiu i
czuła, jak traci grunt pod nogami. Niall dogonił ją w połowie drogi do
taksówki, która wciąż czekała na ulicy.
-Emily! Zaczekaj! - złapał ją
za ramię i siłą powstrzymał od zrobienia kolejnego kroku. - Ja... nie wiem co
powiedzieć... Emily... - bezskutecznie próbował wymyślić jakieś
zdanie.
-Nic nie mów, rozumiem. -
pokiwała głową i postanowiła odejść. Jej głos był zbyt spokojny, zdradzał szok,
w którym wciąż była.
-Nie, Emily!
Już miał coś powiedzieć, gdy
spojrzała na niego przeszywająco i ostatkiem silnej woli uniosła kąciki ust,
wmawiając sobie, że to nie ma znaczenia.
Nie ma.
Przecież już nawet nie byli
parą, prawda? Przecież wyjechał sam, przecież ona miała nigdy się o tym nie
dowiedzieć Przez sekundę rozważała nawet, ile razy wcześniej ją zdradzał, by
potem wracać i udawać, że nie przeszkadza mu całe jej dziwactwo.
Nie ważne jak bardzo chciała, serca nie mogła oszukać.
-Emi...
-Nie tłumacz mi się, bo to
tylko sprawia ból. - powiedziała i wyrwała rękę z jego uścisku.
Kierowca ruszył, gdy tylko
wsiadła do samochodu, nie zwracając już uwagi na Nialla.
-Na lotnisko. - wyszeptała
słabo dziewczyna i zanurzyła się głębiej w siedzeniu.
Miałam nadzieję, że w tym rozdziale dowiemy się czegoś o tej tajemnicy Ronnie. Chodzi o jakieś długi? Nie, chyba nie, sama już nie wiem.
OdpowiedzUsuńAle Niall.... Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. O mój Boże. Dlaczego? Zawiodłam się na Niall'u trochę, no. Mam nadzieję, że to wszystko się odkręci czy coś..
To życzę dalszych chęci i weny do pisania. @fondhoran
Niall.To.Idiota.
OdpowiedzUsuńJak on mógł to zrobić Emily? Zawiodłam się na nim... Miał jej nie zranić :( Zrobił to z inną.... Jeju pisz dalej!
A już powoli odkrywamy tajemnicę Ronnie i El ;) Ciekawe kim jest ten Warner :o
P.S. Niall.To.Idiota.
@NatkaHello
Jeny jestem w szoku... co Niall narobił nie wieże ;o Co za Idiota! jestem seryjnie w szoku coś się wszystko psuje Niall z Emily, Ronnie ma tajemnice przed Harrym... ciągle się zastanawiam co Ronnie ukrywa, o co tam chodzi hmmm mam nadzieje że nie długo się dowiem :D Rozdział zaskakujący nie spodziewałam się takiej akcji z Niallem ! zawiodłam się na Nim myślałam że On nigdy nie skrzywdzi Emily a tu takie rozczarowanie :o biedna Emily :/
OdpowiedzUsuń@DariaHappyy
Świetny rozdział nawet nie wiem co powiedzieć
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
nieeeeeeeeeeeee. Błagam. nie dość że nie wiedziałam ze piszesz kontynuację to mi z takim czymś wyskakujesz. Nie będę ci groziła, ale kurde Niall, czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńJeej. Bez obrazy dla Nialla, ale w tym opowiadaniu jest kompletnym idiota...
OdpowiedzUsuńAle jak zawsze mam nadzieje ze wszystko się jakos wyjaśni....
No i Ronnie... Zaczynam się o nią martwić...
Więc jak zawsze, czekam na następny rozdział, dużo weny, miłego pisania, dużo wolnego czasu i mało zadań ;**
@klaudia_0304
cudowny rozdział ♥ czekam cierpliwie na więcej ;)
OdpowiedzUsuńWooooow! No nie! Nigdy bym nie powiedziała, że Niall coś takiego zrobi! No kurcze jestem pod wrazeniem. Biedna Emily ;c Ciekawa jestem jeszcze tej tajemnicy, którą ukrywa Ronnie. Harry jest taki cudowny i kochany. Sama wymyśliłaś te napisy na obrączkach? Jak tak, to dobry był pomysł. Czekam na następne! :)
OdpowiedzUsuń@pola_juzyszyn jak coś ;p
UsuńNie...czytam to i nie wierzę. NIALL TO POPIERDOLONY PIEPRZONY DZIWKOWATY SUKOWATY ZDZIROWATY BRUDNY PODŁY CUCHNĄCY IDIOTYCZNY KRETYŃSKI PSYCHICZNY OBRZYDLIWY NIENORMALNY OBLEŚNY ŻAŁOSNY POJEBANY POTWORNY ŚMIERDZĄDZY KURWOLONY GÓWNIANY SIKOWATY KIBLOWATY FIUTOWATY KUTASOWATY SKURWIEL (oczywiście w tym opowiadaniu bo normalnie go kocham całym serduchem ♥)!!! NIENAWIDZĘ GO !!!!!!!! NIE CIERPIĘ GO NAJBARDZIEJ NA ŚWIECIE !!! BOŻE NIGDY NIE BYŁAM NA NIKOGO TAK WŚCIEKŁA W OPOWIADANIU !!!!!!!! BOŻE NIE WIERZĘ ŻE TO MÓWIE ALE CHCE ŻEBY UMARŁ !!!!!!!!!!!!!!!! JA PIERDOLE PO RAZ PIERWSZY W ŻYCIU ŻYCZE KOMUŚ W OPOWIADANIU ŚMIERCI !!!!!!!!! ALE ON DO KURWY NĘDZY NIE ZASŁUGUJE NA TO BY ŻYC !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! BIEDNA EM !!!!!!!! JAK MÓGŁ TO ZROBIC !!!!! NAWET NIE BYŁ PIJANY !!!!!!!!!!!!!!! MĘSKA DZIWNKA PODŁA !!!!!!!!!!!!!! JA PIERDOLE NIENAWIDZĘ GO !!!!!!!!!!!! A JAK EM SOBIE COŚ ZROBI!?!?!??!?!?!? BOŻE ON NA NIĄ NIE ZASŁUGUJĘ !!!! PŁAKAŁAM PRZEZ CIEBIE I NIE MOGĘ SIĘ OGARNĄC !!!!!!!!! KURWA MAC !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! BOŻE !!!!! JESTEM WŚCIEKŁA !!!!!!!!!!!! WKURWIONA !!!!!!!!!! ale i tak Cię kocham ♥ Czekam na nowy,mniej wstrząsający xd całuski ;***
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńczekam na nexta
OdpowiedzUsuńBoski blog. Jak Niall mógł to zrobić!(co prawda wiem że w realu taki nie jest). Bardzo ciekawi mnie ta jego sprawa z Emily.
OdpowiedzUsuń