Eleanor
leżała opierając głowę na ramieniu Louisa i kreśliła palcem kółka na jego
piersi. Uwielbiała te momenty, gdy ich ciała miały dokładnie tą samą
temperaturę, nie mierzoną w stopniach Celcjusza, gdy mogła po prostu wsłuchiwać
się w jego oddech, czuć gładkie palce obejmujące jej talię. W takich chwilach
nie musiała myśleć o niczym, o żadnym nieprzyjemnym aspekcie bycia dziewczyną
członka One Direction. Była jego, tylko to się liczyło. W skupieniu
rejestrowała każdą zmianę na jego twarzy, patrzyła jak po ich chwili szczęścia
znów wstępują na nią zmartwienie, zamyślenie i troska.
-Martwisz
się o niego? - zapytała.
-Tak...
- westchnął. - Martwię się, bo wiem jak bardzo to przeżywa.
-Ale
nie możesz mu pomóc. - zauważyła. - To sprawa między nim a Ronnie.
-I
to właśnie martwi mnie najbardziej. - uśmiechnął się blado.
El
przez chwilę milczała, zastanawiając się nad czymś.
-Mogę
cię o coś zapytać?
-Oczywiście.
-Dlaczego
tak nagle zmieniłeś swój stosunek do Ronnie?
Louis
westchnął.
-Bo
coś zrozumiałem.
-Co
takiego?
-To,
czego Harry nie jest jeszcze w stanie zauważyć.
-To
znaczy?
Ale
Lou zamiast wyjaśnić przyciągnął dziewczynę do siebie i ucałował. Uśmiechnęła
się w duchu, czując jego usta na swoich. Chłopak przyjechał swoimi palcami
wzdłuż kręgosłupa dziewczyny wzdychając głęboko, po czym znów odsunął od
siebie. Nie czuła żadnego wstydu, mimo że cienki koc zakrywał ją ledwie do
pasa. Louis mógł patrzeć na jej odsłonięte ciało, a ona na niego. Podziwiała
jego tors, czując na sobie pełne pożądania spojrzenie. Przez chwilę milczeli.
Louis
odezwał się pierwszy.
-Ludzie
głupieją dla miłości. Są zdolni podejmować najbardziej irracjonalne decyzje.
El
przechyliła głowę, zaciekawiona.
-A
ty, do czego byłbyś dla mnie zdolny?
Lou
przysunął się do niej i wyszeptał jej prosto do ucha.
-Nie
chciałabyś wiedzieć.
-Kocham
cię. - zachichotała i przytuliła go.
-Ja
ciebie też.
-Ale
wracając do tematu... jaki to ma związek z Ronnie?
-Ronnie...
kocha Harry'ego. Za bardzo, by z nim teraz być.
-Dlaczego
nie powiesz tego Hazzie? Skoro znasz prawdę...
-Jak
sama powiedziałaś: Nie mogę im teraz pomóc, to sprawa między nimi. Ale musimy
stać z boku i czekać, by w odpowiednim momencie popchnąć go do działania.
-Wiesz
o czymś, czego nie wiedzą pozostali...
-Tak.
Ale nie mogę...
-Nie
zamierzałam pytać.
Przez
chwilę milczeli. Louis gładził opuszkami palców ramię dziewczyny, zastanawiając
się nad postępowaniem Ronnie.
-Chciałbym
być tak silny jak oni. - powiedział nagle.
-Jesteś.
-Nie.
Harry jest młodszy, ale w pewnym sensie o wiele dojrzalszy od nas wszystkich.
Choć czasem zachowuje się jak dzieciak. A Ronnie ma w sobie mnóstwo
poświęcenia.
-I
to ich zgubiło...
-Ale
to też może ich połączyć.
-Czyli
sądzisz, że powinni być razem? Wbrew temu, co się wydarzyło?
-Oczywiście.
- uśmiechnął się Lou. - Ze względu na to, co się wydarzyło.
El
spojrzała na chłopaka, niepewna, jak rozumieć tą zmianę. Gdy ich spojrzenia się
spotkały, na chwilę zapomniała jak ma na imię. Tyle lat, a ona wciąż reagowała
tak samo... Dziewczyna przejechała
palcami wzdłuż szczęki chłopaka aż do ucha i zanurzyła dłoń w jego włosach.
-Co
ja bym bez ciebie zrobiła, Lou?
-Nie
wiem. Ale ja bez ciebie nie zrobiłabym nic.
-Kocham
cię.
-Kocham
cię.
Chłopak
mocno przycisnął swoje wargi do jej szyi.
-Dość
problemów na dziś. - powiedział i chwilę potem już nie pamiętali ani o Harry'm,
ani o niczym innym.
*
[Chciałam wam zaproponować jakąś smutą piosenkę ale nie umiałam wybrać ;) Tak więc włączcie coś smutnego]
Ostatnie
wydarzenia dały mi do myślenia. Zaczęłam się nawet zastanawiać kogo kocham
bardziej - Rose czy Harry'ego, ale Luke wybił mi z głowy podobne rozważania.
Nie wiedziałam, jak długo wytrzymam w tym kłamstwie. Tylko jednego byłam pewna
- nie mogę być z Harry'm, jeśli nie powiem mu prawdy.
Oczywiście
chłopak nie zamierzał mi niczego ułatwiać - już trzy dni po naszym feralnym
pocałunku zjawił się pod moimi drzwiami. Gdy go zobaczyłam, miałam ochotę
zatrzasnąć drzwi, by nie zmuszać nas obojga do kolejnej gry w przyjaciół. Ale
czy właściwie musimy grać? Przypomniałam sobie drugie wyjście, które
rozważałam, kiedy zaszłam w ciążę.
Spojrzałam
na niego bez cienia emocji.
-Mogę
wejść? - zapytał.
"Używanie
tego spojrzenia powinno podlegać karze! - pomyślałam. - To manipulacja!"
Oczy
Hazzy były pełne nadziei. Nadziei, że znów pozwolę nam spróbować, choćby jako
przyjaciele. Oprócz tego bił od nich smutek i przekonanie o tym, że to on jest
tym gorszym, że to jego wina. Nie mogłam tego znieść.
-Dlaczego
miałabym cię wpuścić? - zapytałam, choć wiedziałam, że przegram.
-Bo
jestem twoim przyjacielem?
-Przyjacielem?
- w moim głosie przebrzmiało powątpienie.
-Ronnie,
przepraszam, za tamto...
-Tu
nie ma za co przepraszać! - zawołałam, po czym odwróciłam się na pięcie i
odeszłam w głąb przedpokoju, pozwalając mu wejść.
Zamknął
za sobą drzwi i spojrzał na mnie błagalnie. Ale ja nie mogłam myśleć teraz o
jego oczach. W duchu przygotowywałam się do jednej z najtrudniejszych rozmów
mojego życia. Musiałam go odepchnąć, pokazać, że jest już dla mnie niczym, sprawić,
by mnie znienawidził, a przynajmniej przez jakiś czas zostawił w spokoju. Na
samą myśl o tym chciałam krzyczeć.
-Ronnie,
ja... wybacz, nie zrobię tego więcej.
-Po
co my to robimy Harry? Po co twierdzisz, że możesz być moim przyjacielem?
-Bo
chcę nim być. - patrzył na mnie zdziwiony.
-Ufałam
ci...
-Wciąż
możemy sobie ufać...
"Harry,
ty nie możesz mi ufać! Jestem najgorszą dziewczyną, jaką mogłeś wybrać!
Dlaczego? Dlaczego nie umiesz tego zrozumieć?"
-Nie,
Harry. Chciałam się z tobą znów widywać, ale to nie ma sensu...
-Dlaczego?
-Bo
my nigdy nie będziemy przyjaciółmi.
-Spróbujmy!
"Za
mocno się kochamy, by choćby próbować udawać..."
Poczułam,
że mam oczy pełne łez. Odwróciłam się i wzięłam głęboki wdech. Ale to nie
pomogło.
Wtedy
Rose, która wcześniej spała, zaczęła płakać, obudzona naszą rozmową.
Wykorzystałam to i niemal biegiem ruszyłam do jej pokoju.
-Już
malutka... - powiedziałam, wyjmując ją z łóżeczka.
-Mama...
- dziewczynka przetarła zapłakane oczy.
-Jestem
tutaj. Zgłodniałaś, kochanie?
Zaniosłam
małą do kuchni. Harry wciąż stał w przedpokoju, nie wiedząc co zrobić.
-Ronnie,
daj nam szansę...
-Szansę?! - wrzasnęłam, prawie upuszczając dziecko.
Z
oczami pełnymi łez wściekłości na samą siebie, zostawiłam małą w kuchni i
wróciłam do Harry'ego. Moje słowa były okrutne i niesprawiedliwe. Miałam ochotę
umrzeć, ale musiałam je wypowiedzieć.
-Szansę
na co? Nie zachowujesz jak przyjaciel! Chciałam utrzymać z tobą dobre stosunki,
ale ty nie masz granic! Nie możemy tego ciągnąć, jeśli tego nie rozumiesz!
Potrafię być szczęśliwa bez ciebie! Wszystko było ok, ale nagle się zjawiasz i
chcesz wywrócić moje życie do góry nogami! Ale ja już nie jestem tą Ronnie! Nie
pozwolę ci wejść z butami między mnie a Luke'a!
W
końcu nie wytrzymałam - dobiły mnie moje własne słowa. Osunęłam się na podłogę
i zaczęłam płakać. Zanosiłam się szlochem, a Harry stał obok mnie, zbyt
zszokowany, tym co usłyszał, by zareagować. W końcu ocknął się, jakby z amoku,
i spojrzał na mnie zeszklonymi oczami.
-Ronnie...
- wyszeptał łagodnie, kucając przy mnie.
Nie
mogłam na niego patrzeć.
Wtedy
z kuchni wyszła Rose. Nie wiedząc co się dzieje przyczłapała do mnie i
odgarnęła włosy z mojej twarzy.
-Mama...
nie pać... - jej słodki głosik koił smutek, ale nie umiał go zagłuszyć.
-Harry...
- zaczęłam. - Przepraszam, nie chciałam tego powiedzieć... - łapczywie łykałam
powietrze. - Mógłbyś... zostawić mnie samą? Porozmawiamy innym razem...
Hazza
nie odpowiedział. Po prostu wstał, wyprostował się i wyszedł. Gdy tylko znikł,
położyłam się na podłodze i na nowo zalałam łzami.
*
Minęło
kilka dni.
Byłam
na siebie wściekła. Wstawałam późno i kładłam się spać wcześnie, myłam twarz
nie patrząc w lustro, prawie nie wychodziłam. Luke nie wiedział jak mi pomóc, a
Harry milczał. Wiedziałam, że nic mi nie pomoże. Byłam załamana. Wiedziałam, że
wystarczy jeden telefon, by to wszystko naprawić, ale...
Bałam
się.
W
końcu, mój 'chłopak' pierwszy stracił cierpliwość. Podszedł do mnie, gdy
robiłam kolację z wyciągniętym telefonem.
-Dzwonisz
do niego. - powiedział twardo.
-Luke,
ja...
-Dzwonisz,
do Harry'ego i przepraszasz. Nie będę patrzył jak się męczysz.
Wytarłam
dłonie i spojrzałam na niego błagalnie.
-Nie,
Ronnie. Zachowujesz się gorzej niż Rose.
-Ale...
Zrezygnowałam.
Nie było sensu się z nim sprzeczać. Z westchnieniem wzięłam z jego ręki
komórkę, ale nie wybrałam numeru Hazzy.
-Cześć,
Lou. - powiedziałam, a Luke spojrzał na mnie zdziwiony.
-Ronnie!
Mam nadzieję, że chociaż ty wytłumaczysz mi co zaszło między tobą a Harry'm.
-Ach...
- przez chwilę miałam ochotę się rozłączyć.
- A... co z nim?
-Nic.
Snuje się. I robi dobrą minę do złej gry. Co ty mu znów zrobiłaś?
-Pokłóciliśmy
się... to znaczy... jak pokłóciłam się z nim. - wyjaśniłam. - I nie wiem, co
teraz...
-Ja tym
bardziej nie wiem, Ronnie.
-Myślisz,
że jeśli do niego zadzwonię...
-Nie
dzwoń. Pojedź do niego. Jest u siebie.
-Ale...
-To
tylko moja propozycja. Ale tego co powiedziało się w oczy, nie powinno się
odszczekiwać przez telefon.
-Więc
pojadę. - postanowiłam.
[Rozumiem że tendencja spadkowa w komentarzach pod poprzednim rozdziałem jest spowodowana słabą jakością tekstu - postaram się poprawić.
Miałam dodać wczoraj, ale postanowiłam zmienić. Rozmowę Ronnie i Hazzy pisałam 2 dni. Mam nadzieję że było warto. Proszę komentujcie obie rozmowy.
Co sądzicie o zachowaniu Ronnie. Hazz jej wybaczy? Myślę, że powoli zbliżają się fajniejsze rozdziały ;) PODYSKUTUJCIE ZE MNĄ W KOMENTARZACH!
ps. nie mam czasu poszukać tych blogów do nominowania... spróbuję jutro. dawajacie linki]
jezuu prawie się popłakałam *__* piękne, chce już nn < 33 @BakaOfficial
OdpowiedzUsuńRONNIE, OGAR. Biedny Harry :C W sumie.. to mam mieszane emocje. Czekam na następny, kiedy to wszystko się wyjaśni. :) @aw_intriguing x
OdpowiedzUsuńTrochę za krótki ale ładny :')
OdpowiedzUsuńRonnie! No nie mogę! Jak? Czemu? Po co?
OdpowiedzUsuńNormalnie nerwy tak mną ciskają, że mam ochotę w coś walnąć. Ups, już to zrobiłam xd Czemu, Ronnie musiała to zrobić?! Biedny Hazza.
Niech Ronnie, biegnie, jedzie, czy nawet poleci na skrzydłach napotkanego na ulicy anioła, aby przeprosić, Harryego!
Tego się nie spodziewałam! Dzięki temu rozdział jest ciekawy, no i wiadomo-nieprzewidywalny. O to właśnie chodzi, aby zaskoczyć mniemanego czytelnika.
To jak opisałaś scenę gdy, El i Lou leżą razem w łóżku....Magiczne! Pomimo, że jestem Larry Shipper, to uwiódł mnie ten moment, Elounor.:)
Może wydawać się to dziwne, ale kocham Eleanor, jednocześnie shippując Larryego(nie wiem jak się to odmienia :x.
Dosyć o Larrym, bo jedni wierzą a drudzy nie. Tutaj chodzi o te dwie zagubione dusze jakimi są, Ronnie i lokowaty! Niech już szybciej się do siebie zbliżają i są ze sobą! JA JUŻ NIE WYTRZYMUJĘ! Muszę wiedzieć, co się wydarzy w następnym rozdziale, choć dopiero przeczytałam ten xd
Czy można by było, jakoś usunąć ten kod ca coś tam, bo nienawidzę wpisywać tego, a potem czekać aż się pojawi komentarz.
Dosyć moich uwag :)
Życzę weny!
@Emilakobus
Miałaś racje, to była trudna rozmowa Harry'ego z Ronnie.... Nie rozumiem tylko Ronnie. Dlaczego znowu go odrzuciła? Przecież chce być z nim. Kocha go. Oprócz tego, że krzywdzi Harry'ego, siebie, to moim zdaniem krzywdzi też Rose.... Pewnego dnia Luke odejdzie do innej, a Rose zostanie bez ojca.... Czy życie nie byłoby łatwiejsze gdyby Ronnie, Rose i Harry tworzyli jedną rodzinę?
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się moment Elounor ♥ Kocham ich związek.... Doskonale opisałaś ich rozmowe i uczucia.
Zaskoczyło mnie to, że Ronnie na końcu rozdziału zadzwoniła do Lou.
Lou dał jej dobrą radę....
A i jeszcze: myślałam, że Lou wygada się El odnośnie Rose :)
Czekam na nn
+ Bardzo podoba mi się styl twojego pisania, dobór słów, umiesz bardzo dobrze opisywać wszystkie emocje. Musisz się nad tym męczyć. :)
++ Mnie też wkurza to pisanie kodu, żeby dodać kom :)
Amy.xxx
czekałam wczoraj do późna na rozdział ale się nie pojawił. I co mam napisac warto było czekać. Lou po porstu go kocham, on wie wszystko i na pewno pomoze tym ludzią którzy są dla siebie przeznaczeni mówię teraz o Roni i Hazzie. Pokłocili się, ale na pewno szybko sobie wybacza. Hazza sie nie podda, nie teraz. kiedy w końcu ma ją na wyciągniecie reki. Bedzie o nią walczył. Czekam na nastepny.
OdpowiedzUsuńDo trzech pań wyżej :
OdpowiedzUsuńNie miałam pojęcia że jest weryfikacja obrazkowa, wybaczcie. Mi ona nie wyskakuje. Już to zmieniłam :)
Dlaczego Ronnie to zrobiła? Bo boi się reakcji Hazzy na wiadomość że Rose jest jego dzieckiem.
@Emilakobus - masz fajne poglądy ;) 2 w 1 ;)
do Amy.xxx (uwielbiam twój nick, chyba przez wzgląd na mój ;) ty jesteś ze mną chyba od początku, czyż nie? justyna też...) Nie muszę się męczyć, to sama przyjemność. choć ta 2 rozmowa była bardzo trudna, ale później będą jeszcze inne.... mam nadzieję, że kiedyś opanuję sztukę władania uczuciami do tego stopnia że będziecie mi tu płakać ;) hahah serio. zamierzam wam to zrobić.
i na prawdę przepraszam, ale nie dałam wczoraj rady.
Jest super ale jak czytałam tą kłótnię to mi się chciało ryczeć, rozdział świetny i czekam na kolejny<3
OdpowiedzUsuńOjojoj jak fajowo. Ale w takim momencie przerwać ?! O.o Jak mogłaś :( Nie mogę doczekać się następnego :D Mam nadzieję,że pojawi się szybko :) Już nie mogę się doczekać :D :D Życzę weny (i to dosyć dużej :P) Pozdrawiam xxx
OdpowiedzUsuńJeszcze chciałabym dodać,że zapraszam do siebie ( dopiero zaczynam) :D http://lucky-girl-lives-with-one-direction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJestem wręcz zbulwersowana tą kłótnią. Najdziwniejsze jest to, że zainteresowały mnie te najgorsze dla bohaterów zdarzenia. Miłość Louisa i Eleanor jest taka czysta, szczera. I to taki związek idealny, ale to co czują do siebie główne postacie jest po prostu ciekawsze, mimo przepełnienia kłamstwami i wydarzeniami z przeszłości. Zachowanie Ronnie jest poprawne, musiała się tak zachować. Harry z kolei wybaczy jej, nie ulega to wątpliwości. Rozmowa z Hazzą nie powinna odbywać się przy dziecku. Takie jest moje skromne zdanie. Cóż, rozdział ciekawy i przyznam Ci rację, teraz dzięki pocałunkowi i rozmowie bd tylko ciekawsze. Pozdrawiam, nowa czytelniczka :(:
OdpowiedzUsuńNowa! Co za radość :D Mam wrażenie że czytałaś już poprzednie, co cieszy jeszcze bardziej :)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że ktoś uzna zachowanie Ronnie za właściwe... ja sama mam chwilami wątpliwości...
super...placze:( blog super
OdpowiedzUsuń