-Po co ja to w zasadzie robię?
-Nie mam pojęcia. - Luke
zapiął swoją torbę i ruszył w kierunku drzwi.
-O której wrócisz?
-Tak jak zawsze.
-Nie widzisz się dziś z Sarą?
-Nie, jutro. - uśmiechnął się.
- Bądź grzeczna, nie rozmyślaj o tym wszystkim za dużo i wyślij faks, o którym
ci mówiłem.
-Dobrze, tatusiu. -
zachichotałam.
Luke objął mnie wolną ręką i
ucałował we włosy.
-Martwię się.
-Nie musisz. Jestem już dużą
dziewczynką...
-Mama!
-...ale Rose nie. -
westchnęłam.
-Pa pa, królewno! - zawołał
Luke w głąb mieszkania.
-Pa pa! - dobiegło nas z
pokoju dziecięcego.
-Idź, bo się spóźnisz. -
wypchnęłam przyjaciela za drzwi. - Zrobię makaron na obiad.
-Tylko nie zapomnij posolić,
jak ostatnio! Na razie!
Zamknęłam drzwi do mieszkania
i poprawiłam pasek szlafroka, uśmiechając się w duchu. Co ja bym zrobiła bez
Luke'a?
Dzień zapowiadał się leniwie.
Tuż przed południem siedziałam układając klocki z Rose i rozmyślając o
spotkaniu z chłopakami. Miałam ochotę zadzwonić do Hazzy, ale... Co mówi po
moim wyjściu? Jak mnie ocenili? Nie wiedziałam, czy chciałabym to wiedzieć.
Nagle zadzwonił telefon.
Spojrzałam na wyświetlacz zaskoczona - Janet, jedna z moich koleżanek. Zupełnie
zapomniałam o ich istnieniu
-Cześć, Ronnie! - zaszczebiotała
radośnie.
-Cześć, co u ciebie?
-Po staremu, a u was? Jak
mała?
-W porządku.
-Słuchaj, robimy dziś taki
mały spęd towarzyski, o 18, wpadnij z rodzinką.
-Ale...
-Nie przyjmuję odmowy! -
zaśmiała się kobieta.
-O 18? - zapytałam, wiedząc,
że nie ma sensu z nią dyskutować.
-Tak! To do zobaczenia?
-Do zobaczenia...
W osłupieniu wpatrywałam się w
komórkę, po raz tysięczny próbując przypomnieć sobie, czy Janet kiedykolwiek
rozmawiała ze mną dłużej niż minutę.
-Widzisz, Rose, zostałyśmy
zaproszone do Janet. - odezwałam się do córki.
-Janet! Dziemy! - zaśmiała się
mała.
-Tak, pójdziemy, pod
warunkiem, że to ja wybiorę ci ubranie.
-Ja śama!
Zaśmiałam się i przytuliłam
małą.
-Moje słoneczko... -
westchnęłam, wdychając zapach jej truskawkowego szamponu do włosów. - Jesteś
najważniejsza...
Wtedy usłyszałam dzwonek do
drzwi. Zdziwiona spojrzałam na małą, a ona uniosła rączki w górę i zawołała:
-Goć!
Żartobliwie
poczochrałam jej czuprynkę i wstałam z podłogi, by sprawdzić, kto to.
*
Niall Horan siedział w swoim
Londyńskim apartamencie zastanawiając się nad ostatnimi wydarzeniami. Bardzo
chciał pomóc Harry'emu, ale nie miał pojęcia jak.
Przypomniał sobie dzień, gdy
Harry przedstawił im Ronnie jako swoją dziewczynę. Siedzieli wtedy w studiu
wszyscy razem, czekając na spóźnionego Hazzę. Zamierzali dać mu reprymendę za
takie zachowanie, ale oniemieli, gdy zobaczyli, że chłopak wchodzi do pomieszczenia z dziewczyną, którą widzieli
zaledwie kilka razy. Jak ona się nazywała... Ronnie, tak... Tym bardziej
zadziwił ich fakt, że Harry trzyma dziewczynę za rękę, a ona uśmiecha się do
nich niepewnie.
-Chłopaki, jako że nie ma tu
mojej mamy chciałbym chociaż wam przedstawić moją dziewczynę.
Horan przedarł się przez
dziesiątki wspomnień, w których widział ich szczęście i wzajemną miłość.
Dlaczego tak nagle zgasła? Dlaczego Ronnie, zupełnie niespodziewanie odeszła,
twierdząc, że jest ktoś ważniejszy niż Harry? Nikt nie umiał tego zrozumieć.
Sam Niall wciąż był singlem.
Widywał się z kilkoma dziewczynami, ale w żadnej nie odnalazł tego, czego z
takim utęsknieniem szukał. A czego
szukał? Z rezygnacją zamknął oczy i westchnął.
"Jeśli Harry odzyska
Ronnie, to mi też się w końcu uda."
*
-Louis? Co ty tu robisz?
Stałam zaszokowana nie mogąc
choćby zamrugać, by upewnić się, że to nie omamy.
-Wpuścisz mnie?
-Ale... skąd masz mój adres?
-Wiedziałem że mieszkasz w tej
okolicy. O resztę pytałem ludzi. Wyobraź sobie, że zna cię całkiem spora grupa
sąsiadów. Mogę wejść?
-Jasne. - wpuściłam go. -
Harry cię przys...
-Harry nie wie, że tu jestem.
Nikt nie wie. Urwałem się, żeby pogadać.
Pogadać? Nie rozumiałam. A
gdzie jego nienawiść, pogarda? Patrzył na mnie spokojnie, niemal przyjaźnie.
Zdezorientowana patrzyłam na niego, nie wiedząc co powiedzieć.
-Co goć? - mała raczkując
dotarła do przedpokoju. - Wujek!
Lou uśmiechnął się do niej
blado, po czym znów spojrzał na mnie.
-To jak? Możemy pogadać?
-To podstęp?
-Nie. - zaśmiał się. -
Przybywam w pokoju.
-W takim razie... Napijesz się
czegoś?
-Wody, jeśli można.
-Jasne.
Przeszłam do kuchni i nalałam
wodę mineralną do dwóch wysokich szklanek. Louis bez skrępowania zajął miejsce
przy stole i patrzył na mnie zagadkowo. Postawiłam przed nim szkło i usiadłam.
Rose zajęła miejsce na podłodze i jak gdyby nigdy nic klaskała w rączki, nucąc
po swojemu.
-Powiesz mi, o co chodzi?
-Myślałem, że to ty masz mi
coś do powiedzenia.
-Louis...
-Słucham?
-Nie mam pojęcia, do czego
dążysz. Wiem, że jesteś na mnie wściekły, ale...
-Nie jestem.
-Ale... Przecież jeszcze
wczoraj...
-Ach... - westchnął i przewrócił
oczami.
Patrzyłam jak wstał i podszedł
do małej. Nie wiedziałam, co może zrobić. Oczywiście nie podejrzewałam go o
jakieś złe zamiary, ale jego zachowanie było tak... inne, że nie umiałam go
interpretować.
Lou włożył palec w rączkę Rose
i przyglądał się małej z uśmiechem. Ona chyba też nie wiedziała, co to może
znaczyć.
-Jest śliczna. Ma twoje oczy.
- powiedział w końcu cichym, ale bardzo wyraźnym tonem. - A uśmiech Harry'ego.
Zaniemówiłam. Louis wiedział.
Wiedział. Znał prawdę.
W jednej sekundzie jego
zachowanie stało się czytelne.
"Lou wie." - ta
jedna myśl powielała się w moim umyśle jak echo. Patrzyłam na niego
sparaliżowana, a on zaśmiał się, zupełnie jak kiedyś.
-Myślałaś, że nie zauważę?
Pozostałych mogłaś oszukać, ale nie mnie.
Otworzyłam usta, by coś
powiedzieć, ale on znów usiadł przy stole i spojrzał mi prosto w oczy.
-To dlatego wyjechałaś. -
stwierdził.
W jego tęczówkach odbiło się
zrozumienie i serdeczność.
-Tak. - wyszeptałam. - To był
jedyny powód.
-Dlaczego nikomu nie
powiedziałaś?
-Bo nic bym nie zmieniła. Komu
miałabym powiedzieć? Tobie? Żebyś jeszcze bardziej gryzł się widząc, jak Harry
się załamuje?
-To... niezwykłe z twojej
strony. To, co zrobiłaś. Bardzo... nieegoistyczne.
-Nie chciałam by musiał
wybierać między dzieckiem a zespołem.
-Tak, - chłopak uśmiechnął się
pod nosem. - Hazz jak nic poświeciły dla was karierę... w bardzo ważnym
momencie. Uratowałaś nas, w pewnym sensie. - chwilę się nad czymś zastanowił. -
Podziękowałbym ci, ale mimo wszystko cholernie go zraniłaś.
-Nie tylko jego. -
westchnęłam.
-To prawda.
-Powiedziałeś mu? - zapytałam
z obawą.
-Skąd. To sprawa między wami.
Ale masz moje wsparcie.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się.
-A ty? Kiedy zamierzałaś mu
powiedzieć?
-Gdy będę miała pewność, że to
nie zaszkodzi wam, jako zespołowi. Nie spodziewałam się tylko, że on wróci.
Lou westchnął a jego wzrok
skierował się na ramki ze zdjęciami, które wisiały w każdym pomieszczeniu.
Jedna z tych fotografii, zrobiona w czasie wiosennego pikniku przedstawiała
mnie i Luke'a. Siedzieliśmy przytuleni do siebie patrząc na biegającą dookoła
nas Rose.
-To tylko gra. - zapewniłam
Tommo. - Nawet moja mama nie znała prawdy.
-Nic was nie łączy?
-Tylko przyjaźń.
-Czyli Harry...
-Tak.
Louis uśmiechnął się i
spojrzał na Rose.
-Jujis. - powiedziała mała z
uśmiechem.
-Wujek Louis, malutka. -
niespodziewanie wstał i wziął ją na ręce. - Wujek Lou... Nie rozumiem, jak to
możliwe, że pozostali nie zauważyli odbicia Hazzy na twojej twarzyczce...
-Kiedy dostrzegłeś
podobieństwo?
-Gdy o mały włos nie zepchnęła
mi kawałka Margarity do ust. - zaśmiał się, wciąż patrząc w niebieskie oczy
mojej córki. - Ten uśmiech pierwszy raz zobaczyłem na bootcampie, parę ładnych
lat temu... A potem w tej małej, umazanej sosem istotce.
A więc, gdybym obserwowała go
wtedy minutę dłużej, dostrzegłabym zmianę w jego oczach? Ironia losu.
Gdy Lou wychodził, zatrzymał
się jeszcze na chwilę w drzwiach i spojrzał na mnie smutno, co kontrastowało z
jego dobrym nastrojem sprzed kilkunastu sekund.
-Ronnie... przepraszam cię.
Przez ostatnie lata nie poświęciłem ci nawet jednej dobrej myśli.
-Przecież wiesz, że nie mam o
to żalu. Tak to miało wyglądać. Zdradziłam Hazzę i uciekłam z innym.
-Mimo wszystko... zachowywałem
się jak palant. Teraz wiem, że źle się osądzałem. Wybacz.
Nie wiedząc co powiedzieć
przytuliłam go - mojego starego kumpla, którego w jakiś sposób udało mi się
odzyskać.
-Pamiętaj, gdybyś czegokolwiek
potrzebowała, kasy, pomocy, rady...
-Będę dzwonić.
Rose znów na czworakach
doczłapała się do nas i spojrzała pomachała do Tommo.
-Pa wujki Jujis! - zaśmiała
się.
Chłopak schylił się i ucałował
dziecko w włosy, po czym wstał, uśmiechnął się do mnie ciepło i wyszedł.
[Czy wy też czułyście ten dreszczyk emocji gdy Ronnie otwierała drzwi i zobaczyła w nich Lou? hahah A tak serio. ZDZIWIŁAM WAS? SPODZIEWAŁYŚCIE SIĘ TAKIEGO OBROTU AKCJI? Jak oceniacie zachowanie Lou? Chcę wiedzieć ;)
Jak zawsze czekam na was w komentarzach i na ASKU]
kiedy następne?
OdpowiedzUsuńI ten uśmiech na mojej twarzy kiedy Ronnie otworzyła drzwi...bezcenny:)Rozdział zajefajny ♡.♡ wiecej takich rozdziałów poproszę ⌒.⌒ Nie mogę sie juz doczekac kiedy znów spotkają się tak w grupie jak w poprzednim rozdziale ^o^
OdpowiedzUsuńMusze cię zasmucić - raczej nie będzie wielu spotkań cała piątką (czy też szóstką). Ale ogólnie chłopcy będą w kółko się pokazywać ;)
UsuńA ten uśmiech spowodowany tym, że wiedziałaś co będzie dalej?
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
OdpowiedzUsuńWiedziałam ze Lou to zauważy, po prostu to przeczuwałam. w końcu Lou zna Hazze najlepiej. bosko :)
Świetne czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńLou, genialny Lou ;) Czekam na rozwój wydarzeń! x
OdpowiedzUsuńTak ! Louis się domyśił. Nareszcie nie trzyma do niej urazy. Tak, ździwiłam się, naprawdę było to takie niespodziewane :D Z początku nie lubiłam Tommo za to jaki był dla Rose, ale przekonałaś mnie do niego ! =)
OdpowiedzUsuńświetny ! nie mogłam przestać czytać i chce wiecej, wiecej i więcej !! Kiedy będzie kolejny? Możesz mnie informować na tt? @BakaOfficial + zapraszam do mnie, właśnie zaczynam http://memory-or-dream.blogspot.com/ xx
OdpowiedzUsuńWow!! to opisuje ten rozdział. Cieszę się że Lou, spostrzegł że Harry jest ojcem. Na początku myślałam,że na nią nakrzyczy czy coś a tu proszę.. no no Nasz Geniusz Tomlinson<3 Super, cieszę się że między Ronnie a Lou już ok i czekam niecierpliwie na kolejny!!<3
OdpowiedzUsuńJa czułam dreszczyk emocji jak Lou powiedział, że Rose ma uśmiech Harry'ego. Po prostu chwilowo nie mogłam oddychać. Takie emocje. Zupełnie się nie spodziewałam......
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie więcej tak zaskakujących rozdziałów :D
Amy.xxx
Czuło się ten dreszczyk, no czuła ;D Cieszę się strrrasznie że Louis zmienił zachowanie co do Ronnie, w końcu chciała dobrze. Wiedziałam że ktoś musiałam w Rose rozpoznać Hazzę <3 No i żeby Horan kogoś znalazł bardzo ładnie proszę! ;c No i czekam na kolejny! :D
OdpowiedzUsuńOooooo...jak słodko 😍 normalnie tak mnie ucieszyłaś tym rozdziałem. Teraz nie mogę myśleć o niczym innym tylo o tym,ze Lou się w końcu domyślił i że teraz będzie tak fajnie. Rozdział jak dla mnie jest nieprzewidywalny. Bardzo, bardzo, bardzo fajny...chcę więcej i więcej, i jeszcze więcej💙 Błagam Cię, daj następny rozdział jak najszybciej możesz.!!! 😻 hehe... :*
OdpowiedzUsuńZaniemówiłam. Podobnie jak Ronnie. Pierwszy raz podczas czytania jakiegokolwiek opowiadania nie wiem co powiedzieć ;) Cudownie, wspaniale, ujmująco, za**biście. To i tak za mało epitetów :) Czekam na nn i nie spodziewałam się tego, zaskoczyłaś mnie !!!!
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga. Gdy go czytam, czuję emocje jakie odczuwa Ronnie i Harry...Oh, płacz, czy uśmiech od ucha do ucha, w Twoim opowiadaniu jest nieodłączną częścią, w...w czym konkretnie? Huh...czytam z zachwytem i ciekawością co może zdarzyć się w następnym rozdziale! Masz wielki, pff ogromny talent! Chciałabym by, takie osoby jak Ty, mogły realizować się w jakiś sposób w tym kierunku.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie przeszkadza Ci to, że przeskakuję z tematu na temat, ale taka już jestem :)
Nie mogę się doczekać, co wydarzy się dalej w życiu Ronnie, no i oczywiście Harryego!
Życzę wielkiego przypływu weny, żebyś miała ją jak najczęściej! Takim ludziom, jak Ty na pewno się to przyda!
Pozdrawiam, @Emilakobus
mój kochany Lou....... nie rozumime tylko Nialla kogo on chce odzyskac??????@Jestemsobaxx
OdpowiedzUsuń