Leżałam na kanapie próbując
ogarnąć skołatane myśli. Miałam ochotę dać sobie spokój z tym wszystkim, zabrać
Rose i wyjechać - tylko my dwie, matka i córka, najbliższe przyjaciółki,
bratnie dusze... W zasadzie mogłam to zrobić... Zadzwoniłabym do Luke'a albo
zostawiła mu list... Nie, nie mogłam. Musiałam zmierzyć się z przeszłością. Już
raz uciekłam. Pierwszy raz zwątpiłam czy była to dobra decyzja. Oczywiście,
zawsze jesteśmy mądrzy po czasie. Ale, mimo wszystko, osiągnęłam to na czym mi
zależało. Tylko czy cena nie była zbyt wysoka?
Wiedziałam, że nie mam zbyt
wiele czasu by się nad sobą porozczulać. Zresztą, nigdy tego nie robiłam, ale
teraz po prostu musiałam. Wiedziałam, że niedługo wróci Luke, weźmie Rose na
ręce i zawoła "Moja mała księżniczka!" a ona zaśmieje się słodko. Nie
chciałam go martwić. W tym całym szaleństwie tylko on był moją jedyną ostoją,
dawał mi poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Bez niego nie udźwignęłabym
samej siebie, nie poradziłabym sobie z gromem, jaki spadł na mnie z jasnego
nieba ponad dwa lata wcześniej. Mogłam wtedy uciec sama do Francji, tak jak
teraz chciałam wyjechać z córką, ale nigdy bym sobie tam nie poradziła i nie
wróciłabym do Londynu. Przetrwałam dzięki Luke i mogłam się tylko modlić, by
Bóg wynagrodził mu to, bo ja nie znałam sposobu na wyrażenie mojej
wdzięczności.
Mimo wszystko, w tej właśnie
chwili, chciałam być sama. Mój umysł powoli odpłynął w stronę
najprzyjemniejszych wspomnień jakie byłam sobie w stanie wyobrazić. Cofnęłam
się w myślach kilka lat, na chwilę zapomniałam o mojej rodzinie, pozbyłam się
pryzmatu, przez który wszystko, co wiązało się z Styles'em było przepełnione
bólem.
Wróciłam do dnia w którym go
poznałam. Nie byli jeszcze tak sławni, wciąż nie uważali się za gwiazdy, dziwiło
ich całe szaleństwo które zaczęło się wokół nich. Poznaliśmy się w windzie w
centrum handlowym. Zupełnie przypadkiem - zauważyłam, że przez przypadek
kupiłam nie ten błyszczyk do ust dla znajomej, o który mnie prosiła i musiałam
wrócić do sklepu. Wsiadłam i zobaczyłam Harry'ego Styles'a. Znałam już te
loczki z telewizji, ale nie przypuszczałam, że zobaczę je kiedyś na żywo. Nie
byłam ich wielką fanką. Ale gdy nasze spojrzenia się spotkały, wiedziałam, że
nie jestem w stanie obronić się przed czarem tych zielonych tęczówek. Dopiero
po kilku miesiącach wyznał mi, że on też pokochał mnie jeszcze zanim dowiedział
się jak mam na imię.
-Cześć. - powiedział po
prostu. - Jak się masz?
-Dobrze. - odpowiedziałam, że
przejmując się tym, że wcale go nie znam. - A ty?
-W tym momencie najlepiej na
świecie.
Jego oczy i uśmiech, bo nigdy
nie potrafiłam zdecydować, co pociągało mnie w nim bardziej, oczarowały mnie i
nagle stałam się innym człowiekiem. Dostrzegłam piękno w zwyczajności, zaczęłam
cieszyć się każdą chwilą. Moje życie stawało się lepsze, gdy ja po prostu
stałam patrząc się na boską twarz chłopaka, z którym miałam przeżyć
najszczęśliwsze miesiące mojego życia.
Wspomniałam nasz pierwszy
pocałunek, gdy zuchwały, pewny swego Hazza po raz pierwszy się zawstydził.
Doskonale pamiętałam dotyk jego ciepłych palców, gdy nasze dłonie się splotły.
Jego uśmiech i spojrzenie. Loki, które powoli opadły na moją twarz, łaskocząc
policzki i czoło. Sposób, w jaki ujął moją twarz w dłonie i przedłużył
pocałunek o kolejne sekundy. I kolejny uśmiech, równie zniewalający jak dotyk
ust. I słowa, które wypowiedział wtedy po raz pierwszy, a które usłyszałam
jeszcze wiele razy.
-Wyglądasz słodko, ale
smakujesz jeszcze lepiej. Jesteś moim ulubionym deserem.
Nie wiedząc, jak zareagować na
te słowa zachichotałam, a on poprosił o dokładkę i tym razem to ja go
pocałowałam. Kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy nie potrafiliśmy wrócić
już do normalnej rozmowy i Harry odwiózł mnie do domu. To właśnie wtedy,
siedząc w aucie, milczał zawstydzony, a ja walczyłam ze sobą, by nie zwariować
ze szczęścia.
Ocknęłam się z zamyślenia i
usiadłam na sofie, gwałtownie mrugałam. Musiałam przywrócić się do porządku.
Było tu i teraz. Harry nie był mój. Nie byłam beztroską nastolatką. Byłam
matką. A Styles był gwiazdą, nie tylko muzyki, ale też na niebie moich
wspomnień, gdzie zawiesiłam go niszcząc naszą cudowną więź. Był za wysoko, bym
mogła go doskoczyć, trzymając na ramionach Rose.
*
Harry też o niej myślał. Jego
spojrzenie wędrowało po ścianach apartamentu Horana, gdzie spotkali się wszyscy
chłopacy z One Direction. Brakowało tylko Zayna, który powiedział, że nie
przyjdzie, bo Perrie miała w końcu wolne i postanowił spędzić z nią ten
wieczór.
Niall przyniósł przekąski, a
po chwili, patrząc na miny kolegów, postawił na stole kilka piw. Lou od razu
otworzył jedno i upił łyk.
-Dzięki Niall. - westchnął.
-Przyszliśmy pogadać, nie pić.
- zauważył Liam.
-Tak, przyszliśmy użalać się
nad nieszczęściem Harry'ego... - westchnął Styles, nawet na nich nie patrząc.
-Uspokój się.
-Dobra, już nic nie mówię...
-Po prostu nie prowokuj
kłótni.
-Ok, przepraszam. - spojrzał
na przyjaciół - Widziałem się z nią dzisiaj. I z jej dzieckiem.
-I...?
-Cóż... nie zawsze rozumiem
jej zachowanie.
-Jak to? - zdziwił się Niall.
-Chwilami mam wrażenie uważa
mnie za intruza, który wdziera się do jej świata. Choć z drugiej strony nie
wygląda na tak szczęśliwą, jak chciałbym, by była. - powiedział chłopak cicho,
sięgając po piwo.
Chłopacy patrzyli się na
siebie nawzajem, nie wiedząc co powiedzieć. Lou pił łapczywie, nie chcąc
wyrażać swojego zdania na temat dziewczyny.
-Harry, dlaczego nie możesz
tego po prostu zostawić? Zostawić jej w spokoju? - zapytał łagodnie Liam.
-Bo tutaj... - loczek dłonią
wskazał na swoją klatkę piersiową. - Tutaj nic się nie zmieniło. I to całe moje
nieszczęście. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym się odwrócić na pięcie i
odejść, ale zamiast to robić, mam ochotę wsiaść teraz do auta i poszukać jej
domu. - wyznał.
-A... dziecko?
-Nie jest łatwo, ale...
potrafię to przeżyć.
-A twoja godność? To, jak cię
potraktowała? - nie wytrzymał Louis.
Harry odwrócił znudzony wzrok
na Payne'a.
-Liam, kochasz Danielle?
-Oczywiście! Co to za
pytanie?!
-Byłbyś w stanie wybaczyć jej
błędy?
-Tak... Myślę, że tak.
-Więc wytłumacz mu to...
-Wiesz, o co mi chodzi! -
zauważył Lou. - Liam mi tego nie wyjaśni, bo żaden z nas nie był w takiej
sytuacji.
-Właśnie! - krzyknął Harry. -
Żaden z was nie był w takiej sytuacji! Nie wiecie co to znaczy!
-Ale...
-Lou, jesteś moim najlepszym
przyjacielem. Wiesz, że ją kocham, tak samo, jak ty kochasz Eleanor. Nie chcesz
doświadczyć tego, co czuję ja, gdy najlepszy przyjaciel ubliża osobie, którą
kocham.
Louis odłożył piwo i usiadł
obok Styles'a.
-Wybacz. Po prostu... Nie chcę
znów tego przechodzić. Nie chcę by ona znów nas niszczyła. Naszą... wspólnotę.
-Żaden z nas nie chce. -
przytaknął Niall.
-Jestem zbyt impulsywny.
Zastała chwila pełnej napięcia
ciszy.
-Co
się stało z tym zwariowanym, bezczelnym Harry'm? - westchnął Liam. - W końcu
cię odzyskaliśmy, po tylu miesiącach, kiedy to rozpamiętywałeś jej stratę, a
teraz znów...
Oczy Harry'ego zaszkliły się łzami.
-Nie umiem złożyć mojego
serca. - powiedział, a jego policzek przecięła słona kropla. - Nie umiem.
Czuję, że powinienem o nią walczyć. Bez względu na wszystko.
-Jeśli tak... - Niall podszedł
do okna i przez chwilę w nie patrzył. - Myślę, że nam, jako twojemu zespołowi,
nie pozostaje nic innego jak... - odwrócił się do nich i uśmiechnął chytrze. -
...wspierać cię!
Harry wstał i podszedł do
blondyna i mocno go przytulił. Ten żartobliwie poczochrał jego loki i zaśmiał
się powtarzając ze swoim irlandzkim akcentem, że nie musi się niczym martwić,
oni zawsze przy nim będą. Po chwili pozostali dołączyli się do ich uścisku.
-Będę walczył. - powiedział
Harry. - Będę.
*
Następnego dnia siedziałam z
Rose w jej pokoiku śpiewając piosenki edukacyjne. Luke znów długo nie wracał.
Nie miałam pojęcia, co on robi tyle czasu na mieście. Powinien już tu być.
-Lalala! - śmiała się córeczka,
klaszcząc do rytmu.
Uśmiechnęłam się i zaczęłam
kolejną zwrotkę piosenki o szczęśliwej rodzinie małpek, a mała mi wtórowała.
Przy słowie "tata" poczułam ukłucie w sercu. Rose praktycznie nie znała
tego wyrażenia. Nikt nigdy go nie używał. Wiele razy chciałam pokazać jej jego
zdjecia i wytłumaczyć, kim jest Harry, ale zawsze się powstrzymywałam. I
dobrze, bo gdybym tak zrobiła, już w sklepie rozpoznałby go i nazwała po
imieniu. Westchnęłam. Nie chciałam okłamywać własnej córki.
-Wróciłem! - zawołał Luke
otwierając drzwi.
-Nareszcie! - odkrzyknęłam. -
Gdzie byłeś?
-W pracy.
-Tak długo?
Usłyszałam że idzie w stronę
pokoju małej. Poprawiłam włosy i przyciszyłam muzykę
-Cześć. - powiedział wchodząc
do pokoju.
-Ćeść! - zawołała mała i
pobiegła w jego stronę.
Luke przytulił ją i uśmiechnął
się do mnie.
-Jak ci minął dzień?
-Spokojnie.
-Po wczorajszym spotkaniu
zaczynam się o ciebie martwić.
-Nie musisz. - westchnęłam.
-Co malutka? Jak spędziłaś
dzień? - zapytał Rose.
Mała zaśmiała się i w kilku
pół-zdaniach streściła mu przebieg przedpołudnia. Słuchałam ich zabawnej
konwersacji ciesząc się tą chwilą pozornej normalności. Z boku wyglądaliśmy jak
szczęśliwa rodzina. Niestety, nikt nie wiedział, że choć mnie i Luke'a łączy
miłość, to jest to tylko miłość braterska. Byliśmy jak rodzeństwo, tylko od
ponad dwóch lat bawiliśmy się w rodzinę.
-Wszystko ok? - zapytałam,
zauważając, że wzrok chłopaka jest dziwnie zachmurzony.
-Rose, pobawisz się w kojcu?
Luke uniósł małą i włożył do
jej kojca, po czym skinął na mnie. Rozumiejąc, o co chodzi włączyłam kolejną
piosenkę, ucałowałam córkę i skierowałam się z moim "chłopakiem" do
kuchni. Stał tam, opierając się o blat i patrząc na mnie niepewnie.
-Ronnie, musimy porozmawiać.
[Wiedzę, że udało mi się was przekonać do dłuższych
komentarzy :) Dziękuję! Proszę, nie
przestawajcie ich pisać :)
Pierwszą część tego rozdziału po prostu musiałam
napisać, wybaczcie, jeśli ta notka wydaje się wam nudna. PYTANIA?]
Rozdiał świetny jak zwykle :) To wspaniałe, że Harry mimo wszystkiego co wie, chce ją odzyskać. Ciekawe o czym Luke chce rozmawiać. Kocham to <3 PS. Kiedy nn ?
OdpowiedzUsuńŚwietny! Świetny! Świetny! Czekam aż w końcu Harry dowie się o tym że ma córke :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest boski :)
OdpowiedzUsuńNie dzieje się w nim za dużo, ale czasami musi tak być żeby później było ciekawie.
Cieszę się, że Harry postanowił walczyć o Ronnie, a zespół go w tym wspiera.
Czekam na nn.
Amy.xxx
czekam na następny. a co do rozdziału, jak zawsze swietny. Dodawaja częsciej. proszę :)
OdpowiedzUsuńZapomniałam się z Wami umówić na nn. Dziękuję osobom, które przypomniały. Proponuję czwartek po południu. Co wy na to? :)
OdpowiedzUsuńWypowiadam się w imieniu wszystkich :D Dla Nas to długo, ale wytrzymamy. Czekamy więc z niecierpliwością ! ! !
OdpowiedzUsuńTo pojutrze! Serio, nie dam rady pisać tak, żeby dodawać codziennie :)
OdpowiedzUsuńMyślę nad wyglądem bloga. Co sądzicie? Zmieniać? Znacie kogoś, kto umie robić przyzwoite tła/nagłówki?
Wygląd bloga jest boski *.*
UsuńNie zmieniaj go :D
Amy.xxx
Super!!! Wiesz cieszę się że Harry będzie walczyć i nie mogę się doczekać kiedy się dowie że ma córkę...czekam na następny!!
OdpowiedzUsuńKolejny jutro. Nie mogę się doczekać :D Nie zmieniaj tła, pasuje do opowiadania, tak myślę ;) Masz dar, nie zmarnuj go i co Luke chce powiedzieć Ronnie ?
OdpowiedzUsuńuuuuuuuuuuu cos się stanie
OdpowiedzUsuń