Rozdział Szósty.



Leżałam na kanapie próbując ogarnąć skołatane myśli. Miałam ochotę dać sobie spokój z tym wszystkim, zabrać Rose i wyjechać - tylko my dwie, matka i córka, najbliższe przyjaciółki, bratnie dusze... W zasadzie mogłam to zrobić... Zadzwoniłabym do Luke'a albo zostawiła mu list... Nie, nie mogłam. Musiałam zmierzyć się z przeszłością. Już raz uciekłam. Pierwszy raz zwątpiłam czy była to dobra decyzja. Oczywiście, zawsze jesteśmy mądrzy po czasie. Ale, mimo wszystko, osiągnęłam to na czym mi zależało. Tylko czy cena nie była zbyt wysoka?
Wiedziałam, że nie mam zbyt wiele czasu by się nad sobą porozczulać. Zresztą, nigdy tego nie robiłam, ale teraz po prostu musiałam. Wiedziałam, że niedługo wróci Luke, weźmie Rose na ręce i zawoła "Moja mała księżniczka!" a ona zaśmieje się słodko. Nie chciałam go martwić. W tym całym szaleństwie tylko on był moją jedyną ostoją, dawał mi poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Bez niego nie udźwignęłabym samej siebie, nie poradziłabym sobie z gromem, jaki spadł na mnie z jasnego nieba ponad dwa lata wcześniej. Mogłam wtedy uciec sama do Francji, tak jak teraz chciałam wyjechać z córką, ale nigdy bym sobie tam nie poradziła i nie wróciłabym do Londynu. Przetrwałam dzięki Luke i mogłam się tylko modlić, by Bóg wynagrodził mu to, bo ja nie znałam sposobu na wyrażenie mojej wdzięczności.
Mimo wszystko, w tej właśnie chwili, chciałam być sama. Mój umysł powoli odpłynął w stronę najprzyjemniejszych wspomnień jakie byłam sobie w stanie wyobrazić. Cofnęłam się w myślach kilka lat, na chwilę zapomniałam o mojej rodzinie, pozbyłam się pryzmatu, przez który wszystko, co wiązało się z Styles'em było przepełnione bólem.
Wróciłam do dnia w którym go poznałam. Nie byli jeszcze tak sławni, wciąż nie uważali się za gwiazdy, dziwiło ich całe szaleństwo które zaczęło się wokół nich. Poznaliśmy się w windzie w centrum handlowym. Zupełnie przypadkiem - zauważyłam, że przez przypadek kupiłam nie ten błyszczyk do ust dla znajomej, o który mnie prosiła i musiałam wrócić do sklepu. Wsiadłam i zobaczyłam Harry'ego Styles'a. Znałam już te loczki z telewizji, ale nie przypuszczałam, że zobaczę je kiedyś na żywo. Nie byłam ich wielką fanką. Ale gdy nasze spojrzenia się spotkały, wiedziałam, że nie jestem w stanie obronić się przed czarem tych zielonych tęczówek. Dopiero po kilku miesiącach wyznał mi, że on też pokochał mnie jeszcze zanim dowiedział się jak mam na imię.
-Cześć. - powiedział po prostu. - Jak się masz?
-Dobrze. - odpowiedziałam, że przejmując się tym, że wcale go nie znam. - A ty?
-W tym momencie najlepiej na świecie.
Jego oczy i uśmiech, bo nigdy nie potrafiłam zdecydować, co pociągało mnie w nim bardziej, oczarowały mnie i nagle stałam się innym człowiekiem. Dostrzegłam piękno w zwyczajności, zaczęłam cieszyć się każdą chwilą. Moje życie stawało się lepsze, gdy ja po prostu stałam patrząc się na boską twarz chłopaka, z którym miałam przeżyć najszczęśliwsze miesiące mojego życia.
Wspomniałam nasz pierwszy pocałunek, gdy zuchwały, pewny swego Hazza po raz pierwszy się zawstydził. Doskonale pamiętałam dotyk jego ciepłych palców, gdy nasze dłonie się splotły. Jego uśmiech i spojrzenie. Loki, które powoli opadły na moją twarz, łaskocząc policzki i czoło. Sposób, w jaki ujął moją twarz w dłonie i przedłużył pocałunek o kolejne sekundy. I kolejny uśmiech, równie zniewalający jak dotyk ust. I słowa, które wypowiedział wtedy po raz pierwszy, a które usłyszałam jeszcze wiele razy.
-Wyglądasz słodko, ale smakujesz jeszcze lepiej. Jesteś moim ulubionym deserem.
Nie wiedząc, jak zareagować na te słowa zachichotałam, a on poprosił o dokładkę i tym razem to ja go pocałowałam. Kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy nie potrafiliśmy wrócić już do normalnej rozmowy i Harry odwiózł mnie do domu. To właśnie wtedy, siedząc w aucie, milczał zawstydzony, a ja walczyłam ze sobą, by nie zwariować ze szczęścia.
Ocknęłam się z zamyślenia i usiadłam na sofie, gwałtownie mrugałam. Musiałam przywrócić się do porządku. Było tu i teraz. Harry nie był mój. Nie byłam beztroską nastolatką. Byłam matką. A Styles był gwiazdą, nie tylko muzyki, ale też na niebie moich wspomnień, gdzie zawiesiłam go niszcząc naszą cudowną więź. Był za wysoko, bym mogła go doskoczyć, trzymając na ramionach Rose.

*

Harry też o niej myślał. Jego spojrzenie wędrowało po ścianach apartamentu Horana, gdzie spotkali się wszyscy chłopacy z One Direction. Brakowało tylko Zayna, który powiedział, że nie przyjdzie, bo Perrie miała w końcu wolne i postanowił spędzić z nią ten wieczór.
Niall przyniósł przekąski, a po chwili, patrząc na miny kolegów, postawił na stole kilka piw. Lou od razu otworzył jedno i upił łyk.
-Dzięki Niall. - westchnął.
-Przyszliśmy pogadać, nie pić. - zauważył Liam.
-Tak, przyszliśmy użalać się nad nieszczęściem Harry'ego... - westchnął Styles, nawet na nich nie patrząc.
-Uspokój się.
-Dobra, już nic nie mówię...
-Po prostu nie prowokuj kłótni.
-Ok, przepraszam. - spojrzał na przyjaciół - Widziałem się z nią dzisiaj. I z jej dzieckiem.
-I...?
-Cóż... nie zawsze rozumiem jej zachowanie.
-Jak to? - zdziwił się Niall.
-Chwilami mam wrażenie uważa mnie za intruza, który wdziera się do jej świata. Choć z drugiej strony nie wygląda na tak szczęśliwą, jak chciałbym, by była. - powiedział chłopak cicho, sięgając po piwo.
Chłopacy patrzyli się na siebie nawzajem, nie wiedząc co powiedzieć. Lou pił łapczywie, nie chcąc wyrażać swojego zdania na temat dziewczyny.
-Harry, dlaczego nie możesz tego po prostu zostawić? Zostawić jej w spokoju? - zapytał łagodnie Liam.
-Bo tutaj... - loczek dłonią wskazał na swoją klatkę piersiową. - Tutaj nic się nie zmieniło. I to całe moje nieszczęście. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym się odwrócić na pięcie i odejść, ale zamiast to robić, mam ochotę wsiaść teraz do auta i poszukać jej domu. - wyznał.
-A... dziecko?
-Nie jest łatwo, ale... potrafię to przeżyć.
-A twoja godność? To, jak cię potraktowała? - nie wytrzymał Louis.
Harry odwrócił znudzony wzrok na Payne'a.
-Liam, kochasz Danielle?
-Oczywiście! Co to za pytanie?!
-Byłbyś w stanie wybaczyć jej błędy?
-Tak... Myślę, że tak.
-Więc wytłumacz mu to...
-Wiesz, o co mi chodzi! - zauważył Lou. - Liam mi tego nie wyjaśni, bo żaden z nas nie był w takiej sytuacji.
-Właśnie! - krzyknął Harry. - Żaden z was nie był w takiej sytuacji! Nie wiecie co to znaczy!
-Ale...
-Lou, jesteś moim najlepszym przyjacielem. Wiesz, że ją kocham, tak samo, jak ty kochasz Eleanor. Nie chcesz doświadczyć tego, co czuję ja, gdy najlepszy przyjaciel ubliża osobie, którą kocham.
Louis odłożył piwo i usiadł obok Styles'a.
-Wybacz. Po prostu... Nie chcę znów tego przechodzić. Nie chcę by ona znów nas niszczyła. Naszą... wspólnotę.
-Żaden z nas nie chce. - przytaknął Niall.
-Jestem zbyt impulsywny.
Zastała chwila pełnej napięcia ciszy.
          -Co się stało z tym zwariowanym, bezczelnym Harry'm? - westchnął Liam. - W końcu cię odzyskaliśmy, po tylu miesiącach, kiedy to rozpamiętywałeś jej stratę, a teraz znów...
Oczy Harry'ego zaszkliły się łzami.
-Nie umiem złożyć mojego serca. - powiedział, a jego policzek przecięła słona kropla. - Nie umiem. Czuję, że powinienem o nią walczyć. Bez względu na wszystko.
-Jeśli tak... - Niall podszedł do okna i przez chwilę w nie patrzył. - Myślę, że nam, jako twojemu zespołowi, nie pozostaje nic innego jak... - odwrócił się do nich i uśmiechnął chytrze. - ...wspierać cię!
Harry wstał i podszedł do blondyna i mocno go przytulił. Ten żartobliwie poczochrał jego loki i zaśmiał się powtarzając ze swoim irlandzkim akcentem, że nie musi się niczym martwić, oni zawsze przy nim będą. Po chwili pozostali dołączyli się do ich uścisku.
-Będę walczył. - powiedział Harry. - Będę.

*

Następnego dnia siedziałam z Rose w jej pokoiku śpiewając piosenki edukacyjne. Luke znów długo nie wracał. Nie miałam pojęcia, co on robi tyle czasu na mieście. Powinien już tu być.
-Lalala! - śmiała się córeczka, klaszcząc do rytmu.
Uśmiechnęłam się i zaczęłam kolejną zwrotkę piosenki o szczęśliwej rodzinie małpek, a mała mi wtórowała. Przy słowie "tata" poczułam ukłucie w sercu. Rose praktycznie nie znała tego wyrażenia. Nikt nigdy go nie używał. Wiele razy chciałam pokazać jej jego zdjecia i wytłumaczyć, kim jest Harry, ale zawsze się powstrzymywałam. I dobrze, bo gdybym tak zrobiła, już w sklepie rozpoznałby go i nazwała po imieniu. Westchnęłam. Nie chciałam okłamywać własnej córki.
-Wróciłem! - zawołał Luke otwierając drzwi.
-Nareszcie! - odkrzyknęłam. - Gdzie byłeś?
-W pracy.
-Tak długo?
Usłyszałam że idzie w stronę pokoju małej. Poprawiłam włosy i przyciszyłam muzykę
-Cześć. - powiedział wchodząc do pokoju.
-Ćeść! - zawołała mała i pobiegła w jego stronę.
Luke przytulił ją i uśmiechnął się do mnie.
-Jak ci minął dzień?
-Spokojnie.
-Po wczorajszym spotkaniu zaczynam się o ciebie martwić.
-Nie musisz. - westchnęłam.
-Co malutka? Jak spędziłaś dzień? - zapytał Rose.
Mała zaśmiała się i w kilku pół-zdaniach streściła mu przebieg przedpołudnia. Słuchałam ich zabawnej konwersacji ciesząc się tą chwilą pozornej normalności. Z boku wyglądaliśmy jak szczęśliwa rodzina. Niestety, nikt nie wiedział, że choć mnie i Luke'a łączy miłość, to jest to tylko miłość braterska. Byliśmy jak rodzeństwo, tylko od ponad dwóch lat bawiliśmy się w rodzinę.
-Wszystko ok? - zapytałam, zauważając, że wzrok chłopaka jest dziwnie zachmurzony.
-Rose, pobawisz się w kojcu?
Luke uniósł małą i włożył do jej kojca, po czym skinął na mnie. Rozumiejąc, o co chodzi włączyłam kolejną piosenkę, ucałowałam córkę i skierowałam się z moim "chłopakiem" do kuchni. Stał tam, opierając się o blat i patrząc na mnie niepewnie.
-Ronnie, musimy porozmawiać.


[Wiedzę, że udało mi się was przekonać do dłuższych komentarzy :) Dziękuję! Proszę, nie przestawajcie ich pisać :)
Pierwszą część tego rozdziału po prostu musiałam napisać, wybaczcie, jeśli ta notka wydaje się wam nudna. PYTANIA?]

11 komentarzy:

  1. Rozdiał świetny jak zwykle :) To wspaniałe, że Harry mimo wszystkiego co wie, chce ją odzyskać. Ciekawe o czym Luke chce rozmawiać. Kocham to <3 PS. Kiedy nn ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! Świetny! Świetny! Czekam aż w końcu Harry dowie się o tym że ma córke :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest boski :)
    Nie dzieje się w nim za dużo, ale czasami musi tak być żeby później było ciekawie.
    Cieszę się, że Harry postanowił walczyć o Ronnie, a zespół go w tym wspiera.
    Czekam na nn.
    Amy.xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam na następny. a co do rozdziału, jak zawsze swietny. Dodawaja częsciej. proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapomniałam się z Wami umówić na nn. Dziękuję osobom, które przypomniały. Proponuję czwartek po południu. Co wy na to? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wypowiadam się w imieniu wszystkich :D Dla Nas to długo, ale wytrzymamy. Czekamy więc z niecierpliwością ! ! !

    OdpowiedzUsuń
  7. To pojutrze! Serio, nie dam rady pisać tak, żeby dodawać codziennie :)

    Myślę nad wyglądem bloga. Co sądzicie? Zmieniać? Znacie kogoś, kto umie robić przyzwoite tła/nagłówki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląd bloga jest boski *.*
      Nie zmieniaj go :D
      Amy.xxx

      Usuń
  8. Super!!! Wiesz cieszę się że Harry będzie walczyć i nie mogę się doczekać kiedy się dowie że ma córkę...czekam na następny!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kolejny jutro. Nie mogę się doczekać :D Nie zmieniaj tła, pasuje do opowiadania, tak myślę ;) Masz dar, nie zmarnuj go i co Luke chce powiedzieć Ronnie ?

    OdpowiedzUsuń
  10. uuuuuuuuuuu cos się stanie

    OdpowiedzUsuń